środa, 13 czerwca 2018

Niszczyciele typu Ocelot

W ciągu pierwszych dwóch lat wojny nasza flota utraciła znaczną liczbę niszczycieli. W toku działań okazało się, że okręty tej klasy są prawdziwymi „końmi roboczymi” floty, jej bodaj najużyteczniejszymi jednostkami. Stąd bezwzględnym wymogiem chwili stało się uzupełnienie powstałych ubytków, a nawet istotne zwiększenie ilości jednostek tej klasy. W istniejącej sytuacji z rozmysłem postawiono na ilość, zamiast jakości. Nowe niszczyciele mogą się wydawać krokiem w tył w stosunku do poprzednich typów Perun i Porewit (1134-1227 ton, 4x102, 6wt), ale uznano, że lepiej mieć więcej nieco słabszych okrętów niż mniej silniejszych, zwłaszcza że niemieckie odpowiedniki w przeważającej ilości nie należały do olbrzymów w swojej klasie, a i artyleryjsko bywały słabsze od okrętów polskich (często miały bowiem tylko działa kal. 88 mm).
Nasze nowe niszczyciele mają 900 ton wyporności, i są uzbrojone w 4 działa kal. 102 mm, nowego typu (model 1915, wprowadzony już na typie Porewit), uzupełnione przez 4 wyrzutni torped kal. 533 mm. Rozwijają przy tym całkiem niezłą prędkość 32,5 w., zatem pod względem danych taktyczno-technicznych trzymają, moim zdaniem, solidny światowy poziom i naprawdę niewiele ustępują swoim starszym i większym braciom. Z pewnością wadą ich może okazać się pospieszna wojenna budowa, przez co nie wróżę im raczej długiej służby powojennej, choć niewykluczone, że w jakiejś zmienionej roli dotrwają nawet do kolejnego konfliktu światowego.
Rysunek tym razem nie jest mój, a zapożyczony z forum shipbucket. Okręt który przedstawia, przypadł mi na tyle do gustu, że ze stosowną legendą postanowiłem go wcielić do swojej floty :) 



Ocelot, polish destroyer laid down 1916

Displacement:
    763 t light; 799 t standard; 907 t normal; 994 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    289,98 ft / 289,30 ft x 27,76 ft x 9,42 ft (normal load)
    88,39 m / 88,18 m x 8,46 m  x 2,87 m

Armament:
      4 - 4,02" / 102 mm guns in single mounts, 32,38lbs / 14,69kg shells, 1915 Model
      Quick firing guns in deck mounts
      on centreline ends, evenly spread, 1 raised mount
    Weight of broadside 130 lbs / 59 kg
    Shells per gun, main battery: 250
    4 - 21,0" / 533 mm above water torpedoes

Machinery:
    Oil fired boilers, steam turbines,
    Hydraulic drive, 2 shafts, 27 328 shp / 20 387 Kw = 32,50 kts
    Range 2 700nm at 15,00 kts
    Bunker at max displacement = 195 tons

Complement:
    82 - 107

Cost:
    £0,180 million / $0,721 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 16 tons, 1,8%
    Machinery: 499 tons, 55,1%
    Hull, fittings & equipment: 247 tons, 27,2%
    Fuel, ammunition & stores: 145 tons, 15,9%
    Miscellaneous weights: 0 tons, 0,0%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      226 lbs / 102 Kg = 7,0 x 4,0 " / 102 mm shells or 0,2 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,63
    Metacentric height 1,6 ft / 0,5 m
    Roll period: 9,1 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 47 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,15
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 0,88

Hull form characteristics:
    Hull has rise forward of midbreak
    Block coefficient: 0,420
    Length to Beam Ratio: 10,42 : 1
    'Natural speed' for length: 17,01 kts
    Power going to wave formation at top speed: 70 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 2,00 degrees
    Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        19,46 ft / 5,93 m
       - Forecastle (16%):    17,45 ft / 5,32 m
       - Mid (28%):        17,45 ft / 5,32 m (11,45 ft / 3,49 m aft of break)
       - Quarterdeck (11%):    9,97 ft / 3,04 m
       - Stern:        9,48 ft / 2,89 m
       - Average freeboard:    12,62 ft / 3,85 m

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 192,1%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 90,6%
    Waterplane Area: 5 006 Square feet or 465 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 42%
    Structure weight / hull surface area: 24 lbs/sq ft or 118 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 0,43
        - Longitudinal: 1,95
        - Overall: 0,50
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is cramped
    Room for accommodation and workspaces is adequate
    Poor seaboat, wet and uncomfortable, reduced performance in heavy weather

