Jak się można było spodziewać, rajd polskiej floty na
południowy Bałtyk z 2 sierpnia sprowokował niemiecką odpowiedź. Planowana Akcja
miała mieć charakter głównie demonstracyjny, gdyż chwilowo nie dysponowano na
Bałtyku siłami stanowiącymi większe zagrożenie dla flot polskiej i
rosyjskiej. Do jej przeprowadzenia
wybrano 3 szybkie krążowniki 8 grupy rozpoznawczej: Augsburg, Magdeburg i
Dortmund, z których każdy rozwijał prędkość co najmniej 27 w., oraz półflotyllę
kontrtorpedowców (4 jednostki). Za cel
obrano przylądek Steinort gdzie zamierzano ostrzelać tamtejszą latarnię, a przy
okazji zaplanowano postawienie pola minowego ograniczającego ruchy floty
polskiej między tymi dwoma bazami. Wobec szczupłości własnych sił, o ataku na
dobrze chronione bazy nawet nie pomyślano. Akcję przeprowadzono 5 sierpnia. 30 Mm na zachód od celu
niemiecki zespół natknął się na torpedowiec Gniewny, który pełnił tego dnia
dozór. Mała jednostka nie miała szansy w walce z zespołem krążowników i została
zatopiona, ale zanim to nastąpiło zdołała zaalarmować obronę bazy. Przeciw
zespołowi niemieckiemu najszybciej jak się dało wysłano znajdujące się akurat
pod parą 2 krążowniki z 2 dywizjonu (Grunwald i Raszyn), oraz 3 niszczyciele.
Do bitwy jednak nie doszło, gdyż ostrożnie działający dowódca niemiecki
natychmiast po potyczce z torpedowcem rozkazał pozbyć się całego ładunku min z
pokładów okrętów i zawrócić do bazy. Polski zespół przez kilka godzin
kontynuował pościg za wrogiem aż do wysokości Helu. Różnica prędkości obydwu
zespołów była tak nieznaczna, że dopiero wtedy udało się doprowadzić do
zbliżenia na odległość z której można by otworzyć ogień z dział 152 mm. Starcie ograniczyło
się więc do wymiany kilku salw bez osiągnięcia jakichkolwiek trafień. Dalszy
pościg był oczywiście niemożliwy i polski dowódca zarządził odwrót. Natomiast
na chaotycznie rozstawionej przez Niemców zagrodzie minowej (w sumie 100 min) w
ciągu następnych miesięcy zatonął tylko 1 statek handlowy. Stratę przypisano
okrętowi podwodnemu, wskutek czego
dowództwo polskie przez długi jeszcze czas nie podejrzewało istnienia zagrody.
A więc i pierwsza krew została przelana po naszej stronie...
OdpowiedzUsuńŁK
W rodzaju żeńskim powinno być dwiema, "między tymi dwiema bazami".
OdpowiedzUsuńBilans pierwszych starć wyraźnie na naszą korzyść. Zobaczymy, co będzie dalej. Zobaczymy...
Plan amerykański z matką oszalałą. W przebitce grób dziecka...
To można zobaczyć na prawie każdej wojnie.
"Plan amerykański z matką oszalałą. W przebitce grób dziecka...
UsuńTo można zobaczyć na prawie każdej wojnie."
Czy można prosić o rozwinięcie tego wątku?
ŁK
Hmmm
OdpowiedzUsuńJak się nazywał ten krążownik dzięki któremu alianci zdobyli niemieckie książki szyfrów? Magdeburg? To zdarzenie trzeba koniecznie powtórzyć jak w realu. Rezyseria może być ciut zmieniona.
Piotr
Ależ oczywiście, Magdeburg i spółka jak w realu pozwalają sobie na wypady pod wrogie (tym razem nasze) wybrzeże, więc coś się może, a nawet musi, wydarzyć :)
OdpowiedzUsuńCo do postu kol. Stonk - myślę że miał na myśli nieuchronne okropieństwa wojny. Cóż, nie można od tego uciec, ta wojna na pewno nie będzie spacerkiem. Wiemy przecież, jak wyglądała w realu..
Była wielokrotnie mniej krwawa niż następna, jednak im większa intensywność i długość walk, tym większe prawdopodobieństwo cierpień cywili i w wyniku zbrodni, i przypadkowych. Nie znam z historii żadnej wojny, która zupełnie by tego uniknęła. Rekordem minimalnym była wojna o Falklandy, w której zginęło tylko kilku cywili, ale to słabo zaludniony teren, a cała ta wojna miała skalę jednej bitwy w Wielkiej.
UsuńAle i tak, na ten moment, była czymś niespotykanym w dziejach. Nikt się nie spodziewał do jakich okropieństw doprowadzi zastosowanie nowoczesnych środków technicznych i sposobów walki. A także tego, jak długo to potrwa. W 1914 r. Francuzi (żołnierzem nie generałowie!) szli z radością na front, bowiem przepełniała ich żądza odwetu za 1871 r. i przekonanie o szybkiej, zwycięskiej wojence. Gdyby tylko wiedzieli w co się pakują...
