środa, 29 maja 2019

Co dalej?

Po dłuższej przerwie temat rozpoznawczo-sondażowy ;) Chodzą mi bowiem po głowie jakieś tam luźne koncepcje na przyszłą tematykę bloga i dobrze by było wiedzieć, co czytelnicy na to ;) Generalnie, jak wiecie, moim konikiem są okręty XIX-wieczne i tą tematyką chciałbym się zająć. Do wyboru są dwie zasadnicze opcje. Pierwsza to luźne, niezwiązane ze sobą posty na temat jakichś niezbudowanych jednostek różnych flot bądź moje autorskie pomysły takich okrętów. Opcja druga – to jakiś większy scenariusz alternatywny, w ramach którego powstaje flota na zasadzie podobnej jak to było dotychczas. Tu pomysłów mam kilka. Zaznaczam, że są to tylko luźne przymiarki, bez dogłębniejszego analizowania prawdopodobieństwa ich zajścia. Po prostu, kilka pomysłów które poddaję pod „burzę mózgów” :)
1. Niepodległa Finlandia – np. w wyniku wojny krymskiej. Można rozwijać małą flotę obrony wybrzeża podobną do np. szwedzkiej.
2. Flotylle na Wielkich Jeziorach (amerykańska i brytyjska) – bardzo specyficzne warunki tych akwenów (ich wielkości, rozmiary dostępnych połączeń między nimi itd.) kuszą możliwością powstania unikalnych w skali świata jednostek. Nawet nie trzeba wiele modyfikować historii, bo tradycja flotylli na Wielkich Jeziorach istniała (choćby z czasów wojny 1812-1814) a plany wojny W. Brytanii z USA istniały przez cały XIX w., aż do lat 30-tych XX w.
3. Flota chińska – założenie jest takie, że nie dochodzi to takiej degrengolady Państwa Środka jak w rzeczywistości, tylko kraj ten się odpowiednio wcześnie modernizuje i przy swoim potencjale potrafi się obronić przed ingerencją mocarstw zachodnich. Uwzględniając wielkość tego kraju, można by zaprojektować jedną z czołowych flot na świecie. Scenariusz teoretycznie najbardziej rozbudowany i ingerujący w losy świata.
4. Flota Konfederacji – przy założeniu że wojna secesyjna kończy się jakiegoś rodzaju remisem. Mało prawdopodobne, ale można by wtedy rozwijać równolegle dwie floty – konfederacką i Stanów północnych, które musiały by zareagować na istnienie floty Południa budową własnych okrętów.
5. Unia państw skandynawskich – Szwecji, Norwegii i Danii. Tu widzę szansę na budowę sporej floty, ale raczej nie oceanicznej, tylko zabezpieczającej własne wybrzeża. Coś w rodzaju floty włoskiej po bitwie pod Lissą. Sporo okrętów, nawet całkiem silnych i dużych, ale raczej chroniących własne bazy, bez pretensji do dominacji na oceanach.
6. A może jeszcze c oś innego? ;)
ps. a tak w ogóle to temat PMW też pewnie trzeba będzie jakoś zakończyć...

35 komentarzy:

  1. Fajnie, że wracasz! :) Mój faworyt, to Unia Skandynawska. Inicjujemy ją w trakcie wojny o Schleswig-Holstein w 1864 r. Wsparcia Danii udziela Szwecja (która wcześniej, w trakcie wojny krymskiej, wspiera wydatnie Rosję, za co otrzymuje od niej, w ramach rekompensaty, Wielkie Księstwo Finlandii). Interwencja Szwecji, za którą stoi Rosja, prowadzi do klęski wojsk prusko-austriackich i utrzymania władzy duńskiej nad spornymi księstwami. Tak rodzi się Cesarstwo Nordyckie: Królestwo Szwecji (jej władca jest zarazem cesarzem) + Królestwo Danii + Królestwo Norwegii + Wielkie Księstwo Finlandii + Księstwo Schleswig-Holstein-Lauenburg + ... (inne mniejsze "twory" na wzór późniejszej nieco II Rzeszy Niemieckiej, która jednak powstaje tak, jak w realu). Pozostają osobne dynastie szwedzka i duńska, a ich "młodsze" linie obejmują władzę w Norwegii i Finlandii. Dominujący wpływ pozostaje w ręku rodu Bernadotte. Pozostają w składzie tego państwa wszystkie posiadłości zamorskie, również te na półkuli zachodniej. Ramy chronologiczne: 1864 - 1918. :)
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D Zdecydowanie opcja druga, czyli scenariusz - a który, to już trudno się zdecydować. Co jeden to brzmi bardziej miodnie. Ale Skandynawia zawsze na propsie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek proponuję najpierw zakończyć aktualny temat, trochę dziwnie i smutnie wygląda zostawiony tak na boku, niedokończony. Ale następny scenariusz to zdecydowanie Skandynawia, temat Konfederacji, z całym szacunkiem jest już oklepany i omawiany na każdym forum o historii czy to po polsku czy w innych językach.
    adm.Thrawn

