sobota, 8 lutego 2020

Mini lotniskowiec

W 1942 r. niejaki dr Heinrich Drager wysunął propozycję budowanego masowo mini-lotniskowca przeznaczonego głównie do działań korsarskich na Oceanie Atlantyckim. Swym pomysłem usiłował zainteresować dowództwo Kriegsmarine, Luftwaffe, a w końcu nawet SS (!), ostatecznie bez skutku. Projekt przewidywał jednostkę zaledwie 3500-tonową, o długości nieco przekraczającej 100 m i pokładzie lotniczym o wymiarach z grubsza 90 m na 17 m., wyposażonym w liny hamujące i trzy windy do podnoszenia samolotów z hangaru. Na dziobie przewidziano pojedynczą katapultę. Hangar miał pomieścić do 4 samolotów Ju-87 w wariancie morskim (torpedowo-bombowym ze składanymi skrzydłami oraz 2 myśliwce Bf-109, zaś trzeci myśliwiec miał być przewożony na pokładzie. Projekt zakładał silniki o mocy 9000 KM, ale nie ustalonego typu. Analiza różnych wizualizacji jednostki ni wykazała posiadania przez nią żadnych kominów, założyłem więc że możliwym źródłem napędu mógł być silnik diesla, którego wyloty spalin mogły być bardzo dyskretne (a może wręcz skierowane pod wodę, bo i takie rozwiązanie ponoć wymyślono), przy czym springsharp oszacował moc na nieco ponad 7600 KM. Zasięg okrętu miał wynosić 4000 Mm przy prędkości maksymalnej (19 w.) i aż 14000 Mm przy prędkości ekonomicznej 9 w.

Jednostki pomyślano jako alternatywę dla u-bootów i dużych okrętów nawodnych pełniących funkcje korsarskie. Mniejsze rozmiary i nieskomplikowana konstrukcja umożliwiały budowę w małych stoczniach w krajach okupowanych (podczas gdy rodzime zajęte były budową u-bootów). Miała to być produkcja niemal seryjna – pomysłodawca zakładał wybudowanie w latach 1943-1944 aż 100 (!) jednostek , przy czym pierwsze miały być gotowe już na wiosnę 1943 r.

Taktyką tych okrętów miało być głównie zwalczanie wrogiej żeglugi (głównie na Atlantyku ale nie tylko) w ramach dużych zespołów liczących 20-50 jednostek. Zamierzano je wykorzystywać także jako transportowce wojska (bez ciężkiego sprzętu) bądź jednostki zapewniające rozpoznanie z powietrza. Dodatkowo, miały być zbudowane w sposób umożliwiający ich łatwą konwersję na jednostki handlowe w czasie pokoju.

Pomimo iż pomysłodawca wymyślił sobie że jednostek będzie aż 100, nie starczyło mi pomysłowości i cierpliwości do wymyślania aż tylu nazw;) Poprzestałem na 12 jednostkach, noszących swe miana od nazwisk słynnych asów z czasów obydwu wojen światowych.







Richthofen, german mini aircraft carrier laid down 1942 (Engine 1943)

Displacement:
    3 152 t light; 3 222 t standard; 3 492 t normal; 3 708 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    331,23 ft / 317,13 ft x 55,05 ft x 13,39 ft (normal load)
    100,96 m / 96,66 m x 16,78 m  x 4,08 m

Machinery:
    Diesel Internal combustion motors,
    Geared drive, 2 shafts, 7 659 shp / 5 714 Kw = 19,00 kts
    Range 14 000nm at 9,00 kts
    Bunker at max displacement = 487 tons

Complement:
    226 - 295

Cost:
    £0,878 million / $3,513 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 0 tons, 0,0%
    Machinery: 198 tons, 5,7%
    Hull, fittings & equipment: 2 254 tons, 64,5%
    Fuel, ammunition & stores: 340 tons, 9,7%
    Miscellaneous weights: 700 tons, 20,0%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      9 557 lbs / 4 335 Kg = 88,5 x 6 " / 152 mm shells or 3,1 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,20
    Metacentric height 2,9 ft / 0,9 m
    Roll period: 13,7 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 57 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,00
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 1,14

