Tym razem wymyśliłem taki oto okręcik dla floty meksykańskiej – pancernik obrony wybrzeża z przełomu epok – tj. żagla i pary, bowiem posiada obydwa te napędy. Żagle w tym okresie były jeszcze jak najbardziej spotykanym rodzajem napędu na okrętach wojennych, ale w tym przypadku znajdują o tyle większe uzasadnienie, że jednostka na samej maszynie parowej na dość mizerny zasięg. Uzbrojenie stanowią 2 18-tonowe działa odprzodowe Armstronga kal. 254 mm (L.14,5) w otwartych barbetach, a opancerzenie ma grubość 152 mm na burtach oraz 51 mm na pokładzie. Okręt nie ma jakiegoś specjalnego uzasadnienia, poza tym, że dla małej floty stanowi namiastkę prawdziwego pancernika - stanowi o prestiżu państwa, prezentuje jego banderę na morzu, a w razie wojny zawsze może się przydać. Zwłaszcza wobec indolencji ówczesnej US Navy nie lekceważyłbym jego (a właściwie ich – bo przewidziałem 3 jednostki) walorów ;)
Montezuma, mexican coast defence battleship laid down 1874 (Engine 1875)
Displacement:
2 765 t light; 2 863 t standard; 3 028 t normal; 3 160 t full load
Dimensions: Length overall / water x beam x draught
292,78 ft / 292,78 ft x 39,53 ft x 17,81 ft (normal load)
89,24 m / 89,24 m x 12,05 m x 5,43 m
Armament:
2 - 10,00" / 254 mm guns in single mounts, 335,00lbs / 151,95kg shells, 1868 Model
Muzzle loading guns in open barbettes
on centreline ends, evenly spread
Weight of broadside 670 lbs / 304 kg
Shells per gun, main battery: 100
Armour:
- Belts: Width (max) Length (avg) Height (avg)
Main: 5,98" / 152 mm 110,01 ft / 33,53 m 7,97 ft / 2,43 m
Ends: Unarmoured
Main Belt covers 58% of normal length
Main belt does not fully cover magazines and engineering spaces
- Gun armour: Face (max) Other gunhouse (avg) Barbette/hoist (max)
Main: - - 5,98" / 152 mm
- Armour deck: 2,01" / 51 mm, Conning tower: 5,98" / 152 mm
Machinery:
Coal fired boilers, simple reciprocating steam engines,
Direct drive, 1 shaft, 3 227 ihp / 2 408 Kw = 15,00 kts
Range 1 500nm at 9,00 kts
Bunker at max displacement = 297 tons (100% coal)
Complement:
327
Cost:
£0,268 million / $1,072 million
Distribution of weights at normal displacement:
Armament: 84 tons, 2,8%
Armour: 679 tons, 22,4%
- Belts: 256 tons, 8,4%
- Torpedo bulkhead: 0 tons, 0,0%
- Armament: 117 tons, 3,9%
- Armour Deck: 280 tons, 9,2%
- Conning Tower: 27 tons, 0,9%
Machinery: 720 tons, 23,8%
Hull, fittings & equipment: 1 172 tons, 38,7%
Fuel, ammunition & stores: 263 tons, 8,7%
Miscellaneous weights: 111 tons, 3,7%
Overall survivability and seakeeping ability:
Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
2 214 lbs / 1 004 Kg = 5,8 x 10,0 " / 254 mm shells or 0,6 torpedoes
Stability (Unstable if below 1.00): 1,14
Metacentric height 1,6 ft / 0,5 m
Roll period: 13,2 seconds
Steadiness - As gun platform (Average = 50 %): 95 %
- Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,51
Seaboat quality (Average = 1.00): 1,90
Hull form characteristics:
Hull has a flush deck
Block coefficient: 0,514
Length to Beam Ratio: 7,41 : 1
'Natural speed' for length: 17,11 kts
Power going to wave formation at top speed: 39 %
Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
Bow angle (Positive = bow angles forward): -12,00 degrees
Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
- Stem: 13,98 ft / 4,26 m
- Forecastle (22%): 12,96 ft / 3,95 m
- Mid (50%): 11,98 ft / 3,65 m
- Quarterdeck (22%): 12,50 ft / 3,81 m
- Stern: 12,96 ft / 3,95 m
- Average freeboard: 12,66 ft / 3,86 m
Ship tends to be wet forward
Ship space, strength and comments:
Space - Hull below water (magazines/engines, low = better): 102,0%
- Above water (accommodation/working, high = better): 87,2%
Waterplane Area: 7 528 Square feet or 699 Square metres
Displacement factor (Displacement / loading): 104%
Structure weight / hull surface area: 88 lbs/sq ft or 431 Kg/sq metre
Hull strength (Relative):
- Cross-sectional: 0,90
- Longitudinal: 2,50
- Overall: 1,00
Hull space for machinery, storage, compartmentation is adequate
Room for accommodation and workspaces is cramped
Ship has slow, easy roll, a good, steady gun platform
Excellent seaboat, comfortable, can fire her guns in the heaviest weather
Montezuma (1875)
Cuauhtemoc (1876)
Ahuitzotl (1877)
To niestety nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńTaka więc uwaga w kwesti programu.
