czwartek, 6 grudnia 2018

Łódź latająca CWL H.16

W 1917 r. polskie lotnictwo morskie z wielosilnikowych samolotów patrolowych posiadało jedynie 15 szt. łodzi latających Curtiss H-4. Nie były to siły wystarczające biorąc pod uwagę zakres stawianych przed nim zadań oraz rozległość obszarów działania. Do tego – wszystkie one stacjonowały w koloniach. Aby przyspieszyć wprowadzenie do służby nowej łodzi latającej dalekiego zasięgu, postanowiono nie konstruować jej od podstaw, lecz sięgnąć do gotowych wzorców. Akurat tak się złożyło, że w 1917 r. Brytyjczycy wprowadzili do służby samolot Felixstowe F.2A (oblatany w roku poprzednim), który sam był pochodną amerykańskich łodzi latających Curtissa, zwłaszcza modelu H-12. Polskie dowództwo postanowiło więc skorzystać z planów tych konstrukcji i na ich podstawie zbudować własny płatowiec. CWL H.16, bo taką nazwę otrzymał, jest bardzo zbliżony do pierwowzorów. Ma nieco tylko większe wymiary i bardzo zbliżoną sylwetkę. Osiągi są jak sądzę satysfakcjonujące – samolot ma spory zasięg wynoszący 780 km oraz możliwość zabrania 300 kg bomb.
Samolot był produkowany w latach 1917-18. Zbudowano 26 egz. (12 w 1917 r. i 14 w 1918 r.).




Dane taktyczno-techniczne:
Załoga: 5
Rozpiętość: 29,15 m
Długość: 14,45 m
Wysokość: 5,02 m
Powierzchnia nośna: 137,67 m2
Masa własna: 3570 kg
Masa startowa: 5215 kg
Napęd: 2x300 KM
Prędkość: 145 km/h
Prędkość wznoszenia: 1,7 m/s
Pułap: 3300 m
Zasięg: 780 km
Uzbrojenie: 4 km-y i 300 kg bomb

21 komentarzy:

  1. Pięknie, mamy solidny samolot o dużym zasięgu, możemy prowadzić rozpoznanie Cieśniny Kalmarskiej i na północy nawet poza Sztokholm, a na południu prawie do Bornholmu. I jak widzę dostęp do silników po 300KM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w 1917 r., po dobrych kilku latach funkcjonowania rodzimego przemysłu lotniczego, produkcja takiego silnika w kraju była realna. W najgorszym razie - mogła by to być licencja, np. silnika brytyjskiego (RR Eagle uzywane na orygionalnych Felixstowe F.2)

      Usuń
  2. Przy okazji ujawniło się, że w 1918 wciąż będzie nieokupowana co najmniej część terytorium Królestwa (skoro dział wytwórnia lotnicza: „…..Zbudowano 26 egz. (12 w 1917 r. i 14 w 1918 r.).”).
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mam zamiar, byśmy do tego 1918 r. w lepszej lub gorszej formie, ale jednak dociągnęli ;)

      Usuń
  3. Samolot czyni wrażenie bardzo nowoczesnej konstrukcji, którą będzie można dalej rozwijać, już w okresie powojennym. Mnie szczególnie podoba się silne i racjonalnie rozmieszczone uzbrojenie strzeleckie, pozwalające na odparcie ataków nieprzyjacielskich myśliwców. A i te 300 kg bomb ma zupełnie "wymierne" znaczenie.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już nawet narysowanego następcę. Zdradzę, że jest dość monstrualny, ale z wiadomych względów - jego prezentacja musi jeszcze trochę poczekać ;)

      Usuń
    2. Będzie przypominać Lathama HB.5?

      Usuń
    3. Raczej Felixstowe Fury. Mówiłem, że będzie monstrualna :D

      Usuń
  4. Świetna maszyna. A jeszcze lepiej, że już trwają prace nad następcą. Kolejne modele z tej rodziny mogą być podstawą naszego lotnictwa morskiego przez całe dekady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Też sądzę, że ta konstrukcja będzie podstawą do dalszego rozwoju naszej własnej linii ciężkich, długodystansowych łodzi latających. Kto wie, może jakiś jej potomek dotrwa w służbie aż do DWS?

      Usuń
    2. Latające łodzie budowano w układzie dwupłata chyba jeszcze do początku lat 30-tych, a więc samoloty z tej linii rozwojowej mogą spokojnie wytrwać w służbie aż do początku lat 40-tych. Nie będą wtedy szczytem nowoczesności, ale na peryferyjnych kierunkach (np. kolonie) będą jeszcze mogły być przydatne do służby patrolowej i zwalczania wrogich okrętów podwodnych.
      ŁK

      Usuń
    3. Chciałbym dodać że takie wielkie hydroplany sa bardzo drogie. Nie buduje się ich ze zwykłej sklejki. Tu potrzebne są najlepsze materiały, mahoń itp jeśli mają być odpowiednio trwałe.