Hull form characteristics:
    Hull has a flush deck
    Block coefficient: 0,523
    Length to Beam Ratio: 5,76 : 1
    'Natural speed' for length: 17,81 kts
    Power going to wave formation at top speed: 52 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 34,00 degrees
    Stern overhang: 2,00 ft / 0,61 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        17,95 ft / 5,47 m
       - Forecastle (14%):    11,45 ft / 3,49 m
       - Mid (50%):        10,96 ft / 3,34 m
       - Quarterdeck (8%):    10,96 ft / 3,34 m
       - Stern:        10,96 ft / 3,34 m
       - Average freeboard:    11,47 ft / 3,50 m
    Ship tends to be wet forward

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 41,5%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 110,9%
    Waterplane Area: 11 881 Square feet or 1 104 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 319%
    Structure weight / hull surface area: 142 lbs/sq ft or 694 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 2,28
        - Longitudinal: 3,37
        - Overall: 2,37
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is excellent
    Room for accommodation and workspaces is adequate

7 planes

Richthofen (1943)
Udet (1943)
Lowenhardt (1943)
Voss (1943)
Rumey (1943)
Berthold (1943)
Boelcke(1943)
Buchner (1943)
Gontermann (1944)
Molders (1944)
Marseille (1944)
Munchenberg (1944)

28 komentarzy:

  1. To ostateczny dowód, że Trzecia Rzesza była w konszachtach z Kosmitami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady, przy konszachtach z kosmitami to by przenosił X-wingi a nie jakieś tam Junkersy i Messerschmitty :D

      Usuń
    2. Może i Kosmici mają swój III świat...

      Próbuję na szybko znaleźć jakieś niesamobójcze zastosowanie takich jednostek. Może Morze Śródziemne i osłona transportów zaopatrzenia do Afryki?

      Usuń
  2. Jedyne możliwe zastosowanie dla tych jednostek - to ich zadanie dla którego miano je budować. Działania korsarskie. Myślę, że miały szansę trochę "dokuczyć" konwojom, ale po wprowadzeniu do eskorty lotniskowców eskortowych - już niewiele mogły, dlatego nawet nie próbowano ich "wdrożyć". Co innego gdyby powstały (przynajmniej kilka) przed 1939 rokiem. Namieszały by koszmarnie na Atlantyku i pewnie nie tylko. Trudne do wykrycia, niskie, praktycznie "bezdymne" - posiadały by pewnie dodatkowe metody maskowania. Można sobie wyobrazić ich współpracę z "rajderami". Zanim by alianci je "wyłapali", zebrali by sporo siniaków. Wydaje mi się, że sprawdziły by się też w roli samych lotniskowców eskortowych, ale III Rzesza nie miała takiej potrzeby. Czyli w tej roli zdecydowanie pomyliły swoją lokalizację :)

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Atlantyku pełnowymiarowe lotniskowce miewały problemy i nieraz nie mogły wysłać w powietrze samolotów. Ten okręt jest mały i nie jest "Excellent seaboat". Więc zespół takich lotniskowców nadybany przez brytyjski krążownik byłby tylko zestawem celów ćwiczebnych.
    O trudności lądowania Bf-109 już wspominałem w poprzedniej dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  4. A kto mówi o zespole :)
    W żadnym wypadku.
    Mały, pojedynczy pętający się czasami przy linii brzegowej np. Ameryki Południowej, albo na wodach Karaibów, karaluch.
    Jak już napisałem prawie niewidoczny dla obserwatorów - nawet krążowniki mogły by go kilka razy minąć, zanim by go znalazły.
    Kawałek lepszej pogody zawsze znajdzie - żeby coś od czasu wyrzucić w powietrze. Czasami bo czasami - ale to wystarczy. Zamaskowany może nawet jako S/S Kraków (nie czepiać się proszę przykładu) czy jakikolwiek inny neutralny czy aliancki statek handlowy przy użyciu sztucznego komina (podwieszona z boku "piszczałka" była by stawiana na pokładzie w razie potrzeby, a na drugiej burcie elementy składanej atrapy nadbudówki pewnie:)). Służba by na nim jednak niosła poważne ryzyko - uzależnienie od zaopatrzeniowców - bo nie miał by możliwości pozyskiwania zaopatrzenia od potencjalnych ofiar - które by nawet nie wiedziały skąd ten samolot który nie wiadomo skąd przyleciał im tą piękną torpedę czy bombę wsadził.