Okręt o dzielności morskiej 1.90, prędkości maksymalnej mniejszej niż wyliczona przez program "Natural speed" i tak ma komunikat "Ship tends to be wet forward". Oszaleć można.
Program był tworzony dla łodzi wiosłowych czy co?.
"TURBINIA" to by poszła, zgodnie z programem, pod wodę, jak torpeda, a nie namieszała na Paradzie i zmieniła sposób napędu okrętów.
Jednocześnie. Znajomość luk, luzów, ograniczeń, programu, to Potęga.
Potęga projektowania, ograniczona, mam nadzieję, realizmem projektanta.
Wet forward.
UsuńSprawa jest objaśniona w instrukcji do programu:
„Ships with a freeboard at Box 13 lower than 1.1 x the square root of the length (D.K. Brown – RN Rule of thumb in WWII) will be considered wet forward.”
(Box 13 oznacza wysokość dziobu okrętu, wielkości należy liczyć w stopach).
Ja to rozumiem tak. Okręt na „małych” falach przecina je dziobem (i jest suchy). Na naprawdę „dużych” dziób może się unosić na fali i wtedy będzie suchy. Z tym, że to „unoszenie” zależy od długości okrętu – im dłuższy, tym później dziób zareaguje na falę i zacznie się unosić.
W stanach pośrednich morza, dziób jeszcze się (dostatecznie) nie unosi, a fale są coraz wyższe – i wówczas wysokość dziobu musi wystarczyć na „przecięcie” fali (a nie być nakrytym falą i w efekcie „mokrym”).
Wniosek – dziób musi być wysoki, i ta wysokość zależy od długości okrętu. Formuła na wysokość dziobu została jak rozumiem empirycznie ustalona i zapisana jest w przytoczonym cytacie.
Taka formuła na wet forward nie zależy więc od prędkości i od dzielności morskiej, a jedynie długości wersus wysokość dziobu.
Oczywiście jest to uproszenie. W praktyce wpływ będzie jeszcze miał rozkład masy okrętu, pełnotliwość dziobu (to chyba najważniejsze). Oraz prędkość – ten sam okręt przy tym samym stanie morza i 15w może być suchy, a przy 30w bryzgi wody z rozbijanych fal będą zalewać dziób.
Tym nie mniej, taka uproszczona formuła, skoro powstała w RN i jak rozumiem była stosowana, to mniemam, że jest wartościowa i niesie pewną informację pozwalająca porównywać własności okrętów.
H_Babbock
@Rafał – to najlepszy dowód, że nie ma się co przejmować komunikatami springsharpa, bo bywają „z czapy”. Dzielność morska to tak niewymierna i subiektywna cecha, że nie wyobrażam sobie jak można ją próbować ująć w ramy sztywnych formułek. Przecież to wszystko zależy. Np. od tego z jakimi falami mamy do czynienia. Są znane sytuacje, gdzie fale się przelewały przez dziób wielkich pancerników, także brytyjskich słynących z dobrej dzielności morskiej. Jest też powszechnie znanym fakt, że niskoburtowe monitory radziły sobie na dużej fali i przechodziły przez burzliwy północny Atlantyk bez większego szwanku (choć też im się przelewało;)). Poza tym, wszystko zależy jakie ktoś sobie przyjmie kryterium. Albo jakiej klasy okręt rozpatrujemy. Moim zdaniem sprawa beznadziejna, nie da się tego ujednolicić. Trzeba się zdać na zdrowy rozsądek i znajomość realnie istniejących konstrukcji.
