niedziela, 6 grudnia 2020

Lotnicze niszczyciele eskortowe

 W początkowym okresie bitwy o Atlantyk, brytyjskiej żegludze przez Atlantyk dość mocno dokuczały niemieckie samoloty Fw-200 Condor, operujące w oparciu o bazy w okupowanej Francji. Były to maszyny duże i dość powolne, a w zasadzie jedyną przesłanką ich suckesów był brak jakiejkolwiek ochrony lotniczej konwojów. Próbowano temu zaradzić, montując katapulty z samolotami myśliwskimi Hawker Hurricane na pokładach dziobowych niektórych statków handlowych.  Zachowywały one w ten sposób w pełni swoje zdolności transportowe, ale rozwiązanie to miało jednak poważną wadę – było jednorazowe. Samolot po wykonaniu misji musiał wodować i ulegał utracie, a w najlepszym wypadku leciał w kierunku lotniska lądowego, o ile jakiekolwiek było w zasięgu. Wpadłem więc na pomysł rozwiązania podobnego, ale wielokrotnego użytku. Myśliwiec (na rysunku Hurricane, ale może być też Spitfire, Roc czy jakiś inny), by dało się go wykorzystać ponownie, otrzymał pływaki. Powstały w ten sposób wodnosamolot miałby sporo gorsze osiągi niż pierwowzór, ale na Condora powinno to wystarczyć. A niepodważalną zaletą jest możliwość odzyskania maszyny. Jako nosiciele  wybrałem pozyskane z USA w 1940 r. niszczyciele gładkopokładowe, a konkretnie 3 jednostki typu Clemson, które w Royal Navy otrzymały nazwy Chesterfield, Cameron i Churchill. Kosztem likwidacji wyrzutni torped, okręty otrzymały na śródokręciu obrotową katapultę oraz dźwig na lewej burcie do podnoszenia wodnosamolotu z wody. Start samolotu odbywa się przy kilkunastostopniowym odchyleniu katapulty od osi symetrii jednostki.  Okręty zachowały 2 działa kal. 102 mm, a w miejsce dwóch kolejnych (na śródokręciu) zamontowano przeciwlotnicze działa kal. 76 mm. Tak zmodyfikowane jednostki zostały sklasyfikowane jako „lotnicze niszczyciele eskortowe”.
Kilku słów wymagają ich osiągi. Wg dostępnych danych przy mocy rzędu 27000 KM okręty typu Clemson osiągały 35 w.  Dla takiej prędkości springsharp wylicza moc prawie 44000 KM, co oczywiście daje komunikat o błędzie (DESIGN FAILURE: Overall load weight too much for hull). Jak wiadomo, program nieco zawyża moc potrzebną do osiągnięcia danej prędkości, ale i tak moc 27000 KM dla 35 w. wydaje się dziwnie mała.  Tak czy siak, dopiero redukcja prędkości do 33 w. pozwala spiąć projekt, co ciekawe przy mocy niewiele większej niż podawana w źródłach. Myślę, że możemy przyjąć, że tyle okręty realnie osiągały po 20 latach służby. 









Cameron, british aircraft escort destroyer laid down 1918 (Engine 1919), rebuilt 1940

Displacement:
    986 t light; 1 024 t standard; 1 190 t normal; 1 322 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    314,39 ft / 312,30 ft x 30,97 ft x 9,84 ft (normal load)
    95,82 m / 95,19 m x 9,44 m  x 3,00 m

Armament:
      2 - 4,02" / 102 mm guns in single mounts, 32,38lbs / 14,69kg shells, 1910 Model
      Quick firing guns in deck mounts
      on centreline ends, evenly spread, 1 raised mount
      2 - 2,99" / 76,0 mm guns in single mounts, 13,39lbs / 6,07kg shells, 1913 Model
      Anti-aircraft guns in deck mounts
      on side, all amidships, all raised mounts - superfiring
    Weight of broadside 92 lbs / 42 kg
    Shells per gun, main battery: 250

Armour:
   - Gun armour:    Face (max)    Other gunhouse (avg)    Barbette/hoist (max)
    Main:    0,98" / 25 mm    0,71" / 18 mm              -

