sobota, 6 czerwca 2020

Okręt wsparcia desantu

Pod koniec DWS pojawił się w USA niecodzienny pomysł na okoliczność, gdyby Japonia nie skapitulowała i trzeba by dokonywać inwazji na nią. Tym pomysłem zamontowanie na okrętach desantowych typu LST, okrętach podwodnych oraz na lotniskowcach eskortowych… amerykańskich kopii pocisku V-1, w wersji morskiej nazywanych KGW-1. Prace nad tym pociskiem podjęto już w 1944 r. po przejęciu szczątków oryginalnego V-1, i był on jego wierną kopią, a jedyną znaczącą różnicą był zastosowany silnik. Do bojowego  zastosowania nie doszło, gdyż wojna się skończyła, ale gdyby sprawy potoczyły się inaczej, to kto wie jakby było – siły powietrzne chciały zamówić 75 000 (!) tych pocisków, bliżej nieokreśloną liczbę zamierzała zamówić też flota. W tym poście postanowiłem zaprezentować wizję okrętu typu LST jako nosiciela. Okręt przenosi pociski na pokładzie górnym oraz wewnątrz kadłuba, na tzw. pokładzie „czołgowym”, skąd są one podnoszone windą na poziom pokładu górnego, skąd następnie przy pomocy dźwigu są umieszczane na jednej z położonych na dziobie ramp startowych. Dźwig ten służy także do załadunku pocisków na okręt. Jednostki nie posiadają katapult, gdyż niemiecki system odpalania Amerykanie uznali za zbyt niebezpieczny – start odbywa się przy pomocy czterech dodatkowych silników startowych na paliwo stałe. Dzięki zastosowaniu składanych skrzydeł, szacuję, że okręt może pomieścić naraz 56 szt. pocisków (32 szt. na pokładzie „czołgowym” oraz 24 szt. na pokładzie górnym.






LSV 1, United States landing support vessel laid down 1945

Displacement:
    1 930 t light; 2 005 t standard; 2 367 t normal; 2 657 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    331,07 ft / 312,63 ft x 50,00 ft x 9,91 ft (normal load)
    100,91 m / 95,29 m x 15,24 m  x 3,02 m

Armament:
      8 - 1,57" / 40,0 mm guns (4x2 guns), 1,95lbs / 0,88kg shells, 1941 Model
      Anti-aircraft guns in deck mounts
      on side, all aft, 2 raised mounts - superfiring
      2 - 1,57" / 40,0 mm guns (1x2 guns), 1,95lbs / 0,88kg shells, 1941 Model
      Anti-aircraft guns in deck mount
      on centreline aft, all raised guns - superfiring
      6 - 0,79" / 20,0 mm guns in single mounts, 0,24lbs / 0,11kg shells, 1939 Model
      Anti-aircraft guns in deck mounts
      on side, all aft, 2 raised mounts - superfiring
    Weight of broadside 21 lbs / 9 kg
    Shells per gun, main battery: 2 000

Machinery:
    Diesel Internal combustion motors,
    Direct drive, 2 shafts, 1 178 shp / 879 Kw = 12,10 kts
    Range 24 000nm at 9,00 kts
    Bunker at max displacement = 652 tons

Complement:
    169 - 220

Cost:
    £0,511 million / $2,043 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 3 tons, 0,1%
    Machinery: 30 tons, 1,3%
    Hull, fittings & equipment: 1 673 tons, 70,7%
    Fuel, ammunition & stores: 438 tons, 18,5%
    Miscellaneous weights: 224 tons, 9,5%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      22 873 lbs / 10 375 Kg = 11 713,3 x 1,6 " / 40 mm shells or 8,3 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,02
    Metacentric height 1,8 ft / 0,6 m
    Roll period: 15,5 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 100 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,01
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 2,00