Ocelot (1916)
Jaguar (1916)
Jastrząb (1916)
Kania (1916)
Lew (1916)
Tygrys (1916)
Kondor (1917)
Kuna (1917)

33 komentarze:

  1. Bardzo potrzebne wzmocnienie naszej floty. Maja solidne sylwetki. Nieco słabsze uzbrojenie torpedowe ale w artylerii dorównują "starszym braciom".
    Bitwa Jutlandzka już była? Jakiś wpływ na sytuację na naszym froncie morskim?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ poprzedni wydarzenia z poprzedniego posta miały miejsce w czerwcu 1916 r., to trzeba założyć że jest już po Jutlandii. Ale na wydarzeń na Bałtyku nie ma to większego znaczenia - flota niemiecka w ciągu paru tygodni zaleczy rany, a do tego czasu, w razie potrzeby i tak jest w stanie oddelegować na Bałtyk siły przeważające liczebnie nad naszymi.

      Usuń
  2. Mnie szczególnie podoba się to jedno działo w superpozycji rufowej. Może w przyszłości da się przeprowadzić stosunkowo nieskomplikowana modernizacja zestawu uzbrojenia. Myślę o zdemontowaniu ostatniego działa na rufie (w jego miejsce jeden 37 mm przeciwlotniczy McLean i dwie zrzutnie bomb głębinowych). Gdyby tak jeszcze pozostałe armaty 102 mm dało się zamienić na jakiś lżejszy model 120 mm (np. L/40), to byłoby super. Nawiasem, mamy już 1916 r., już czas zacząć zatem montować na okrętach pojedyncze armatki przeciwlotnicze i broń przeciwpodwodną. W dalszej, już powojennej przyszłości można też zmodyfikować zestaw uzbrojenia torpedowego - jedna potrójna wyrzutnia, a w miejsce drugiej kolejne działko przeciwlotnicze. Należy podkreślić, że nowoczesny i logiczny układ tych okrętów daje im duży potencjał modernizacyjny. Mogę sobie wyobrazić nawet finalną modernizację w kierunku szybkiego eskortowca w I połowie lat 30-tych! :)
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłem że brakuje nam kilku wynalazków nad którymi inni już pracują.
      Pytanie czy będziemy bawić się sonarem. Zarówno Brytyjczycy jak i Francuzi już coś zaczęli działać w tym kierunku. Może i my cosik zmajstrujemy.
      Kolejną zabawką może być radar, nad którym prace trwają od 1895 w rosji. My jako bliscy sojusznicy może coś zyskamy?
      Adm.Thrawn

      Usuń
    2. Osobiście jestem zdania, żeby nie przesadzać z tą (hiper)nowoczesnością. Natomiast brakuje mi na rok 1916 choćby pojedynczego działka przeciwlotniczego i bomb głębinowych. Te ostatnie są już, jako nowość, w Royal Navy, więc mam nadzieję, że i u nas pojawią się w następnym roku (40 mm, przeciwlotnicze pom-pomy, Brytyjczycy stosują już od 1915 r.)
      ŁK

      Usuń
    3. Podstawą obrony przeciwlotniczej są zapewne ckm Maxim na nabój Berdan-Nitro albo Maxim wz05/10. Z działek automatycznych flota i wojska lądowe używają 37 mm Maxim-Nordenfeldt, z cięższych 76 mm Lender ale raczej brak miejsca by coś większego zamontować.
      McClean w wersji przeciwlotniczej na obecny nabój jest słabszy od M-N (szybkostrzelność i zasilanie) i trzeba go przekonstruować na nowy, wydłużony, szybki pocisk.
      Bomby głębinowe były już na początku wojny dostępne, ale dopiero od stycznia 1916 w wersji ostatecznie zaakceptowanej przez RN.
      Co do sonaru to chodzi o hydrofon czy sonar aktywny? Bo prace nad tym pierwszym trwają, a ten drugi, jako oscylator Fessendena istnieje od 1912 roku ale ma zbyt niska częstotliwość pracy by skutecznie wykrywać OP.

