sobota, 25 sierpnia 2018

Podsumowanie 1916 r.

Czas na podsumowanie strat obydwu walczących stron w 1916 r. Zestawienie obejmuje straty bezpowrotne w okrętach wojennych (w tym pomocniczych), oraz statkach handlowych, w przypadku strony niemieckiej w rozbiciu na straty wynikłe w wyniku działania naszych sił głównych, sił lekkich, okrętów podwodnych i straty od min. Zestawienie obejmuje te jednostki niemieckie które uległy zniszczeniu w wyniku samodzielnych działań okrętów polskich, bądź we współdziałaniu z sojusznikiem, niezależnie od teatru działań. Zaistniałe straty wynikają przede wszystkim z działań sił lekkich, których szczegółowo nie opisuję. Rok 1916 nie obfitował w starcia dużych zespołów flot na Bałtyku – Niemcy koncentrowali się w tym czasie na Morzu Północnym, na Bałtyku ograniczając się wyłącznie do działań obronnych i ochrony żeglugi, w związku z czym operacje prowadzone przez naszą flotę nie doprowadziły do walnej bitwy ani żadnego większego starcia artyleryjskiego. Spadła również, w stosunku do kampanii 1914 i 1915 r. intensywność operacji minowych prowadzonych przez obydwie strony.

Działania sił głównych
niszczyciele V 5 i G90
2 pomocnicze dozorowce
Razem: 4 jednostki o łącznej wyporności 2.100 ton, oprócz tego 2 statki handlowe o łącznej pojemności 3.300 BRT.

Działania sił lekkich
krążowniki pomocnicze Kronprinz Wilhelm i Hermann
niszczyciel V 72
torpedowiec T 91
dozorowce Sirius i Vega
3 pomocnicze dozorowce 
pomocniczy trałowiec
Razem: 10 jednostek o łącznej wyporności 5.678 ton, oprócz tego 10 statków handlowych o łącznej pojemności 19.600 BRT.

Działania okrętów podwodnych
niszczyciel G 137
dozorowiec Hyane
pomocnicza kanonierka
2 pomocnicze dozorowce
pomocniczy trałowiec
Razem: 6 jednostek o łącznej wyporności 2.462 tony, oprócz tego 17 statków handlowych o łącznej pojemności 24.600 BRT.

Straty przeciwnika od min
niszczyciel S 141
3 pomocnicze trałowce
2 pomocnicze dozorowce
Razem: 6 jednostek o łącznej wyporności 1.263 tony, oprócz tego 3 statki handlowe o łącznej pojemności 4.900 BRT.

Łącznie straty niemieckie: 26 okrętów o łącznej wyporności 11.503 ton i 32 statki handlowe o łącznej pojemności 52.400 BRT.

Nasze straty
Niszczyciele Buława, Swaróg
Okręty podwodne Jesiotr (nie wrócił z patrolu) i Żarłacz (staranowany przez niszczyciel)
Miniaturowe okręty podwodne P-4 i P-6 (nie wróciły z akcji)
Trałowce Nimfa, Wietrzyca, Śmiały (miny)
Dozorowiec Cynia (starcie z niemieckimi niszczycielami)
Pomocnicze stawiacze min Meleager (storpedowany przez u-boota) i Piltyń (miny)
Krążownik pomocniczy Gordias (miny)
Dozorowce pomocnicze DP-6 i DP-8 (starcie z niemieckimi niszczycielami)
Trałowce pomocnicze TP-9, TP-18, TP-20 (miny)
Razem: 18 okrętów o łącznej wyporności 10.941 ton, oprócz tego 3 statki handlowe o łącznej pojemności 3.900 BRT.

Sytuacja na lądzie
W poście z 26 maja 2018 r. zaprezentowane zostały postępy ofensywy polsko-rosyjskiej w czerwcu 1916 r. W kolejnym miesiącu ofensywa ta była jeszcze kontynuowana, osiągając pewne postępy na południu. Następnie opór wojsk niemieckich i austro-węgierskich okrzepł na tyle że impet ofensywy został wyhamowany i linia frontu została ustabilizowana na całą drugą połowę 1916 r. Przebieg frontu w tym okresie prezentuje poniższa mapka.


