W czasie PWS drednoty brytyjskie cechowały się słaba odpornością na eksplozje podwodne. Najlepszym tego przykładem był pancernik Audacious, który zatonął po eksplozji jednej niewielkiej miny. Od pojedynczych trafień torpedami okręty często bywały ciężko uszkodzone, jak Marlborough pod Jutlandią. Remedium na ten stan rzeczy miało być zastosowanie w kolejnym projekcie pancernika zintegrowanych z kadłubem bąbli oraz małego zanurzenia, wynoszącego zaledwie 5 m (!) Motywowano to tym, że przy małej głębokości trafienia napór wody na kadłub będzie mniejszy a więc łatwiejszy do opanowania (wskutek mniejszego ciśnienia wody), zaś torpedy nastawione na większą głębokość, przejdą pod kilem. Pomył przedstawiono konstruktorom, którzy orzekli, że to nierealne przy uwzględnieniu istniejącej infrastruktury. Jest bowiem oczywiste, że zmniejszając zanurzenie i chcąc utrzymać pozostałe parametry okrętu, rosnąć muszą jego długość i szerokość. Za graniczne wartości, wynikające z wymiarów istniejących doków uznawano wówczas 250 m długości i niespełna 32 m szerokości. Mimo obiekcji, opracowano kilka projektów, cechujących się jednak zanurzeniem dalekim od oczekiwanego, bo wynoszącym 6,7-7,2 m. Mimo tego, postanowiłem opracować alternatywny projekt, i zbliżyć na ile się da do oczekiwanych 5 m. To oczywiście się nie udało i skończyło się na wyniku 6 m, co uważam za połowiczny sukces. Okręt ma wyporność normalną 32500 ton i wskutek małego zanurzenia oraz chęci ograniczania wymiarów ma bardzo pełne kształty kadłuba. Jako uzbrojenie nosi wymagane 8 dział kal. 381 mm, ale niestety nie udało się skonstruować okrętu w wariancie szybkiego pancernika (z zastosowaniem siłowni z typu Queen Elizabeth siłowni o mocy 75000 KM, co postulowano, a co miałoby zapewnić prędkość nawet do 27 w.) Niestety okazało się, że okręt o tak niecodziennych proporcjach „zjada” dużą część wyporności na samą wytrzymałość kadłuba co jest w sumie logiczne (przy niezmienionej wyporności, ale zanurzeniu 10 m, CS wynosi 1,30 co daje wyobrażenie o tym, jak duży jest koszt małego zanurzenia). Oprócz napędu, trzeba było więc poczynić pewne oszczędności na opancerzeniu, którego wartości wynoszą 254 mm na burcie, 76 mm na pokładzie na śródokręciu i 305 mm na czołach wież. Do tego gródź przeciwtorpedowa ma grubość 38 mm. Zwłaszcza grubość pancerza burtowego może być powodem krytyki, ale spieszę wyjaśnić, że jest on pochylony pod kątem 12 stopni, co miało zapewnić poziom ochrony podobny jak na Queen Elizabeth czy Revenge. Jako artylerię średnią zastosowano proponowany nowy model działa szybkostrzelnego kal. 127 mm.
