Jak pamiętamy, od 1915 r. u boku Royal Navy działa polska flota, w skład której na razie wchodzą transportowiec wodnosamolotów Mikołaj Kopernik ( http://springsharp.blogspot.com/2018/06/przebudowa-warsztatowca-mikoaj-kopernik.html ), zdobyczny monitor Odyn (http://springsharp.blogspot.com/2017/02/nowy-stary-monitor.html ) oraz 3 eskortowce typu Flower (http://springsharp.blogspot.com/2018/04/eskortowce.html ). Postanowiłem kontynuować ten nasz wkład w wysiłek wojenny aliantów, do czego przesłanką jest m.in. spora liczba dość przestarzałych okrętów które znajdują się wciąż w koloniach, i które wobec rozgromienia sił niemieckich na oceanach obecnie w zasadzie do niczego się są przydatne. Zatem ich załogi z powodzeniem można przenieść na nowe jednostki, znacznie przydatniejsze z punktu widzenia aktualnych potrzeb. Tym razem postanowiłem obsadzić naszymi załogami 4 trałowce typu Ascot. Są to niezwykle ciekawe jednostki, napędzane maszyną parową która porusza boczne koła łopatkowe (!). To dość spory anachronizm jak na czasy PWS, i nie do końca jest dla mnie jasne dlaczego taki rodzaj napędu postanowiono tu zastosować, ale mam nadzieję, że w toku dyskusji uda się motywy tej decyzji wyjaśnić. Być może chodzi o prostotę konstrukcji – wał napędzający koła łopatkowe znajduje się nad linią wodną, przez co nie trzeba konstruować wodoszczelnego wyjścia wału z kadłuba na zewnątrz. Z drugiej jednak strony – to było technologicznym problemem w połowie XIX w. (kiedy to z powodu nieszczelności w tym miejscu parę okrętów omal nie zatonęło), ale nie powinno nim być w zaawansowanym wieku XX... Może więc kwestia kosztów i szybkości produkcji okrętów z napędem bocznokołowym miała znaczenie (o ile w ogóle jest to tańsze i szybsze, bo prawdę mówiąc to nie wiem). W którejś z dyskusji na blogu przewijał się też motyw lepszej ponoć zwrotności bocznokołowca w stosunku do okrętu napędzanego śrubą. Niezależnie od tego jak było, są to niezmiernie urocze okręty, dlatego postanowiłem, że po prostu muszę je mieć w swojej flocie ;)
Co do uzbrojenia – część źródeł (Conway, Navypedia) podaje, iż jednostki te posiadały na uzbrojeniu 2 Hotchkissy kal. 57 mm i 2 działka 40 mm. Natomiast w wykazie flot załączonym do „Pierwszej wojny światowej na morzu” przypisano im posiadanie 2 dział kal. 76 mm. Jakkolwiek wydaje się, że Conway to źródło wiarygodniejsze, to jednak uważam, że dla tej wielkości okrętów bardziej pasują działa 76 mm (12-funtowe). 2 działka 57 mm to słabiutkie uzbrojenie, a możliwość przenoszenia dział 76 mm zdaje się potwierdzać przykład trałowców typu Hunt, które były nawet nieco mniejsze, a posiadały z pewnością po dwie 12-funtówki. Możemy więc założyć, że nawet jeśli trałowce typu Ascot w służbie Royal Navy posiadały jedynie 6-funtowe Hotchkissy, to te które obsadzone zostały przez polskie załogi, na specjalne życzenie naszej admiralicji, wyposażono jednak w działa 12-funtowe. Co do zaś działek plot, to ich rozmieszczenie stanowi moją radosną twórczość ;) Niestety, nie udało mi się na żadnym zdjęciu ani rysunku wypatrzyć ich rozmieszczenia, więc rozmieściłem je tam, gdzie było miejsce czyli na śródokręciu, przed kołami bocznymi.
Jako ciekawostkę dodam, że oryginalnie jednostki te miały mieć możliwość zabierania dwóch wodnosamolotów, które służyły by do wykrywania pól minowych z powietrza. Ostatecznie jednak tylko dwie jednostki (Eridge i Melton) otrzymały wyposażenie lotnicze, ale do faktycznego użycia przez nie wodnosamolotów nigdy nie doszło.
