Już na samym początku wojny admiralicja postanowiła
przeprowadzić niespodziewany rajd przeciwko niemieckiemu wybrzeżu połączony z
operacją minowania na Bałtyku. Korzystając z faktu, że linie dozoru nie zostały
jeszcze przez przeciwnika zorganizowane, spodziewano się osiągnąć pełne zaskoczenie.
Do operacji wyznaczono wielki krążownik Władysław Łokietek, stawiacz min Hades
w eskorcie 2 dywizjonu krążowników i 2 flotylli niszczycieli. Rachuby
admiralicji okazały się trafne i nad ranem 2 sierpnia Łokietek zjawił się pod
Kołobrzegiem (Kolberg) by zasypać port swoimi ciężkimi pociskami kal. 274 mm. Zaskoczenie
było zupełne. Kompletnemu zniszczeniu uległa latarnia morska, część
infrastruktury portu, jeden statek
handlowy oraz kilka jednostek rybackich. Nasz okręt otrzymał 2 trafienia pociskami kal.
105 mm ze znajdującej się w rejonie portu baterii nadbrzeżnej, szczęśliwie bez
poważniejszych następstw. Sama bateria
została poważnie uszkodzona bezpośrednim trafieniem pocisku 6-calowego oraz
bliską eksplozją granatu kal. 274 mm (jedno działo zniszczone). W drodze
powrotnej Łokietek ostrzelał jeszcze latarnię na Rozewiu, ale już bez tak
spektakularnych efektów w związku z zużyciem większości ciężkiej amunicji pod
Kołobrzegiem.
Nieco wcześniej natomiast
stawiacz min Hades w osłonie krążowników postawił zagrodę 200 min na zachód od
Łeby, mniej więcej w połowie odległości między nią a Bornholmem, na szlaku
żeglugowym łączącym Gdańsk z Kilonią. Pod koniec operacji stawiania min na nasz
zespół „wpadł” niemiecki statek handlowy, którego kapitan jeszcze nie wiedział
o wybuchu wojny między Niemcami a Królestwem Polski. Statek objęła załoga
pryzowa, która odprowadziła go do bazy w Windawie. Prawdopodobnie niebawem
zostanie podjęta decyzja o jego dalszym wykorzystaniu.
Równocześnie, pod Gdańsk został wysłany podwodny stawiacz
min Kuna, który postawił tam zagrodę z 42 min. Już dwa dni później zatonął na
nich torpedowiec S 67, co zaalarmowało Niemców i spowodowało iż skierowali
wszystkie posiadane siły trałowe do akcji. Większość postawionych min
najprawdopodobniej została wytrałowana.
Dobrze, że ta bateria w Kołobrzegu dysponowała tylko armatami 105 mm. Gdyby były tam armaty 149 mm, to mogłoby być dla naszego okrętu mniej komfortowo. czy można prosić o bliższą charakterystykę zdobytego statku?
OdpowiedzUsuńŁK
Na wojnie zawsze jest ryzyka nadziania się na jakąś paskudną niespodziankę, jednak dobry wywiad i zwiad znacznie je minimalizują.
UsuńŁokietek zużył w jednej akcji większość amunicji. Ma tylko po 90 pocisków na działo. To wada, jednak wolę go nie przeładowywać dodatkową amunicją, która musiałaby być przechowywana poza magazynami.
90 pocisków to nie jest mało. W czasie PWS maksymalne zużycie pocisków np. w bitwie Jutlandzkiej czy Dogger z rzadka zbliżało się w okolice 40 pocisków na lufę, a 50 przekroczył tylko New Zealand (420 na 8 luf).
OdpowiedzUsuńBaterie nadbrzeżne to trochę mityczny stwór. Poza zatopieniem Bluchera (który sam bezczelnie wpłynął pod działa) plus chyba tylko obrona atolu Wake (1941), trudno znaleźć przykład efektywnego (niszczącego) ognia baterii nadbrzeżnych przeciw okrętom.
H_Babbock
PS A co z rekwizycjami?