    OdpowiedzUsuń
  4. Z drugiej strony ta "Skandynawia" jest już dość "wyeksploatowana". :) Można więc jeszcze pokusić się np. o Wielkie Niderlandy (Królestwo Holandii + Królestwo Belgii + Wielkie Księstwo Luksemburga): Belgia "odwojowana" w latach 1831 - 1832 przy pomocy wojsk rosyjskich (a może polskich?), Luksemburg przyłączony w 1871 r., jako rekompensata za życzliwą neutralność holendersko-belgijską przy zjednoczeniu Niemiec. Każdy z "członów" pozostaje pod władzą własnej dynastii (w Belgii utrzymuje się pokonany Leopold sasko-koburski i jego następcy) z cesarzem z Domu Orańskiego na czele. Państwo liberalne, mieszane wyznaniowo i językowo z potężnym imperium kolonialnym...
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  5. Tematy Konfederacji i zjednoczonej Skandynawii, nawet jeśli już nieco wyeksploatowane, to z punktu widzenia budownictwa okrętowego mogą i tak być ciekawe. O ile bowiem się orientuję, nie było zbyt wiele prób kompleksowego podejścia do kwestii flot wojennych tych państw. Wielkie Niderlandy z kolei na morzu, jak mi się wydaje, mogą wyglądać dość podobnie jak flota Holandii w rzeczywistości. Teoretycznie połączone imperia kolonialne Holandii i Belgii wyglądają całkiem nieźle, ale metropolia prezentuje się dosyć skromnie. Dużo skromniej niż np. KP w dotychczasowym scenariuszu. Z drugiej strony - może to właśnie jest wyzwanie - zbudować flotę na miarę potrzeb kolonialnego imperium przy nader ograniczonych zasobach? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie! Również cieszy mnie bardzo reaktywacja bloga. Jeśli zaś chodzi o moje zdanie, to primo:zdecydowanie jestem za dokończeniem tematu PMW. Secundo zaś: bardzo ucieszyła mnie propozycja flotyll Wielkich Jezior. Z uwagi na specyfikę akwenu, w moim odczuciu, mógłby to być wielce intrygujący temat.
    Darek

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Spróbuję jeszcze pobronić koncepcji Wielkich Niderlandów. Obszarowo, jeśli chodzi o Europę, będzie to państwo dość skromne, ale bogate i rozwinięte technicznie. To stworzy warunki dla zbudowania bardzo pokaźnej floty, podzielonej na metropolitalną (stosunkowo skromniejszą) i kolonialną (ta zdecydowanie rozbudowana i dzieląca się na eskadry: dalekowschodnią, afrykańską i amerykańską). Można też założyć, że to państwo (będące bliskim sojusznikiem II Rzeszy!) zdoła objąć swym protektoratem (od początku lat 70-tych XIX) republiki burskie, które - w obliczu zagrożenia ekspansją brytyjską -przejdą z czasem pod zwierzchność cesarstwa, jako zamorskie księstwa w składzie imperium. Kontrola nad tamtejszymi złożami diamentów i pokładami złota da potężne narzędzie do dalszej rozbudowy sił zbrojnych. Zakładając, że polityka w koloniach będzie liberalna i dalekowzroczna - imperium będzie miało również do swojej dyspozycji ogromny potencjał demograficzni Indii Wschodnich i Konga. Będzie zatem zdolne także do wystawienia potężnej armii lądowej! :)
    ŁK

    PS. Ramy chronologiczne widziałbym na lata 1871 - 1918 tj. od przyłączenia Luksemburga i objęcia protektoratu nad republikami burskimi po zakończenie PWS. W tej ostatniej zakładam jednak jedynie zachowanie życzliwej neutralności dla Rzeszy Niemieckiej. A, i jeszcze jedno, kolonizacja Konga będzie ucywilizowana, bez belgijskich bezeceństw, które miały miejsce w realu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja ich nie atakuję ;) Przyjmuję je jako ciekawy pomysł i obiecuję, że poważnie rozważę tę propozycję. Jest naprawdę atrakcyjna. Sądzę jednak, że impliakcją zaistnienia takiego tworu państwowego jest jego udział w PWS. Przejście przez teren Belgii było bowiem konieczne dla realizacji planu Schlieffena, a nie wyobrażam sobie, by zjednoczone Niderlandy wyraziły na to zgodę "po dobroci".