Machinery:
    Oil fired boilers, steam turbines,
    Geared drive, 2 shafts, 28 023 shp / 20 906 Kw = 33,00 kts
    Range 5 000nm at 14,00 kts
    Bunker at max displacement = 298 tons

Complement:
    100 - 131

Cost:
    £0,265 million / $1,061 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 11 tons, 1,0%
    Armour: 5 tons, 0,4%
       - Belts: 0 tons, 0,0%
       - Torpedo bulkhead: 0 tons, 0,0%
       - Armament: 5 tons, 0,4%
       - Armour Deck: 0 tons, 0,0%
       - Conning Tower: 0 tons, 0,0%
    Machinery: 632 tons, 53,2%
    Hull, fittings & equipment: 267 tons, 22,5%
    Fuel, ammunition & stores: 204 tons, 17,1%
    Miscellaneous weights: 70 tons, 5,9%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      297 lbs / 135 Kg = 9,2 x 4,0 " / 102 mm shells or 0,2 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,65
    Metacentric height 2,0 ft / 0,6 m
    Roll period: 9,2 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 33 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,06
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 0,43

Hull form characteristics:
    Hull has a flush deck
      and transom stern
    Block coefficient: 0,437
    Length to Beam Ratio: 10,08 : 1
    'Natural speed' for length: 20,31 kts
    Power going to wave formation at top speed: 70 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 7,00 degrees
    Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        16,96 ft / 5,17 m
       - Forecastle (16%):    14,47 ft / 4,41 m
       - Mid (50%):        10,96 ft / 3,34 m
       - Quarterdeck (11%):    7,97 ft / 2,43 m
       - Stern:        7,97 ft / 2,43 m
       - Average freeboard:    11,37 ft / 3,47 m
    Ship tends to be wet forward

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 185,8%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 132,6%
    Waterplane Area: 6 343 Square feet or 589 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 55%
    Structure weight / hull surface area: 25 lbs/sq ft or 124 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 0,47
        - Longitudinal: 0,97
        - Overall: 0,50
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is cramped
    Room for accommodation and workspaces is excellent
    Caution: Lacks seaworthiness - very limited seakeeping ability

2 depth charge racks

1 catapult, 1 seaplane

Cameron (1919, rebuilt 1940)
Churchill (1919, rebuilt 1940)
Chesterfield (1920, rebuilt 1940)

23 komentarze:

  1. Pływakowy Spitfire został opracowany i uznany za udaną konstrukcję, jednak prace przedłużały się na tyle, że alianci osiągnęli dominację w powietrzu, a rozwój ilościowy lotniskowców i wzrost zasięgu myśliwców lądowych pozbawił myśliwce pływakowe sensu. W 1940 roku Spitfire był jeszcze wyraźnie deficytowy i pływaków nie miał, gotowy za to był Roc z pływakami, ale był zbyt powolny nawet bez pływaków, więc prawdopodobnie stanęło by na Hurricane'ie. Z pewnością dwie trzycalówki bardzo szybko zostałyby uznane za zbyt słabe uzbrojenie przeciwlotnicze.
    Niszczyciel ma bardzo ograniczone możliwości jako okręt lotniczy. Czemu nie przebudować jakiegoś starego krążownika na wzór tego szwedzkiego dziwa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł bardzo dobry. Razi archaiczny zestaw artylerii. Lepiej byłoby wymienić na 3 działa uniwersalne 76 mm i chociaż poczwórny Vickers 0,5" na rufie. Co do typu samolotu podzielam opinię Kolegi Stonk. Godny rozważenia wydaje się również pomysł krążownika-eskortowca lotniczego (któryś z nieprzebudowanych na okręt oplot krążownika klasy "C"?).
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest oczywiste, że okręt wielkości niszczyciela ma ograniczone możliwości, ale akurat tych jednostek Brytyjczycy dostali sporo (bodaj 50), więc myślę, ze jest prawdopodobne, że mogli by się pokusić o taki eksperyment z kilkoma z nich (mogli się zainspirować, tak jak ja – niszczycielami holenderskimi). Zwłaszcza, że nawet jeden samolot wielokrotnego użytku na pokładzie niszczyciela to lepsze rozwiązanie, niż samolot jednorazowy na pokładzie statku handlowego.
    Natomiast pomysł na przebudowę któregoś krążownika też jest ciekawy. Można by też pomyśleć o przebudowie jakiegoś frachtowca – skoro mają one już na pokładzie dźwigi do załadunku i rozładunku towarów, to co stoi na przeszkodzie zamontowaniu kilku katapult i wodnosamolotów. Trochę by to ograniczyło zdolności przewozowe, ale można się z tym pogodzić w przypadku powiedzmy jednego statku na konwój.
    Co do uzbrojenia – to o ile mi wiadomo, w 1940 r. ex-amerykańskie gładkopokładowce zachowywały działa 102 mm i 76 mm. 40-tki i Oerlikony zaczęły się pojawiać na nich później, więc sądzę, że taki zestaw jak zaprezentowałem, jest na 1940 r. prawdopodobny. Później, oczywiście zmiany są jak najbardziej możliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były jednak w realnym zestawie uzbrojenia po 3 nkm-y 12,7 mm Browning. Brak jakiejkolwiek automatycznej broni przeciwlotniczej jest w zaproponowanej konfiguracji poważnym mankamentem. Skoro zdecydowałeś się na tak poważną modyfikację, jak montaż katapulty i dźwigu, to należałoby chociaż dołożyć, w miejscu rufowej armaty, tego poczwórnego (standardowego dla RN) Vickersa 12,7 mm.
      ŁK