37 komentarzy:

  1. Mnie szczególnie cieszy stabilna sytuacja na froncie lądowym, dość znacząco różniąca się od tej, która zaistniała realnie. Myślę, że warto zastanowić się nad dalszym scenariuszem względem Rosji. Jeśli uznamy rewolucję bolszewicką za nieuniknioną, to jednak jej następstwa winny różnić się od realnych. Już kiedyś to postulowałem, więc powtórzę raz jeszcze. Rosja zostanie podzielona na dwa antagonistyczne państwa. Bolszewickie, obejmujące północną i wschodnią część państwa (łącznie z obszarami zauralskimi) oraz Cesarstwo na południu i zachodzie europejskiej Rosji. Polska granica wschodnia winna być przesunięta, w stosunku do aktualnej, nieco bardziej na wschód, przebiegając na odcinku środkowym i południowym na linii Mińsk-Słuck-Żytomierz-Trembowla-Kamieniec.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na jakich podstawach opierasz prawdopodobieństwo powstania dwóch państw rosyjskich, w tym jednego rewolucyjnego a drugiego będącego kontynuacją caratu? Pytam, bo wydaje mi się to być dość fantastyczną koncepcją. Nic takiego nigdy nie zaszło przecież w rzeczywistości. Rewolucje, o ile już wybuchały, to albo wygrywały i zmieniały system, albo były tłumione. Rewolucji która by doprowadziła do trwałego podziału państwa na dwa osobne ja nie kojarzę.

      Usuń
    2. Polską i Rosję łączą, w Twoim świecie, bardzo bliskie więzy, dlatego zakładam, że zaistnieje silna interwencja antybolszewicka z naszej strony. Polska ma interes w rozbiciu Imperium, ale nie jego unicestwieniu. Optymalny jest podział Rosji na dwa zantagonizowane ze sobą państwa, z których jedno stanie się (tym razem!) naszym "młodszym bratem". :) Dlaczego Cesarstwo Południoworosyjskie widzę w takim kształcie terytorialnym? Głównie z uwagi na tradycyjne wsparcie dla idei monarchii ze strony Kozactwa. Polska nie będzie miała ani dostatecznej siły, ani interesu w całkowitym zdławieniu bolszewizmu. Ale skala naszej interwencji skłoni "czerwonych" do ugody w postaci zaakceptowania powstania "drugiego" państwa rosyjskiego. Podobnie kapitulowali oni przed Niemcami i Austro-Węgrami w Pokoju Brzeskim 1918 r., uzyskując swobodę działania wewnątrz i szansę przetrwania.
      ŁK

      Usuń
    3. W proponowanym scenariuszu granica południowo-wschodnia Polski (granica z Rosją carską) pozostałaby na linii roku 1914, a granica północno-wschodnia (z Rosją bolszewicką) i granica z Niemcami... ile damy radę zdobyć siłą. Bolszewia ograniczona terytorialnie i zmuszona do ciągłego konfliktu z rosyjskimi lojalistami będzie słaba.

      Usuń
    4. Jeszcze trochę historiozofii, czyli ględzenia. Powstanie dwóch państw rosyjskich w wyniku rewolucji jest możliwe. W rzeczywistości rewolucja ta doprowadziła do niepodległości państw bałtyckich, Finlandii, czyli do rozpadu dużej części imperium, przejściowo istniały też państwa kaukaskie, Ukraina, kilka państw rosyjskich (biali nie byli zjednoczonym obozem), Wolne Terytorium i czort-wie-co-jeszcze. Rewolucję rozumiem jako rozpad dawnego porządku i budowę na jego miejscu nowego (może tych nowych porządków być kilka, niejedna rewolucja spowodowała rozpad dużego państwa na mniejsze), nie jako zmianę ustroju czy przejęcie władzy przez zbuntowaną grupę pokrzywdzonych przez ancien régime, taką sytuację można nazwać raczej przewrotem.