      Usuń
    2. Może zaistnieć na to albo zgoda Niderlandów, biorąc pod uwagę długoletnie i bliskie relacje z II Rzeszą, albo plan Schlieffena w ogóle nie istnieje w znanej nam postaci, dokładnie z tego samego powodu, a więc długoletnich i bliskich relacji... :) W ostateczności chronologię można zamknąć na "przededniu" PWS, co też będzie jakimś rozwiązaniem. Biorąc pod uwagę zniechęcenie, jakie wystąpiło u Ciebie przy realizacji "tematów narracyjnych", opisujących dzieje polityczne, proponuję w nowej odsłonie bloga jedynie początkowy post, wprowadzający w tworzoną alternatywę i później WYŁĄCZNIE posty "okrętowe".
      ŁK

      PS. Wydaje się, że akurat ten temat ma wiele zalet. Nie dotyczy jakiegoś supermocarstwa, ale państwa mającego jednak rozległe w skali globu interesy, co wymusza budowę pokaźnej i bardzo różnorodnej floty. Warto pomyśleć... :)

      Usuń
  9. Bardzo się cieszę z zamiaru reaktywacji!
    Zdecydowanie bardziej wolę temat scenariuszowy od luźnych wątków.
    W ramach potencjalnych scenariuszy chciałbym zaproponować jeszcze jeden temat, dający potencjał na ciekawe działania wojenne. Chodzi o Hiszpanię, ale znacznie silniejszą ekonomicznie (np. dzięki odkryciu jakichś złóż kopalin) i organizacyjnie niż realna. W rezultacie jest w stanie wystawić silniejszą, a przede wszystkim sprawniejszą flotę przeciw USA w 1899r.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra idea! Można założyć również unię z Portugalią. Np. zwycięstwo karlistów w wojnie domowej 1847–1849 dzięki interwencji na ich rzecz Michała I Bragança. Oczywiście, przy założeniu, że to on został wcześniej zwycięzcą wojny domowej w Portugalii. Po śmierci Karola Burbona - hr. Molina (tutaj króla Hiszpanii i wuja Michała0, w 1855 r., to on zostaje jego sukcesorem i tak rodzi się Unia Iberyjska. Zakładamy też, że Michał, który nie był tytanem intelektu, dobiera sobie mądrych współpracowników i popycha dzieje obydwu państw na "nowe tory". ramy chronologiczne byłyby wtedy zakreślone na lata 1855 - 1918, a więc całą epokę flot parowych. Wojna z USA w 1898 r. kończy się wtedy sukcesem strony Unii, która osiąga rangę światowego mocarstwa. :)
      ŁK

      Usuń
    2. Istotnie ciekawy pomysł, z perspektywą budowy naprawdę sporej floty. Choć na chwilę obecną mam ochotę na coś raczej skromniejszego (po długiej przerwie, która jeszcze się nie skończyła, nie należy się rzucać na zbyt głęboką wodę;)) to i tą propozycję rozważę. Nie ukrywam, że temat Hiszpanii chodził mi po głowie, ale był to pomysł idący w dokładnie odwrotnym kierunku - tj. rozpadu Hiszpanii, np. poprzez secesję Katalonii, co wymusiło by konieczność budowy floty przez to nowe państwo.