Może przypadki zatopień okrętów przez baterie nadbrzeżne rzeczywiście nie są liczne, za to częste są sytuacje, kiedy potrafiły one skutecznie odpędzić nawet potężne okręty nieprzyjaciela. Np. stare niemieckie armaty 238 mm L/40 wz. 1894 r., z baterii "Hamburg" w okolicach Cherbourga, okazały się przykrą niespodzianką (25.06.1944 r.) dla USS "Texas" (BB 35).
UsuńŁK
Blucher wpłynął pod wyrzutnie.
UsuńWystrzelać całą amunicję Łokietek może w 30 minut intensywnego prowadzenia ognia, nie strzela się tak długo z maksymalną szybkostrzelnością (przegrzanie luf, zmęczenie obsługi). Autor jednak pisze, że mu zabrakło.
@ŁK – zdobyta jednostka jest niedużych rozmiarów, to masowiec o długości 60 m, tonażu 1000 BRT i prędkości 9 w. Raczej jednostki bojowej z niego nie zrobimy:)
OdpowiedzUsuń@H_Babbock – rekwizycje będą, ale na wszystko trzeba czasu, a z tym różnie ostatnio bywa. Sezon rowerowy się rozkręcił na dobre, oprócz bloga trzeba też zadbać o linię i kondycję :)
Co do baterii nadbrzeżnych – brak w czasie PWS sukcesów okrętów w walce z nimi być może można wiązać z utrwaloną w umysłach marynarzy opinią o braku szans okrętu w takiej walce, wynikającą jeszcze z doświadczeń XIX-wiecznych (np. ostrzał Sewastopola w czasie wojny krymskiej, czy jeszcze wcześniejsze doświadczenia z czasów żaglowców). Oczywiście, to były inne czasy i inne okręty (drewniane) ale możliwe, że po prostu instynktownie unikano walki gdzie fortyfikacje i artyleria nadbrzeżna były silne. Stąd też brak możliwości uzyskania przez tę artylerię znaczących sukcesów. Chyba że za sukces uznany to, że okręty nawet nie próbowały się z nią mierzyć ;)
A co do amunicji – jeśli przyjmiemy strzelanie z umiarkowaną szybkostrzelnością 2 strz./min., to mamy amunicji teoretycznie na jakieś 3 kwadranse. W bitwie morskiej, gdzie cele są ruchome, sytacja jest dynamiczna i się zmienia, dodatkowo są różne warunki pogodowe, w tym zmienna widzialność, zazwyczaj nie da się prowadzić ognia ciągle. Są tylko momenty gdy się wstrzeliwujemy, potem tracimy cel z oczu i tak w kółko. Taki Erin nie wystrzelił przecież pod Jutlandią ani jednego pocisku!
Gdy mamy cel nieruchomy, w postaci portu, do tego niespecjalnie broniący się, zapas 90 pocisków na lufę można rozchodować dość szybko :) Nawet jeśli nie w 3 kwadranse, to nieco dłużej. Np. mogę sobie wyobrazić że w godzinnej kanonadzie wystrzeliwujemy jakieś 60 pocisków (w nico dłuższej – odpowiednio więcej). Wtedy na drugi cel zostanie już ich nie tak dużo.
No, rzeczywiście nie była to prestiżowa zdobycz. Pozostaje włączenie do własnej marynarki handlowej lub (możliwie najszybsze) użycie w charakterze brandera do ataku na któryś z nieprzyjacielskich portów. :)
UsuńŁK
Albo zrobimy jakąś cudaczną jednostkę pomocniczą :)
OdpowiedzUsuńCoś wymyślimy!
Napisz jeszcze, w którym roku ta niemiecka jednostka weszła do służby. Jeśli jest relatywnie nowa, to jakiegoś "cudaka" można z niej wykombinować. :)
UsuńŁK
Powiedzmy w 1905 r. Bardzo stary jeszcze nie jest :)
OdpowiedzUsuńJuż zatem czuję, że będzie jednak jakaś fajna przebudowa na jednostkę pomocniczą!
UsuńŁK
Witam
OdpowiedzUsuńProponuje przypomnieć sobie masakrę okrętów liniowych jaka miała miejsce w czasie próby forsowania Dardaneli.