      Usuń
    2. Istotnie, były, ale ja generalnie nie jestem entuzjastą km-ów jako broni plot. Raczej specjalnej skuteczności w tej roli nie miały, zwłaszcza w stosunku do maszyn na większym pułapie. Zresztą, w tym konkretnym przypadku, raczej nie spodziewam się atakowania przez wrogie samoloty, które raczej za cel obierały by statki handlowe w konwoju, a nie niszczyciel eskorty. Można powiedzieć, że funkcję plot okręt ten spełnia nie własną artylerią, ale bardziej aktywnie, poprzez pokładowy myśliwiec ;)

      Usuń
  4. Witam
    A ja patrząc na to co wymyślił Kolega de Villars tak sobie pomyślałem czy wejdzie tu Walrus?
    Pojedyńczy Hurrican to trochę mało na Condorka.
    A początkowym okresie wojny na środku Atlantyku Herbaciarze nie mieli wsparcia lotniczego (lotnictwo bazowe nie sięgało) a taki Walrus stanowi śmiertelne zagrożenie dla każdego uboota.
    I nawet jeśli nie zatopi to zagoni pod wodę a konwój w tym czasie może zmienić kurs i minąć podwodne zagrożenie.
    Para takich niszczycieli/nosicieli jest w stanie przez 4-5 dni kiedy konwój przechodzi przez strefę mroku
    Pozdrawiam
    Pawel76

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale Walrus Condorowi nic więcej by nie zrobił, niż to, co mógł Hurricane ;) Owszem, byłby uniwersalniejszy, bo mógłby naszkodzić też u-bootom, ale obawiam się, że wskutek większych rozmiarów jego użycie było by ekstremalnie utrudnione na tym okręcie, o ile w ogóle możliwe. Raczej widziałbym go na większej jednostce - czyli np. jakimś frachtowcu czy przebudowanym krążowniku.

      Usuń
    2. Witam
      Trochę mnie Kolega nie zrozumiał .
      Walrusy mają stanowić ekwiwalent samolotów bazowania lądowego, które pojawiły się na Atlantyku dopiero w drugiej połowie 42 w większej liczbie ,po dogadaniu się z Portugalią w kwestii Azorów.
      Wcześniej powstałe bazy lotnicze na Grenlandii czy Islandii nie zapewniały pełnego parasola nad konwojami, pozostawiając lukę na środkowym Atlantyku.
      Co do wielkości Walrusa jest tylko 1,5m szerszy i dłuższy od Hurricana więc chyba to nie problem.
      Pozdrawiam
      Pawel76

      Usuń
    3. Dlaczego sądzisz że nie zrozumiałem?