Hull form characteristics:
    Hull has a flush deck
    Block coefficient: 0,535
    Length to Beam Ratio: 6,25 : 1
    'Natural speed' for length: 17,68 kts
    Power going to wave formation at top speed: 27 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 0,00 degrees
    Stern overhang: 18,44 ft / 5,62 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        30,91 ft / 9,42 m
       - Forecastle (20%):    19,46 ft / 5,93 m
       - Mid (50%):        19,46 ft / 5,93 m
       - Quarterdeck (9%):    18,44 ft / 5,62 m
       - Stern:        18,44 ft / 5,62 m
       - Average freeboard:    20,06 ft / 6,11 m

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 18,2%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 232,3%
    Waterplane Area: 10 757 Square feet or 999 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 777%
    Structure weight / hull surface area: 95 lbs/sq ft or 464 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 1,48
        - Longitudinal: 7,12
        - Overall: 1,73
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is excellent
    Room for accommodation and workspaces is excellent
    Ship has slow, easy roll, a good, steady gun platform
    Excellent seaboat, comfortable, can fire her guns in the heaviest weather

56 KGW-1 missiles

36 komentarzy:

  1. Domyślam się, że służba na tych okrętach byłaby ryzykowna. Procedury tankowania samolotów-pocisków i startów wykonywane przez załogi trzeciego garnituru siłą rzeczy musiałyby się wiązać z licznymi wypadkami.

    Aczkolwiek wyobraziłem sobie jeszcze bardziej spektakularną realizację pomysłu uzbrojenia okrętów w rakiety. Oto w Egipcie stoją „Littorio” i „Vittorio Veneto” (zakładam, że nawet „Wyomingów” jeszcze trochę szkoda na przeróbkę).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Procedura przygotowania do startu rakiety była jeszcze bardziej skomplikowana niż latającej bomby. Skoro uważasz, że bomby są zbyt ryzykowne, to rakiety są absolutnie wykluczone.

      Usuń
    2. Ale jeżeli dobrze kojarzę, ówczesne rakiety na paliwo stałe używane na LCT(R) były dostarczane na okręty w postaci kompletnego urządzenia, do silnika nie sypano kordytu na pokładzie.

      Usuń
    3. Myślałem, że chodzi Ci o rakiety balistyczne, a V2 nie dało się z pokładu odpalić. Okręty uzbrojone w wieloprowadnicowe zestawy wyrzutni krótkiego zasięgu rakiet na paliwo stałe Amerykanie rzeczywiście mieli, ale to zupełnie inne rakiety i inne role okrętów.

      Usuń
    4. Zgoda, wyraziłem się co najmniej nieprecyzyjnie, nazwanie V-1 czy jej pochodnych rakietami jest błędne. W każdym razie wyobrażenie dotyczy włoskich pancerników z V-1 — ze wszystkimi zastrzeżeniami odnośnie do skuteczności tej broni, które padły poniżej.

      Usuń
    5. Nie ukrywam, służba na nich mogła by nie należeć do najbezpieczniejszych. Ale mimo to, taki pomysł faktycznie się pojawił, i jakby nie kapitulacja Japonii, sądzę, że w jakimś zakresie byłby zrealizowany.
      Co do pancerników - to widze jeden problem - otóż bez dogłębnej przebudowy (na jaką nie było czasu), to taki okręt można by w zasadzie przystosować do wystrzeliwania klonów V-1 poprzez poupychanie na pokłądach otwartych wieżach itp. makwymalnej ilości ram startowych, ale bez żądnej możliwości uzupełniania wystrzelonych pocisków. W tym kontekśćie już chyba bardziej obioecująco wyglądała by przebudowa lotniskowców eskortowych - na których rampy startowe można by zamontować na pokładzie lotniczym, a zapas pocisków zgromadzić w hangarze, skąd były by dosyłane na górę windami. Nie była by to chyba specjalnie skomplikowana konwersja, a potencjalny zapas pocisków do zabrania mógłby7 być naprawdę spory.

      Usuń
    6. Istotnie, lotniskowce eskortowe wyglądają z tego punktu widzenia nieźle, szczególnie że za jednostkami Kaisera marynarka by szczególnie nie płakała, a sytuacja strategiczna chyba umożliwiałaby ich konwersję. Ewentualnie można by takie jednostki zbudować bardzo szybko od podstaw.