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Taktyką tych okrętów miało być głównie zwalczanie wrogiej żeglugi (głównie na Atlantyku ale nie tylko) w ramach dużych zespołów liczących 20-50 jednostek".
      Współdziałanie jest konieczne, bo jeden taki lotniskowiec nie ma ani dużej siły ofensywnej (4 bombowce o niewielkim udźwigu), ani defensywnej (3 myśliwce). Przeceniasz również możliwości kamuflowania tego dziwactwa. Nie da się go ucharakteryzować na statek handlowy w ten sposób, żeby zmylić przeciwnika i równocześnie móc szybko kamuflaż zdjąć/założyć.

      Usuń
    2. Sądzę, że się da w miarę szybko zakamuflować. Jak potrafili ucharakteryzować AGS na amerykański krążownik ciężki to i to by przygotowali. Natomiast pisałem o akcjach indywidualnych, ewentualnie współpracy z rajderem. Dlatego go przesunąłem w czasie do 1939-41. Później rzeczywiście byłby mało sensowny.

      Piotr

      Usuń
  5. No cóż, ja sądzę, że w kupie siła;) Tzn. działanie takich jednostek w licznym zespole, swoistym nawodnym wilczym stadzie, mogło by ewentualnie coś dać. Teoretyczne szanse na jakiś sukces dawała by mnogość tych okrętów, które wskutek tego trudno było by zwalczać (co innego bronic się przed jednym nawodnym korsarzem, który musi podejść na odległość strzału artyleryjskiego co innego przed kilkoma płynącymi nie w szyku ale np. każdy z innego kierunku i atakującymi lotnictwem spoza zasięgu artylerii). Ale i to tylko na krótką metę - do czasu wymyślenia przez aliantów jakiejś taktyki, która by się okazała skuteczna. Może np.masowe wyposażanie statków handlowych w prowizoryczne pokłady lotnicze, na kształt faktycznie budowanych (choć niezbyt licznie) jednostek typu MAC (merchant aircraft carrier)? A może budowa jakichś eskortowców większych i szybszych niż standardowe fregaty czy niszczyciele eskortowe które mogły by być groźne dla takiego niemieckiego mini lotniskowca nie mającego własnego uzbrojenia artyleryjskiego i cechującego się niezbyt dużą prędkością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, potencjalny brytyjski łowca minilotniskowców, gdyby te zostały zaproponowane w Niemczech wcześniej, powiedzmy równolegle z rozpoczęciem budowy Bismarcka, zbudowane choćby w liczbie paru sztuk i wysłane na morze w 1939-40, wydaje mi się ciekawym ćwiczeniem intelektualnym. Co by to mogło być? Po prostu niszczyciel? Krążownik typu Dido? Może coś pośredniego, tańszego niż krążownik, ale z silniejszym niż klasyczne niszczyciele typu L/M uzbrojeniem przeciwlotniczym i od nich większe? Widzę okręty podobne do japońskich Akizuki, zapewne z działami 114 mm.

      Usuń
    2. Mam wrażenie że dla tych, mimo wszystko okrętów, cokolwiek większego od brytyjskich Kwiatków byłoby śmiertelnym zagrożeniem. A na widok Dido pozostałoby tylko załodze śpiewać alleluja i opuszczać łodzie.

      Usuń
    3. Mam wstępnie naszkicowany taki okręt. To taki większy eskortowiec, z improwizowaną artylerią (od 6 calówek przez działa 120, 114 do nawet 102). Okręt o gabarytach i sylwetce zbliżonej do niszczyciela, z prędkością ograniczoną do ok 25 w.

      Usuń
    4. Brzmi bardzo ciekawie. Wart szybkiego zobaczenia.

      Usuń
    5. A może jakieś uzbrojenie mieszane? Np. 2 stare 152 mm, żeby szybko ubić jednak sporawego korsarza + 2-4 uniwersalne mniejszego kalibru.

      Usuń
    6. @ Jasta ad.13.02 08.49
      HMAS Sydney miał nieco więcej niż 2 stare 152mm i leży na dnie, brak ocalałych. Wyszli na remis ze wskazaniem na korsarza.
      Może kolega jednak przemyśli swój wpis.

      Usuń
    7. Może kolega spróbuje przeczytać ze zrozumieniem dyskusję powyżej. Chodzi w niej o zwalczanie konkretnych jednostek, czyli minilotniskowców, o bardzo słabym uzbrojeniu artyleryjskim, tyle że sporym kadłubie, a nie każdego korsarza, do „Bismarcka”. włącznie. A właściwie jaki sens ma kolegi wpis? Ze „Sydney” był za mocno uzbrojony, przy słabszym orężu odniósłby wspaniały triumf nad „Kormoranem”? Wielce awangardowa koncepcja, warta rozwnięcia.

