1 listopada polskie
dowództwo postanowiło przeprowadzić akcję głównych sił floty celem
wyciagnięcia okrętów niemieckich z bazy i pobicia ich przeważającymi
siłami. Za przynętę miał służyć krążownik Władysław Łokietek w
towarzystwie krążowników pancernych Zawisza Czarny i Mikołaj Powała.
Siły główne stanowiły 1 i 2 dywizjon okrętów liniowych (7 jednostek). Od
początku akcji towarzyszył pech bowiem na wysokości Kłajpedy Łokietek
wszedł na minę i został ciężko uszkodzony. Na szczęście udało się
opanować napływ wody do kadłuba i okręt odesłano do Windawy.
Akcję
kontynuowały obydwa krążowniki pancerne, które wkrótce natknęły się na
niemieckie torpedowce i dozorowce . Dwa pomocnicze dozorowce (300 i 450
t) zatopiono ogniem artyleryjskim, co nie przeszkodziło niestety w
zaalarmowaniu dowództwa niemieckiego o nadchodzących okrętach polskich. Z
Gdańska wyszły krążowniki pancerne Roon, Yorck, Prinz Adalbert i
Friedrich Carl, zaś wkrótce z Kilonii – 2 grupa rozpoznawcza i 7 eskadra
pancerników (w sumie 2 krążowniki liniowe, 2 pancerne i 5
predrednotów).
Do
starcia doszło na północny wschód od Helu. Polskie krążowniki w obliczu
przewagi wroga zawróciły celem wciągnięcia go pod lufy sił głównych. W
trakcie pościgu uszkodzenia odniósł krążownik Zawisza Czarny, na którym
jeden z pocisków wroga uszkodził maszynę sterową i w rezultacie okręt
zaczął zataczać niekontrolowane kręgi, skupiając na sobie ogień okrętów
niemieckich i odnosząc dalsze uszkodzenia, w tym liczne przebicia
kadłuba. Na szczęście wkrótce nadciągnęły polskie pancerniki zmuszając
Niemców do odwrotu. Jedna z salw drednota Stefan Batory celnie trafiła w
kadłub krążownika Yorck w rejon kotłowni i maszynowni, szybko redukując
jego prędkość do 10 w. Odtąd okręt ten skazany był na
zagładę – jego dobiciem zajęły się polskie predrednoty. Niejako „przy
okazji” dosłownie rozstrzelały one niszczyciel V 187 który wraz z dwoma
innymi usiłował osłonić ranny krążownik stawiając zasłonę dymną.
Tymczasem drednoty kontynuowały pościg. W jego trakcie trafione i
poważnie uszkodzone zostały jeszcze Roon i Prinz Adalbert, ale
szczęśliwie dla nich żaden nie został znacznie spowolniony zanim
osiągnęły linię uznawaną przez polskie dowództwo za granicę obszaru
zaminowanego. Samo w sobie nie uratowało by to jeszcze może zespołu
niemieckiego, ale w pewnym momencie potężna eksplozja wstrząsnęła
kadłubem Kazimierza Wielkiego. Eksplozja wprawdzie nie zagroziła
pływalności pancernika, ale nie wiadomo było czy okręt wszedł na minę, czy
też został storpedowany (ostatecznie okazało się, że pancernik wszedł na
nie znane stronie polskiej pole minowe). Dalszą akcję uznano za zbyt
ryzykowną i okręty zawróciły. Tym samym jednostki niemieckie, choć
postrzelane, zdołały jednak ujść.
Tymczasem
rozgrywał się dramat krążownika Zawisza Czarny, który nie dość że miał
uszkodzony ster to jeszcze w wyniku trafień w rejonie linii wodnej
powoli lecz nieubłaganie nabierał wody. W końcu zalane zostały
przedziały napędowe i okręt stanął. Na hol wziął go predrednot Konstanty
II i obydwie jednostki podjęły w żółwim tempie marsz ku Połądze.
Ponieważ wciąż nie udawało się powstrzymać napływu wody do kadłuba, nie
ryzykowano wprowadzania okrętu do portu, gdyż mógłby skutecznie
zablokować kanał portowy. Podjęto więc decyzję o osadzeniu jednostki na
mieliźnie koło wejścia do portu i ewentualnym późniejszym jej
podniesieniu.