      Usuń
    5. Chiny to ChRL wsparte potęgą ZSRR i ledwo uratowana dzięki wsparciu USA Republika Chińska czyli Tajwan.
      Bolszewicy wygrali "o włos". Po Wojnie Światowej społeczeństwa nie chciały walczyć o "carską Rosję, na wpół niewolnicze państwo" więc trudno było o porządną interwencję. Rosja dzięki zachodniej propagandzie miała fatalną opinię a i jakiś jej upadek był na rękę państwom zachodnim z powodu "interesów geopolitycznych" (chyba tylko Inkwizycja miała gorszą opinię na skutek propagandy protestanckiej gdzie przypisywano jej setki tysięcy krwawych egzekucji, podczas gdy w rzeczywistości przez około 400 lat wykonano nawet nie 20000 egzekucji). Biali byli skłóceni między sobą (monarchiści vs republikanie). W OTL po przegranej ofensywie Tuchaczewskiego była szansa na zdławienie bolszewików ale Biali odrzucali uznanie Polski, Ukrainy i państw bałtyckich jako warunku udzielenia im wsparcia i współpracy militarnej i politycznej, a i nasza endecja dołożyła się do tego dążąc do szybkiego pokoju i ustalenia takich granic by mniejszości narodowych i wyznaniowych było możliwie jak najmniej, a przynajmniej by na przyznanych nam terenach nie stanowiły większości.
      Tak że w zmienionej sytuacji militarnej i politycznej (o ile car nie abdykuje i nie powstanie Republika Rosji) bolszewicki zamach nie będzie miał takiej siły i zasięgu jak w OTL, ale wojna domowa może potrwać dłuższy czas i poważnie IR osłabić. Jeżeli bolszewicka ruchawka zacznie się na zachodzie Rosji i ruszy na wschód, nasza interwencja może pozwoli odzyskać nam ziemie I Zaboru ( może trzeba by było podzielić się nimi z Republiką Ukrainy, choć nie wiem jak Rosja miałaby ścierpieć oderwanie swojej najcenniejszej zdobyczy która pozwoliła im nazywać się Rosją a nie Moskowią)

      Usuń
    6. Koledzy Stonk i O'Cooley: Bardzo ciekawe wypowiedzi! Chiny to rzeczywiście dobry przykład na to, że ograniczona interwencja zewnętrzna może powstrzymać totalne zwycięstwo jednej ze stron konfliktu wewnętrznego i powstanie dwóch przeciwstawnych państw. Co do postawy Białych, to pamiętajmy, że z ich strony nie grozi TU nieuznawanie Polski. To dla Rosji kraj zaprzyjaźniony i koegzystujący już ponad 60 lat! Co do Ukrainy, to mam zasadniczą wątpliwość, czy w tych realiach w ogóle by zaistniała. Jeżeli mamy odzyskać "dalsze" Kresy Wschodnie, to nie ma dla niej miejsca, chyba, że ograniczałaby się do państwa buforowego na terenie szerzej rozumianej Kijowszczyzny. Dla Ukraińców galicyjskich (tu szkody poczynione przez administrację austriacką są gigantyczne i trudne do odrobienia!) proponowałbym szeroką autonomię kulturalną (łącznie z dwujęzycznością administracji państwowej) i srogie represje w razie zaistnienia zbrojnej irredenty czyli klasyczną metodę "marchewki i kija"! :)
      ŁK

      Usuń
  2. A jednak owo poparcie kozactwa dla idei monarchii nie spowodowało w rzeczywistości powstania takiego "cesarstwa południoworosyjskiego". Wydaje się, że to zbyt wątła przesłanka do tak radykalnej zmiany biegu wydarzeń. Zwłaszcza, że to przywiązanie kozaków do caratu nie jest dla mnie takie do końca jednoznaczne. Wielu z nich przecież w końcu opowiedziało się za bolszewikami (np. w armii Budionnego było ich sporo).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sami Kozacy byli zbyt słabi dla przeprowadzenia takiej operacji. Dlatego konieczne byłoby wsparcie jej z zewnątrz. Postawa Kozaków nie jest tu główną przesłanką tej konstrukcji, a jedynie znaczącym jej komponentem. Udział czerwonego Kozactwa po stronie bolszewickiej to osobny temat do dyskusji. Myślę, że stanowili oni jednak tylko margines postaw w tej społeczności. Margines złożony z elementów zdeklasowanych materialnie i moralnie. Scenariusz dalszego ciągu napiszesz i tak Ty. Jednak uważam, że jeśli będziesz się trzymał zbyt mocno tego, co było w realu, to będzie to konstrukcja mało prawdopodobna dla stworzonego przez Ciebie świata. Przypomnę tylko, że w Rydze można było bez problemu "ugrać" i kilka okrętów ze składu floty rosyjskiej (niedokończony krążownik, ze dwa niszczyciele i okręty podwodne) oraz Żytomierszczyznę zamieszkałą w większości przez Polaków. Ogólna nieudolność i żadna kompetencyjność polskiej delegacji w sprawach morskich, ŁK

