czwartek, 6 października 2022

Syjamski krążownik nieopancerzony

 Kontynuujemy temat floty syjamskiej w XIX w. Były już POW-y i monitory, krążowniki z początku XX w., czas więc najwyższy na jednostkę krążowniczą z przełomu epoki żagla i pary. Poniższy okręt sklasyfikowałem jako nieopancerzony krążownik. Jest to coś pośredniego pomiędzy dotychczasowymi korwetami a nowo rodzącą się klasą krążowników. Uzbrojenie jest rozmieszczone głównie w stanowiskach pokładowych przy burtach, na sponsonach wystających poza obrys kadłuba, co jednostki te odróżnia od tradycyjnych korwet. Napęd, oprócz maszyny parowej, zapewniają także żagle, co w tym czasie jest jeszcze jak najbardziej powszechnie stosowaną praktyką. Pod parą okręt osiąga 15,5 w. Można śmiało założyć, że z jednoczesnym użyciem żagli będzie to 2-3 w. więcej. Dodatkowo, żagle zapewniają nieograniczony zasięg, co jest ważną zaletą jednostki pełniącej funkcje krążownicze. Pewną wadą jest brak opancerzenia, ale większość okrętów o takim przeznaczeniu była go wówczas pozbawiona. Poza tym, przy tych gabarytach montaż opancerzenia burtowego o zadowalającej grubości spowolniłby okręt do nieakceptowalnych prędkości, co w zasadzie podważyło by jego sens. Z kolei pancerz w stylu krążowników pancernopokładowych wydał mi się w tym przypadku zbyt awangardowy – wszak pierwsze okręty z tego typu opancerzeniem  (brytyjskie korwety typu Comus) były wodowane dopiero w latach 1878-1881. Zresztą w ich przypadku ochrona pancerna też nie była specjalnie imponująca – pancerz miał raptem 0,5 cala. 






Udon Thani, siamese unprotected cruiser laid down 1878 (Engine 1879)

Displacement:
    1 417 t light; 1 504 t standard; 1 707 t normal; 1 870 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    216,31 ft / 209,81 ft x 41,21 ft x 13,55 ft (normal load)
    65,93 m / 63,95 m x 12,56 m  x 4,13 m

Armament:
      6 - 5,91" / 150 mm guns in single mounts, 72,08lbs / 32,69kg shells, 1870 Model
      Breech loading guns in deck mounts
      on side, evenly spread
      1 - 4,72" / 120 mm guns in single mounts, 36,91lbs / 16,74kg shells, 1870 Model
      Breech loading gun in deck mount
      on centreline forward
    Weight of broadside 469 lbs / 213 kg
    Shells per gun, main battery: 200

Machinery:
    Coal fired boilers, simple reciprocating steam engines,
    Direct drive, 1 shaft, 2 838 ihp / 2 117 Kw = 15,50 kts
    Range 3 200nm at 9,00 kts
    Bunker at max displacement = 366 tons (100% coal)

Complement:
    132 - 172

Cost:
    £0,182 million / $0,727 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 59 tons, 3,4%
    Machinery: 593 tons, 34,7%
    Hull, fittings & equipment: 709 tons, 41,5%
    Fuel, ammunition & stores: 290 tons, 17,0%
    Miscellaneous weights: 56 tons, 3,3%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      976 lbs / 443 Kg = 11,6 x 5,9 " / 150 mm shells or 0,4 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,36
    Metacentric height 2,3 ft / 0,7 m
    Roll period: 11,5 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 100 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,30
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 2,00

Hull form characteristics:
    Hull has a flush deck
    Block coefficient: 0,510
    Length to Beam Ratio: 5,09 : 1
    'Natural speed' for length: 14,48 kts
    Power going to wave formation at top speed: 54 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): -14,00 degrees
    Stern overhang: 6,50 ft / 1,98 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        16,44 ft / 5,01 m
       - Forecastle (22%):    15,45 ft / 4,71 m
       - Mid (50%):        14,99 ft / 4,57 m
       - Quarterdeck (15%):    16,44 ft / 5,01 m
       - Stern:        16,96 ft / 5,17 m
       - Average freeboard:    15,75 ft / 4,80 m

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 143,2%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 125,2%
    Waterplane Area: 5 598 Square feet or 520 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 100%
    Structure weight / hull surface area: 71 lbs/sq ft or 346 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 0,83
        - Longitudinal: 6,25
        - Overall: 1,01
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is cramped
    Room for accommodation and workspaces is excellent
    Ship has slow, easy roll, a good, steady gun platform
    Excellent seaboat, comfortable, can fire her guns in the heaviest weather

Udon Thani (1879)
Surat Thani (1880)

25 komentarzy:

  1. Fajny. Szczególnie kajuta kapitana.
    Nie rozumiem po co to działo na dziobie. Wydaje się mieć bardzo ograniczone możliwości strzelania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pościgówka, tego typu (we sensie przeznaczenia) działa powszechnie stosowano na okrętach w XIX w. Przy czym w tym przypadku wcale nie ma ono aż tak ograniczonych kątów ostrzału. Tutaj jest to praktycznie cały sektor dziobowy - zakres dostępnych kątów to ponad 180 stopni. Nieraz natomaist były to faktycznie działa mogące strzelać w wyjątkowo wąskim zakresie kątów w kierunku dziobu - w przypadku gdy było montowane w dziobowej kazamacie - np. na Gromoboju czy pancernikach typu Pierieswiet:
      https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/f8/Gromoboy1901.jpg
      https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/7d/Peresvet1901.jpg

      Usuń
    2. Rozumiem zastosowanie działa pościgowego.
      Przykłady wprawdzie prawdziwe jednak nie mające odniesienia do tego okrętu jak sądzę.
      Tamte wystają PRZED dziób. I mają czyste pole ostrzału.
      A tu?.
      Działo jest cofnięte. I niskopołożone.
      Wycięcia w nadburciach na jego wysokości sugerują bardziej możliwość strzelania na buty niż przed dziób.
      Przeczy temu również to że pokład dziobowy jest podniesiony powyżej pozycji działa. Bykszpryt jeszcze wyżej. Szansa na własne odstrzelenie lin trzymających przedni maszt jest bardzo duża.
      Wydaje mi się że pościgówka może strzelać tylko na 0° przez dziób a na kącie musi uważać na liny bukszpryt-maszt. To ogranicza kąty ostrzału na dziób jeszcze bardziej niż te co przedstawiłeś przykłady.
      Ponadto wychodzi że musi strzelać pod kątem, minimum, (na oko) jakieś, 35°. bo inaczej odstrzeli sobie końcówkę pokładu dziobowego z bukszprytem a wtedy przedni maszt runie.
      Mam pytanie. Albo dwa.
      Jak szacujesz jego zasięg przy podniesieniu 35°?.
      Czy stanowisko, działa pościgowego w 1878r moglo w ogóle osiągnąć taka elewacjiw w pionie?.



      Usuń
    3. Peperon już niżej kwestię tą wyjaśnił. Od siebie dodam, że montowanie na okretach parowo-żaglowych pojedynczych dział na odkrytych pokładach w obrotowych stanowiskach (tzw. pivot gun) nie było niczym nadzwyczajnym, a wręcz powszechnym. Początkowo były to działa na pokładach rufowych (stąd takie niezwykłe liczby dział np. na liniowcach jak np. 91, 121 czy 131). POtem montowani je także na pokładach dziobowych. Tu łądny przykład takiego działa (11-calówka Dahlgrena) na USS Kearsarge: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/cd/NH_52029_%2817141175236%29.jpg
      dV

      Usuń
  2. Kąt podniesienia 35 stopni w latach 70-tych XIX wieku ? To haubica ma być, czy moździerz ?
    A tak poważniej, to w układzie przedstawionym na sylwetkach, nie ma możliwości strzelania wprost przed dziób, ponieważ można uszkodzić olinowanie i bukszpryt, o czym wspomniałeś. Natomiast strzelanie pod kątem np. 3-4 stopni od płaszczyzny symetrii w kierunku i około 5 stopni podniesienia spokojnie powinno się udać. W tamtych latach podany przeze mnie kąt podniesienia pozwalał na atakowanie jednostek w odległości paru kilometrów przed dziobem. Przynajmniej tak sądzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałem się pochwalić.
      Na FOW wrzuciłem planik z wyliczeniami francuskiego pancernika Tulon oraz sylwetkę pancernika Brest, o którym pisałem przy okazji dyskusji nad włoskim projektem 770.

      Usuń
    2. Nasze Fantazje Okrętowe, strona 248 - jeśli się nie mylę...
      Peperon

      Usuń
    3. Cieszy, że się podoba...
      Peperon

      Usuń
  3. Trochę nie moja epoka, zatem ograniczę się do stwierdzenia, że ładny. Z uwagi na ograniczoną wielkość i wiek jakieś głębokie (i kosztowne) modernizacje po 1900 chyba nie miałyby wielkiego sensu, niektóre okręty są po zestarzeniu się relegowane do funkcji pomocniczych lub wręcz trafiają na złom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po 1900 r. okręt raczej będzie się nadawał już tylko do pełnienia funkcji pomocniczych. Co samo w sobie też może być interesujące. Zawsze można go ciekawie przebudować, np. na stawiacz min - wzorem rosyjskich, jeszcze starszych, jednostek.