UsuńA czy formuła zastosowana w springsharpie była stosowana w RN, tego nie wiem. A jeśli tak, to w jaki sposób? Czy była to jakaś oficjalnie wprowadzona formuła, którą musiały spełniać projekty? No i pytanie kiedy? Może w czasie DWS, ale tu akurat mamy okręt z zupełnie innej epoki.
@dV.
UsuńAd 26 listopada 2021 08:31
Pozwolę sobie się nie zgodzić "że nie ma się co przejmować komunikatami springsharpa".
Jest to jedyne, dostępne nam, narzędzie do oceny okrętu.
Chyba że ma Kolega biuro projektowe, stocznie i kupę kasy. I zbuduje okręt.
Rozszerzając myśl.
Pancernik z overall 0,75 będzie ok bo można się nie przejmować?.
Jak walnie salwę burtową i się nakryje kopytami też ok?.
Bo to tylko widzimisię programu?.
Jeśli Kolega zna inne, lepsze, narzędzie oceny projektu okrętu, chętnie je poznam.
Jeśli nie, nie mamy wyboru.
Używamy tego narzędzia, co mamy, ze wszystkimi jego błędami i ograniczeniami. I się do niego, i jego komunikatów, stosujemy.
Inaczej to będzie "wolna amerykanka".
@ H_Babbock.
UsuńDzięki za info.
Instrukcję, po przeprowadzce, gdzieś mam. Kiedyś tam, pewnie, znajdę.
Nie czytasz uważnie. Wspomniany parametr wprost zależy od zadanych jednostce mas. Jeśli okręt przeciążymy, to jego wartość spadnie. Więc skoro twierdzę, że traktuję program jako kalkulator mas, to chyba wynika stąd jasno, że ten parametr, jako z tych mas wynikający, biorę pod uwagę?
UsuńCałą resztę natomiast można sobie darować, o ile tylko przestrzega się w miarę rozsądnych gabarytów jednostki. A te najlepiej określać na podstawie praktyki, czyli porównywalnych realnie istniejących bądź zaprojektowanych okrętów. Baza porównawcza jest naprawdę szeroka. Z pewnością lepiej zaufać takiemu zdroworozsądkowemu podejściu, niż dać się zwieść mętnym komunikatom programu i na ich podstawie wygłaszać twierdzenia o okrętach rzekomo lżejszych od powietrza i przewracających się od odrzutu własnych dział.
Coś w tym, faktycznie, jest.
UsuńBiorąc pod uwagę znaczną prędkość okręty mają cechy małych krążowników pancernych, z czym współgra ich bardzo skromne opancerzenie. Elegancki, smukły kadłub pozwala w przyszłości na przeprowadzenie modernizacji (przełom XIX i XX wieku), która dodatkowo uwypukli te "krążownicze" cechy. Udana, realna, przebudowa portugalskiej korwety pancernej "Vasco da Gama" wskazuje, że jest to czynność wykonalna, a efekt końcowy może być nawet ciekawszy, niż w przypadku wspomnianego okrętu. Myślę, że wcześniej (lata 80-te) konieczne będzie jednak dokonanie wymiany artylerii głównej, która - od początku - nie poraża nowoczesnością. Bardzo ciekawy i piękny okręt.
OdpowiedzUsuńŁK
Dziękuję :) Faktycznie, ma coś w sobie z krążownika. Z pewnością prędkość jest ponad standard dla tego typu okrętów i nadaje mu cech krążowniczych. Zasięgu wprawdzie trochę brakuje, ale nadrabia to żaglami, które może wykorzystać przy dalszych przelotach.
UsuńCo do artylerii, to wbrew pozorom, mieści się ona w miarę w ówczesnych standardach. Mimo iż technologicznie jest nieco zapóźniona (Brytyjczycy mieli problemy z zamkami stąd długo trwali przy działach odprzodowych dużych kalibrów). To konkretne działo na tle odpowiadających mu dział odtylcowych innych flot nie prezentowało się wcale źle, a niektóre wczesne modele odtylcówek nawet zdecydowanie przewyższało osiągami (chodzi głównie o prędkość wylotową, która najbardziej świadczy o mocy działa, a jest trudna do uzyskania w działach odprzodowych). Ta 10-calówka Armstronga osiągała całkiem niezłe 416 m/s/ Dla porównania, francuskie działa 240/18 z 1864/66 r. miały 335 m/s, 274/15 z 1866 r. - 330 m/s. Niemieckie działo Kruppa 240/22 miało 435 m/s, a rosyjskie 279/19 z 1867 r. - 425 m/s, 229/20 z 1867 r. - 445 m/s. A więc nie jest najgorzej. O jakości konstrukcji brytyjskiej może świadczyć też fakt, że w służbie pozostawała do… 1904 r. (!). Co prawda zapewne tylko w roli artylerii nadbrzeżnej, ale jednak.