OdpowiedzUsuńWłaśnie, nikt nie przewidział rozwoju wydarzeń. Nie tylko Francuzi byli przekonani o szybkiej, zwycięskiej wojence. Cieszyli się Niemcy, w Petersburgu odbyła się wielka demonstracja poparcia dla cara.
UsuńW kwestii minimalizacji strat. Należy dążyć do jak najszybszego zakończenia wojny, zwłaszcza po jej rozstrzygnięciu (znowu mamy tu sytuację nietypową, bo rozstrzygnięcie nastąpiło późno i nie było jednoznaczne), do zbrodni zwykle bardziej skłonna jest strona przegrywająca. Przykład starożytny - gdy Zgromadzenie Ludowe w Atenach przegłosowało ucinanie prawej ręki wioślarzom pojmanym na wrogich okrętach, Spartanie pojmanych Ateńczyków puszczali w jednym kawałku, bez okupu.
W naszej sytuacji dążenie do szybkiego zakończenia sprowadza się do dwóch opcji - albo poddania się Niemcom (oczywiście odpada), albo zwielokrotnienia wysiłków celem przeprowadzenia zwycięskiej ofensywy. Prawdę mówiąc, jej powodzenie wydaje mi się dość problematyczne, ale nie ukrywam, że chodzi mi w związku z tym po głowie jakaś bliżej jeszcze nie sprecyzowana operacja desantowa na Pomorzu. Ale żeby nie rozbudzać nadmiernych apetytów - nie spodziewam się jakiegoś wielkiego sukcesu. Raczej odwrotu jak spod Dieppe...
OdpowiedzUsuńKapitulacja Polski nie zakończy wojny, bo reszta Ententy będzie walczyć nadal. Niemcy i Rosja będą się bić na ziemiach polskich o nas, ale bez nas. Nic dobrego z tego nie wyniknie, tylko nasza strata. Więc ta opcja zostaje odrzucona bezapelacyjnie. Ewentualny desant na Pomorzu może przynieść skutek, jednak to bardzo trudne i ryzykowne.
UsuńRosyjskie barki desantowe typu "Bolinder" pojawiły się dopiero w 1916 r. Planujesz budowę jakiegoś polskiego odpowiednika, czy też improwizowane użycie płaskodennych jednostek takich jak barkasy czy szalandy?
UsuńŁK
Raczej myślałem o improwizowanych jednostkach typu barka czy lichtuga, które by przewoziły oddziały z pokładów transportowców na ląd. Oczywiście, to ogranicza możliwość wysadzenia desantu tylko w jakimś słabo bronionym miejscu i w warunkach panowania na morzu, ale na wyspecjalizowane okręty desantowe chyba jest jeszcze ciut za wcześnie.
OdpowiedzUsuńTo zależy, kiedy planujesz taką operację. Jeśli miałoby to być w początkach wojny, to zgadzam się, że użycie jednostek improwizowanych jest nieuniknione.
UsuńŁK
Dla przypomnienia: http://springsharp.blogspot.nl/2013/08/flota-polska-w-xix-w.html
UsuńTak wygląda granica polsko-niemiecka - linia frontu w momencie wybuchu wojny.
W początkowym okresie dobrze byłoby przeprowadzić desant na Pomorzu Gdańskim skoordynowany z ofensywą na północ wzdłuż Wisły. To umożliwia nam odcięcie i zlikwidowanie wojsk niemieckich w Prusach, zyskanie sporego terytorium (z tamtejszymi zakładami przemysłowymi, polami uprawnymi itd; ważne w przedłużającej się wojnie) i skrócenie frontu.
Pamiętajmy jednak o silnej twierdzy Toruń - która stoi na drodze ewentualnej ofensywy. Mocno to komplikuje ewentualny plan. Przed ewentualnym desantem trzeba by ją zdobyć...
OdpowiedzUsuńW czasie wielkiej wojny twierdze nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań. Zresztą, Toruń można obejść. Jeśli ofensywa się powiedzie, okrążony garnizon skapituluje.
UsuńTo zależy które:) Twierdza Kraków swoje zadanie spełniła i Rosjan odparła. Twierdzę teoretycznie można obejść, ale trzeba pozostawić siły do jej oblężenia i uważać, by w oparciu o nią nie wyszedł jakiś kontratak. pozostawienie niezdobytej twierdzy stwarza duże ryzyko, jeśli równocześnie mielibyśmy przeprowadzić operację desantową. Z kolei czekanie na jej upadek przesuwa w czasie całą operację i może się okazać, że okazja już się nie powtórzy...