      Usuń
    2. Myślę, że w tamtym regionie spokojnie okręty znalazłyby zatrudnienie w funkcji zwalczania piractwa. Tu wystarczyłoby po prostu zdjęcie ożaglowania, zamontowanie efektywniejszej maszyny parowej i jakiejś nowoczesnej lekkiej artylerii.

      Usuń
    3. Z pewnością można by zlikwidować ożaglowanie, na pozostawionych kolumnach masztów zamontować powiększone platformy z lekkimi działkami Hotchkissa (1-3 funtowe), a dotychczasową artylerię wymienić na szybkostrzelną. Co do maszyny to myślę, że można by ją pozostawić, bo w takiej roli nie potrzeba nie wiadomo jakich osiągów, więc dotychczasowe powinny okazać się wystarczające. Maszynę można by tylko wyremontować i powinna jeszcze długo posłużyć. Te XIX-wieczne maszyny parowe były dość proste i bezawaryjne, i chętnie z nich długo korzystano. Czasem wręcz przenoszono je na nowy okręt. Tak było np. z włoskimi korwetami o nazwie Cristoforo Colombo. Okręt o tej nazwie, z 1892 r., otrzymał maszynę z poprzedniego okrętu o tej samej nazwie, zwodowanego w 1875 r.

      Usuń
    4. Jeżeli maszyna dałaby radę, tym lepiej.

      Myślę, że w proponowanej roli można by zostawić też część uzbrojenia. Działa 150 mm z 1870 jako morskie ok. 1900 byłyby już słabe, jednak chyba spokojnie można by je karmić ładunkami i pociskami haubicznymi. A duża siła rażenia sprawdzałaby się przy pacyfikacjach siedlisk rozbójników morskich, czyli w lokalnych warunkach bambusowych osad przybrzeżnych. Sześć nie byłoby koniecznych, ale po jednym na każdej burcie czemu nie. Do tego nowsze działa kalibru 75-88 mm, większe byłyby zbędne.

      Usuń
    5. Do tak niewymagającej roli, oceniam że powinna dać radę;) Co do dział natomiast, to też można pójść dwojako - albo na bogato, czyli wymienić na szybkostrzelna (zapewne kalibru ok 100 mm), albo spróbować przerobić istniejące działa na szybkostrzelne. Takie konwersje czasem stosowano, choć nie jestem pewien z jak dobrym skutkiem. Ale jeśli mamy zwalczać piratów i innych zbójów, to jaki by nie był, powinien okazać się wystarczający. Prawdę mówiąc, na takich przeciwników to już kilka Hotchkissów było by aż nadto ;)
      dV

      Usuń
    6. @ dV: Przykładem niezwykle udanej konwersji działa czarnoprochowego na szybkostrzelne jest polska armata polowa 120 mm wz. 1878/09/31 powstała z osadzenia francuskiej lufy 120 mm wz. 1878 na zmodernizowanym łożu rosyjskiej haubicy 152 mm wz. 1909.
      ŁK

      Usuń
    7. @dV: myślę, że kosztowo realniejsze mogłoby przerobienie dotychczasowych dział przy częściowym rozbrojeniu. No bo faktycznie, do strzelania do drewnianych stateczków Hotchkissy wystarczą, szczególnie, że były i 6-funtówki...

      @ŁK: w istocie myślałem o tej armacie. Oczywiście powierzenie jej roli „artylerii ciężkiej” było zadaniem ponad możliwości, ale nie wpływa to na ocenę samej udatności konwersji (tak samo jak rkm wz. 28 w roli głównego środka ogniowego rozrośniętej do 17 osób polskiej drużyny piechoty był o wiele za mało wydajny ogniowo, szczególnie przy 13 Niemcach z MG 34, ale przecież konstrukcja Browninga sama w sobie była bardzo udana, nie jej winą były nieszczególne rozwiązania organizacyjne).

      Usuń
    8. @ŁK - ale tam, poza zmianą łoża, chyba nie nastąpiła żadna zmiana konstrukcji samej armaty? Szybkostrzelność nadal wynosiła do 2 strz./min., tyle też podaje się dla oryginalnej armaty francuskiej z 1878 r. (przynajmniej tak rzecze wikipedia) Z pewnością stosowano inne ładunki miotające, ale dość wątpliwy wydaje mi się sens tego, skoro działo było tak krótkie (27 kalibrów) co raczej wykluczało korzyści z zastosowania nowocześniejszych ładunków miotających – co zdaje się potwierdzać fakt że prędkość wylotowa specjalnie nie wzrosła i nadal wynosiła nieco ponad 600 m/s (chyba że ta wartość dla oryginalnego działa czarnoprochowego jest przekłamana – bo osobiście wydaje mi się trochę za wysoka ja na ten rodzaj artylerii). Zapewne jakiś wpływ na rzeczywistą szybkostrzelność działa po modyfikacji miało zastosowanie oporopowrotnika (działa nie trzeba było ponownie zataczać na stanowisko), ale i tak 2 strz./min. to chyba jeszcze nie jest armata szybkostrzelna?
      Mówiąc o przeróbce „klasycznego” działa odtylcowego na szybkostrzelne, myślałem raczej o przebudowanie samego działa. Sądzę, choć pewności nie mam, że przynajmniej w odniesieniu do armat morskich stosowano jakieś modyfikacje w obrębie zamka, zwiększające ich szybkostrzelność, połączone zapewne z przejściem na nabój scalony, albo przynajmniej na ładunki miotające w łuskach.
      dV