      Usuń
  10. a ja pójdę z innej strony..
    Może któraś z tych stron tego konfliktu:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_o_Pacyfik
    Albo Car Rosyjski nagle ma zachciankę by jego flota była czymś czym można się pochwalić przed Krewniakami (technologicznie i ilościowo, podkreślam że nie od razu "galeon zbudowano")?
    A może Bismarck stwierdza że Marynarka Francuska stanowi "istotne zagrożenie dla tras handlowych Narodu Niemieckiego(/Pruskiego?)". Zleca/naciska politycznie/przygotowuje plan/gromadzi stosowne osoby w celu "reorganizacji i rozbudowy Marynarki Niemieckiej z obrony wód przybrzeżnych Do Obrony Niemieckich Interesów Morskich i Tras Handlowych".
    I na koniec może.. hmm Tur.. ee Grecyja? Może Georgios Averof nie będzie "Ostatnim Krążownikiem Pancernym" tylko trzecim Pancernikiem noszącym tę nazwę w Greckiej Marynarce?
    Przedziałów czasowych nie określam są one dowolne.
    Pozdrawiam
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam z kolei pomysł na lepszą flotę austro-węgierską. Założeniem wyjściowym musiałoby być chyba jakieś, może przypadkowe, powodzenie kolonialne w XIX wieku (np. Północne Borneo, Nikobary i Rio de Oro), wzmacniające orientację morską i wymuszające trochę inne podejście do budownictwa, np. lepsze warunki socjalne z uwagi na opcję długich rejsów, większe kadłuby umożliwiająca uzyskanie doskonalszej ochrony podwodnej, duże krążowniki pancernopokładowe/pancerne i może nawet liniowe. Wszystko zakorzenione w realowym budownictwie, ale jednak trochę odmienne, może też budowane odważniej w sensie koncepcyjnym.

    Z podanych opcji najatrakcyjniejsze wydają mi się Chiny (chociaż można wyobrazić sobie też coś nieco mniejszego z tego regionu, np. japonizację Syjamu, wiodącą kraj do roli sojusznika państw centralnych w Wielkiej Wojnie).

    Wielkie Niderlandy też bardzo ciekawe, może w ogóle jako sojusznik Niemiec, wspierający je w godzinie próby swoją flotą? Pasjonujące z uwagi na opcję kilku krążowników pancernych i/lub liniowych z oparciem w Indiach Holenderskich i ognie Morza Jawajskiego ćwierć wieku wcześniej, niekoniecznie z takim powodzeniem dla Japończyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas ma swojego faworyta w tym "wyścigu". Ile głosów w dyskusji - tyle koncepcji. Ale to dobrze, bo dV będzie miał z czego wybierać... :)
      ŁK

      Usuń
    2. Dokładnie, im więcej alternatyw tym lepiej ;)

      Usuń
  12. Jeśli szukamy jakiegoś małego scenariusza, który miałby szansę na ciekawe działania, to przyszła mi do głowy Abisynia. Nawet nie wiem czy w drugiej połowie XIX w miała dostęp do morza. Ale zakładając, że tak, to mogłaby powstać niewielka flotylla abisyńska, która w czasie inwazji włoskiej w 1896r prowadziłaby działania wojenne.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostępu do morza nie miała. A jeśli nawet go założyć, to poziom techniczny tego państwa był w przybliżeniu równy temu, co prezentował Sudan w czasie powstania mahdystów. czyli, w najlepszym razie uśredniony poziom Europy XVIII wieku.
      ŁK

      Usuń
    2. Plus możliwości finansowe i organizacyjne państwa tkwiącego wciąż mimo pewnych prób reform między późnym Antykiem a Średniowieczem. Te chyba trzeba by przezwyciężać założeniem istnienia jakiegoś sponsora wchodzącego w szkodę Brytyjczykom, czyli zapewne Rosji.

      Usuń
    3. Nie byłbym tak kategoryczny. Armia Abisynii posiadała więcej broni palnej w tym artylerii w 1896, niż oddziały włoskie. Co więcej potrafiły jej lepiej użyć niż Włosi. Czyli potencjał do przyswajania wynalazków zachodu w Cesarstwie istniał.
      Brak wybrzeża oczywiście przesądza. Chyba, żeby założyć, że w połowie XIXw, w czasie restauracji Cesarstwa, osiągnięto więcej, w tym zdobycze terytorialne na wybrzeżu.
      H_Babbock

      Usuń
    4. Z tym że 100% względnie nowoczesnej broni pochodziło z dostaw zagranicznych — np. Berdany, jakaś garstka Mosinów i działa od Rosjan. Zdolności lokalnych warsztatów kończyły się bodaj na broni skałkowej. Pierwszą lokalnie wytwarzaną nowoczesną bronią były Kałasznikowy.