      Usuń
    7. Zdecydowanie - po pokonaniu III Rzeszy i de facto odcięciu od świata, czekającej na dobicie Japonii nie było by już potrzeby eskortować czegokolwiek na morzu, więc lotniskowce eskortowe w swej pierwotnej postaci stały by się zbędne. Więc ich konwersja była by, jak sądzę, wysoce prawdopodobna :)

      Usuń
    8. A obyte z obsługą klasycznych samolotów załogi radziłyby sobie zapewne bez większych problemów z ich autystycznymi krewnymi.

      Usuń
    9. "autystyczni krewni" - dobrze powiedziane :D

      Usuń
    10. Staram się jak mogę :D

      Usuń
  2. Przyznam, dziwny ale fajny pomysł.
    Czy zapłon silnika pierwszego pocisku i rakiet startowych( przy pokładzie zapchanym pociskami) nie spowoduje aby przedstawienia typu "światło i dźwięk"?.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten dzyndzel między rampą startową a dźwigiem to deflektor kierujący gazy do góry.

      Usuń
    2. Tak ale silnik marszowy jest tak jakby NAD deflektorem.

      Usuń
    3. Ale start odbywa sie przy pomocy silników startowych zamocowanych do kadłuba. Dopiero później włącza się silnik marszowy. Stąd wysokość deflektora jest wystarczająca.

      Usuń
  3. Nie nazwałbym tego okrętu wsparciem desantu. Bomby V1 odpalane z ziemi były mało celne, odpalane z okrętu tym bardziej. To się zupełnie nie nadaje do ostrzału jakiegokolwiek celu mniejszego niż całą aglomeracja. Użycie kilkudziesięciu tysięcy bomb do ostrzału obszarowego przed inwazją miałoby sens, ale jako wsparcie desantu nie, za mała skuteczność, za duże ryzyko trafienia własnych wojsk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram. Tzn celność wiele nie ucierpi pod warunkiem dobrego określenia pozycji, boć toto miało autopilota. Zresztą dziadek Tomahawka był zrzucany również s samolotów.

      Usuń
    2. Nie nazwałbym tego systemu autopilotem. To latadło z grubsza trzymało kierunek i mogło π x drzwi od stodoły określić przebytą odległość, po przeleceniu zadanej odległości system odcinał dopływ paliwa do silnika. Celność amerykańskiej wersji morskiej byłaby gorsza ze względu na kołysanie okrętu. V1 startowały ze stabilnych wyrzutni lądowych, z kołyszącego się pokładu będzie gorzej.
      Chociaż technicznie bomba była lepsza niż rzeczywiste efekty jej użycia. Część niepowodzeń V1 spowodowana była sabotażem prowadzonym przez polski wywiad (rzadko opisywane a ciekawe działania) i prawdopodobnie również przez francuski, holenderski, belgijski ruch oporu.

      Usuń
    3. Klasyfikacja to rzecz wtórna, ale oczywiście jeśli macie lepszy pomysł, to jestem otwarty. Generalnie okręty tego typu miały służyć do masowego (ponoć trwającego 180 dni) bombardowania wysp japońskich, przed dokonaniem desantu. Było to swego rodzaju przygotowanie artyleryjskie (rakietowe? choć to nie była rakieta...). Ale "okręt przygotowania artyleryjskiego/rakietowego/jakiegokolwiekinnego brzmi cokolwiek dziwacznie, więc zastosowałem taki a nie inny termin, z pełną świadomością że nie jest idealny.

      Usuń
  4. Mam jednak wrażenie że do wsparcia desantu lepsze są okręty artyleryjskie.
    Większa celność, możliwość korekty ognia(toto leci i nie można tym już sterować), więcej materiałów wybuchowych w jednostce czasu.
    Czyli rakietami czyścimy poza zasięgiem artylerii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle klasyfikacja tego jako okrętu wsparcia desantu jest błędna. Tak to się nadaje do wsparcia desantu, jak ciężkie działa oblężnicze nadają się do wsparcia szturmu.