Myślę też, że przy tej okazji warto się zastanowić, jakie inne jednostki moglibyśmy jeszcze obsadzić? Dla ułatwienia rozważań na ten temat poniżej podaję listę okrętów które subiektywnie uznaję za chwilowo nieprzydatne, które tym samym mogły by dostarczyć załóg, wraz z podaniem liczebności załóg je obsadzających. Da to z grubsza wyobrażenie o dostępnym potencjale kadrowym jaki pozostaje do wykorzystania.
Pancerniki:
Zygmunt Stary (1896, 11450 ton, 4x305), załoga 553-719,
Mieszko I (1896, 8160 ton, 4x254), załoga 429-558,
Pancerniki obrony wybrzeża:
Władysław Jagiełło (1882/1901, 7427 ton, 4x254), załoga 399-520,
Kazimierz Jagiellończyk (1883/1902, 7427 ton, 4x254), załoga 399-520,
Krążowniki pancerne:
Siemowit (1895, 8054 tony, 2x254), załoga 424-552,
Zbigniew Oleśnicki (1896/1906, 8117 ton, 4x203), załoga 426-555,
Krążowniki:
Generał Dwernicki (1888/2904, 3584 tony, 8x152), załoga 231-301,
Merkury (1896, 2299 ton, 8x102), załoga 165-215,
Apollo (1896, 2299 ton, 8x102), załoga 165-215,
Krążownik szkolny:
Gryf (1898, 2682 tony, 4x152), załoga 186-242,
Krążownik torpedowy:
Cyklop (1892, 1570 ton, 2x75, 7wt457), załoga 124-162,
Kanonierki:
Odyseusz (1894, 1199 ton, 2x152), załoga 101-132,
Agamemnon (1893, 1199 ton, 2x152), załoga 101-132,
Gorgona (1899, 1680 ton, 2x203, 1x152), załoga 130-170,
Tytan (1902, 1680 ton, 2x203, 1x152), załoga 130-170,
Stawiacz min:
Admirał Dickmann (1881/1903, 2170 ton, 6x75, 400 min), załoga 158-206,
Razem: 4121-5369 osób.
Kosogon, polish minesweeper laid down 1915 (Engine 1916)
Displacement:
703 t light; 723 t standard; 810 t normal; 879 t full load
Dimensions: Length overall / water x beam x draught
245,67 ft / 243,18 ft x 29,00 ft x 6,99 ft (normal load)
74,88 m / 74,12 m x 8,84 m x 2,13 m
Armament:
2 - 2,99" / 76,0 mm guns in single mounts, 13,39lbs / 6,07kg shells, 1893 Model
Quick firing guns in deck mounts
on centreline ends, evenly spread
2 - 1,57" / 40,0 mm guns in single mounts, 1,95lbs / 0,88kg shells, 1914 Model
Anti-aircraft guns in deck mounts
on side, all amidships
Weight of broadside 31 lbs / 14 kg
Shells per gun, main battery: 200
Armour:
- Gun armour: Face (max) Other gunhouse (avg) Barbette/hoist (max)
Main: 0,79" / 20 mm - -
Machinery:
Coal fired boilers, simple reciprocating steam engines,
Direct drive, 2 paddle wheels, 1 197 ihp / 893 Kw = 14,50 kts
Range 5 660nm at 8,00 kts
Bunker at max displacement = 156 tons (100% coal)
Complement:
75 - 98
Cost:
£0,078 million / $0,313 million
Distribution of weights at normal displacement:
Armament: 4 tons, 0,5%
Armour: 2 tons, 0,3%
- Belts: 0 tons, 0,0%
- Torpedo bulkhead: 0 tons, 0,0%
- Armament: 2 tons, 0,3%
- Armour Deck: 0 tons, 0,0%
- Conning Tower: 0 tons, 0,0%
Machinery: 186 tons, 22,9%
Hull, fittings & equipment: 511 tons, 63,2%
Fuel, ammunition & stores: 106 tons, 13,1%
Miscellaneous weights: 0 tons, 0,0%
Overall survivability and seakeeping ability:
Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
1 747 lbs / 793 Kg = 130,4 x 3,0 " / 76 mm shells or 0,8 torpedoes
Stability (Unstable if below 1.00): 1,13
Metacentric height 1,0 ft / 0,3 m
Roll period: 12,3 seconds
Steadiness - As gun platform (Average = 50 %): 100 %
- Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,07
Seaboat quality (Average = 1.00): 2,00
Hull form characteristics:
Hull has low quarterdeck
Block coefficient: 0,575
Length to Beam Ratio: 8,38 : 1
'Natural speed' for length: 15,59 kts
Power going to wave formation at top speed: 39 %
Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
Bow angle (Positive = bow angles forward): 0,00 degrees
Stern overhang: 2,49 ft / 0,76 m
Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
- Stem: 15,45 ft / 4,71 m
- Forecastle (15%): 12,50 ft / 3,81 m
- Mid (50%): 11,45 ft / 3,49 m
- Quarterdeck (17%): 8,99 ft / 2,74 m (14,47 ft / 4,41 m before break)
- Stern: 9,48 ft / 2,89 m
- Average freeboard: 12,08 ft / 3,68 m
Ship tends to be wet forward
Ship space, strength and comments:
Space - Hull below water (magazines/engines, low = better): 79,0%
- Above water (accommodation/working, high = better): 159,3%
Waterplane Area: 5 039 Square feet or 468 Square metres
Displacement factor (Displacement / loading): 200%
Structure weight / hull surface area: 59 lbs/sq ft or 290 Kg/sq metre
Hull strength (Relative):
- Cross-sectional: 1,45
- Longitudinal: 4,42
- Overall: 1,62
Hull space for machinery, storage, compartmentation is excellent
Room for accommodation and workspaces is excellent
Ship has slow, easy roll, a good, steady gun platform
Excellent seaboat, comfortable, can fire her guns in the heaviest weather
Kosogon (1916)
Drakon (1916)
Mustel (1916)
Ostronos (1916)
Wodoszczelne wyprowadzenie wałów jest konieczne z powodu ryzyka w czasie sztormu i 7 dekad po zbudowaniu Napoleona, gdy pływają już całe ławice śrubowców, nie jest to żaden problem.
OdpowiedzUsuńSkoro jest jedna maszyna parowa, nie ma możliwości kręcenia kołami w przeciwne strony. A jest możliwość rozprzęgnięcia jednego koła i kręcenia tylko drugim? To też powinno dać niezły promień skrętu.
Możliwe, że koła łopatkowe są bardziej wydajne przy niższych prędkościach. Coś mi dzwoni, że (w telewizji parę lat temu widziałem, nie pamiętam szczegółów) w głębokim jeszcze XIX wieku przeprowadzono test - przeciąganie liny przez dwie fregaty o podobnej mocy i rozmiarach; początkowo bocznokołowa ciągnęła mocniej, po chwili przy dużych obrotach śruby, śrubowa zaczęła wygrywać.
Nigdy ,kurde, nic nie wytrałowałem i w literaturze a tym bardziej w programach wojenno-morskich ten temat jest traktowany bardzo po macoszemu, więc nie mam pewności; ale podejrzewam, że podczas trałowania jest ryzyko wpadnięcia bezpośrednio na minę (to załatwi każdy trałowiec) i ryzyko bliskiego wybuchu miny. W drugim przypadku okręt śrubowy może zostać pozbawiony napędu i... zdryfować na kolejną minę - sad end. Okręt bocznokołowy po utracie jednego koła zachowuje zdolność ruchu i manewru.
Pisałem, że wodoszczelne wyjście wału nie jest problemem w czasach PWS. A czy można go wysprzęglić, tego nie wiem, żadnej monografii typu Ascot nie widziałem, a to co można znaleźć w znanej mi literaturze i internecie nic na ten temat nie mówi. Więc na razie jesteśmy skazani na domysły w kwestii ewentualnej zwrotności.
UsuńCo do min natomiast, to jestem, przekonany, że dla okrętu 800-tonowego nawet pojedyncza mina to już będzie dość.
ps. jeszcze w kwestii wodoszczelności - chyba nie ulega wątpliwości, że zupełnie czym innym jest wyjście wału z kadłuba pod wodą, a czym innym nad linią wodną. Zupełnie inne są wymagania co do odporności takiego przejścia, co uprawnia moim zdaniem do określania mianem faktycznie wodoszczelnego takiego rozwiązania które pracuje pod linią wodną i zabezpiecza przed wdarcie się do kadłuba wody pod ciśnieniem, w przeciwieństwie do tego które ma zapewnić co najwyżej nieprzedostawanie się do wewnątrz okazjonalnych "luźnych" bryzgów wody.