Sama artyleria jest świetnie się sprawdza w uzupełnieniu z polami minowymi i siłami mobilnymi (nawet lekkimi).
pawel76
Dobry przykład, że artyleria okrętowa raczej średnio radzi sobie z fortyfikcjami lądowymi, co zasygnalizował powyżej dV. Dodajmy jeszcze, że tureckie baterie były, w ogromnej większości, bardzo przestarzałe (ciężkie działa głównie z początku lat 80-tych XIX wieku).
UsuńŁK
Dodajmy, że okręty Ententy też były przestarzałe, a Dardanele to naturalna forteca.
UsuńZgadza się, były to klasyczne predrednoty z przełomu XIX i XX wieku, ale z długolufową (około L/40) artylerią na proch nitrocelulozowy i opancerzeniem w standardzie - co najmniej - harveyowskim. Ciężkie działa tureckie były zaś, w większości, czarnoprochowe i z krótkimi lufami (około L/25).
UsuńŁK
Wydawało mi się, że w Dardanelach artyleria Turecka nic znaczącego nie osiągnęła - wszystkie starty zadały miny.
UsuńDardanele, Fiord Oslo, to rzadkie przykłady, kiedy artyleria brzegowa ma sens. Poza tym metry betonu, stali, dział i załóg stanowisk inwestowane w baterie nadbrzeżne to strata nieproporcjonalna do niezwykle rzadkich korzyści.
H_Babbock
Nie tylko tam ma sens - gdzie indziej również, choćby po to, by okręty wroga nawet nie próbowały jakiejś akcji w danym miejscu, gdzie jest artyleria nadbrzeżna.
OdpowiedzUsuńCzy inwestowanie w nią jest strata nieproporcjonalna do korzyści? O ile jest rozmieszczona racjonalnie, to moim zdaniem nie. Np. w rejonie baz, gdzie zabezpiecza okręty w nich stacjonujące - które wróg mogły zaskoczyć kiedy są unieruchomione. Silna artyleria brzegowa zabezpiecza nas przed taką ewentualnością.
Nieprzypadkowo w tym poście opisałem rajd na Kołobrzeg, a nie np. Gdańsk.
Co do Dardaneli - coś mi się kojarzy że istnieje podejrzenie, jakoby Bouvet nie zatonął na minach, tylko od trafienia pociskiem (pociskami) poniżej linii wodnej. Nie pamiętam gdzie o tym czytałem, ale ponoć pozycja wraku nie odpowiada pozycji tureckiego pola minowego.
"Bouvet" zatonął w wyniku ostrzału artyleryjskiego i eksplozji miny o stosunkowo niewielkim ładunku materiału wybuchowego (ok. 80 kg). "Suffren" i "Gaulois" odniosły poważne uszkodzenia w wyniku ostrzału artylerii nadbrzeżnej. Zasadność budowania baterii artylerii nadbrzeżnej, moim zdaniem, nie budzi wątpliwości.
UsuńŁK
ps. mam żródło - P. Nykiel "Wyprawa do Złotego Rogu", str. 289-291. Okręt mógł otrzymać trafienie z działa 355/35 z fortu Anadolu Hamidiye, albo 240/35 z fortu Rumeli Mecidiye. Możliwe, że zatopienie było efektem wcześniejszych trafień które wzbudziły pożar i z opóźnieniem - eksplozje prochu bądź amunicji. Autor podaje też współrzędne wraku, które wykluczają możliwość zatonięcia na minach postawionych przez Nusreta.
OdpowiedzUsuńO alternatywnej wersji zatopienia Bouvet’a nie wiedziałem.
OdpowiedzUsuńOczywiście z definicji racjonalne rozmieszczenie baterii nadbrzeżnych jest …racjonalne ;)
W miejscach gdzie wróg będzie musiał wpłynąć blisko pod lufy (np. fiordy, ciśniny) bateria może w krótkim czasie wyeliminować okręt, więc jest skuteczna.
Ale w obronie „zwykłego” portu wyobraźmy sobie bardzo silną baterie, np. 4xII 356mm. Czy to powstrzyma np. dywizjon pancerników od bombardowania portu z odległości rzędu 15km? Moim zdaniem nie. Przecież dla okrętów liniowych zakładano, że w bitwie będą nawet kilkadziesiąt minut pod ogniem wroga. A tutaj będą pod ogniem tylko ekwiwalentu jednego pancernika.