      Usuń
    4. McLean ma dobrą balistykę i szybkostrzelność. Istnieje tylko problem opracowania amunicji przeciwlotniczej. Armaty Lendera można sobie podarować, chyba, że ujednolicimy kaliber do 75 mm. Dla dużych okrętów, zwłaszcza po wydłużeniu lufy do (na razie L/40) będzie to bardzo dobre rozwiązanie.
      ŁK

      Usuń
    5. @ŁK - z plotkami masz oczywiście rację i niedługo się zaczną pojawiać. Co do bomb głębinowych, to zapewne także się tak stanie, choć zwrócę tu tylko uwagę, że Niemcy nas u-bootami raczej nie gnębią, nie mamy więc aż takiej potrzeby i motywacji rozwijania broni przeciwpodwodnej, więc i osiągnięcia możemy mieć w tej dziedzinie mniejsze, bądź notować pewne opóźnienia. Co innego Brytyjczycy - dla nich, jako uzależnionych od dostaw morskich i zagrożonych przez niemiecką flotę podwodną, był to absolutny priorytet.

      Usuń
    6. @ŁK - 120-tki w ramach modernizacji zapewne były by możliwe, ale zapewne w ilości co najwyżej 3 szt. Na więcej zapewne braknie nie tyle wyporności, co miejsca, jeśli będziemy mieli jeszcze upchnąć gdzieś artylerię plot.

      Usuń
    7. @Adm.Thrawn - nie ukrywam, że o takich cudach jak radar na razie w ogóle nie myślę. Nie sądzę, byśmy cokolwiek użytecznego bojowo w tej materii osiągnęli przed wybuchem DWS. Ale kto wie? To co w blogu nieraz prezentowałem zupełnie nie odpowiadało temu, co wcześniej zakładałem.

      Usuń
    8. No niestety, 100rpm McClean wobec 300rpm M-N. Co do prędkości pocisku sprawa jest dyskusyjna. Rosjanie podają 440m/s (Szirokrad), działko jest bardzo dobre jako działko morskie, nad wersja przeciwlotnicza trzeba popracować (amunicja i szybkostrzelność). Brytyjczycy przeszli na pom-pom 40mm bo wymagali o wiele cięższego pocisku dla zwiększenia skuteczności przeciw sterowcom.
      Oczywiście że Lenderom zmieniamy kaliber na nasz.

      Usuń
    9. @O'Cooley - istotnie, używamy 37mm działek Maxima i McCleana, ale co tego działa 76 mm Lendera to nie jestem przekonany? We flocie mamy 75-tki Caneta i może właściwsze było by opracowanie jakiejś plotki tego właśnie kalibru? Przecież może to być jakiś rodzimy model, nie musimy w całości kopiować rozwiązań rosyjskich.

      Usuń
    10. @O'Cooley - pisaliśmy równocześnie ;)

      Usuń
    11. @dV (godz. 9:53) - dokładnie tak pisałem: zdjęcie ostatniego działa 102 mm i zamiana pozostałych na 120 mm (godz. 18:45).
      @O'Cooley (godz. 09:56) - nie przesadzałbym z tą szybkostrzelnością, gdyż w czasie DWS 40 mm Boforsy L/56 osiągały właśnie 100 - 120 strz./min. Szybkostrzelność 3 x większa będzie całkiem akceptowalna dla najlżejszych działek 20 mm. Oczywiście konieczna jest nowa amunicja. Działka Maxima-Nordenfelta należą do I pokolenia tego typu broni i możliwości dalszego rozwoju tej broni są już bardzo ograniczone. Przyszłość na najbliższe 25 lat to działka długolufowe, zasilane 4-5 nabojowymi ładownikami.
      ŁK

      Usuń
    12. Zarówno Maklin jak i Maxim to te same pokolenie, Bofors (120-160rpm w pierwszym modelu L56) to całkiem nowe pokolenie i inna jakość ze swoim potężnym nabojem. Bez celowników żyroskopowych czy radarowych liczy się gęstość ognia.
      Co do dział 75mm to Canet masa 2t, donośność AA 4900m pociskiem 5,7kg
      Lender masa 1,3t, donośność AA 5800m pociskiem 6,5kg

      Usuń
    13. Absolutnie brak zgody na zbieżność pokoleniową tych dwóch armatek! Dzieli ich powstanie 20 lat. Maxim-Nordenfelt to nic innego, jak "przeskalowany" karabin maszynowy z 1883 r. (tyle, że z amunicją na proch bezdymny). McLean to nowe podejście do tematu: długa lufa i wygodne zasilanie 5-nabojowym ładownikiem. 40 mm Bofors L/56 z pierwszego modelu miał do 160 strz./min.? Nigdy nie spotkałem się z takimi danymi! Znakomitej jakości Boforsy ze Starachowic, osiągały w strzelaniu ogniem przeciwlotniczym 100 strz./min., a przy strzelaniu do celów naziemnych wartość ta dochodziła do 120 pocisków w ciągu minuty. Całkowicie natomiast zgadzam się, że armata Lendera była, całościowo, bardzo dobra. Jedynym jej mankamentem była krótka lufa, ale to dopiero w przyszłości, bo donośność była całkowicie wystarczająca, co najmniej do połowy lat 20-tych. Później można wydłużyć lufę do L/40 i finalnie, po przekonstruowaniu łoża i oporopowrotnika, do L/50. Oczywiście "nasz" Lender powinien mieć kaliber 75 mm, gdyż nie ma uzasadnienia, aby wprowadzać kolejny kaliber. Nb. warto pomyśleć o maksymalnej unifikacji kalibrów dział morskich i lądowych, co usprawni produkcję samych dział i amunicji do nich.
      ŁK

