Dzisiaj okręt, którego koncept pojawił się w związku z możliwością wykorzystania dwóch wież przeznaczonych dla pancernika Agincourt, w związku z jego konwersją na krążownik liniowy (post z 5 marca 2023 r.). Okręt w założeniu jest syntezą krążownika i monitora, a cały pomysł wiąże się z osobą adm. Fishera, który w początkach PWS był znów I Lordem Morskim, i zapewne taki okręt bardzo by mu przypadł do gustu. Jest bowiem całkiem szybki, ma niezbyt imponujący pancerz i ciężkie działa. Dzięki małemu zanurzeniu i zwiększonemu do 30 stopni kątowi podniesienia dział może służyć do ostrzału wybrzeży (zakładam zasięg dział w takim przypadku rzędu 26 km). Natomiast dzięki relatywnie wysokim burtom i sporej prędkości można wyobrazić sobie jego pełnomorską służbę np. jako jednostki zwalczającej rajdery (mimo iż tradycyjnie program narzeka na dzielność morską). W sumie brzmi to trochę jak próba połączenia ognia z wodą, ale właśnie dlatego ten pomysł tak mnie zaintrygował. A jak wyszło, to przedstawiam poniżej;)
Duke of Wellington, british large cruiser-monitor laid down 1915 (Engine 1917)
Displacement:
12 787 t light; 13 303 t standard; 13 851 t normal; 14 289 t full load
Dimensions: Length overall / water x beam x draught
648,69 ft / 648,69 ft x 78,54 ft (Bulges 92,13 ft) x 13,32 ft (normal load)
197,72 m / 197,72 m x 23,94 m (Bulges 28,08 m) x 4,06 m
Armament:
4 - 12,01" / 305 mm guns (2x2 guns), 865,70lbs / 392,67kg shells, 1910 Model
Breech loading guns in turrets (on barbettes)
on centreline ends, evenly spread, all raised mounts
6 - 5,51" / 140 mm guns in single mounts, 83,72lbs / 37,97kg shells, 1915 Model
Breech loading guns in deck mounts
on side, all amidships
2 - 5,51" / 140 mm guns in single mounts, 83,72lbs / 37,97kg shells, 1915 Model
Breech loading guns in deck mounts
on centreline ends, evenly spread, all raised mounts
2 - 2,99" / 76,0 mm guns in single mounts, 13,39lbs / 6,07kg shells, 1915 Model
Anti-aircraft guns in deck mounts
on side, all amidships, all raised mounts - superfiring
Weight of broadside 4 159 lbs / 1 887 kg
Shells per gun, main battery: 100
4 - 21,0" / 533 mm submerged torpedo tubes
Armour:
- Belts: Width (max) Length (avg) Height (avg)
Main: 5,00" / 127 mm 234,65 ft / 71,52 m 9,28 ft / 2,83 m
Ends: 2,99" / 76 mm 93,44 ft / 28,48 m 9,28 ft / 2,83 m
320,60 ft / 97,72 m Unarmoured ends
Main Belt covers 56% of normal length
Main belt does not fully cover magazines and engineering spaces
- Gun armour: Face (max) Other gunhouse (avg) Barbette/hoist (max)
Main: 12,0" / 305 mm 10,0" / 254 mm 5,98" / 152 mm
2nd: 1,57" / 40 mm 0,79" / 20 mm -
3rd: 1,57" / 40 mm 0,79" / 20 mm -
- Armour deck: 1,14" / 29 mm (2,24" / 57 mm over amidships), Conning tower: 5,51" / 140 mm
Machinery:
Oil fired boilers, steam turbines,
Geared drive, 4 shafts, 63 999 shp / 47 743 Kw = 27,50 kts
Range 5 500nm at 10,00 kts
Bunker at max displacement = 987 tons
Complement:
637 - 829
Cost:
£1,764 million / $7,056 million
Distribution of weights at normal displacement:
Armament: 520 tons, 3,8%
Armour: 2 290 tons, 16,5%
- Belts: 622 tons, 4,5%
- Torpedo bulkhead: 0 tons, 0,0%
- Armament: 805 tons, 5,8%
- Armour Deck: 794 tons, 5,7%
- Conning Tower: 68 tons, 0,5%
Machinery: 2 346 tons, 16,9%
Hull, fittings & equipment: 7 632 tons, 55,1%
Fuel, ammunition & stores: 1 063 tons, 7,7%
Miscellaneous weights: 0 tons, 0,0%
Overall survivability and seakeeping ability:
Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
23 663 lbs / 10 733 Kg = 27,3 x 12,0 " / 305 mm shells or 2,9 torpedoes