      Usuń
    2. Z kolei jak odjadę za daleko od tego co było w realu, to za paręnaście postów w tym świecie nikt się nie będzie orientował i wszyscy stracą zainteresowanie nim.
      Tak czy siak - każda opcja to spekulacja i można jej bronić lub ją obalać, ale udowodnić niemożliwość którejkolwiek - nie sposób. Taki urok historii alternatywnej.

      Usuń
    3. Odjechać powinieneś nie za daleko, ale tak w sam raz! :) Myślę, że nie zabraknie Ci właściwego wyczucia. Do tej pory Twoja alternatywa dziejów Polski bardzo mi się podobała właśnie z racji dobrego osadzenia w realiach. Napiszę raz jeszcze to, co już kiedyś uczyniłem. Twoja "lokomotywa dziejowa" wjechała na równoległy (początkowo!) tor ponad 80 lat temu. Im więcej czasu upływa, tym bardziej ten nowy tor ruchu oddala się od realnego. I tak już musi być... :)
      ŁK

      Usuń
  3. Na 1917 r. postuluję intensyfikację działań sił lekkich w postaci miniaturowych okrętów podwodnych i kutrów torpedowych, (działających w oparciu o już istniejące środki ich przenoszenia, tudzież budowę nowych okrętów tego typu).
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiadomo, że wojna nie skończy się szybko i nie skończy się rozstrzygającą bitwą na lądzie ani na morzu. Toczy się wojna na wyczerpanie, w której oś nie ma szans. Brytyjczycy muszą coraz więcej wysiłku wkładać w zwalczanie okrętów podwodnych, my nie musimy. Wojna na wyniszczenie oznacza zadawanie przeciwnikowi możliwie największych strat materialnych (liczba zabitych jest tu mniej ważna, a nawet lepiej, żeby nieprzyjaciel został ranny niż zabity) i unikanie ich po naszej stronie. Wojska lądowe powinny się skupić na ostrzale artyleryjskim i działaniach lotnictwa, bez wielkich bitew (bo w takich istnieje szansa zadania przeciwnikowi wielkich strat, ale i pewność, że sami poniesiemy wielkie straty). Jak zadać nieprzyjacielowi największe straty materialne na morzu? Proszę o odpowiedź. Zaznaczam tylko, że nie chodzi o niszczenie potencjału bojowego floty niemieckiej, ale o mnożenie jej kosztów. Mój pomysł: lotnictwo marynarki wojennej (lotnictwo wojsk lądowych też może się przyłączyć) bombarduje magazyny paliwa. To dość duże i "miękkie" obiekty, więc łatwo trafić i choćby niewielką ilością bomb spowodować duże straty.

      Usuń
    2. Nasz wywiad w USA nawiązał kontakt z niejakim Piotrem Ostrowskim. To Polak z Galicji, który na przełomie wieków wyemigrował do USA, osiadł w Baltimore i podjął pracę w tamtejszym porcie. Zaczął od przenoszenia jakiś skrzyń, ale był pracowity, inteligentny (i ożenił się ze szwagierką szefa tamtejszych związkowców), więc szybko awansował. Teraz jest szychą, zarabia ponad 100 $ miesięcznie i wie o wszystkim, co się dzieje w porcie. Zainteresowała go oczywiście wizyta dziwnego statku niemieckiego "Deutschland". Statek ten przywiózł 750 ton towaru, większość stanowiły barwniki, były też leki i środki dezynfekujące, słowem: chemikalia. Zabrał nikiel, cynę, tkaniny i kauczuk. Co sugeruje, że te towary są w Niemczech szczególnie deficytowe. Należy więc uderzyć w ich źródła i magazyny. Za to dobrze ma się niemiecki przemysł chemiczny i farmaceutyczny, uderzanie w niego nie spowoduje istotnych skutków.