Oczywiście atak będzie się to łączyć z uszkodzeniami na okrętach napastnika. Ale jeśli cele w ostrzeliwanym porcie są tego warte (pochylnie, doki, infrastruktura, unieruchomione okręty) to warto zaryzykować. Czyli relatywnie silna bateria (tutaj 8x356) nie chroni bazy.
H_Babbock
Bateria 8x356 jest tańsza niż pancernik o takim uzbrojeniu, a w walce trudniejsza do zlokalizowania i strzela celniej (bardziej stabilna podstawa), ma więc przewagę nad pojedynczym pancernikiem. Jeśli rzeczywiście przypłynie cały dywizjon, to zmienia sytuację. De Villars poniżej napisał o minach, można też w obronie wybrzeża używać okrętów (podwodnych, torpedowców, pancerników obrony wybrzeża itp), artylerii polowej i kolejowej, lotnictwa. Żaden z tych elementów sam nie powstrzyma ataku, ale razem stanowią bardzo twardy orzech.
UsuńPod warunkiem, że przeciwnik ma do dyspozycji dywizjon pancerników i uważa zniszczenie tego portu za warte narażania go. Wszytsko zależy od kalkulacji kosztów i korzyści oraz dostępnych sił. Rosjanie na centralnej pozycji artyleryjsko-minowej mieli zaledwie baterie dział kal. 203 mm i uważali że to zabezpiecza Zatokę Fińską. W kontekście sił niemieckich na Bałtyku było to zasadne, ale gdyby przypłynęła Hochseeflotte to te baterie nic by nie znaczyły. Ale nie przypłynęła, bo nie było po co..
OdpowiedzUsuńno i nie zapominajmy o połączeniu artylerii nadrzeżnej z polami minowymi - zawsze możemy tak rozmieścić miny, że bombardowanie portu z dalszej odległości wymaga wejścia na pole minowe, a z bliższej - naraża okręty na trafienia z bliskiego dystansu, a więc potencjalnie bardziej niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńKoledzy dyskutują o kwestii walki okrętów liniowych z bateriami to przypomnę o przejściu niemieckiej eskadry pod lufami brytyjskimi w czasie operacji Cerberus.
Pozdrawiam
Pawel76
P.s
Tłucze mi się po głowie informacja jakoby Kołobrzeg w czasie Iwś był osłaniany 2 bateriami dział 170mm (6~8 dział) a nie marnymi 105mm. Spróbuje to potwierdzić.
Pawel76
W 1872 r. Kołobrzeg przestał być twierdzą lądową, a w 1887 r. również twierdzą morską. Może więc cięższa artyleria nadbrzeżna była również zdemontowana?
UsuńŁK
Witam
UsuńW jednym z artykułów w magazynie Militaria był artykuł o zdobywaniu przez Polaków Kołobrzegu w 1945 r i stąd była zaczerpnięta ta informacja o obronie przeciwdesantowej Kołobrzegu w czasie I wś.
Pozdrawiam
Pawel76
Mnie to wygląda na taki "wyskok" bez planu operacyjnego. Sobie stali... to sobie popłynęli :). Może by tak wyraźniej zarysować cele działań i przydziały jednostek? W oryginale - to od Niemców się zaczęło działanie na Bałtyku. Należy się więc spodziewać szybkiej i zdecydowanej reakcji :) Byłbym spokojniejszy - gdyby zostały określone akweny defensywnego i ofensywnego minowania, oraz siły przydzielone do tych operacji. Podjęte działania rozpoznawcze przez okręty podwodne. Nie widzę też konsultacji z Rosjanami.
OdpowiedzUsuńAle byłby ze mnie męczący (żeby nie powiedzieć upier..wy) admirał :)
Piotr
Upierdliwy oficer jest ważną częścią dobrego sztabu.
UsuńMinowanie defensywne zaczęliśmy jeszcze przed wybuchem wojny. "Stawiacz min Hades postawił 250 min koło Połągi, stawiacze min Perseusz, Tezeusz i Achilles wspierane przez trałowce – 400 min w rejonie Lipawy, zaś Admirał Lesowski i Admirał Wojewódzki – 1000 min w pobliżu Windawy, do której już wkrótce odejść miały główne siły floty."