      Usuń
    8. Przepraszam, źle odczytałem kolegi wpis. Faktycznie na te okręty wystarczy.

      Usuń
    9. Niepotrzebnie się uniosłem!

      Usuń
    10. @ Jasta.
      Absolutnie bez urazy z mojej strony.
      Ja źle odczytałem kolegi wpis w efekcie kolega zinterpretował mój.
      Uważam jednak że kolegi okręt powinien posiadać więcej dział 152mm szczególnie że okręty lotnicze miały działać w grupach. Na jednego starczy na więcej może braknąć.
      A HMAS Sydney to zagadka. Jakim cudem w pełni sprawny krążownik, gotów do boju, uzbrojony po zęby dał sobie tak dokopać że nikt z załogi nie ocalał.

      Usuń
    11. Wstępnie naszkicowany okręt ma 4x152 w pojedynczych stanowiskach pokłądwych z maskami ochronnymi i taki wariant zamierzam przedsatwić. Ze względów wagowych w miejsce każeego działa 152 mm powinno wejść pojedyncze działo 140 mm, 120 mm, 114 mm albo podwójne stanowisko dział 102 mm. Teoretycznie można sobid wyobrazić jakieś mieszane zestawy uzbrojenia, będące pochodną np. ograniczonej dostępności poszczególnych dział, które nie były by nowe ale pochodziły z innych okrętów. Np ja załozyłem sobie, że wariant z działami 152 mm ma to uzbrojenie po krążownikach typu C, przebudowanych na przeciwlotnicze.

      Usuń
  6. Skąd kolega bierze takie cuda?.
    Faktycznie w początkowym okresie wojny mogły by sporo namieszać. Samotny GvS dał sporo zajęcia flocie brytyjskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to zależy - szukam, szperam po książkach i internecie, a czasem sam wymyślam. Na szczęście pomysłów mi nie brakuje, zatem przyszłość bloga wydaje sie być zabezpieczona ;)

      Usuń
  7. Czemu okręt ma obniżony pokład w środkowej części kadłuba?.
    To raczej startu nie ułatwia nawet przy katapulcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W środkowej części pokład jest równy. Lekkie obniżenie znajduje się przy jego przedniej krawędzi - tam gdzie zaczyna się katapulta. Tego w widoku z boku za bardzo nie widać, ale na samym dziobie, tam gdzie jest katapulta, pokładu już nie ma. Można to zobaczyć na modelach okrętu, np na tym zdjeciu: https://www.picclickimg.com/00/s/MTIwMFgxNjAw/z/q2EAAOSwc0FUoFvH/$/Dr-Drager-Kleinflugzeugtrager-1942-1-700-_57.jpg
      Obniżenie pokładu lotniczego przy jego przedniej krawędzi, ułatwić miało, jak sądzę, wtaczanie samolotów na katapultę. Aczkolwiek, wobec skąpych przekazów na temat tej jednostki, jest to jedynie mój domysł.

      Usuń
    2. Cholernie krótki ten pokład lotniczy w efekcie.
      Jak nie złapałeś liny to raczej nie było szans na poderwanie maszyny i za burtę lot ostatni.

      Usuń
    3. Czyli operowanie byłoby skrajnie trudne, a samoloty bardzo często jednego startu, liczba wypadków przy lądowaniu potencjalnie ogromna, przy braku w Rzeszy systemu szkolenia dla lotnictwa pokładowego na lotniskowce kierowano by z konieczności lotników zgrubnie przeszkolonych, którzy mieliby nabierać doświadczenia w tak trudnych warunkach. Przypuszczam, że zaokrętowane lotnictwo byłoby w stanie wykonać góra dwa ataki.

      Usuń
    4. Bf-109 miał niewielką stabilność (bo stabilność nie lubi się ze zwrotnością, a myśliwiec ma być zwrotny), tu najważniejszy jest przechył boczny (machanie skrzydłami). Ze względu na wysoko położony środek ciężkości i mały rozstaw kół miał przy lądowaniu małą tolerancję przechyłu. Niejeden Bf-109 się rozbił przy lądowaniu. A tutaj liczy się przechył względem kołyszącego się pokładu. Okręt nie jest ani "good seaboat", ani "steady gun platform", więc można się spodziewać sporego kołysania.

      Usuń