      Usuń
    2. Ma kolega rację. Do wsparcia desantu (bliskiego) toto się nie nadaje. Za to do zrobienia kuku i ognia nękajacego poza zasięgiem artylerii jednak już tak.
      Celność fatalna(choć może ulepszyli) ale za to efekt znakomity. O ile plotki nie zestrzelą. Ale na głębokim zapleczu to wątpliwe.

      Usuń
    3. Tylko że okrętów artyleryjskich też jest ograniczona ilość. A wyspy japońskie jednak spore i na deficyt celów nie narzekano by z pewnością. Poza tym, pancenrik operujący gdzieś blisko brzegu zawsze może oberwać jakimś kaitenem czy innym kamikaze i będzie kłopot. A taki okręcik, nawet jak pójdzie na dno to szkoda relatywnie nieduża, bo można je budować seryjnie. Stąd pojawiały się takie pomysły.

      Usuń
  5. Z równym powodzeniem (a mam wrażenie że taniej) można by na tych okrętach zamontować parę baterii rakiet niekierowanych ala katiusza celem przerobienia wszystkiego za plażą desantową na drzazgi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Voilà https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c9/LCT_Launching_Rockets.jpg

      Usuń
    2. Czyli na moje?. Miło.

      Usuń
    3. Tu to dopiero musiała być celność :D Na tym zdjęciu wygląda to, jakby już parę metrów po opuszczeniu wyrzutni każda rakieta leciała gdzie chciała ;)

      Usuń
    4. Ale zobacz, ile on tych rakiet ma. Odpalił dopiero pierwszą salwę z 4 albo 5. Jeśli w pobliżu są jeszcze dwa takie okręty, nie zazdroszczę kolesiom na brzegu.

      Usuń
    5. Z pewnością, też ni chciałbym być n ich meisjcu. Niemniej, mam po tym zdjęciu poważne obawy o celność. Z tego co wiem, radzieckie katiusze nią nie grzeszyły i tu sądzę, że może być podobnie. Poza tym, zsięg tego typu broni ograniczał jej użycie w zasadzie tylko do zwalczania oddzuałów na plaży lub tuż za nią. A taki klon V-1 co najmniej 200 km w głąb lądu poleci i jakiś cel zniszczy. Co prawda raczej rozległy niż punktowy, ale zawsze coś. Myśle, że te dwa koncepty to nie tyle warianty wykluczające sie, co wzajemnie uzupełniające.

      Usuń
    6. Te okręty powinny się uzupełniać, bo przeznaczone są do innych zadań. Na zdjęciu jest autentyczny okręt wsparcia desantu, mający dać dużą siłę ognia na odległość kilku kilometrów i w czasie samej inwazji niszczyć umocnione stanowiska nieprzyjaciela zagrażające lądującym oddziałom. To odpowiednik samolotu szturmowego. Twój okręt jest jak ciężki bombowiec strategiczny, ma niszczyć cele obszarowe na zapleczu wroga na tygodnie albo i miesiące przed inwazją. Więc klasyfikacja jako okręt wsparcia desantu jest błędna. Te okręty w rzeczywistości nie powstały, więc nie ma dla nich ustalonej klasyfikacji, proponuję "strategic bomb vessel".

      Usuń
    7. Tylko czy bomb vessel to po angielsku nie moździeżowiec przypadkiem? Może lepsze było by coś w stylu strategic fire support ship albo strategic shore bombardment ship? Problem w tym, że w sumie nie powstały takie jednostki, więc nie ma odniesienia do rzeczywistości i trzeba wymyślać terminologię ;) Na shipbucket był kiedyś taki okręt z V-1 dla Kriegsmarine i bez zbędnych ceregieli został sklsyfikowany jako... monitor. Nazwa niby wiadomo do czego nawiązująca, ale jednak anachroniczna i niezbyt dobrze oddająca charakter jednostki. A wszelkie próby jej uściślenia prowadzą do kuriozalnych potworków językowych (monitor rakietowy, odrzutowy itp.).