UsuńPonoć badania przeprowadzone z którymś z pasażerskich bocznokołowców polskich, na początku lat 70-tych ubiegłego wieku, wykazały wyższą sprawność pędników kołowych na płytkiej wodzie. Tyle, że dotyczyło to rzeczywiście płytkich wód wiślanych...
UsuńŁK
Zaznaczyłem, że bezpośrednie wejście na minę zatopi każdy trałowiec, moje przypuszczenia dotyczą bliskiej eksplozji.
UsuńJako ciekawostka. Kolego Stonk, ta próba, to "pojedynek" HMS Rattler vs HMS Alecto i jest dokładnie opisany w Wikipedii :)
UsuńPowyżej moje "3 grosze" w kwestii napędu, teraz reszta komentarza. Te okręty podobały mi się "od zawsze", głównie z powodu archaicznego napędu. Zresztą Niemcy, w czasie DWS, wcielili do służby w charakterze trałowca, przybrzeżny parowiec bocznokołowy s/s "Hohenzollern" z 1906 r., który służył w Kriegsmarine w latach 1942 - 1944 pod oznaczeniem "M 4245" i "M 4465". A więc użyteczność takich okrętów nie budziła wątpliwości. Jeśli okręty miałyby pozostać w polskiej służbie, po PWS, to jednak proponowałbym przebudowę na dwuśrubowiec, z 2 maszynami parowymi lub dieslami. A to dla osiągnięcia najlepszych możliwie własności manewrowych. Tak np. został zmodernizowany w 1920 r. inny niemiecki parowiec żeglugi przybrzeżnej s/s "Flora", w którym układ bocznokołowy zamieniono na dwuśrubowy, z dwiema maszynami parowymi. I zdecydowanie popieram wprowadzenie dział 76 mm, gdyż 57 mm to stanowczo zbyt mało. W powojennej służbie polskiej widziałbym nawet krótsze armaty 102 mm!:)
OdpowiedzUsuńŁK
Przebudowa na śrubowiec? Moim zdaniem nieopłacalna, do tego skomplikowana (wymiana maszyn praktycznie konieczna), a efekty w sumie dość wątpliwe. Wprawdzie podajesz przykład takiej konwersji, ale czy to aby nie jest tylko jednostkowy przypadek? Bo tak po prawdzie, to nie kojarzę by takich przebudów dokonano na szerszą skalę. czy te Ascoty (lub inne bocznokołowce) które przetrwały w służbie dłużej (niektóre były wykorzystywane w czasie DWS) były w ten sposób modernizowane?
Usuń"Ascoty" nie miały modernizowanego napędu, ale ja kojarzę tylko 2 w służbie czynnej, w okresie DWS. Podobnych przebudów było z pewnością więcej, choć zapewne niezbyt wiele. Pasażerskie bocznokołowce przybrzeżne masowo trafiały w latach 20-tych i 30-tych XX wieku, na złom. Nawet jednostki mające ledwie kilkanaście lat służby. A to może oznaczać tylko jedno - przegrywały konkurencję z jednostkami śrubowymi. Wymiana siłowni była wcale nie jest aż tak kosztowna. Zwłaszcza, że te okręty mają i tak oszczędnościowe, archaiczne kotły cylindryczne.
UsuńŁK
Tak, w DWS były tylko dwa Ascoty, jako jednostki plot. Niestety, nie wiem jak się wtedy prezentowały, zwłaszcza w kwestii napędu.
Usuńps. jeśli ten model jest wiarygodny, to pozostały bocznokołowcami: https://d13z1xw8270sfc.cloudfront.net/origin/289120/1445601336801_ajm_models_hms_queen_of_thanet_1_700_700-002_sincerehobby.jpg
Usuńps2. jest i dowód w postaci zdjęć: http://www.grantonhistory.org/ships_and_boats/queen_of_thanet_11_20.htm
UsuńProponując przebudowę napędu miałem także na myśli ewentualne wykorzystanie okrętów, w czasie pokoju, jako holowników pełnomorskich a zarazem okrętów ratowniczych i gaśniczych. Wtedy jednak należałoby zastosować dla nich napęd parowy. Myślę, że dwa takie holowniki w metropolii i dwa w koloniach byłyby bardzo pożądane.