OdpowiedzUsuńA jeśli ominiemy Toruń od wschodu i pójdziemy prosto na północ? Darujemy sobie (przynajmniej na początku ofensywy) trójkąt Toruń-Bydgoszcz-Chełmno.
UsuńTrzeba by wtedy lądować gdzieś w Zatoce Gdańskiej. Może być trudno, jest dobrze broniona. Analizowałem ostatnio obronę samego Gdańska. Nasycenie artylerią 210 mm i 150 mm jest tam naprawdę spore. Pewnie były też stosownie liczne garnizony wojska niemieckiego. Ponieważ nie mamy żadnych wyspecjalizowanych środków desantowych, wydaje mi się, że musimy jednak szukać rejonu słabo bronionego, w którym lądowanie nie byłoby narażone na kontratak wroga. Zdaję sobie sprawę, że może być z tym ciężko...
OdpowiedzUsuńJa bym raczej myślał o wsparciu ataku na Prusy poprzez lądowanie na mierzei wiślanej. Taki desant zagrozi odcięciem Królewca, a ponadto, jest niezbędny do blokady tej twierdzy po naszym udanym ataku na Prusy Wschodnie (atak z południa n północ).
OdpowiedzUsuńH_Babbock
Co do działań ladowych, to może kolegów z DWS poprosić o pomoc? Maja sporo wiedzy w temacie garnizonów itp. Może któryś zechciałby pomóc z zostałby marszałkiem, bo Admiralicja mniej doswiadczona w planowaniu i dowodzeniu na lądzie :-)
OdpowiedzUsuńO'Cooley
http://www.grosser-generalstab.de/adjutant.html
UsuńJest tam gdzieś mapka z garnizonami.
O'Cooley
Opisane wydarzenia potwierdzają tezę, że na morzu pościg jest długim pościgiem. Po prostu przy niewielkiej różnicy prędkości i stosunkowo dużych odległościach spotkaniowych, "nadrobienie" dystansu jest trudne i trwa bardzo długo.
OdpowiedzUsuńJKS
Dokładnie tak, przy małej różnicy prędkości i niezbyt dużych odległościach na Bałtyku tak ten pościg musiał się skończyć. Dlatego tak obstawałem swego czasu przy prędkości ponad 30 w. Władysława Łokietka. Gdyby w tej akcji ob był na miejscu eskadry krążowników, zapewne dopadłby Niemców na tyle wcześnie, że przynajmniej jednego by upolował :)
OdpowiedzUsuńKol. O'Cooley'owi (mam nadzieję że poprawnie odmieniłem;)) za linka bardzo dziękuję i z pomocą translatora (bowiem moja znajomość niemieckiego ogranicza się do Hande hoch ;)) postaram się go zgłębić.
https://pl.wikipedia.org/wiki/35_Dywizja_Cesarstwa_Niemieckiego
UsuńToruń i okolica, myśle że co większe miasta miały " na stanie" pułk piechoty w czasach pokoju wg tej mapy.
O'Cooley
A atak na mierzeję wiślaną jako akcja mająca odciągnąć część sił niemieckich spod Tannenberga - ciekawy pomysł :)
OdpowiedzUsuńA gdyby do desantu z morza zmontować jednostki na wzór promów drogowych albo linowych (z napędem)? Płaskodenne lub z dwóch, trzech kadłubów szalup, barkasów, nieco ostrzyżonych i nakrytych pokładem z opuszczanymi trapami lub pomostem na dziobie. Takie mniejsze mogłyby zabrac na brzeg pluton piechoty, a większe kompanię no i artylerię z zaprzęgiem :-)
UsuńO'Cooley
Oczywiście, nie wykluczam takich improwizowanych jednostek.Ale wydaje mi się, że desantować z nich na mocno broniony brzeg by się nie dało. Trzeba by szukać miejsca, gdzie nie będzie jakiegoś większego przeciwdziałania, przynajmniej do czasu aż nasze oddziały uchwycą przyczółek i się na nim umocnią. A więc trzeba by szukać miejsca gdzie nie ma baterii nadbrzeżnych i większych garnizonów wojska. Mierzeja wiślana chyba spełnia te przesłanki;)
OdpowiedzUsuńNa tym linku jest mapka Garnison-Karte von Deutschland 1897, wynika z niej że Gdańsk miał 36 DP a Toruń-Grudziądz-Iława 35 DP, a taki Elbląg nic, dopiero Olsztyn 10 DP i chyba jakiś pułk we Fromborku. czyli desant możliwy od Przekopu Wisły na wschód, może aż po Szkarpawę da sie zając teren albo i dalej na południe i narobic zamieszania. Może i rajd na Elbląg? I wtedy by sie przydała dywersja naszych "branderów" w Gdańsku.
OdpowiedzUsuńO'Cooley
Ha! Tutaj trochę przydatnych informacji i linków http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=77&t=16583&st=0&sk=t&sd=a
OdpowiedzUsuń