      Usuń
  5. Całkiem całkiem. Jak zwykle nietypowy.
    Komentarzy niewiele ale jest w nich ciekawa cecha. Wszystkie oceniają ten okręt jakby jego jedyną rolą była osłona p-lot konwoju (choć jeden ciut zboczył). Stąd zarzuty o artylerię.
    Nikt natomiast nie ocenia tego okrętu w jego podstawowej roli. Czyli jako niszczyciela eskortowego.
    Dla konwoju dużo większe zagrożenie stanowiły okręty podwodne niż pojedyńczy lub para Fw 200. A nawet i z nimi kaliber 76mm pozwalał zacząć dużo wcześniej "rozmawiać" niż km-y. Podstawową zaś bronią p-lot tego okrętu był samolot. Ponadto nie był sam w osłonie.
    Podobnie w przypadku "rozmowy" z okrętem podwodnym 76-ki mają "cięższe" argumenty do przedstawienia niż km-y.
    Co do "pokrycia" Atlantyku też chodziło o tropienie u-botów nie zaś o ochronę lotniczą konwojów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam jedno pytanie, jak taki pływakowy hurricane radziłby sobie z operowaniem ( chodzi o lądowanie ) na jakby nie było "wyboistym" północnym atlantyku?

    Mruczek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam
      Nie , żadne pływakowe myśliwce w ,,takim wyboistym środowisku,, sobie nie radziły.
      Bardzo boleśnie przekonali się o tym Japończycy na północnym Pacyfiku w czasie kompanii na Aleutach .
      Pozdrawiam
      Pawel76

      Usuń
    2. Na pewno lepiej niż pilot wodującego Hurricana bez podwozia, którego trzeba wyławiać z wody ;)

      Usuń
  7. Interesujące. Zastanawiam się, czy nie można by pójść o krok dalej i wstawić dwa samoloty – taki mini lotniskowiec. Żaden konwój się nie obrazi, mając do ochrony „aż” dwa samoloty, a u-booty na pewno by się wkurzyły. Zlikwidować rufowe działo (jedno 102 przeciwko op musi wystarczyć; nowo budowane korwety też nie nie miały ich więcej). W razie potrzeby może też trzeba by było zlikwidować (połączyć z trzecim) czwarty komin, aczkolwiek to już nieco dalej posunięta przebudowa. Przenieść tylny maszt (o ile nie wyrzucić) w stronę dziobu. Prędkość 33 wcale nie jest niezbędna; może trochę zmniejszyć siłownię (miejsce na paliwo, amunicję itp. dla samolotów). Sądzę, że 20 – 25 w. by w zupełności wystarczyło do celów eskortowych (fregaty typu „River” miały w granicach 20 w.). Bomby głębinowe oczywiście zostawić; atakować op mógłby równie dobrze jak każdy standardowy eskortowiec.
    Aleksander

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że było by to do zrobienia. Jeden samolot wiele więcej nie waży, a i z miejscem, w przypadku takich modyfikacji jak zaproponowałeś - nie powinno być problemu. Oczywiście. trzeba by się pewnie pogodzić z pewnym spadkiem prędkości, ale zgadzam się, że dla eskortowca nie jest to wielki problem ;)

      Usuń
    2. @Aleksander.
      Sądząc po liczbie postów myślałem że wszyscy zeszli na covid.
      Pomysł niezły.
      Jednak po pozbyciu się 102-ki jednak teraz ja (podobnie jak ŁK) widzę potrzebę dołożenia poczwórnego Vickersa, choć raczej z innych przyczyn.
      Co niby Hurricane może zrobić kadłubowi ciśnieniowemu okrętu podwodnego?. Kalibrem 7,7mm?.
      Zagonić go pod wodę niby może, ściągnąć na łeb okręty eskorty też ale zatopić? (zawsze zastanawiała mnie niechęć Anglików do montowania w samolotach działek). Z kmów postrzelać sobie niby można ale guzik mu zrobi. A podwodniak p-lot ma i jak pójdzie w półzanużenie i zacznie się odgryzać to wcale nie jest pewne czy samolot wróci na okręt.