      Usuń
    4. Jest wojna. O pieniądzach pomyślimy, gdy ją wygramy; bo jeśli przegramy, pieniądze nie będą nam już potrzebne...

      Usuń
  5. Patrzyłem na te mocne skrzydła i silniki i pomyślałem-a co gdyby wstawić pomiędzy nie nieco dłuższy, smuklejszy kadłub i dać podwozie kołowe? Lżejszy kadłub, mniejsze opory, większy udźwig bomb. Mielibyśmy coś pomiędzy Vickers Vimy a Handley Page O/400. Może byłyby tańsze i mniej kłopotliwe w produkcji jak RBWZ Muromiec przy lepszych osiągach. Można dać 2 silniki RR po 300KM, można 4 Salmsony po 250KM. Można zabierać mechanika co w czasie walki będzie biegał po skrzydłach i naprawiał silniki (Muromce) albo można opancerzyć gondole silników. Można zabierać liczną załogę (zawsze ktoś postrzelonego pilota zastąpi) albo osłonic pilotów i strzelców pancerzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolega, jak zwykle ma mnóstwo ciekawych pomysłów. Samolot 4-silnikowy wydaje się szczególnie kuszącą propozycją. Chyba wtedy należałoby zgrupować te silniki w dwa tandemy, a taki samolot były polskim odpowiednikiem niemieckich maszyn Zeppelin (Staaken) R.VI, czyli swoistych latających fortec PWS.
      ŁK

      Usuń
    2. Myślę, że to nie czas na ciężkie bombowce (a dla tej epoki raczej najcięższe). Niemiecka gospodarka i tak się wali, nie musimy jej bombardować. Priorytetem końcowego okresu wojny jest lotnictwo frontowe. Krótko pisząc: zamiast jednego wielkiego bombowca produkujemy eskadrę samolotów liniowych albo myśliwskich.
      Po wojnie będziemy potrzebowali kilku lat na odbudowę gospodarki i wyleczenie w społeczeństwie traumy, zwycięstwo zawsze cieszy, ale im więcej kosztowało, tym bardziej gorzki ma smak. Bywały w poprzednich wiekach krwawe i wyniszczające wojny, ale żadna nie miała aż takich skutków społecznych, żadna nie była przez demos odczuwana jako tak tragiczna.
      Gdy minie ten okres leczenia fizycznych i psychicznych ran (5-10 lat po wojnie) wrócimy do ciężkich bombowców.

      Usuń
    3. Myślę, że budowa choćby 1 prototypu (takiego, czy też innego ciężkiego bombowca) jest jednak uzasadniona. Jeśli "odpuścimy" ten temat, to powstaną zaległości w pracach studyjnych i pozostaniemy na etapie "Muromców", których epoka nieubłaganie przechodzi do przeszłości. Na produkcję seryjną (i tak zapewne w dość ograniczonym zakresie!) przyjdzie czas już w okresie powojennym.
      ŁK

      Usuń
    4. Inżynierowie mogą prowadzić prace projektowe, badać modele, nawet jakiś prototyp może powstać. To wiele nie kosztuje, a wysłanie kilkudziesięciu osób zaangażowanych w takie prace na front czy do tokarek nie zmieni sytuacji strategicznej.

      Usuń
    5. Kolega Stonk ma rację. Potrzebujemy tylko tuzina czy dwóch bombowców w typie Muromca, bardziej potrzebujemy ciężkich bombowców w typie np. Avro 529, taktycznych jak Salmson2B czy Airco DH.4 lub 9, myśliwców i "nurkowców".

      Usuń
    6. Czytacie mi w myślach, bo też mi chodzi po głowie lądowy wariant tej maszyny. Niestety, jakaś prosta konwersja typu zmiana kształtu kadłuba nie wchodzi w grę - ze względu na położenie kadłuba względem płatów, charakterystyczne dla łodzi latających. Tu trzeba by kadłub podnieść i wsadzić gdzieś między płaty. Zapewne byłby to nowy kadłub, a zatem - w zasadzie chyba nowy samolot. Ale nie wykluczam, że powstanie, choćby w jakiejś niewielkiej liczbie, bo temat jest mocno intrygujący ;)

      Usuń
    7. Dokładnie tak myślałem- pomiędzy płaty.

      Usuń