Anson, british battleship laid down 1916 (Engine 1918)
Displacement:
30 152 t light; 31 525 t standard; 32 516 t normal; 33 308 t full load
Dimensions: Length overall / water x beam x draught
820,46 ft / 809,74 ft x 103,97 ft x 19,62 ft (normal load)
250,07 m / 246,81 m x 31,69 m x 5,98 m
Armament:
8 - 15,00" / 381 mm guns (4x2 guns), 1 687,50lbs / 765,44kg shells, 1912 Model
Breech loading guns in turrets (on barbettes)
on centreline ends, evenly spread, 2 raised mounts - superfiring
12 - 5,00" / 127 mm guns in single mounts, 62,50lbs / 28,35kg shells, 1916 Model
Quick firing guns in deck mounts
on side, all amidships
2 - 2,99" / 76,0 mm guns in single mounts, 13,39lbs / 6,07kg shells, 1913 Model
Anti-aircraft guns in deck mounts
on side, all amidships, all raised mounts - superfiring
1 - 2,99" / 76,0 mm guns in single mounts, 13,39lbs / 6,07kg shells, 1913 Model
Anti-aircraft gun in deck mount
on centreline aft, 1 raised gun
Weight of broadside 14 290 lbs / 6 482 kg
Shells per gun, main battery: 90
4 - 21,0" / 533 mm submerged torpedo tubes
Armour:
- Belts: Width (max) Length (avg) Height (avg)
Main: 10,0" / 254 mm 513,58 ft / 156,54 m 9,58 ft / 2,92 m
Ends: 4,02" / 102 mm 117,39 ft / 35,78 m 9,58 ft / 2,92 m
178,77 ft / 54,49 m Unarmoured ends
Upper: 5,00" / 127 mm 513,58 ft / 156,54 m 8,46 ft / 2,58 m
Main Belt covers 98% of normal length
- Torpedo Bulkhead:
1,50" / 38 mm 513,58 ft / 156,54 m 19,62 ft / 5,98 m
- Gun armour: Face (max) Other gunhouse (avg) Barbette/hoist (max)
Main: 12,0" / 305 mm 7,99" / 203 mm 10,0" / 254 mm
2nd: 1,50" / 38 mm 0,98" / 25 mm -
- Armour deck: 1,89" / 48 mm (2,99" / 76 mm over amidships), Conning tower: 10,98" / 279 mm
Machinery:
Oil fired boilers, steam turbines,
Geared drive, 4 shafts, 43 923 shp / 32 766 Kw = 22,00 kts
Range 6 000nm at 10,00 kts
Bunker at max displacement = 1 784 tons
Complement:
1 209 - 1 573
Cost:
£4,545 million / $18,181 million
Distribution of weights at normal displacement:
Armament: 1 786 tons, 5,5%
Armour: 8 692 tons, 26,7%
- Belts: 3 232 tons, 9,9%
- Torpedo bulkhead: 558 tons, 1,7%
- Armament: 2 324 tons, 7,1%
- Armour Deck: 2 336 tons, 7,2%
- Conning Tower: 241 tons, 0,7%
Machinery: 1 585 tons, 4,9%
Hull, fittings & equipment: 18 089 tons, 55,6%
Fuel, ammunition & stores: 2 364 tons, 7,3%
Miscellaneous weights: 0 tons, 0,0%
Overall survivability and seakeeping ability:
Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
66 762 lbs / 30 283 Kg = 39,6 x 15,0 " / 381 mm shells or 11,1 torpedoes
Stability (Unstable if below 1.00): 1,23
Metacentric height 7,8 ft / 2,4 m
Roll period: 15,6 seconds
Steadiness - As gun platform (Average = 50 %): 51 %
- Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,46
Seaboat quality (Average = 1.00): 1,02
Hull form characteristics:
Hull has rise forward of midbreak
Block coefficient: 0,689
Length to Beam Ratio: 7,79 : 1
'Natural speed' for length: 28,46 kts
Power going to wave formation at top speed: 34 %
Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
Bow angle (Positive = bow angles forward): 20,00 degrees
Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
- Stem: 29,43 ft / 8,97 m
- Forecastle (23%): 22,44 ft / 6,84 m
- Mid (70%): 21,46 ft / 6,54 m (13,45 ft / 4,10 m aft of break)
- Quarterdeck (15%): 13,45 ft / 4,10 m
- Stern: 16,47 ft / 5,02 m
- Average freeboard: 20,42 ft / 6,22 m
Ship tends to be wet forward
Ship space, strength and comments:
Space - Hull below water (magazines/engines, low = better): 72,6%
- Above water (accommodation/working, high = better): 210,0%
Waterplane Area: 66 818 Square feet or 6 208 Square metres
Displacement factor (Displacement / loading): 124%
Structure weight / hull surface area: 219 lbs/sq ft or 1 070 Kg/sq metre
Hull strength (Relative):
- Cross-sectional: 1,24
- Longitudinal: 0,93
- Overall: 1,00
Hull space for machinery, storage, compartmentation is excellent
Room for accommodation and workspaces is excellent
Ciekawostka z tym zanurzeniem, ale okręt wygląda przyzwoicie, pozdrawiam karol flibustier
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy i wart przedstawienia. Sylwetka „klasyczna”, choć mocno wydłużone względem QE - tylko działa kalibru 127 na okręcie brytyjskim w tym okresie mogą budzić zdziwienie. Chyba precedens. Wytrzymałość na 39 trafień kalibru 381 złożę na karb twórczej inwencji springsharpa; zresztą w 11 trafień torpedami również nie sposób uwierzyć, pomimo mniejszego zanurzenia - no bo jak już trafi, to szkody będą jednak porównywalne. Ale sama koncepcja jak najbardziej interesująca, aczkolwiek przy konserwatyzmie Brytyjczyków szanse na realizację były minimalne.