Natomiast przebudowa tego okrętu może być faktycznie obiecująca. Można by wymienić uzbrojenie, urządzenia napędowe, wymienić maszty, może podnieść dziobówkę o jeden poziom i uzyskać całkiem zgrabny mały krążownik pancerny. Pomyślę o tym :)
UsuńNo, faktycznie przekonałeś mnie, że te działa nie były wcale takie złe. W przypadku armat czarnoprochowych, dodatkowo o krótkich lufach (tu, w dodatku odprzodowych!) siłą rzeczy (acz bezzasadnie!) próbujemy porównywać je ze sprzętem przynależnym do następnej epoki, co jest nieuprawnione i może prowadzić do fałszywych wniosków. Takie armaty na włoskim pancerniku "Duilio" (450 mm L/20 Armstrong 100ton MLR) przetrwały na okręcie do końca jego służby, jako okrętu bojowego (27.06.1909 r.) Te same działa, w brytyjskiej artylerii nadbrzeżnej na Malcie, zostały nawet ponownie zmobilizowane w latach PWS i osiągnęły gotowość bojową (choć donośność wynosiła zaledwie 6000 m!).
UsuńŁK
Wygląda rzeczywiście pięknie i zgrabnie. Trudno też zgadnąć, gdzie jest dziób, a gdzie rufa. Pełna konspiracja; z większej odległości ustalenie tego może być wręcz niemożliwe. Krótkie działa, według tego, do czego jestem przyzwyczajony, prezentują się dość pociesznie. Nie znam się na tej epoce, zapewne takie były standardy, ale tylko dwa działa (i to jeszcze wizualnie takie małe) na sporym w sumie okręcie, to wydaje mi się dość skromnie.
OdpowiedzUsuńAleksander
No, działa nie są takie znów małe (mimo iż mogą tak wyglądać w otwartej barbecie). Ten model miał długość 14,5 kalibru, co się przekładało na jakieś 3,7 m oraz ważył 18 ton, a więc nie tak mało. Dwa takie działa na 3000-tonowej jednostce raczej mieści się w standardach epoki, choć znajdą się lepiej uzbrojone okręty. Brytyjskie Scorpion i Wyvern miały 4x229, ale były wolniejsze i lżej opancerzone. Podobnie Prince Albert, który był nawet większy (3600 ton). Na Montezumie mamy tylko 2 działa, ale za to prędkość dużo lepszą.
Usuńps. faktycznie, nie wiadomo gdzie dziób a gdzie rufa. Taki kamuflaż mimochodem ;)
UsuńA czy Meksyk byłoby na nie stać?
OdpowiedzUsuńA kto ich tam wie;) A na poważnie, Meksyk, mimo iż uchodzący za kraj biedny, jednak na pancernik się „szarpnął” Co prawda tylko jeden, nieduży i sporo później, ale jednak. Chodzi o brazylijski POW Deodoro, który zakupili w 1924 r. i wcielili do służby pod nazwą Anahuac. Pływał do 1938 r.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW sumie Meksyk przez problematyczne położenie geograficzne i skomplikowaną historię pozostaje jednym z najbardziej „niedokonanych” obszarów w znaczącej historii militarnej. W końcu dziś są najgorzej uzbrojonym w stosunku do potencjału ekonomicznego i demograficznego krajem świata, pomijając maleństwa, które w ogóle nie utrzymują armii. PKB PPP wyższy niż Korea Południowa, a armia bez jednego czołgu, z ledwo sprawnymi ostatnimi F-5E/F. Jeżeli zostanie wdrożona cała seria korwet/fregat klasy SIGMA , flota będzie w tym wszystkim wyglądać względnie najlepiej. Żeby jeszcze żyli w pokoju, nie byłoby czego żałować, ale przecież od samego początku jako nowożytne państwo wyrzynają się między sobą...