Kuna dobrze się spisała w pierwszej akcji, na pewno przeprowadzi jeszcze kilka.
Mnie też rajd na Kołobrzeg wydaje się zaimprowizowany z nudów. Okręty są po to, żeby pływać, a nie stać w bazie. Początek wojny to świetny czas na takie akcje. Sam wieszczyłeś, że możliwości operowania na Bałtyku zostaną rychło ograniczone przez miny (liczba dział na wybrzeżu też wzrośnie), więc korzystamy póki się da.
Jak dla mnie nawet taka zaimprowizowana akcja może w miarę skutecznie zaskoczyć przeciwnika.
UsuńCo do przejętego Statku, można posłać go wyładowanego po brzegi materiałami wybuchowymi z zablokowanym sterem i maszynami, wprost do portu ze zwłoką wystarczającą na dotarcie do celu.
Prosimy więcej akcji.
Kpt.G
Nie miałbym na skuteczną akcję brandera w XX wieku. Marne szanse na dotarcie do pozycji startowej.
UsuńPiotr
A nocą?
UsuńJeśli przejęcie "SS Brunhilda" nie było nagłośnione to przeprowadzenie takiej akcji w nocy (w miarę szybko po przejęciu) z jej użyciem+op w celu ewakuacji załogi-ochotników, to wcale nie wykluczyłbym powodzenia, choćby częściowego.
UsuńDetonacja ~1000 (lub więcej, nie znam dokładnej ładowności) ton materiału wybuchowego na kotwicowisku zasiałoby chaos i zniszczenie, a Nyarlathotep byłby dumny. ;)
Inna sprawa że to trochę nie po dżentelmeńsku, niestety czasy takich wojen odchodzą już.
Kpt.G
Nie ma szansy Kapitanie. Statek by wejść do portu musi być sterowany (prądy morskie przy brzegu i wpływ wiatru na kadłub i nadbudówki). Świnoujście- port 3km w głębi lądu, tor wodny kręty. Kołobrzeg- port 1km w głębi lądu, tor wodny tez nie jest prosty. Co zostaje? Darłowo, Ustka, Łeba? Gdańsk? Pilawa? Pierwsze trzy sa bez znaczenie, pozostałe dwa to poważne cele, ale wejśc ot tak z morza nie da rady. Chyba żeby statek wyładować cementem i zatopić na torze wodnym w jakimś wąskim miejscu, a zredukowana do minimum załoga ucieka szybką motorówką na... hmm... okret podwodny kilka mil od brzegu czekający? No chyba że to misja samobójcza, wtedy ładownie pełne trotylu:-)
UsuńO'Cooley
Nawet nocą :)
OdpowiedzUsuńPiotr
Konsultacji z Rosjanami tej akcji nie było, bo założyłem że mamy z nimi podział Bałtyku na strefy za które odpowiadają obydwie floty. Linia podziału przebiega mniej więcej między Gotlandią a Windawą, co na północ (+ Zatoka Ryska) to ich, co na południe – nasze.
OdpowiedzUsuńStrefy minowania. jak już wspomniał Stonk – zaminowaliśmy podejścia do Lipawy, Windawy i Połągi, zabezpieczając z grubsza te bazy przed niespodziewanym atakiem. Stare i powolne stawiacze min nie mają już tym układzie wiele do roboty, możliwe że wyślemy je do do pomocy Rosjanom do minowania cieśniny Irbeńskiej.
Co do minowań ofensywnych – będziemy stawiać miny na podejściach do portów niemieckich (podwodne stawiacze min), oraz na szlakach żeglugowych ze Szwecji i z Kilonii, by utrudnić transport ze Szwecji i przysyłanie posiłków z Morza Północnego. To nie będą jakieś wielkie akweny, raczej „punktowe” pola minowe na uczęszczanych szlakach bądź w miejscach ich przecięcia.
Nie wiem jak to inaczej przedstawić, może w formie graficznej?