Stability (Unstable if below 1.00): 1,33
Metacentric height 5,8 ft / 1,8 m
Roll period: 16,1 seconds
Steadiness - As gun platform (Average = 50 %): 48 %
- Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,25
Seaboat quality (Average = 1.00): 0,94
Hull form characteristics:
Hull has rise forward of midbreak
Block coefficient: 0,609
Length to Beam Ratio: 7,04 : 1
'Natural speed' for length: 25,47 kts
Power going to wave formation at top speed: 49 %
Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
Bow angle (Positive = bow angles forward): 0,00 degrees
Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
- Stem: 28,94 ft / 8,82 m
- Forecastle (27%): 22,93 ft / 6,99 m
- Mid (65%): 21,46 ft / 6,54 m (13,45 ft / 4,10 m aft of break)
- Quarterdeck (22%): 13,98 ft / 4,26 m
- Stern: 15,45 ft / 4,71 m
- Average freeboard: 20,29 ft / 6,18 m
Ship space, strength and comments:
Space - Hull below water (magazines/engines, low = better): 86,0%
- Above water (accommodation/working, high = better): 224,4%
Waterplane Area: 37 578 Square feet or 3 491 Square metres
Displacement factor (Displacement / loading): 124%
Structure weight / hull surface area: 149 lbs/sq ft or 726 Kg/sq metre
Hull strength (Relative):
- Cross-sectional: 1,00
- Longitudinal: 1,00
- Overall: 1,00
Hull space for machinery, storage, compartmentation is adequate
Room for accommodation and workspaces is excellent
Poor seaboat, wet and uncomfortable, reduced performance in heavy weather
Bardzo ciekawa koncepcja, klasyczna, elegancka sylwetka. „Wielki lekki krążownik” w mniejszej skali. Fisher byłby zachwycony. Ale z pojęciem monitora podobieństw raczej nie dostrzegam. Czwarta sylwetka od dołu prezentuje się niesamowicie, bardzo zniekształca. Można odnieść wrażenie, iż jest to inny okręt niż na pozostałych przedstawieniach.
OdpowiedzUsuńAleksander
Cieszy mnie Twój pozytywny odbiór okrętu;) Co do monitora, to ja podobieństwa upatruję w jego nadzwyczaj małym zanurzeniu, wynoszącym zaledwie 4 m, i towarzyszącemu temu zwiększonemu kątowi podniesienia dział, co predestynuje go do funkcji ostrzału wybrzeża, czyli takiej, jaką pełniły typowe pierwszowojenne monitory. Jak na okręt tej wielkości jest to wartość nadzwyczaj mała.
UsuńdV
Okręt, powiedziałbym, ortodoksyjnie nieortodoksyjny. W sumie istotnie, w świetle wielkich lekkich krążowników nie jest aż tak zaskakująco. Natomiast sam koncept mógłby się narodzić w ramach połączenia doświadczeń z atakami Hippera na brytyjskie wybrzeże i pilnej potrzeby operacyjnej ostrzału celów we Flandrii i oczywiście konceptami bałtyckimi, choćby jako próba sprawdzenia rozwiązania w praktyce.
OdpowiedzUsuńWydaje się, że okręt miałby spore szanse sprawdzić się lepiej niż WKL choćby z uwagi na bardziej zrównoważoną charakterystykę z lepszym opancerzeniem, chroniącym dobrze przed ogniem klasycznych krążowników lekkich. Niemniej jednak po wojnie postrzegano by go raczej przez pryzmat doświadczeń jutlandzkich jako dinozaura. Na złom młodego kadłuba byłoby szkoda, ale do postrzegania doszedłby TW. Zatem przebudowa na lotniskowiec, czy może na krążownik z uzbrojeniem waszyngtońskim w ramach wyjątku wypornościowego?
Nie ukrywam, że pomysły na operację bałtycką miały swój wpływ na powstanie u mnie koncepcji tego okrętu. W założeniu miał się do tego zadania nadawać lepiej niż wielkie lekkie krążowniki, których powiązanie z operacją bałtycka jest tylko domniemane post factum, wobec braku innych zadań które miały by im przyświecać, a zwłaszcza braku oficjalnego stanowiska Fishera w tej sprawie.