Cieszę się, że nie rezygnujesz jednak z opisów beletrystycznych!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa akcja. Szkoda, że wynik prawie remisowy, ale jednak z dość wyraźnym wskazaniem na flotę polską. Mam nadzieję, że "Zawiszę Czarnego" zdołamy jednak "odpompować", wprowadzić do portu i wyremontować. Może, przy okazji, warto pomyśleć o jakiejś większej modernizacji tego okrętu?
ŁK
Również się cieszę z opisów. :)
UsuńSzkoda tylko że my też dość zdrowo zebraliśmy..
Mam nadzieję że Zawiszę ocalimy, okręt i tak miał sporo szczęścia.
Ale! Pytam się Admiralicji dlaczego na posterunku nie było op, mogłyby się obłowić, okazja przepadła... ;/
A siły lekkie?
Kpt.G
Gdzieś tam OP na pewno były, ale jak dowodzi realna praktyka z PWS - strasznie trudno jest zsynchronizować działania floty nawodnej i podwodnej. Za przykład niech posłużą działania Hochseeflotte - prawie każdej jej akcji towarzyszyły działania u-bootów, które przed starciem miały znacznie osłabić Grand Fleet. I nigdy nic z tych planów nie wyszło.
UsuńNiemcy uciekli, i stracili bezpowrotnie 2 okręty, Jeśli Zawiszę uda się odremontować, to bilans będzie zdecydowanie na naszą korzyść. Ale czy tak będzie - sam jeszcze nie wiem. Okręt jest wprawdzie nie bardzo stary, ale jednak jest to jednostka "starego stylu", mało perspektywiczna (ledwie 2 działa 8-calowe przy niemal 8000 ton wyporności) i jeśli okaże się jednak stratą bezpowrotną, to też chyba płakać jakoś strasznie nie będziemy;)
OdpowiedzUsuńMożna mu dać nowe, podwójne wieże 8", a artylerię 6" wymienić na 120 lub nawet 102 mm. I koniecznie nowe kotły! Na warunki bałtyckie będzie to jeszcze całkiem fajny okręt, zwłaszcza, że jest dość solidnie opancerzony. Zdecydowanie apeluję o uratowanie tego okrętu! :)
UsuńŁK
Zobaczymy, nie wszystko ode mnie zależy;) Jakby tak było, to Niemcy już nic by nie mieli na wodzie, a my byśmy byli w Berlinie. Niestety, muszę sam sobie narzucać mocną wstrzemięźliwość, by zachować realizm;)
UsuńDla równowagi: po destrukcji uszkodzonego "Magdeburga" należy zachować "Zawiszę Czarnego"!
UsuńŁK
zobaczymy :)
UsuńCo do modernizacji - Rosjanie na bliźniakach (Bajan, Admirał Makarow) dostawiali 1 działo 8-calowe na śródokręciu ale jakoś poważnie ich potencjału to nie zwiększało. Ewentualnie możliwa jest konwersja na jednostę innej klasy - np. stawiacz min? Rosjanie załadowywali pod koniec wojny na te okręty po 150 min, Japończycy po wojnie przerobili swojego Aso na stawiacz min (420 min).
OdpowiedzUsuńModernizacji w stylu rosyjskim poniechałbym. Czyni wrażenie doraźnej prowizorki. Nie mamy tej klasy okrętów zbyt wiele, aby robić z nich stawiacze min. w tej roli bezproduktywne staje się ich porządne opancerzenie.
UsuńŁK
Opancerzenie w takim wypadku pewnie by się zdjęło, bo to stało by się ono zbędnym balastem, a przecież miny też swoje ważą i bilans mas musi się zgadzać (mimo iż Japończycy na swoim Aso chyba tego nie zrobili?)
UsuńJeśli stawiacz min, to rzeczywiście należałoby zdemontować dotychczasowe opancerzenie burtowe. Ja jednak obstawałbym przy zachowaniu go jako krążownika pancernego. Musiałbyś zbilansować ciężary, ale myślę, że realne jest uzbrojenie go w 4 armaty 8". Przy zastosowaniu dużych i nowoczesnych kotłów olejowych (np. dwie kotłownie po 6 kotłów) można zdemontować skrajne kominy: dziobowy i rufowy i w miejscu komina (kotłowni rufowej) zamontować podwójną wieżę 8". Nowe kotły powinny zapewnić większą moc maszynom parowym i - być może - zwiększyć nieco prędkość (nawet do 22 - 22,5 węzła). Armaty 6" zapewne trzeba by wymienić też na lżejsze i zdemontować część 75 mm Canetów.