OdpowiedzUsuńMeksyk to "chory człowiek" Iberoameryki, choć nie jedyny. Szkoda, że nie udało się tam zainstalować systemu monarchicznego. Szczególnie ta druga próba, z Maximilianem I Habsburgiem, zapowiadała się sympatycznie i mogła zaoszczędzić temu narodowi gehenny związanej z serią masońskich rewolucji...
UsuńŁK
Kto tam zdrowy, poza okresami Argentyną kiedyś i Chile do dziś. Obawiam się, że w Meksyku i Habsburg miałby problem z przezwyciężeniem defektywnego kompleksu kulturowego odziedziczonego po wyczerpanej i zmęczonej subcywilizacji iberyjskiej, ale może, w razie powodzenia projektu, na jakiś czas uspokoiłby sytuację i kraj by sobie chociaż spokojnie trwał, a może nawet rozwijał. Aczkolwiek Amerykanie by naciskali. Wtedy jednak, pamiętając o morskich zamiłowaniach cesarza i uwzględniając, że mógłby spokojnie dożyć XX wieku, historia floty meksykańskiej mogłaby być pasjonująca.
UsuńSprawdziłem, jak wyglądała flota Meksyku w Navypedii. Jest tam pojęcie "cruisers-transports". Pierwszy raz spotkałem się z taką klasą okrętów. Jeden z nich ma zabójczą, typowo krążowniczą artylerię: 4 x 57. Hm... Coś czarno widzę (nawet teoretyczny i potencjalny) rozwój tej floty.
UsuńAleksander
@Jasta - na współczesnych siłach zbrojnych (zwłaszcza lądowych) wyznaję się o tyle o ile, ale tak sobie myślę, że być może jest to efekt mocno specyficznego położenia geograficznego. Z jednej strony USA, z którymi co by nie zrobili, nie mają żadnych szans, z drugiej Gwatemala – na którą być może nawet 1 czołgu nie potrzeba;) Niemniej to dość zaskakujące, żeby nie mieli w ogóle sił pancernych...
Usuń@Aleksander - te cruiser-transport wyglądają mi na uzbrojone statki cywilne, czyli wg przyjętej nomenklatury – były by to krążowniki pomocnicze, o tyle nietypowe, że z zachowaną funkcją tranmsportową. Aczkolwiek ten Progreso z działkami 57 mm uznałbym jedynie za uzbrojony transportowiec.
UsuńCiekawostką jest natomiast, że Maksyk miał w swej historii moment, w którym miał ultra-nowoczesne jednostki. Mianowicie, w latach 1842-47 posiadał dwie fregaty bocznokołowe – Montezuma i Guadeloupe i był to spory ewenement. Zwłaszcza ten drugi okręt – w momencie budowy był to największy na świecie okręt żelazny (!). Został zbudowany przez stocznię Lairda w celach spekulacyjnych, z nadzieją że okaże nim zainteresowanie Royal Navy. Tak się jednak nie stało i jednostka trafiła nieco przypadkowo do Meksyku.
@dV: tak zapewne jest. Chociaż można by się podroczyć, wskazując na Kubę czy pofantazjować o odrzuceniu przez Meksyk amerykańskiego paradygmatu wojny z narkotykami. Niemniej brak ciężkiego pancernego jest jakoś zrozumiały. Bardziej dziwi brak realnych działań w kierunku sukcesji F-5, które według niektórych źródeł są na stanach już tylko nominalnie. Kraj o powierzchni prawie dwu milionów km2 powinien mieć jakieś narzędzia suwerennej kontroli przestrzeni powietrznej, a przy okazji morskiej nawet bez myślenia o konfrontacji ze Stanami. Kilka (ze 2–3) eskadr maszyn klasy Rafale, Typhoona czy Super Horneta byłoby spokojnie w ich zasięgu finansowym.
UsuńAle Kuba jest za morzem, więc tu bardziej by się flota przydała;) Choć oczywiąście brak lotnictwa z prawdziwego zdarzenia też jest dość zaskakujący. Oprócz tego o czym pisałem (położenia geograficznego) ma tu chyba znaczenie przyjęcie dla armii paradygmatu bardziej sił policyjnych niż wojskowych. W pewnym stopniu dotyczy to chyba także sił powietrznych, w których oprócz wspomnianych F-5, jakąkolwiek rolę zbliżoną do bojowej mają samoloty Pilatus PC-7.