      Usuń
    5. @ Kolega Jasta: 100/100!
      ŁK

      Usuń
    6. :D

      Przy okazji przeleciałem trochę źródeł i artykułów w sieci. Wychodzi, że sprawa dostaw z Rosji pozostaje tajemnicza. Latają liczby rzędu 30 000 Berdanów, tymczasem podobno (strony rosyjskie) istniejące dokumenty potwierdzają dostawę zaledwie... 350. Nie zmienia to jednak faktu, że sama Etiopia, nawet posiadając wybrzeże mogłaby budować tylko żaglowe lub żaglowo-wiosłowe stateczki uzbrojone w niewielkie armaty, pewnie niewiele wychodzące poza 37 mm. Tudzież uzbrajać zbudowane gdzie indziej parowce i może pokusić na pojedyncze torpedowce, kanonierki czy najmniejsze monitory.

      Usuń
    7. Ten kraj był (i pozostaje nadal!) bardzo ubogi. Musiałaby to być bardzo "gruba" alternatywa. Zakładająca np., że jakieś mocarstwo wsparło Teodora II Kassę w konfrontacji z Wielką Brytanią w 1868 r., a potem pomogło europeizować Etiopię. Przychodzi mi do głowy jedynie Rosja, ale ona była na to za słaba po przegranej wojnie krymskiej...
      ŁK

      Usuń
    8. Taką europeizację można chyba wykluczyć z fundamentalnych względów kulturowych. W Etiopii w izolacji od wpływów wewnętrznych powstała bardzo statyczna mikrocywilizacja, bardzo mimo przynależności do rodziny chrześcijańskiej oddalona i od katolickiego i protestanckiego Zachodu, i od Rosji, która jednak na bieżąco z jego silnym oddziaływaniem się konfrontowała i różne rzeczy stopniowo adaptowała do swoich warunków. W Japonii okcydentalizacja miała miejsce (chociaż właściwie inaczej: lokalna kultura okazała się na tyle chłonna i dynamiczna, że zdołała zintegrować interesujące ją elementy), ale już w krajach arabskich czy Indiach coś podobnego się nie zdarzyło. Stosunkowo najłatwiej jest skopiować armię (kupując, co trzeba) i techniki walki, ale już orka w mentalności od poziomu prowincjonalnego feudała po najlichszego chłopa, żeby spróbować wyjść z afrykańskiego wieku V do okolic zachodniego XIX, przekracza (szczególnie w bardzo trudnych warunkach naturalnych, redukujących życie u podstaw piramidy właściwie do wegetacji) zdecydowanie możliwości nawet najbardziej światłego i mającego najlepsze chęci władcy z godnymi siebie doradcami. W istocie większe możliwości mają kolonialiści narzucający ze swoją administracją własne standardy, takie jak system szkolnictwa. Vide w sumie Arabia Saudyjska: pieniądze z ropy są, zatem wystawowa, armia kupiona, z tym że obsługiwać ją muszą importowani specjaliści od spraw podstawowych — bo pilota czy dowódcę czołgu de facto znacznie łatwiej uzyskać niż kompetentnego mechanika — a i tak działa bardzo marnie. Na analogicznych problemach potykali się kolejni cesarze Etiopii — do władców w XIX i XX wieku ten kraj miał akurat szczęście, jednak ich możliwości były ograniczone, całej skomplikowanej konstrukcji bazowej zmienić w znaczący sposób nie byli absolutnie w stanie. Mogli ją na miarę bardzo skromnych możliwości finansowych wycinkowo unowocześniać, próbować manewrować tą swoją pradawną galerą z ustawionymi paroma nowoczesnymi działkami (takimi, żeby odrzut nie rozerwał całej konstrukcji) w świecie stalowych krążowników, i akurat to robili zupełnie sprawnie. Jednak europeizacja musiałaby się sprowadzać do grupy doradców różnych szczebli, których liczba musiałaby siłą rzeczy być ograniczona, mozolnie orzących na ugorze, próbując pokonać odległość przekraczającą tysiąclecie. Na pewno nie zdołaliby postawić hut i fabryk czy wyuczyć grubych tysięcy wykwalifikowanych robotników (może mała pokazowa hutka pracująca na rzecz malutkiego arsenaliku składającego tysiąc karabinów rocznie byłaby w zasięgu ręki).

      Usuń
    9. No, jestem pod wrażeniem...
      ŁK

      Usuń
    10. Rzuciłem pomysł, nie znając nawet uwarunkowań historycznych, a Koledzy strasznie się pastwią nad tą biedną Abisynią.
      Poważniej to oczywiście zgoda. Poza wyjątkowym wyjątkiem Japonii, możliwości modernizacyjne krajów z poza kręgu cywilizacji europejskiej okazywały się mierne.