UsuńŁK
To są właśnie niedoróbki springsharpa. Maszynownia tego okrętu jest jeszcze całkiem efektywna i nie ma potrzeby jej wymieniać. Co innego kotłownia, ale takiej opcji program nie przyjmuje! Pozostaje zatem jedynie wymiana kompleksowa (maszynownia - zapewne turbinowa i kotłownia). Zamontowanie barbety z wieżą na miejscu po pustej kotłowni nie wydaje mi się szczególnie trudne technicznie. W każdym bądź razie zakres przebudowy będzie taki, jak w przypadku krążownika "Zbigniew Oleśnicki". Reasumując - moim zdaniem -: albo reaktywacja w charakterze zmodyfikowanego krążownika pancernego, albo kasacja. Kolejny wielki stawiacz min nie jest nam chyba potrzebny, a jeśli nawet, to możemy dokonać prostej przebudowy jakiejś szybszej jednostki marynarki handlowej.
UsuńŁK
No to chyba jednak kasacja, bo okręt nawet z 4x203 w realiach PWS szału nie robi;) Przebudowa, nawet jeśli technicznie łatwa (choć z takim wyrokowaniem raczej byłbym ostrożny, bo nie przypominam sobie takiej realnie przeprowadzonej), to chyba nieopłacalna ze względu na relację koszt-efekt.
UsuńA więc rozbrojenie i kasacja. Ten okręt faktycznie nie jest warty tak dużego zachodu. Moralnie był już przestarzały zaledwie kilka lat po wejściu do służby. Nawet jego płyty pancerne (stal Harveya) nie bardzo nadają się do ponownego wykorzystania na innym okręcie. Chyba, że po demontażu pancerza i artylerii (tej "poważnej") przekształcimy go w jakąś jednostkę pomocniczą (może okręt-baza wodnosamolotów?).
UsuńŁK
Co do przebudowy na jednostkę pomocniczą - jestem na tak :) PO wojnie będziemy m.in. potrzeboiwać zbiornikowców, bo udział paliw płynnych w naszej flocie będzie nieuchronnie rósł. A działa (203 mm i 152 mm może znaleźć zastosowanie w artylerii nadbrzeżnej lub jako uzbrojenie innych okrętów (to ostatnie dot. dział 152 mm).
UsuńMożna by pokusić się o fajny okręt-bazę wodnosamolotów. Rola lotnictwa w naszej marynarce wojennej będzie przecież nieustannie rosła. Tak, na gorąco, myślę, o zdemontowaniu obydwu rufowych kominów i kotłowni. Na ich miejscu można postawić duży hangar i 2 dźwigi do obsługi samolotów z obydwu burt. Do tego kilka lżejszych dział (i około 1916 r. ze dwa automatyczne przeciwlotnicze). Na starych kotłach powinno wydusić się około 15 węzłów. Jeśli wymienić je na nowe (duże i olejowe), to można zachować nawet dawną prędkość krążownika. Jeśli optujesz za konwersją na zbiornikowiec, to zapewne dopiero po wojnie (w czasie wojny szkoda mocy przerobowych stoczni na jednostkę stricte pomocniczą).
UsuńŁK
Oczywiście, ewentualna konwersja na zbiornikowiec tylko po wojnie, teraz szkoda zużywać siły i zasoby na to!
UsuńAby uzyskać zyski na ciężarze układu napędowego, trzeba by wymienić także maszynownię, sama wymiana kotłów nie wystarczy, program tego w ogóle nie uwzględnia. Jeśli więc nie wymienimy maszyn, to o dodatkowych działach w ogóle nie ma co myśleć. Ale masy to jedno. Tu trzeba by zrobić totalną przebudowę, żeby wygospodarować miejsce pod dodatkową wieżę - właściwie cały kadłub pomiędzy masztami trzeba by "wybebeszyć" by przearanżować układ wewnętrzny w tej jego części. Prawdę mówiąc - kiepsko to widzę :(
OdpowiedzUsuńDwóch królów odniosło ciężkie obrażenia od min. Wcześniej straciliśmy już na minach okręt podwodny i coś pomocniczego (no nie pamiętam dokładnie). Trałować, trałować i trałować! Nasze torpedowce w osłonie krążowników mogą wybrać każde pole minowe. Pamiętacie, jak Japończycy na bezczelnego trałowali torpedowcami pod Haikou?