Natomiast Brunhilda (ale wycelowałeś z nazwą Kapitanie, chyba z niej skorzystam;)) raczej zostanie wykorzystana w naszej flocie jako jednostka pomocnicza , bowiem już ją sobie narysowałem ;)
Ale jakiś staroć do roli brandera się znajdzie. Jeśli ma być to misja samobójcza z wysadzeniem brandera, to nie problem. Pierwszy podałem ten pomysł, pewnie zostanę jej dowódcą... Jeśli zamierzamy uratować załogę, sytuacja się komplikuje. Bałtyk jest spokojny, jednak przesiadka na morzu na okręt podwodny to nie zabawa, zwłaszcza nocą. Pamiętajmy o potrzebnym czasie na oddalenie, to będzie najpotężniejszy wybuch na świecie do czasu bomby atomowej. Dużo prościej jest zatopić statek na torze wodnym jako zawalidrogę. W takim razie sugeruję ewakuację załogi drogą lądową.
UsuńCo wybieramy.
Czy będzie to klasyczna jednostka pomocnicza, czy też okręt mający pewne "walory bojowe"? :)
UsuńŁK
klasyczna, pomocnicza. nawet działka nie będzie mieć ;)
OdpowiedzUsuńA pomysł z branderem dowództwo rozpatrzy. o sposobie rozpatrzenia poinformuje się w odrębnym piśmie :)
Branderem nie musi być statek.
UsuńMamy jakiegoś pancernego złoma ze sprawnym napędem? Można go załadować materiałem wybuchowym, wpłynąć do nieprzyjacielskiego portu, "zaparkować" na mieliźnie lub zakotwiczonym statku (trzeba gdzieś wytracić energię tysięcy rozpędzonych ton), nie musi być w samym środku, uciec motorówkami i zapalnik zrobi resztę. Pancerny kadłub wytrzyma ostrzał artylerii lekkiej i średniej i będzie stanowił tarczę dla uciekającej załogi. Nie wiem, jakiego materiału użyć (muszę sprawdzić, jakie były dostępne), na pewno stabilnego, bardziej obawiam się o uszkodzenie zapalnika (brak eksplozji), powinien być schowany jak najgłębiej.
To może chociaż ze 2 karabiny maszynowe dla odpędzania samolotów, które wkrótce się pojawią! :)
UsuńŁK
Nie marudź. Sam sugerowałeś "(możliwie najszybsze) użycie w charakterze brandera do ataku na któryś z nieprzyjacielskich portów. :)"
UsuńJednak, decyzją dV, jednostka ta nie będzie branderem!
UsuńŁK
korzystając z "atomowego kalkulatora": http://nuclearsecrecy.com/nukemap/ oszacowałem, że promień zniszczeń w przypadku 1000 ton trotylu będzie miał jakieś 500 m.czyli np. w przypadku Gdańska gdyby udało się dopłynąć do wejścia do nowego portu, to zasięg zniszczeń sięgnąłby Westerplatte, a tam były chyba jakies składy amunicji (efekt byłby jeszcze zwielokrotniony). basen portowy od tamtej strony na planie z 1909 r. nosi nazwę "munitions hafen": https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/62/Neufahrwasser_1909.JPG
OdpowiedzUsuńWidzę, że ta akcja zaczyna rozpalać Twoją wyobraźnię. W takim wypadku warto zadbać, aby biorący w niej udział brander został ucharakteryzowany na jakąś realną jednostkę niemiecką, a polską banderę podniósłby dopiero bezpośrednio przed finałem operacji. Atak stricte samobójczy należy wykluczyć stwarzając, choćby iluzoryczne, szanse na ewakuację załogi.
UsuńŁK
A gdyby tak zrobić akcję "Chariot", na kanale Kilońskim?
UsuńNawet akcja w Gdańsku w okolicy stoczni mocno utrudniłaby Przeciwnikowi przeprowadzanie remontów jednostek.
Jako bezdzietny oficer zgłaszam się na ochotnika!