UsuńZapewne później było by tak jak piszesz – bez Fishera w admiralicji okręt nie byłby uważany za specjalnie przydatny, zatem poszukiwano by sposobu jego konwersji. Przebudowa na okręt 8-calowy była by o tyle problematyczna, że trzeba by opracować specjalnie dla niego wieże potrójne lub poczwórne, co Anglikom niezbyt się uśmiechało. Zresztą okręt byłby problematyczny także z uwagi na konieczność wynegocjowania wspomnianego wyjątku, a tu Anglicy mieli już dwa, bardziej dla nich priorytetowe (Hood i Nelsony). Zatem zostaje konwersja na lotniskowiec, do czego z racji sporej długości i niezłej szybkości powinien się jako tako nadać. Alternatywą pozostaje jakaś niesprecyzowana jeszcze bliżej i nietypowa jednostka pomocnicza ;)
dV
Konwersja na lotniskowiec byłaby na pewno najbardziej prawdopodobna, miałaby jednak jedną wadę — powstałaby po prostu mniejsza wersja takich przebudów realowych WKL, w dodatku o dość umiarkowanych możliwościach, na dobry ład odpowiednik „Hermesa”. Przebudowa na krążownik waszyngtoński byłaby zwyczajnie ciekawsza. Może traktatowi partnerzy nie upieraliby się za bardzo, w momencie rokowań chyba w tej klasie widziano bardziej dopust Boży z powodu ograniczenia niż potencjał. No i w sumie widać było, że nie ma siły, żeby na „Duke of Wellington” zmieścić więcej niż 8x203 mm, więc wyporność nie da mu deklasującej przewagi siły ognia. Natomiast wieże IV byłyby chyba, wracając do niedawnej dyskusji o Francuzach, relatywnie prostsze do uzyskania jako po prostu zdwojone II.
UsuńAle może okręt znalazłby nabywcę zagranicznego jako nie aż tak wielki, więc w miarę tani w eksploatacji i łatwiejszy do obsadzenia. Może Chile zdecydowałoby się na takiego towarzysza dla „Almirante Latorre”, żeby mieć dwa wielkie okręty, w dodatku jeden z przewagą szybkości? Ewentualnie Grecja dla uzupełnienia floty — przeciwwaga dla „Yavuza” samodzielnie byłaby raczej słaba, ale już w ramach zespołu z pancernikami sprawa nieco inna. Gdyby jeszcze cena była okazyjna, albo Brytyjczycy w ogóle przekazali krążownik za symboliczną opłatą w ramach wsparcia w wojnie z Turcją...
Jak znam Brytoli, to woleli by go złomować, niż komuś przekazać/sprzedać. Zwłaszcza w czasie nieuniknionych redukcji stanu RN - im słabsi wszyscy inni, tym dla nich lepiej ;)
UsuńChoć wciśnięcie okrętu dla Chile jako rekompensaty za Almirante Cochrane chyba mógłbym sobie wyobrazić. Pytanie, czy byliby zainteresowani?
dV
Myślę, że w samym Chile udałoby się to przeforsować znacznie szybciej niż „Invincible” z uwagi na niższe koszty eksploatacji (pod warunkiem, że cena nie byłaby zaporowa). Przypuszczam, że Chilijczycy kręciliby nosami na działa 140 mm i zażyczyli sobie wymiany na 120 mm, żeby nie mnożyć kalibrów ponad rozsądną w ich skali miarę i mieć unifikację z niszczycielami (opcja 152 mm mogłaby być problematyczna).
UsuńZ działami 140 mm pewnie tak by było, jak piszesz. Natomiast koszty, to faktycznie może być rzecz kluczowa. Skoro Latorre de facto całe międzywojnie przestał na sznurku, bo nie było pieniędzy na jego realną eksploatację (do tego stopnia, że szukano nawet klienta który by go odkupił), to branie kolejnej jednostki na utrzymanie może być mocno problematyczne. Mogło by się skończyć tak samo – okręt przestałby w porcie do lat 50-tych, nie doczekawszy żadnej modernizacji. Chyba, że w ogóle wzięli by go zamiast Latorre’a (albo wzięli oba, ale Latorre złomowali) – to wtedy pewnie podołali by kosztom. Okręt ma całkiem spore działa – do prezentowania bandery i stwarzania pozorów potęgi nada się w sam raz ;)
UsuńdV
Tuż po Wielkiej Wojnie wydawało im się chyba, że mogą w sensie finansowym więcej niż realnie, stąd sny o potędze. Gdyby wzięli dwa, to może jeden by w gęstniejącej sytuacji tuż przed II wojną lub na jej początku sprzedali, szczególnie w sytuacji degradacji pancerników obu lokalnych rywali. A wtedy już o chętnych na okręt nawet do grubego remontu z modernizacją nie byłoby tak trudno.