      Usuń
    14. Łącząc Maklina i pom-poma chodzi mi o nabój. I pocisk i krótka łuska elaborowane prochem dymnym. Z tym że Maxim to projekt bardzo plastyczny, nie było problemem zmiana kalibru, siły naboju, rodzaj ładunku miotającego ( a wiemy jak było z km McCleana, późniejszym lkm Lewis).
      Co do Boforsa to miał on magazynek grawitacyjny. Wartość 120-160 rpm jest teoretyczna. Im wyżej podniesiona lufa, tym wolniej pociski osuwały się na linie dosyłacza. W praktyce osiągano 80-120 rpm, zależnie od sprawności obsługi która doładowywała magazynek łódkami po cztery naboje.
      Co do Lendera, to całkowicie się zgadzam.

      Usuń
  3. Tak oto narodził się "Polski tani lekki niszczyciel okresu I wojny" z którego później (mam nadzieję) na drodze ewolucji przyjmie postać "uniwersalnego" Niszczyciela eskortowego (patrz HUNT).
    Kpt.G
    PS: jest to bardzo cenna jednostka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wykluczam, w dalszej przyszłości, jak to postulował kolega ŁK, mogą te okręty przeistoczyć się w jakieś eskortowce czy niszczyciele eskortowe (jak zwał, tak zwał ;))

      Usuń
    2. Chodziło mi raczej o kontynuowanie budowy tych okrętów (ofc. po pewnych modyfikacjach projektu) również po wojnie jako (tańsze) uzupełnienie typowych niszczycieli floty, a w razie czego również "hitu eksportowego". Zdaje się że Hunty taką właśnie rolę przyjęły w RN, gdzie oprócz kulania się z konwojami (po całym świecie prawie), na Morzu Śródziemnym były wykorzystywane zamiennie z typowymi niszczycielami.

      Przy okazji się zapytam:
      Co z pomysłem "sklejenia" dwóch kadłubów sztywnych zapakowanych w jeden kadłub lekki w celu zyskania "krążowniczego" op? Mija gdzieś tak drugi miech i ani widu ani słychu..
      Kpt.G

      Usuń
  4. 4 rufowa "102" winna być zamieniona na plot. i bg . I tak strzelanie z dwóch ostatnich raczej słabo wychodziłoby .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem? W rzeczywistości takie nagromadzenie dział na rufie (nawet gęstsze) się zdarzało. Np. na większości niszczycieli typów pochodnych od Nowika tak było. Zatem nie było to chyba aż takie beznadziejne rozwiązanie.

      Usuń
  5. Niszczyciele wymiarami, wypornością i mocą maszynownią niemal idealnie odpowiadają Brytyjskim niszczycielom np. klasy „repeat M”. Zresztą podobnych rozmiarów niszczycieli było mnóstwo w Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Problem w tym, że wszystkie one były „3 działowe”. A znane mi niszczyciele „4 działowe” (czyli takie jak Ocelot) były jednak wyraźnie większe.
    Z drugiej strony ujawnia się problem programu, który wyraźnie zaniża prędkość mniejszych okrętów. Niszczyciel poniżej 1000t z maszynownią 27tys KM powinien rozwijać conajmniej 35w, jak np. wymieniony „repeat M”, a nie „marne” 32,5.
    Przy okazji te brytyjski niszczyciel miał już zaskakująco mocne uzbrojenie plot 1x40 (mocniejsze niż niszczyciele Royal Navy a lat 30-tych!).
    A z drugiej strony okręty budowy wojennej były tak oszczędnościowo budowane, że już w 1921 niszczyciele typu M były oddawano masowo na złom. Czyli nadzieje, na dalszy etap służby „Ocelotów” niekoniecznie jest uzasadniony.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie jakość wykonania była powodem szybkiego sprzedania na złom a projekt i koniec wojny. Typ M był ulepszonym (szybszym) typem L i już od typu L wprowadzono na niszczycielach po 2 pom-pomy 37 lub 40mm, a wobec następnych typów R i S dysponował znacznie mniejszym zasięgiem ( średnio 2000Mm/14w wobec co najmniej 3400Mm/15w). No i niszczyciele typu V/W których budowę rozpoczęto w 1916r dały całkowicie nowa jakość. A po wojnie po co RN miała trzymać setki niepotrzebnych już niszczycieli?