Kpt.G
Admiralicja z ukontentowaniem przyjmuje akces Pana Kapitana :)
OdpowiedzUsuńzablokowanie kanału kilońskiego raczej było by trudne - nie wyobrażam sobie przepłynięcia przez brander całego Bałtyku w stanie umożliwiającym przeprowadzenie akcji i jeszcze osiągnięcie zaskoczenia na miejscu. Gdańsk wydaje się bardziej realny. Zwłaszcza że nie trzeba wchodzić na kanał portowy - można "wycelowac" okręt w Westerplatte od strony plaży, zablokować ster i ewakuować się z pokładu zawczasu. Eksplozja trotylu na plaży zrobi swoje. Tylko skąd my weźmiemy 1000 ton, toż to gigantyczna ilość...
Weźmy zatem 250 t trotylu + 750 t nafty. Szkoda byłoby jednak, gdyby, przy okazji, sfajczyło się to pradawne polskie miasto! :)
UsuńŁK
Można też zrobić coś na mniejszą skalę - np. wycelować brander z mniejszą ilością materiałów wybuchowych na baterie artylerii nadbrzeżnej i w sten sposób spróbować je zniszczyć?
OdpowiedzUsuńMożna. Jednak jestem zwolennikiem wojny psychologicznej.
UsuńMało jest w historii bitew rozstrzygniętych fizycznie, np: pod Kannami, gdzie Hannibal dosłownie wyciął armię Republiki. Najczęściej decyduje morale (wodza i żołnierzy), np: pod Issos i Gaugamelą Dariusz mógł wygrać, ale wymiękł i zwiał.
Im większe bum, tym większy szok. Więc opowiadam się za akcją dużą.
Dobra.. jeden brander.. a jakby zastosować ich kilka w 2-3 różnych portach tej samej nocy? (od 3-6 jednostek, najlepiej starych, jak dla mnie byłaby to dla nich śmierć lepsza niż złomowanie)
UsuńNie spodziewam się szerszego poparcia, ale jestem zwolennikiem ogłupiania i zadziwiania przeciwnika.
Można by wręcz wykonać nawet jakieś ofensywne zaminowanie w międzyczasie...
Kpt.G
Albo drugi atak na ten sam cel (pomysł inspirowany działaniami IRA). Brander numer 1 eksploduje w Gdańsku - x ofiar. 2-3 godziny później trwa akcja ratunkowa, pojawia się brander numer 2. Nie będą się spodziewać drugiego ataku w ciągu kilku godzin. Jeśli pierwszy brander osiągnie cel, to drugi tym bardziej (żadnych dodatkowych min w tym czasie Niemcy nie postawią). jedyne zagrożenie dla drugiej akcji może stanowić jakiś patrolujący okręt, jeśli taki puszczą na Zatokę; w takim wypadku należy zmienić cel drugiego ataku.
UsuńMożna zamiast trotylu załadować amonit lub jego odmianę ANFO- w beczkach z detonatorami połączonymi lontem wybuchowym. A ewakuacja szybka motorówką? Coastal Torpedo Boat jeszcze co prawda nie było, ale szybkie motorówki osiagajace 15-20 węzłów? Załoga statku może byc minimalna, dowódca, sternik i pare osób w maszynie- solidnie rozhajcowany kocioł da parę na kilka godzin bez szuflowania wegla, czyli razem 5-6 osób? Ucieczka pod osłona fumatora? Ciekaw jestem organizacji przyjmowania statków w porcie, wejścia były wczesniej awizowane, brano pilota, jakas Policja Portowa, posterunki wojskowe? Szybką motorówką 10 minut ucieczki da bezpieczna od wybuchu odległośc a pościg tez nie ruszy natychmiast gdy zobacza ucieczke załogi.
UsuńO'Cooley
Mamy 30-węzłowego Moskita: http://springsharp.blogspot.com/2015/10/eksperymentalny-kuter-torpedowy.html i nawet znajduje się pod ręką - w Połądze :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się ta akcja z branderem coraz bardziej zaczyna podobać :) Mimo iż podejście do portu będzie na pewno problemem, bo Niemcy będą już mieli zorganizowane linie dozoru... Może by więc zrobić akcję brandera... podwodnego! Mamy 4 stare OP typu Holland, można parę z nich wykorzystać...
dV
Rajd na Zeebrugge? :D
UsuńCzemu nie?