OdpowiedzUsuńŁK
Ciekawe propozycje, z pewnością wezmę je pod uwagę, ale na razie jeszcze nie zadeklaruję wiążąco co z tymi okrętami uczynię po wojnie, bo sam też muszę to sobie przemyśleć. Z pewnością holowniki się przydadzą, ale czy akurat te jednostki się do tego nadadzą? Muszę się jeszcze trochę podszkolić w temacie holowników ;)
UsuńStarsze trałowce, jednak te śrubowe, często kończyły swoją karierę jako pełnomorskie holowniki. Jeśli "podkręcimy" jeszcze odrobinę sumaryczną moc siłowni, to wydają się być idealne!
UsuńŁK
NO właśnie, jakoś trudno mi sobie wyobrazić holownik bocznokołowy (choć może mam za małą wyobraźnię... ;)). Natomist z trałowców które skończyły jako holowniki, to rzuca się w oczy amerykański typ lapwing, z tym, że to sa o tyle specyficzne okręty, że zostały od razu zaprojektowane z możliwością pełnienia tej funkcji.
UsuńDwuśrubowy napęd powinien dodatkowo zapewnić bardzo dobrą manewrowość. Koniecznie też dodałbym funkcje ratowniczo-gaśnicze.
UsuńŁK
Przyznam, że zaskoczył mnie - swą obszernością - wykaz okrętów starszych, które ciągle mamy w służbie. Okręty z lat 80-tych XIX wieku były już poddane modernizacjom i okres ich służby w charakterze jednostek bojowych ewidentnie się zakończył. Chyba pozostaje ich odprawienie do stoczni złomowej, po wcześniejszym zdemontowaniu wartościowej artylerii i opancerzenia (jeśli było wymienione na stal cementowaną Kruppa lub niklową stal Harveya). Pozostałe okręty stanowią na przyszłość wdzięczne pole do popisu. Można pomyśleć o ich przebudowach. Częściowo przynajmniej na specjalistyczne okręty pomocnicze. Temat koniecznie do przedyskutowania. A zwolnieni w pokładów oficerowie i marynarze mogą w ostateczności zasilić utworzoną z nich "brygadę szturmową". Właściwy duch bojowy jest gwarantowany, gdyż, jak mawiają niektórzy: "starszy marynarz we flocie, jak generał w piechocie"! :)
OdpowiedzUsuńŁK
Z pewnością niektóre nadadzą się do różnych konwersji. Te,mat jak najbardziej jest godzien przedyskutowania. Jednym z kierunków jest przebudowa na tendry wodnosamolotów. Ale na tym na pewno nie koniec.
UsuńA co do załóg - myślałem raczej by obsadzić jakieś jednostki bojowe - np. niszczyciele, monitory, może nawet krążowniki? Raczej nie chciałbym wygubić naszych marynarzy w szturmowaniu niemieckich okopów. Nasz wkład w wojnę lądową na froncie zachodnim jest już i tak znaczący i zauważalny (mamy przecież armię polską we Francji).
Wszystko to pięknie, ale wcześniej musimy założyć niedobór kadr w RN. Przyznam, że nie mam wiedzy, czy takie zjawisko wystąpiło realnie w latach PWS. A co do konwersji, to znasz moje "entuzjastyczne" nastawienie do nich. I w grę wchodzą zarówno konwersje na jednostki bojowe, jak i pomocnicze. Wśród tych ostatnich przydadzą się dla floty kolonialnej okręty bazy, okręty warsztatowe i zaopatrzeniowe. A tu można posłużyć się wielu starymi, solidnymi "wojenniakami" z XIX-wiecznym rodowodem!:)
UsuńŁK
Właściwie to też nie do końca wiem jak to było z kadrami u nich, ale z drugiej strony - można założyć, że mając do dyspozycji dodatkowych marynarzy, budują więcej okrętów niż w rzeczywistości, i nimi je obsadzają. Na wojnie zawsze lepiej mieć więcej niż mniej, a koszty nie grają specjalnie roli ;) Zresztą, chyba na nadmiar ludzi nie narzejkali, skoro zdarzało się wcielanie marynarzy z floty handlowej.
UsuńTak jeszcze zastanawiam się nad Twoją propozycją obsadzenia "bardziej bojowych" jednostek RN i myślę, że nic większego niż niszczyciel rocznik ~1910 nie jest realne.
UsuńŁK