UsuńSzkoda, że alternatywa, w której Hiszpania nie przegrywa Kuby za pierwszym razem jest raczej nie do pomyślenia...
UsuńNatomiast w odniesieniu do lotnictwa meksykańskiego — normalne myśliwce byłyby chyba bardzo przydatne również do przechwytywania kontrabandy narkotykowej, w końcu ganianie nawet zwykłego King Aira Pilatusem to grubsza przeprawa. Głupiej starej Cessny Citation kupionej za parę dolarów do nawet jednego lotu z narkotykami w ogóle nie dopędzi. Tym niemniej politycy jakby tego nie dostrzegali, pewnie o przyczyny trzeba by spytać kogoś zorientowanego w lokalnych stosunkach.
Chyba wychodzą z założenia że na takie Cessny to F-5 wystarczy, a resztę przemytu + "codzienne" zwalczanie gangów można załatwić Pilatusami. Ale to tylko takie moje dywagacje;)
UsuńSpinałoby się, gdyby nie fakt, że F-5 są już według niektórych doniesień nielotne :D Może to temat jakoś podobny do Argentyny — opłakany stan tamtejszych sił zbrojnych w ostatnich latach, a właściwie dekadach, ma być pochodną systemowej niechęci i lęku polityków cywilnych wobec armii po okresie dyktatury (a pewnie też doprawionego prozaiczną obawą, że wojsko mogłoby ich po prostu odsunąć od koryta).
UsuńF-5 niezbyt nadaje się do ścigania kontrabandy. Za drogi do tego.
UsuńWśród podstępów wymienionych w "Sztuce wojny" jest taki, który tłumaczy się zwykle jako "tchnąć nowego ducha w martwe ciało". Chodzi o to, żeby znaleźć nowe zastosowanie dla jakiejś technologii lub metody walki, która już od dawna jest uważana za przestarzałą i nie jest traktowana poważnie. Dziś tym martwym ciałem są myśliwce śmigłowe. Wyraźnie zdeklasowane przez odrzutowce 70 lat temu w Korei. Teraz wracają.
Do prowadzenia działań przeciwpartyzanckich, zwalczania karteli narkotykowych, dżihadystów czy zestrzeliwania dronów nadają się świetnie.
Przy prędkościach do 600 km/h napęd śmigłowy sprawdza się znacznie lepiej niż odrzutowy. Samoloty śmigłowe z reguły są lżejsze, więc mogą operować z nieutwardzonych pasów (mniejsze też jest w ich przypadku ryzyko zassania śmieci przez silnik na nieprzygotowanym pasie). I koronny argument: myśliwiec śmigłowy potrafi na całą misję zużyć tyle paliwa, ile odrzutowiec... wychleje na przejazd z hangaru do pasa startowego.
Dlatego kilka państw południowoamerykańskich kupiło Super Tucano, a Meksyk ma Pilatusy.
Ale jako środek przewozu popularne są odrzutowce dyspozycyjne — stare Citationy, Learjety czy Gulfstreamy, które w Ameryce nie spełniają już stosownych wymogów i są dostępne za czapkę śliwek. Tu już turbośmigłowy samolot przeciwpartyzancki nie zadziała, odrzutowiec zrobi 700-800 km/h i tyle go widziano. OK, mały kraik Ameryki Środkowej nie sprawi sobie nowoczesnych WSB, bo w jego wypadku skórka nie jest warta wyprawki i zdecydowanie bardziej opłaca się wzruszyć ramionami, lata sobie kontrabanda to lata. Skoro Amerykanów to boli, nie sobie postawią lotniskowcową grupę bojową i przechwytują.
UsuńMeksyk to jednak zupełnie inna liga możliwości finansowych i te pojedyncze eskadry nie byłyby dla nich wysiłkiem. Co więcej, jakieś ruchy są podejmowane. W 2006 ogłoszono wybór Su-27 dla lotnictwa marynarki (miało ich być 10 sztuk), ale transakcja nie doszła do skutku z powodu nieprzyznania budżetu, podobno miała coś z tym wspólnego amerykańska dezaprobata. Coś tam oferują Amerykanie (F-16), coś Rosjanie (MiGi-29), wojsko zgłasza zapotrzebowania na rząd 1-2 eskadr, jednak wszystko rozbija się o brak zielonego światła ze strony polityków.