      Usuń
  6. Koncepcja „rakietowej barki desantowej” też dla mnie jest zaskakują i zadziwiająca. Skoro mówmy o broni duże zasięgu, to w tym wypadku zalety barki (możliwość podejścia blisko pod brzeg) są bez znaczenia. A wady są istotne – niska dzielność morska i autonomiczność, niestabilny pokład, rakiety na pokładzie narażone na fale.
    Dla mnie naturalnym kandydatem byłby przebudowa statku pełnomorskiego (np. typ Liberty) na „pomocniczy krążownik rakietowy”. Taka jednostka jest dostatecznie duża, aby swobodnie i bezpiecznie (od warunków pogodowych) pokonywać ocean. Rozmiar jednostki pozwala zarówno pomieścić uzbrojenie jak i instalacje wspomagające. Ponadto zapewnia stabilność na falującym morzu.
    Jednocześnie utrata jednostki (w przypadku awarii i eksplozji własnego pocisku na okręcie) byłaby przykra, ale bez znaczenia dla floty. Wada, czyli mała prędkość jednostki, przy akcji „strategicznego” ostrzału nie ma znaczenia.

    PS Jeszcze jeden „zapomniany” okręt PMW. Pod koniec XIXw potrzebne były krążowniki do służby w koloniach. Najlepiej duże (czyli prestiżowo wyglądające), wygodne dla załóg (długie rejsy), ale w praktyce niekoniecznie dobrze dostosowane do działań bojowych przeciw wrogim okrętom. Moim zdaniem idealny dla „oszczędnościowej” floty byłby „krążownik kolonialny” oparty o kadłub zwykłego statku pasażersko- towarowego. Zmianie uległyby nadbudówki plus sponsony dla dział okrętowych. Jednostka miałby jeszcze jedną ogromną zaletę. Mogłaby służyć, jako okręt przewożący zaopatrzenie i ludzi pomiędzy placówkami, oraz w przypadku konieczności pacyfikacji, oddział desantowy (wtedy przydałyby się „wrota” z boku w kadłubie umożliwiające wyprowadzanie koni wprost na barki, lub niskie nabrzeże).
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O koncepcji przebudowy "liberciaków" nie słyszałem, ale faktycznie, miało by to sens i może w razie potrzeby sięgnięto by i po takie rozwiązanie. Natomiast na pewno były plany przebudowy LST, okrętów podwodnych o lotniskowców eskortowych - które też były dostępne w sporej ilości. A z nich te ostatnie miały te zaletę, że jako okręty lotnicze wymagały by bardzo małego zakresu przebudowy, a jednocześnie przenoszona przez nie jednostka ognia mogła by być naprawdę duża. Kto wie, może zrobię i taką przebudowę. Właściwie wiele by nie trzeba robić. Ze dwie rampy na dziobie, zmiana położenia podnośnika i w zasadzie tyle.

      Usuń
    2. ps. pomysł na krążownik kolonialny fajny, całkiem mi się podoba. Pomyślę o tym :) Trochę przypomina koncepcję okrętów zaopatrzeniowych typu Nowa Kurlandia: http://springsharp.blogspot.com/2014/09/nowe-zaopatrzeniowce.html
      Tylko że tam priorytetem była funkcja zaopatrzeniowa, a rola krążownika pomocniczego była przewidziana tylko na czas wojny (a i projekt oparty był raczej o kadłub statku towarowego), a tu miało by być jak rozumiem odwrotnie - byłby to krążownik z możliwością przewozu zaopatrzenia czy desantu. Poniekąd taki "okręt projekcji siły";)

      Usuń
  7. A to dopiero ciekawostka:
    https://en.wikipedia.org/wiki/RAE_Larynx
    Tłokowy samolot-pocisk z lat 20-tych! I do tego przeciwokrętowy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń