Pod koniec lutego 1915 r. udało się wreszcie ściągnąć na
miejsce monitor Herakles. Rejs jednostki nie przystosowanej do oceanicznego
pływania nie obył się bez kłopotów i trwał niemal 2 miesiące. Sięgnięto przy
tym po raz kolejny po anachroniczny zdawało by się środek napędu w postaci
prowizorycznych żagli, bowiem zasięg monitora nie pozwalał na rejs z Togo
choćby do Południowej Afryki, gdzie można by zaopatrzyć się w węgiel. Dopiero w Kapsztadzie zabunkrowano
węgiel z węglowca Częstochowa przysłanego z Madagaskaru i w jego towarzystwie
Herakles odbył pozostałą część rejsu. Po przybyciu na wyspę Mafia w
pobliżu ujścia Rufidżi monitor poddano niezbędnym po tak długim rejsie naprawom.
Przy okazji pomalowano go na zielono, celem lepszego maskowania na tle
otaczającej dżungli. W międzyczasie dokonano dokładnego rozpoznania warunków
hydrograficznych na rzece, by uniknąć wpadki jaka zdarzyła się przy okazji
poprzedniej akcji, co doprowadziło do utraty kanonierki Syrena.
W połowie marca monitor
był gotowy do działań przeciw Konigsbergowi. Pierwszą akcję przeprowadzono 16
marca. Korzystając z przypływu ostrożnie przeprowadzono jednostkę wśród mielizn
i zajęto pozycję ogniową. Niestety, popełniono błąd w ocenie odległości do
celu, wskutek czego monitor znalazł się w zasięgu dział niemieckiego
krążownika. Pociski kal. 105 mm nie były co prawda w stanie zagrozić pływalności nieźle opancerzonego monitora,
ale ogień niemiecki był dość celny na skutek korzystania z posterunków lądowych
do jego korygowania. W tej sytuacji postanowiono się wycofać celem uniknięcia
niepotrzebnych strat. Kolejny atak przypuszczono 3 dni później. Tym razem zakotwiczono w takim miejscu, że
niemieckie pociski nie donosiły. Z drugiej strony – niemiecki krążownik tez był
na granicy zasięgu polskich 8-calówek i ich celność także nie była porażająca.
W tej akcji udało się niemiecki okręt trafić zaledwie 4-krotnie, ale jedno z
nich okazało się mieć zasadnicze znaczenie – pocisk uderzył w rufę w rejonie
linii wodnej, i spowodował wygięcie się wału napędowego, który odtąd był nie do
użytku, a także spory przeciek. W istniejących warunkach uszkodzenia były nie
do naprawienia. W ten sposób, uwzględniając warunki żeglugi po trudnych wodach
śródlądowych, krążownik stracił w praktyce możliwość przemieszczania się. Jego
los został przypieczętowany z początkiem kwietnia, kiedy to monitor przypuścił
trzeci atak. Tym razem skorzystano z pomocy brytyjskiego samolotu
obserwacyjnego do korygowania ognia. Kilka kolejnych trafień spowodowało pożar
na pokładzie Konigsberga i napływ wody
do kadłuba, którego nie udawało się opanować. W tej sytuacji niemiecki dowódca
rozkazał opuścić okręt, który wkrótce osiadł na dnie. W ten sposób dobiegła
końca jego wielomiesięczna epopeja na rzece Rufidżi.