      Blog na razie nie wystartował, to dorzucę jeszcze jeden pomysł.
      Zakładam, że wówczas stosunki Francji i Włoch były mało przyjazne. Jeśli tak, to Francja mogłaby „sprzedać” Etiopii jakieś okręty (z najemnymi europejskimi załogami). Taka flota Etiopii walczyłaby z kolonialną eskadrą Włoska.
      H_Babbock

      Usuń
    11. Kol. ŁK niewinny, cała odpowiedzialność spoczywa na mnie. Ale po prawdzie to z sympatii, zżyłem się z Etiopią, przeczytawszy kiedyś świetną książkę Andrzeja Bartnickiego „Walka o Morze Czerwone”, której jest główną bohaterką. Myślę, że trudno nie wczuć się z uwagi na całkiem wyraźne symetrie z dawną Polską (wiadomo, też Hajle Syllasje wbrew w najlepszym razie metaforycznej, w gorszym i bardziej prawdopodobnym załganej do imentu książce Kapuścińskiego, ale to jednak nie było to). Zastanawiałem się, czy mogło tam być inaczej, i gdy poznawałem trochę lepiej historię od strony procesów i Długiego Trwania z przykrością konstatowałem, że nie za bardzo.

      Usuń
    12. Szanowny Kolego H_Babbock, nazbyt Cię cenię, aby pozwolić sobie na pastwienie się nad Twoimi pomysłami! :) Myślę jednak, że taka ingerencja Francji ("za 5 dwunasta" wojny abisyńsko-włoskiej) nie jest prawdopodobna. Tu konieczne byłoby wcześniejsze (tak od czasów Teodora II Kassy) mentalne "otwarcie się" Etiopczyków, a co do tego mam zasadnicze wątpliwości. Chyba tylko niektóre narody dalekowschodnie opanowały zdolność harmonijnego przyswajania sobie gospodarczych i technicznych "nowinek" Zachodu z zachowaniem wierności własnej, starożytnej kulturze i tradycjom. Etiopczycy, jako całość, tkwią mentalnie (chyba do dziś) w Średniowieczu (nb. moja ulubiona epoka!), a ich władca Jan IV Kassa (poległy w 1889 r.) bywa uznawany za ostatniego krzyżowca.
      ŁK

      Usuń
    13. Aczkolwiek było to jak się wydaje wyraźnie inne Średniowiecze niż to klasyczne europejskie, zaczytane w Arystotelesie, którego elity intelektualne systemowo stosowały ścisłe reguły racjonalnego rozumowania oparte na logice. Etiopczykom Grecy nie byli obcy, ale u nich rozwinęła się typowa filozofia mądrościowa, która potrafi być bardzo głęboka, jednak żadną miarą nie tworzy systemu kompleksowego badania, interpretowania i heurystycznego wiązania faktów, operując na kosmicznym poziomie ogólności.

      Usuń
    14. Szanowny Kolego Jasta, skoro ostatnio uaktywniłeś swoją obecność na tym blogu, to pozwolę sobie zaprosić Cię do odwiedzenia https://jksbattleship.blogspot.com/!:) "Tłuczemy" tam dość fajny temat, a mianowicie hipotetyczną modernizację starego krążownika pancernego marynarki chilijskiej "O'Higgins". A zaproszenie pozwalam sobie przesłać, jako inspirator tej "zabawy". :)
      ŁK

      Usuń
    15. Dziękuję, nie omieszkam!

      Usuń
    16. Niestety, dziejów i kultury Abisynii w ogóle nie znam, więc trudno mi się odnieść jakoś konkretniej do tego pomysłu. Tak zupełnie "na czuja", to sądzę że o ile już byłby ten dostęp do morza, to można by robić jakiś mini-scenariusz z mikro-flotą jakie miewały ówczesne trzeciorzędne ubogie państwa. Czyli parę kanonierek, torpedowców, może jakieś jednostki zaadaptowane ze statków cywilnych i to chyba wszystko. No i pewnie całą ta flota zakończyła by żywot w starciu z Włochami, którzy w takiej sytuacji mogli by wysłać do boju coś więcej niż słabą eskadrę kolonialną.

      Usuń
    17. To prawda. Dowolną alternatywnie realną flotę Etiopii rozstrzelałby bez dania szans któryś z krążowników pancernopokładowych czy tym bardziej nowiutki „Marco Polo”, bez dania racji.

      Usuń