      Usuń
  4. Zupełnie nie znam się na tej epoce. Spróbowałem więc porównać okręt z innymi z tego okresu, przede wszystkim brytyjskimi. Okazało się, że:
    1. dla okrętów z przed lat 80-tych, prędkości były 13w, max 14w. Dlatego tutaj 15,5w wydaje się kosmicznie wysokie.
    2. Chyba też rzadko (jeśli w ogóle) na okrętach tej wielkości występowały wystające sponsony z działami (chyba miał je tylko francuski Duguay-Trouin).
    3. I (w każdym razie na okrętach brytyjskich) nigdy nie było wówczas dwupiętrowego mostka przed kominem. Owszem, niewielki mostek występował, ale na rufie. Pierw mnie to dziwiło, ale uświadomiłem sobie, że na okręcie, na którym żagle traktowano, jako poważny napęd, dowodzenie musiało odbywać się z rufy - bo tylko z takiej pozycji kapitan widzi co się dzieje z żaglami.
    Na koniec pytanie (bo ja nie wiem). Czy można było w ogóle pływać z rozstawionymi pełnymi żaglami i jednocześnie z napędem parowym? Mam wątpliwości, bo nie tylko dym z komina brudziłby żagle, ale ryzyko iskry z komina, która podpaliłaby żagle było z byt duże.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością można używać obydwu tych napędów równocześnie i było to stosowane. Z tego co pamiętam, pisał o tym Krzysztof Gerlach na swoim forum timberships, które wszystkim zainteresowanym gorąco polecam. Dla niektórych okrętów da się nawet znaleźć dane dot. prędkości przy zastosowaniu napędu parowego i żaglowego jednocześnie - np. HMS Warrior, który pod parą przekraczał 14 w., z żaglami wyciągał ponad 17 w. (a pod samymi żaglami - 13 w.).
      Co do lokalizacji stanowiska dowodzenia okrętem, to faktycznie, na "czystych" żaglowcach znajdowało się ono na rufie. Ale wraz z doskonaleniem napędu parowego i przejmowania przezeń roli głównego napędu, stanowisko to przesuwano ku dziobowi, choć nie ma oczywiście żadnej precyzyjnej daty od której to nastąpiło, czy pojedynczej przyczyny tego. Na okręcie z 1879 r. z całą pewnością można przyjąć, że głównym napędem jest maszyna parowa, a żagle są tylko pomocniczo. Stąd taka lokalizacja mostka i opancerzonego stanowiska dowodzenia jest jak najbardziej możliwa.

      Usuń
    2. Przykład - HMS Alexandra z 1875 r. miała już mostek między kominami (a tym samym - między fok- a grotmasztem).
      Również sponsony nie były aż takim ewenementem. Miały je np. brytyjskie korwety typu Calypso, slupy typu Melita, niektóre okręty francuskie (Sfax, Tage) i parę innych pewnie jeszcze by sie znalazło.

      Usuń
    3. Już w latach 60-tych zdarzał się mostek przed grotmasztem - np. na hiszpańskim pancerniku Zaragoza z 1867 r.

      Usuń
    4. Żagle zwinięte są równie łatwopalne jak rozwinięte, więc sama obecność dwóch rodzajów napędu na jednym okręcie jest równie ryzykowna jak ich jednoczesne użycie. Jednym z powodów nieentuzjastycznego przyjęcia napędu parowego przez floty w pierwszej połowie XIX wieku była właśnie wizja sypiącego iskrami komina obok kilku tysięcy metrów kwadratowych płótna. Na pocieszenie można dodać, że wczesne jednostki parowe i parowo-żaglowe były budowane z drewna, więc kadłub mógł się też zapalić od środka. Ale przypadkowe pożary nie były częste i nie przypominam sobie, żeby poważny pożar zaczął się od przypalenia żagla przez iskry z komina.
      W czasach czysto żaglowych też było ryzyko pożarów związane głownie z oświetleniem wewnętrznym okrętu. Wszystkie dostępne źródła światła opierały się na płomieniu.

      Usuń
    5. Dziękuję za wyjaśnienia. Choć nadal uważam, że na tym konkretnym okręcie bardziej by pasował mały mostek na rufie.
      H_Babbock

      Usuń