      Usuń
    2. Wieloseryjne, wojenne budowy są mniej staranne, więc żywotność okrętów na tym zazwyczaj cierpi. Znane są jednak, wcale liczne, wyjątki. Wymienić tu można np. wiele włoskich, stosunkowo niedużych niszczycieli z lat PWS. Rekordzistami byli "Giuseppe Cesare Abba" i "Antonio Mosto", które zakończyły służbę dopiero w grudniu 1958 r.! Trzeba jednak przyznać, że nie były to okręty typowej, wojennej budowy, gdyż rozpoczęto je jeszcze przed wybuchem PWS.
      ŁK

      Usuń
    3. W przypadku typu „powtórzonego M” przyczyną szybkiego końca okrętów wg navypedii była jednak jakość (a raczej jej brak): ” ….and particularly because their hulls had not been galvanized they were worn out by 1919”.

      Koledzy jednak nie odnieśli się do kwestii czy jednak 4 działa 102 mm na niszczycielu poniżej 1000t to jednak nie za dużo.

      PS Nadal mnie intryguje te przeniesienie napędu „hydraulic driver”.
      H_Babbock

      Usuń
    4. Znacząco mniejszy i rówieśniczy, włoski "Giuseppe Sirtori" miał aż 6 x 102 mm (fakt, że L/35) więc chyba nie jest to niemożliwe. A z przekładnią napędu chyba rzeczywiście coś nie tak! :)
      ŁK

      Usuń
    5. Although there were some complaints about poor finish they proved sturdy craft and gave good value in four hard years of war. Because of hard driving and particularly because their hulls had not been galvanized they were worn out by 1919 and very few survived the wholesale scrappings in 1921.
      Czyli obaj mamy jakby rację. Szybka i oszczędna budowa w ramach War Emergency Programme, a po wojnie naturalne złomowanie niepotrzebnych okrętów.

      Usuń
    6. „Hydraulic driver” jedyne co mi na myśl przychodzi to sprzęgło.
      Co do uzbrojenia 4x102mm to myślę że na Bałtyku dadzą radę. Nieco większe typ Nowik i jego odmiany miały do 5x102mm, plus 4-5 x 2 wt i do tego zabierały około 60 min.

      Usuń
    7. Przyznaje, że nie zauważyłem wskazanych włoskich niszczycieli typu Giuseppe Sirtori. Co prawda lufy mają krótkie i układ dział burtowy (tak rozumiem ich opis), co umożliwia montaż większej liczby dział.
      Pozostaje też faktem, że zarówno Brytyjczycy i Niemcy na tej wielkości okrętach montowali 3 działa, a Rosjanie w celu montażu 4 dział budowali znacząco większe kadłuby.
      H_Babbock

      Usuń
    8. Zauważmy jeszcze, że w 1920 r. włoskie niszczyciele otrzymały jednak działa ze "standardową" długością luf, czyli L/45. Układ ich montażu nie zmienia stanu rzeczy, że jednak mogły one unieść aż 6 luf (ucierpiała na tym zapewne dzielność morska, a z pewnością umiarkowany zasięg, ale okręty wytrwały w służbie aż do lat 40-tych).
      ŁK

      Usuń
    9. Włoskie 102/35 masa 5t. Obuchowskie 102/60 masa 5,7t. Jeśli taki maluch jak "Sirtori" miał sześć armat, to dlaczego "Ocelot" większy o 150t nie mógłby mieć czterech? Nowiki były większe, bo 6 kotłów i 3 turbiny więcej miejsca potrzebują.

      Usuń
    10. Co do uzbrojenia, to kol ŁK podał już przykład małego (poniżej 1000 ton) silnie uzbrojonego niszczyciela. Ja dodam kolejne: Angelo Bassini 785 ton, 30 w., 4x102, Alessandro Poerio 911 ton, 31,5 w., 6x102. Zatem było to możliwe, aczkolwiek rzeczywiście jest to dość ciężki zestaw uzbrojenia jak na tych rozmiarów jednostkę. I to się nawet bardzo dobrze komponuje z osiągniętą prędkością 32,5 w., która faktycznie nie jest powalająca, a którą można złożyć na karb lekkiego przeciążenia jednostki uzbrojeniem.

      Usuń