      Usuń
    3. Bardzo ciekawe pomysły... :)
      ŁK

      Usuń
    4. Istotny jest również transport, wtedy tylko kolejowy. Trzeba bombardować dworce, kolejowe zakłady produkcyjne i remontowe, jak również linie kolejowe pomiędzy miastami. Kopalnie w okolicach Katowic też mamy w zasięgu lotnictwa. Transport, krwioobieg gospodarki :)

      Usuń
    5. Dworce kolejowe owszem, gorzej z liniami. Linia kolejowa to jednak wąski cel, a nawet zniszczona może być szybko przywrócona do stanu używalności. Lepiej niszczyć mosty.

      Usuń
    6. Duże stacje kolejowe mogą mieć obronę plot., większe mosty też.
      Duży most jest solidny, bomba 50 czy 100kg dużej krzywdy nie zrobi. Mały most na rzeczce 5-10m trudno trafić.
      Jeden tor na nasypie- bomba 50kg uszkodzi torowisko, 100kg uszkodzi nasyp. Załoga pociągu musi zobaczyć uszkodzenie torów i zdążyć zahamować (a w nocy?). Pociąg z transportem raczej nie wozi platformy naprawczej, jeżeli zdąży zahamować musi wycofać do najbliższej stacji i wezwać jednostkę do naprawy torowiska. Sama wymiana 2-4 szyn i tuzina czy dwu podkładów zajmie może 2 godziny, ale czas na dojazd też trzeba doliczać. A jeżeli będziemy bombardować linie kolejowe co kilkaset metrów? W każdym dogodnym miejscu? Na upartego to bombę 50kg można i pod samolot myśliwski podwiesić. Porty rzeczne i tabor tez trzeba atakować.

      Usuń
    7. Nie sądzę, żebyśmy zdołali spowodować znaczące zniszczenia linii kolejowych. Liczba i jakość samolotów, którymi dysponujemy, to jeszcze nie to, czym alianci niszczyli niemieckie linie kolejowe w następnej wojnie.
      Linię kolejową trudno trafić. Bomba 50 albo i 100 kg eksplodująca 30 metrów od toru nic nie znaczy. Niemcy wiedzą, że linie kolejowe mogą być bombardowane i niszczone przez dywersantów, więc przypuszczam, że co jakiś czas (albo przed ważnym transportem) jest puszczany parowóz z kilkoma platformami, na nich kilka szyn, podkładów, narzędzia i paru robotników. Pojedynczy parowóz z lekkimi lorami ma stosunkowo dużą siłę hamowania, zatrzyma się prędzej niż pociąg, a ekipa naprawi tor.
      Dobrym celem są też porty rzeczne i stocznie. 100 lat temu infrastruktura drogowa i kolejowa była mniej rozwinięta niż dziś, więc żegluga śródlądowa była bardziej istotna.
      Celów wartych ataku jest z pewnością więcej niż naszych możliwości. Trzeba więc wybrać te najważniejsze.

      Usuń
    8. Wystarczy trafić bombą 50kg metr od torowiska, co daje cel szerokości 3,5m dla bomby rzucanej w płytkim nurkowaniu (30st) z wysokości 100m z samolotu lecącego wzdłuż torowiska. Nie trafi pierwszy z eskadry, to trafi trzeci, piąty, czy dziewiąty. Jak poćwiczą wcześniej takie ataki to skuteczność wzrośnie. Każdy przestój na szlaku dezorganizuje transport.
      Wniosek? Więcej samolotów, bo samymi okrętami nie wygramy.
      PS. Gospodarz powinien zmienić opisy przy samolotach. Już nie pisać że zbudowano X egzemplarzy, tylko że produkcja miesięczna wynosi Y egzemplarzy.

      Usuń
  4. Zgadzam się z postulatem intensyfikacji działań sił lekkich i podwodnych a także lotnictwa. Wiązać się to będzie zapewne z budową kolejnych jednostek - w tym nowych typów kutrów torpedowych, jak również z rozwojem lotnictwa morskiego. Mam już narysowaną nową łódź latającą - będącą z grubsza odpowiednikiem amerykańskiego Curtissa H 12 czy brytyjskiego Felixtowe F.2 - a więc jest to maszyna mogącą dźwignąć konkretny ładunek bomb. Zostanie ona wprowadzona w ciągu 1917 r. Przewiduję też nowe bombowce - w tym wesrję rozwojową ostatnio prezentowanego samolotu Zalewski WZ.IX
    dV

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Oczekujemy zatem na nowy post "okrętowy". Może spróbujesz zmierzyć się z jakimś większym kutrem torpedowym opartym o kadłub brytyjskich ścigaczy okrętów podwodnych typu "ML" (z podwojoną mocą siłowni i np. działkiem 25 mm)?
      ŁK

      Usuń
    2. Nie wiem, nie myslałem jeszcze o tym. Ale w tym przypadku raczej prerferuję własne rozwiązania niż opieranie się o istniejące konstrukcje obce.

      Usuń
    3. Kadłub można wykorzystać (proporcje są akceptowalne i tak prędkość zapewne nie przekroczy 26 węzłów) i zmienić tylko siłownię. Zawsze to pewne uproszczenie procesu projektowania.
      ŁK

      Usuń
    4. Dla mnie na ogół prostsze jest jednak rysowanie własnej jednostki od podstaw niż odwzorowywanie istniejącej, zwłaszcza jeśli nie mam jej rysunków, a np. jedynie zdjęcia. Inna sprawa, gdy jest gotowiec z shipbucketa, z którego można skorzystać ;)
      Inna sprawa - czy taki wolny kuter z działkiem by sie sprawdził i w jakiej roli? Bo za prędkość rzędu 30 w. już kiedys mi się dostało, że marna, a tu było by jeszcze gorzej;)

      Usuń
    5. Prędkość byłaby odpowiednia dla "dużych" kutrów torpedowych z pierwszego pokolenia. Włoski "MAS-397" z 1919 r. rozwijał 28 w., "MAS-415" z 1922 r. od 25,5 do 28 w. Brytyjski "CMB-100M" z 1919 r. osiągał 26 w. Problem z tym, że springsharp nie lubi małych i szybkich okrętów, więc trudno będzie zapewne, bez "ręcznej" korekty osiągnąć wymagany poziom prędkości. Moje wnioski, co do możliwej do osiągnięcia prędkości, wynikają jedynie z porównania wymiarów kadłuba i mocy siłowni brytyjskich ścigaczy "ML" z nieco późniejszymi 70-stopowymi kutrami torpedowymi.
      ŁK

      Usuń
    6. Ręczna korekta nie jest problemem, można ją zrobić. Kwestią jest natomiast przydatność tak relatywnie wolnych jdniostek - czy z tą prędkością będą w stanie wykonać skuteczny atak torpedowy? Może ewentualnie w nocy? No i pytanie czy to działko jest im niezbędnie potrzebne - w końcu waży więc obniża prędkość, a nie wiem czy się do czego przyda (chyba tylko do zwalczania innych kutrów, ale takich Niemcy jeszcze nie mają (dopiero w 1917 r. podejmą ich produkcję).