OdpowiedzUsuńTeraz tak jakoś mi do głowy wpadło, mamy jakieś stare i nawet ciupkę cieknące handlowce? Po drobnych modyfikacjach w nocy, można by było posłać je w kierunku niemieckich pól minowych (na radiu najlepiej), trochę by rozminowały, albo chociaż zatarasowały niemieckie przejścia w polach minowych. :)
UsuńMisja w 1 stronę, ale to sprawi że Niemcy nie prześpią nocy.. ;) a równocześnie pomyślą że coś knujemy, a jeszcze jakby zacząć regularnie u wybrzeży hałasować i wku****ać (przepraszam najmocniej) przeciwnika, to kolejna szpila w morale.
Do tego wystarczą nawet siły lekkie, a kiedy wróg się przyzwyczai.. gruchnąć z grubej rury... najlepiej od 8 cali w górę! :D
No i w między czasie trałować i minować gdzie się da..
A właśnie czy mamy jakąś "krypę" co wygląda jak Niemiec? Jeśli tak, proponuję już ładować miny i posłać w zachodnią część Bałtyku.. jeszcze dalej na zachód od Helu.
Kpt.G
Sterowanie radiowe było wtedy technicznie możliwe, ale nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek już z niego korzystał.
UsuńSterowania radiem było możliwe, niedługo po wojnie plywały już sterowane w ten sposób okręty-cele. A co do proponowanej akcji - rozminowywanie metodą kamikaze nie bardzo do mnie przemawia, bo sprowadza się de facto do tego o co chodzi Niemcom - czyli 1 mina - 1 statek, nawet jeśli to stary gruchot. Nawet wkurzenie wroga zafundowanie mu bezsennej nocy nie usprawiedliwia takiej rozrzutności tonażu ;)
OdpowiedzUsuńPopieram!
UsuńŁK
Wita
OdpowiedzUsuńA czemu flota Najjasniejszej nie używa tral -parawanow? Zwłaszcza na największych i najcenniejszych jednostkach?
Paweł 76
No, nie bardzo sobie wyobrażam pływanie do akcji bojowej z takim trałem. W rzeczywistości chyba inne floty tez tak nie czyniły, skutkiem czego ich jednostki wpadały od czasu do czasu na miny (choćby Baden w czasie operacji desantowej z zatoce Taga, czy Goeben - wpakował się bodaj na 3 miny w jednej akcji!)
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńod strony technicznej parawany były stosowane na większych jednostkach przy prędkościach do 25w.
Co do Goebena to w feralnym dniu nie miał postawionego parawanu, generalnie Kaiserliche Marine podchodziła do tego wynalazku jak pies do jeża.
Pawel76
Nie zawsze można gromić Kaiserliche Marine jak na Falklandach. Przy akcjach ofensywnych zawsze jest ryzyko spotkania min lub OP przeciwnika. Ale trzeba pamiętać że to jest wojna koalicyjna i to co Niemcy musza na Bałtyk dac do uzupełnienia strat, może sprawic ze tego jednego okretu zabraknie im na Morzu Północnym.
OdpowiedzUsuńCo do trałowania min metoda "kamikadze" polecam hasło- Przerywacz zagród minowych.
A "Zawiszę" warto chyba przerobic na szybki transportowiec wodnosamolotów.
O'Cooley
Dziękuję za wsparcie koncepcji dalszego wykorzystania "Zawiszy Czarnego"! :)
UsuńŁK
Wydaje mi się, że ta akcja, ostatecznie pokazała, że „południowy Bałtyk” należy uznać za w całości zaminowany. I wszelkie próby wypadów „dużej” floty w ten rejon są zbyt niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńAle „środkowy” (i „północny”) Bałtyk to co innego, jeszcze przez ponad rok można było tam prowadzić wypady zespołów dużych okrętów.
W sumie czuję niedosyt z powodu:
1. braku naszych prób poważnego zaszkodzenia Niemieckiej komunikacji ze Szwecją.
2. Małej aktywności na obszarze przybrzeżnym, we wschodniej części zatoki Gdańskiej. Przecież mamy torpedowce, które powinny niemal co noc przeprowadzać wypady na linie komunikacyjną Królewiec – Gdańsk.
H_Babbock