OdpowiedzUsuńAleksander
Mniejsze zanurzenie, mniejsze oddziaływanie trafień, coś z tym jest, ja bym tego na sprigsharpa zasady nie zrzucał, bo reguły hydrodynamiki potwierdzają takie założenie, jako słuszne, pozdrawiam karol flibustier
UsuńJeśli torpedy już by trafiały, to na relatywnie mniejszej niż normalnie głębokości, zatem ich skuteczność byłaby mniejsza niż zazwyczaj. Zatem wydaje się, że springsharp z jakiegoś powodu wysoko ocenił odporność na podwodne eksplozje, choć nie podejrzewam jego algorytmu aż o takie wyrafinowanie, by uwzględniał głębokość uderzenia poniżej LW. Ale może jednak jest to brane pod uwagę, niestety nie wiem.
UsuńCo do dział 127 mm zaś - teoretycznie wyglądają nietypowo jak na Royal Navy, ale skoro faktycznie je rozważano, to nie miałem obiekcji żeby je zastosować. Myślę, że gdyby powstały, nie budziły by dziś żadnej kontrowersji, wszak to typowy calowy kaliber (5 cali).
dV
Aż nieco dziwne, że Brytyjczycy tak kombinowali w tych kalibrach średnich. 4 i 6 cali przełknęli. Ale zamiast 5 to 4,7, to 5,25, nawet po drodze 5,2 się trafiło — 4,5 na tym tle wygląda foremnie.
UsuńMoże jako Dumni Brytyjczycy nie chcieli naśladować Amerykanów i za wszelką cenę wykombinować coś lepsiejszego. :-)
UsuńAleksander
Generalnie Brytyjczycy trzymali się zasady, by pocisk kolejnego kalibru był dwa razy cięższy niż kalibru poprzedniego (mniejszego). I jak prześledzić wagomiary pocisków, to faktycznie to się z grubsza zgadzało. A że kalibry tych pocisków dość dziwnie czasem wyglądały, to inna sprawa. Dla nich bardziej niż średnica pocisku, liczyła się jego waga i sumie jest to zrozumiałe, bowiem waga chyba najbardziej wpływa na zdolność pocisku do penetracji pancerza. Natomiast powodem poszukiwania alternatywy dla dział 152 mm było niezadowolenie z ich szybkostrzelności. Działa 140 mm które opracowano, też nie spełniły oczekiwań w tym względzie, a do tego miały mniejszą moc i rzadziej trafiały niż 152 mm, na skutek bardziej płaskiej trajektorii lotu tych ostatnich. Stąd poszukiwania innego kalibru, wyjściem miało być działo 127 mm, ale ostatecznie się ono nie zmaterializowało. Inna sprawa, czy te ich rozterki były uzasadnione i czy postulowane rozwiązanie w postaci działa mniejszego kalibru byłoby per saldo opłacalne – myślę, że można mieć poważne wątpliwości co do tego. Niemniej, niezależnie od zasadności tego, tak właśnie kombinowali.
UsuńdV
Brytyjczycy ogólnie mieli dużą skłonność do drobienia kalibrów, nie tylko we flocie. Weźmy armię lądową okolic II wojny. Mamy działa przeciwpancerne 76,2 mm, haubice 87,6 mm, działa przeciwlotnicze 94 mm, tegoż samego kalibru haubice czołgowe... Dla Centuriona wprowadzane jest z kolei działo 83,4 mm. Można też zapytać, czy skoro flota szeroko stosowała działa 102 mm, nie byłoby lepiej wprowadzić zamiast 94 mm taki właśnie kaliber? W sumie pytania nie implikują odpowiedzi, że taka a nie inna polityka była bez sensu — jeżeli dawali radę ogarniać produkcję dział i amunicji bez istotnych strat wskutek braku możności wzięcia choćby pocisków z jednego działa i dostosowania do strzelania z innego (nie mówiąc np. o wrzuceniu na takiego Centuriona działa 94 mm, skoro kaliber i całe otoczenie jest), w porządku, wojnę wygrali. Niemniej jednak później świat poszedł w standaryzację kalibrów i eliminację różnorodności.