      Usuń
    3. @Rafał. Nie doceniasz tego samolotu. Owszem, na Atlantyku pogoda często nie pozwala na działania małych wodnosamolotów, ale kiedy już pozwala, to będzie on skuteczny.
      Wejdźmy w skórę niemieckich podwodniaków w 1940 roku. Jeśli na środku oceanu zauważymy duży czterosilnikowy samolot, to jest samolot bazowania lądowego albo duża łódź latająca czyli też bazowania przylądowego. Zanurzenie alarmowe (okręt podwodny nie będzie strzelał do samolotu, a już na pewno nie wpółzanurzony, działka przeciwlotnicze są bronią ostatniej szansy w sytuacji, kiedy zanurzenie jest niemożliwe; dodatkowo amunicja jest cenna, jesteśmy milion mil od bazy i jeśli wywalimy wszystko w stronę jednego ptaszka, to co jutro...), manewr unikowy pod wodą, samolot atakuje, chybił, odleciał, możemy się wynurzyć, bo znowu nie ma w okolicy żadnego zagrożenia.
      Jeśli zauważymy mały samolot jednosilnikowy, to on tu nie przyleciał z bazy tylko z okrętu i to znajdującego się niedaleko, okręty raczej nie snują się pojedynczo po oceanie, to musi być cały zespół, ten kukuruźnik sam nas nie zaatakuje, ale ON WEZWIE TU NISZCZYCIELE!!! Poza tym, skoro nas zauważył, to eskorta nie tylko na nas zapoluje, postara się też nas oddzielić od wszystkiego, co nadaje się na cel, cenniejsze jednostki (transportowce, lotniskowce czy co to tam jest, nawet nie wiemy czy spotkaliśmy się z konwojem, czy silnym zespołem floty) zmienią kur, żeby się od nas oddalić. Więc spieprzamy, atak dzisiaj niemożliwy.

      Usuń
    4. @Rafał - od początku twierdziłem, że głównym zadaniem Hurricana jest dziurawienie Condorów, a nie u-bootów ;) I oczywiście, Hurricane u-boota nie zatopi, może co najwyżej lekko podziurawić, o ile ten atakowałby konwój w wynurzeniu (w co wątpię). Generalnie samolot pokładowy jest tu do zwalczania samolotów wroga, a na u-booty jest inna broń na pokładzie (bg). Ale - jak Stonk zauwazył, sama obecność takiego Hurricana może u-boota zdeprymować i odwieść od prób ataku.

      Usuń
    5. @dV.
      Napisał kolega zanim zdążyłem odpowiedzieć kol. Stonkowi.
      Więc odpowiedź można traktować jako wspólną.
      Oczywiście się zgadzam że samo odstraszenie to sukces. Zresztą coś w te klocki napisałem.
      Mam wrażenie że po wpisie o Walrusie jakoś się zafiksowałem na obronie przeciw u-botom.
      Zacząłem widzieć ten samolot jako patrolowy. Zapomniałem o jego podstawowej, myśliwskiej roli.
      Więc sorki naprawdę.

      Usuń
  8. Przypomnę tylko że hurricane co prawda z km i to tak lichego kalibru faktycznie nic nie zrobi ale przecież nic nie broni żeby na takie eskortowce wsadzać hurricany z 20 milimetrowymi działkami.
    Mruczek

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście. Jednak, mam wrażenie, że w 1940r takowych nie było.
    Później zaś weszły do służby lotniskowce eskortowe i te okręty raczej stracą swe samoloty a rozbudowana zostanie broń pop i pewnie p-lot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście jest to rozwiązanie tymczasowe - alternatywa dla statków handlowych z katapultą. Po wprowadzeniu lotniskowców eskortowych okręt w takim kształcie nie będzie miał już racji bytu. Jeżeli w tym czasie były warianty Hurricana z działkiem, to oczywiście - byłbym jak najbardziej za tym. O ile mi wiadomo, już w 1940 r. prowadzono jakieś eksperymenty z 20 mm Oerlikonami na Hurricanach, ale czy skończyło się to szerszym wprowadzeniem takiego wariantu już w tym roku, to nie wiem.

      Usuń
  10. Oerlikony nie były jakoś szerzej stosowane z tego co kojarzę to tylko testy. Seryjne wersje z hispano to początek 1941 czyli +/- akurat tak jak niszczyciele po przebudowie / szkoleniu i zgraniu załogi wejdą do służby. Ewentualnie można założyć że rejsy szkoleniowe będą z hurricane mk1 a te bojowe to już z IIc

    Mruczek

    OdpowiedzUsuń