UsuńTeoretycznie tak, ale realne próby sprzedaży Latorre’a jednak zawiodły. A Chilijczycy musieli być mocno zdesperowani, skoro oferowali go nawet nam :)
UsuńInna ciekawostka związana z tym okrętem, to że po jego złomowaniu, jakieś jego elementy zostały użyte do rekonstrukcji japońskiego pancernika Mikasa.
dV
Jednak gdyby „Latorre” stał zakonserwowany w okolicach 1939 i później (trudno uwierzyć, żeby go tak lekką ręką pocięli), może Chilijczycy, mając drugi w miarę doinwestowany okręt, byliby skłonni odstąpić go Amerykanom, kiedy o niego spytali — jeżeli to nie jest jakaś legenda.
UsuńA to nie Argentyńczyków pytali o Rivadavia i Moreno? Tak mi się coś kojarzy, ale może się mylę.
UsuńdV
Tak przynajmniej twierdzi Wiki, a angielska nawet powołuje się na źródła. Ale Chilijczycy mieli już odmówić, zasadniczo po historii „Grafa Spee” pewnie uznawali, że do obrony tak długiego wybrzeża trzeba mieć coś mocniejszego niż 40-letni „Chacabuco” („O'Higgins” był już od dawna niesprawny) i niszczyciele. Argentyńskimi okrętami miano się interesować podczas I wojny. Według tego, co pamiętam z tekstu o „Latorre”, którego nie jestem teraz w stanie zlokalizować, mimo wszystkich problemów finansowych był on zadbany, podczas gdy okręty brazylijskie i argentyńskie u progu II wojny uznawano już za beznadziejne gruzy.
UsuńDość lekkie opancerzenie, w tym również pokładu. Jest to potencjalnie niebezpieczne, gdy w trakcie ostrzeliwania wybrzeży nieprzyjaciela włączy się do walki np. ciężka półbateria dział 283 mm. Bardziej przemawia do mnie funkcja antyrajdera, a później przebudowa na lotniskowiec, co zauważył @Jasta. Przychylam się również do zdania @Aleksandra, że okręt jest bardzo elegancki.
OdpowiedzUsuńŁK
Baterie tak ciężkich dział są dość rzadkie, na ogół zlokalizowane wokół ważnych baz morskich. Zatem jakkolwiek niezbyt silne opancerzenie jest pewną wadą, to zakładam, że w przypadku natknięcia się na taką baterię, okręt dzięki swej prędkości zdąży szybko wyjść spod jej ognia. Niestety, nie są mi znane dokładne dane dot. penetracji pancerza pokładowego przez pierwszowojenne niemieckie działa 28 cm, ale np. drugowojenne przebijały pancerz pokładowy o grubości jak na Duke’u z odległości 24000 jardów czyli jakieś 22 km. To dość dużo, i raczej zbyt szybko na tym dystansie nie osiągnęły by trafień. A dla dział pierwszowojennych odległość, z której może dojść do penetracji byłaby zapewne nie mniejsza, a może nawet większa.
UsuńdV
Niemcy w czasie PWS używa wielu ciężkich armat kolejowych. Niekoniecznie muszą to być baterie stałe, związane z danym odcinkiem wybrzeża.
UsuńŁK
No tak, ale jeszcze musiały by trafić w okręt z tych 22 km, co nie jest takie proste. Wręcz powiedziałbym, że dla artylerzystów lądowych może być skrajnie trudne – biorąc pod uwagę, że w ogóle rekord celnego trafienia w okręt to jest jakieś 24 km, a i to zdarzyło się dopiero w następnej wojnie.
UsuńdV
Czyli zakładasz, że krążowniko-monitor prowadzi ostrzał z maksymalnego dystansu?
UsuńŁK
Niekoniecznie, aczkolwiek uważam to za możliwe. Sądzę też, że gdy tylko dowódca okrętu zorientowałby się że strzela do niego ciężka artyleria, szybko zwiększyłby dystans, gdyż na umiarkowanych odległościach (rzędu kilkunastu km) jego pancerz burtowy byłby przebijany przez pociski 280 mm. Stąd moje dywagacje na temat odporności pokładu na trafienia stromo nadlatujących pocisków.
UsuńdV
Ostrzeliwanie celów lądowych na maksymalnym dystansie ma sens, gdy jest to nękający ogień do celów wielkopowierzchniowych. Gdyby celem takiego dalekodystansowego ostrzału byłby jakiś konkretny obiekt (np. ważny most lub instalacje portowe) to konieczne stałoby się użycie samolotu korygującego, co komplikuje całą operację.