UsuńAno mieli :) A to działo 94 mm było ponoć tak świetne, że chodzi mi po głowie przeniesienie go na improwizowane jednostki przeciwlotnicze. Właściwie, to stosowny projekt mam już gotowy, trzeba go tylko opublikować.
UsuńCo do samej standaryzacji kalibrów – owszem, pojawiło się takie zjawisko, ale z drugiej strony – w sumie czy jest to takie istotne żeby kaliber był jednakowy, skoro pociski różnego przeznaczenia (ppanc, plot i do haubicy), niezależnie od kalibru, i tak będą zupełnie inne? Zapewne dlatego pojawiały się drobne rozbieżności w równolegle stosowanych kalibrach – np. we flotach anglosaskich „panował” kaliber 152 mm, a w wojskach lądowych jako standard przyjęto 155 mm. W armii radzieckiej pojawiła się artyleria samobieżna kal. 122 mm, działa czołgowe 125 mm, a we flocie było 130 mm. Takich przypadków pewnie było więcej.
dV
Często te rozbieżności wynikały z pewnych zaszłości. Ot, kaliber 155 mm pewnie nie zaistniałby tak szeroko, gdyby nie to, że Amerykanie byli w okolicach Wielkiej Wojny w polu i musieli przyjąć szybko należące do przodujących rozwiązania francuskie, przez co stał się on standardem w armii, a później już poszło. Niemniej jednak na przykład u Sowietów te kalibry przepływały — morskie działo 100 mm stało się bazą balistyczną dla armat czołgowych i przeciwpancernych, stary 122 mm został z M-46 wyparty w armatach lądowych przez tożsamy z morskim 130 mm, działa przeciwlotnicze trafiały do czołgów, a kaliber 107 mm został wyeliminowany. Niemcy byli w tym aspekcie zasadniczo wyjątkowo uporządkowani, nawet kiedy Wehrmacht wymarzył sobie idealną ciężką armatę, sięgnął po stary morski kaliber 172,6 mm. W skali przemysłu musi to upraszczać zaopatrzenie. Wiadomo, między haubicą a armatą przeciwlotniczą droga jest daleka, ale już armata przeciwlotnicza i przeciwpancerna mogą być tożsame.
UsuńByć może Brytyjczycy po prostu mogli sobie na taką rozmaitość pozwolić jako wiodący światowi producenci nie tylko końcowych wyrobów, ale też całego oprzyrządowania produkcyjnego, dawało to elastyczność... Jednak sami w tym miszmaszu unifikowali — czołgowa haubica 94 mm powstała wszak na bazie kawałka lufy armaty przeciwlotniczej.
Niemcy też mieli na swoim koncie niezłą menażerię kalibrów ;) Np. u schyłku XIX w. w armii lądowej wykorzystywali kalibry: 65, 70, 75, 77, 84, 88 mm. A do tego jeszcze 71 mm plot. z 1910 r. ;) W flocie mieli 210 (no, 208) mm, a potem nagle ni stąd, ni zowąd 203 mm. Stosowali też np. działa 127 czy 128 mm (na niszczycielach) a w armii zdarzały się działa 120 oraz 130 mm.
UsuńdV
Niemniej jednak w czasie III Rzeszy Niemcy już się ogarnęli z różnorodnością własną — w końcu działa morskie nominalnie 127 mm miały faktycznie 128 mm, działo w tym kalibrze było też FlaKiem oraz (w bardzo zbliżonej konstrukcji) PaKiem, KwK i armatą polową... Fakt, że zalali się wszystkimi możliwymi kalibrami w ramach zdobyczy wojennej.
UsuńJak by nie patrzeć, do naszych czasów na Zachodzie zdążył wyginąć kaliber 203 mm, 175 mm okazał się efemerydą, wszystko robi 155 mm. W czołgach 120 mm trzyma się jako żelazny standard, 140 mm nie przebił się, nowszy 130 mm będzie miał też ciężko. A ostatnio nawet Brytyjczycy zarzucili swoją 4,5-calówkę na rzecz obowiązujących we flotach 5 cali. A wcześniej nawet uparta wioska Galów odpuściła swoje 100 mm, przyjmując od Rzymian 76 mm...