      Usuń
  5. Japońskie "bieda-kutry" z czasów DWS były jeszcze wolniejsze! :) Skoro Włosi i Brytyjczycy wprowadzili jednostki o takiej prędkości do służby, to myślę, że towarzyszył temu jakiś zamysł. No, chyba, że szacowali prędkość na 10 węzłów więcej. :) Myślę, że taki nocny atak na bazę nieprzyjacielską to dobry koncept. Przy podholowaniu kutra (a jeszcze lepiej przewiezieniu na pokładzie okrętu-nosiciela) na miejsce akcji byłoby to całkiem do przyjęcia. Ewentualnie użyć do zwalczania żeglugi kabotażowej wroga?
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego szukać nowych projektów? Można odkurzyć Moskita (28.X.2015), poprawić projekt (np. 2 motory) albo powiększyć do jakichś 18-20m czyli o 1/4-1/3 i napęd na 3 śruby. Dwie wt lub torpedy zrzucane za burtę z wychylanych/wysuwanych uchwytów. Kolega ŁK widziałby chętnie coś cięższego na pokładzie niż same km Lewis? No to np. 2 x Maxim na nabój Berdan-Nitro, albo półautomat 37mm, będzie bardzo lekkie- 50-70kg ale o szybkostrzelności 20-25s/min, no i automaty- Maxim 1-pdr pompom lub nasz "Maklin". Masa podobna ale Maxim sporo krótszy i wygodniejszy w obsłudze na pokładzie o małej powierzchni.

      Usuń
    2. Bardzo ciekawe (jak zwykle!) przemyślenia. Chodziło mi tutaj o "skokowy" przyrost wyporności. O początek takiej "polskiej drogi" do wypracowania odpowiednika niemieckich "Schnellbootów", czyli jednostek zdolnych (w nieco dalszej przyszłości!) do operowania w warunkach "pełnomorskich", czyli w znaczniejszym oddaleniu od linii brzegowej. Okręty typu "ML" to gotowy kadłub, w który wystarczy wepchnąć nową siłownię i inny zestaw uzbrojenia. Gdy chodzi o te ostatnie, to jednak widziałbym lekkie działko automatyczne - może to być "Maxim" (choć troszkę już "trąci myszką") lub skrócona, nawet do ~ L/35 wersja naszego, udoskonalonego już przecież, McLeana 37 mm. Nie ukrywam, że działko to ma, w moich założeniach, posłużyć również do zwalczania nieprzyjacielskich ścigaczy (które pojawią się w tym samym czasie, czyli w 1917 r.) Jeśli kutry będzie można wyposażyć zamiennie w wyrzutnię bomb głębinowych (zamiast torped), to armatka stanowiłaby również poważny "argument" przy napotkaniu wynurzonego okrętu podwodnego... No, tak to sobie wykoncypowałem! :)
      ŁK

      Usuń
    3. ML można wymiarowo porównać z kutrem pościgowym Batory ale ten drugi miał ledwo 2/3 wyporności ML. Dla prędkości 19w ML miały silnik 440KM a Batory dla 24w już 1300KM potrzebował. Nie jestem Springsharpem, ale ML z mocą 1300KM osiągnąłby pewnie ze 24w a dla 30w potrzebowałby ze 2500-3000KM. Chyba żeby zmienić przekroje kadłuba, V w części dziobowej i płaskie U w rufowej. Nie byłoby to pływanie w ślizgu, raczej w ćwierćślizgu, ale ułatwiłoby osiągniecie większych prędkości.

      Usuń
    4. Osobiście wolę mniejsze prędkości, ale osiągane przy pływaniu w pełni wypornościowym. W przypadku kutrów torpedowych osiągane czasem "superprędkości" w pływaniu ślizgowym, to trochę fikcja wynikająca z podawania wyników osiąganych na próbach, na "lekkich" wypornościach i w idealnych warunkach pogodowych.
      ŁK

      Usuń
    5. No dobra, zrobię "bieda-kutry", może nawet z jakimś działkiem i zobaczymy jak zostaną przyjete :)

      Usuń
    6. Przeze mnie - bardzo dobrze. To mogę obiecać! :)
      ŁK

      Usuń
    7. Koncepcja obecnie podnoszona pod nazwą dużego kutra torpedowego to faktycznie pomysł na szybki mały torpedowiec, który już pojawił się (i to dwukrotnie!) we flocie polskiej:
      1. torpedowiec Narwal (1911r, 167t, 2x37, 3x457wt, 30w) – post październik 2015;
      2. torpedowiec Topaz (1914r, 141t, 2x57, 2x457wt, 29,8w) – post styczeń 2017;
      Więc jest co rozwijać.
      H_Babbock

      Usuń
    8. Miałem na myśli jednak coś znacznie mniejszego niż owe torpedowce. Zaraz to się zresztą okaże w postaci nowego posta :)

      Usuń