Co do ładunku wybuchowego można by na pokładach poupychać starą amunicję burzącą grubszego kalibru czy nawet zużyć resztkę zapasu starego prochu+coś młodszego dla lepszego efektu.
4 (problem w tym że na tych liliputach raczej nie upchniemy więcej jak kilkadziesiąt ton) okręty to 4 różne pkty w których jest bum. Dodajmy jeszcze piąte (największe) bum, nawodny "duży" (900-1500ton) który skupi na sobie uwagę i ten możemy "puścić" w kierunku najcięższej baterii.
Hmm.. a gdyby jeszcze tak dla osłony odwrotu dać Łokietka+krążowniki?
Kpt.G
Padło tu już sporo pomysłów, usystematyzujmy. Co możemy wykorzystać? Proszą Admirała o pełną listę dostępnych jednostek i materiałów wybuchowych.
UsuńKuter torpedowy jest mały i szybki, więc ma dużą szansę dostać się do celu, jednak zmieści się na nim tylko kilkaset kilogramów i nie widzę szansy ucieczki, to będzie misja samobójcza jednego człowieka. Użycie starych op ma inne zalety: łatwo dostać się niepostrzeżenie w rejon celu. Czy da się te cygara opuścić pod wodą? Widzę to tak: załoga szkieletowa wprowadza op do portu (może to być jeden z portów w głębi lądu, gdzie nie spodziewają się brandera), osadza go na dnie, uruchamia zapalnik czasowy (kilka godzin) i opuszcza pokład. Ewakuacja za pomocą któregoś z większych okrętów podwodnych albo lądem z buta.
W kwestii dużego nawodnego brandera i postu z 10 maja 2016 01:49 czasu blogowego. Zwracam uwagę, że trotyl wybucha inaczej niż głowica atomowa. Ekwiwalent trotylowy dotyczy łącznej ilości uwolnionej energii, ale jest ona uwalniana w innej postaci (brak promieniowania przenikliwego i mniej energii cieplnej, czyli większa fala uderzeniowa).
Dozór można oszukać udajac branderem nawodnym ucieczkę przed jakimś niewielkim okretem, np. torpedowcem, który "przerwie pościg" w odpowiednim momencie.
UsuńZaładowanie na OP starej amunicji to bład- ciężar MW w pocisku to tylko około 15% i tutaj własnie trzeba najmocniejszy materiał załadować by wykorzystać maksymalnie "nośność" okrętu, a na nawodnym to już takiego znaczenie nie ma, bo jak damy zamiest 1500 ton trotylu amonit to eksplozja bedzie nieznacznie słabsza.
O'Cooley
Ja myślałem że Moskit miał posłużyć do ewakuacji załogi.
UsuńKT
Z wyborem większych jednostek może być problem, bowiem na Bałtyku pozostały raczej nowsze okręty, a graty sa poupychane po koloniach. Z pobieżnego przeglądu sił, można wspomnieć o krążowniku-jachcie Posejdon, 4 kanonierkach typu Kraken (choć trochę by ich było szkoda), ewentualnie coś z jednostek pomocniczych (okret-baza Gen-Adm Nowosilski, lodołamacz Goliat, któryś z węglowców?) Niestety, wyboru za wielkiego nie mamy.
OdpowiedzUsuńCo do materiałów wybichowych, to trudno coś tu wyrokować - każda ewentualnie podana liczba będzie i tak wyssana z palca ;)
Okrętów bojowych zdecydowanie szkoda. Jeśli już to któryś z okrętów pomocniczych za wyjątkiem unikalnych jednostek specjalizowanych (okręty-bazy, lodołamacze, zbiornikowce).
UsuńŁK
ps. tak, Moskita bym widział ewentualnie w roli jednostki ewakuacyjnej. On sam by mógł wziąć ile materiału wybuchowego - tonę może? To by trzeba trafić punktowo w jakiś okręt, żeby odniosło to jakikolwiek skutek.
OdpowiedzUsuńMoskit zabiera nominalnie 2-3 osoby, powiedzmy 6 (nie będzie miał torpedy), to ogranicza załogę naszego brandera, nie da się użyć dużej jednostki.
OdpowiedzUsuń