UsuńŁK
Port chyba już spełnia kryteria celu powierzchniowego, most zdecydowanie nie;) Monitor oczywiście nie zawsze będzie strzelał z maksymalnego zasięgu, ale też działo kolejowe raczej nie wjedzie na plażę, zatem można założyć że dla niego dystans do Duke'a raczej będzie znaczny.
UsuńdV
Okręt obrony wybrzeża, gdyby nie ta wielka szybkość, a tak łowca pocketbattleshipów. Pozdrawiam Karol Keane
OdpowiedzUsuńTrochę wątpię, czy takie przeznaczenie jest realne, z uwagi na brak wymiernej przewagi w opancerzeniu, identyczną prędkość i słabsze uzbrojenie (2 x II - 305 mm < 2 x III - 293 mm).
UsuńŁK
Korekta: 293 > 283 mm! :)
UsuńŁK
Prędkość w obronie wybrzeża sama w sobie nie przeszkadza, bardziej powiązany z nią deficyt opancerzenia, a temu trudno zaradzić w radyklany sposób. Zresztą Brytyjczycy od okrętów obrony wybrzeża odeszli na samym początku XX w. (wycofanie XIX-wiecznych monitorów) i chyba nie przejawiali tendencji do powrotu do takich jednostek. Od kieszonek okręt co prawda nie jest mocniejszy, ale to one, jako korsarze, musiały by się bardziej bać jego niż on ich. Zatem, o ile okręt jednak dotrwałby w z grubsza niezmienionej postaci, to mogę sobie go wyobrazić w tej roli. Nawet jeśli nie stricte ściganta, to eskortowca konwojów, mogącego się skutecznie przeciwstawić kiszonce.
UsuńdV
ps. miało być "kieszonce", a nie "kiszonce" :D
UsuńdV
Pancernik kiszonkowy — to by było dopiero coś!
Usuń:D
UsuńdV
Zaraz zaraz....
OdpowiedzUsuńA to nie było grane jako Courageous i Glorious?
Też miały mieć zmniejszone zanurzenie itp.
Do działania na Bałtyku miały służyć
Czyli to taka pomniejszona wersja?
Piotr
Problem w tym, że nie ma żądnego potwierdzenia w papierach Fishera, jego korespondencji czy wypowiedziach, na "bałtycką" genezę tych okrętów. Wydaje się, że ich powiązania z planowaną operacją bałtycką (desantu na wybrzeżu Niemiec) dokonano post factum, nie znajdując żadnego innego uzasadniania dla tych jednostek. Ale czy faktycznie o to Fisherowi chodziło, czy tylko o zakamuflowanie budowy okrętów artyleryjskich w sytuacji gdy oficjalnie zawieszono ich budowę - tego tak na prawdę nie wiadomo. Są tylko spekulacje. Argumentem przeciw genezie bałtyckiej wydaje się np. zanurzenie Courageousa - nie takie małe, bo wynoszące ok. 8 m. Gdy Brytyjczycy planowali pancerniki z faktycznie małym zanurzeniem (wstępne przymiarki do późniejszego Hooda), to wg pierwotnych założeń miały one mieć 5 m (!) zanurzenia, ale że okazało się to nierealne, opracowane projekty miały mieć 7 m, ale i to nie doczekało się realizacji.
UsuńdV
Piękna sylwetka.
OdpowiedzUsuńPiękna sylwetka.
OdpowiedzUsuńRafał.
A dziękuję :)
UsuńdV
Myślę, że krytyka Fishera idzie u nas zbyt daleko - miał on trochę dziwnych pomysłów, ale gdyby nie on (i jego współpracownicy typu Percy Scotta i Johna Jellicoe), to czas wiktoriańskiej beztroski ("pluj i poleruj") przetrwałby do 1914 roku. I Royal Navy miałaby cośkolwiek więcej problemów.
OdpowiedzUsuńSam okręt wizualnie bardzo ładny, chociaz wątpie, czy dla 4 armat oplacaloby sie dobudowywać resztę. Ale w ramach forumowego eksperymentu, czemu nie? Pochwalilem sylwetkę, ale myslę, ze po zbudowaniu okrętu zlikwidowano by stanowiska armat przed wieżą dowodzenia (albo podwyższono wiezyczkę o kondygnację), by dowódca widział coś więcej niz plecy artylerzystów.
KK