Jako okręt „uniwersalny” dawałby radę, w końcu szybkość na poziomie R-ek. Nawet od N3 nie oczekiwano w tym aspekcie wszak większego progresu. Niemniej jednak małe zanurzenie prowokuje do szukania zastosowań specjalistycznych, w których nie sprawdzałyby się okręty siedzące w wodzie głębiej — ostrzał wybrzeży, rozmaite operacje typu forsowanie cieśnin i ekspedycje na płytkie akweny.
OdpowiedzUsuńIdeał na Operation Catharine, karol flibustier
UsuńChyba”dawałby radę” jest to maksymalnie pozytywna ocena tej koncepcji;) Chyba żeby faktycznie wysłać okręt w jakieś mocno nietypowe akweny – ale trochę strach i szkoda, bo jednak dużą i prestiżowa jednostka, by ją zatracić gdzieś pod wrogim wybrzeżem, na minach, od artylerii nadbrzeżnej czy w innych okolicznościach. Natomiast na operation Catherine, faktycznie by się nadał, zwłaszcza że w czasach DWS nie byłby już najnowszą jednostką ;) Niemniej zauważę, że konwersja okrętu typu R pod kątem tej operacji była swego czasu na blogu.
UsuńdV
Jak by nie patrzeć, był to potężny okręt. Około 1918 powstawały już mocniejsze, ale nie deklasująco. W sumie widziałbym dwa problemy. Po pierwsze — w walce zespołów czy później atakach lotnictwa „Anson” ściągałby na siebie uwagę nieprzyjaciela jako rzucający się w oczy długością, która mogłaby sugerować jakiś superpancernik, który należy wyeliminować jako pierwszy. Po drugie — kwestia wpływu takiej wielkości i proporcji na manewrowość.
UsuńDo „Catherine” tak, jak najbardziej. Może mógłby nawet zachować całą artylerię?
Myślę, że tak. On już wyjściowo ma zanurzenie takie, jak R-ki po konwersji (http://springsharp.blogspot.com/2021/11/przebudowa-pancernikow-typu-r-do-dziaan.html) Ewentualne pogrubienie pancerza pokładowego powinno dać się skompensować dodaniem odpowiednio szerokich bąbli.
UsuńdV
Z tym dążeniem do zanurzenia małego, to tak nie do końca rozumiem potrzebę. Zanurzony na podobną głębokość DKM Bismarck bez większego problemu przeszedł Cieśninami Duńskimi w swojej ostatniej drodze na Atlantyk, więc o co walczono? Nie o cieśniny, tylko o zdolności pod portami niemieckimi? Nigdy tego nie badałem i nie wiem jaka byla potrzeba, do czego znaczy się, karol flibustier
UsuńW operacji Catherine chodziło o przerwanie komunikacji morskiej między Rzeszą a Skandynawią. Do tego planowano wprowadzić na Bałtyk silny zespół floty, którego trzonem miały być zmodernizowane pancerniki typu R, na których dodano bąble i dodatkowe opancerzenie pokładów, przez co miały być nadzwyczaj odporne na trafienia bomb i torped. Ceną za to była mała prędkość i usunięcie połowy dział 381 mm. Spaść miało zanurzenie okrętów o 2,7 m, przy czym nie jestem pewien czy był to zamierzony cel czy tylko efekt „uboczny” dodania bąbli. Niemniej wydaje mi się, że w warunkach bojowych, gdy wybieramy się na odseparowany akwen, pod samo wybrzeże przeciwnika, małe zanurzenie może być bardzo przydatne. Zwiększa to bowiem możliwości manewrowe (np. można przepłynąć tam gdzie przeciwnik się nie spodziewa, albo w trakcie bitwy wykonać manewr który uważa on za wprost niemożliwy), a także pole działania (zwalczając wrogą żeglugę, może być przydatne działanie gdzieś koło wybrzeży, niedaleko portów itp.). Samo przejście przez cieśniny duńskie to zadanie zupełnie innego kalibru i jak sądzę – znacznie mniej skomplikowane. Zwłaszcza dla Niemców, którzy działali tu niemal na swoim podwórku, bez przeciwdziałania wroga, mogli sobie spokojnie płynąć bo bezpiecznym torze wodnym i nikt im w niczym nie przeszkadzał. Brytyjczycy takiego komfortu by z pewnością tu nie mieli.
UsuńdV