Od dłuższego już czasu chodziła mi po głowie kwestia
hipotetycznej floty polskiej w XIX w. Po rozważeniu różnych, mniej lub bardziej
fantastycznych wariantów rozwoju sytuacji geopolitycznej w XIX w., owocujących
uzyskaniem przez Polskę niepodległości z dostępem do morza, doszedłem do
wniosku, że w tym czasie żaden z nich nie miał większych szans na realizację. A
ja zawsze wolałem coś, co choć w pewnym stopniu można uznać za prawdopodobne i
możliwe do zaistnienia.
Mój pomysł sprowadza się do jednej zasadniczej modyfikacji
historii, a jest nią brak powstania w 1830 r., lub też jego zdławienie w
zarodku, zanim przekształci się w regularną wojnę polsko-rosyjską. W ten sposób, przez całe lata 30-te i 40-te
istnieje Królestwo Polskie w granicach i kształcie ustrojowym jak w
rzeczywistości przed Powstaniem Listopadowym, czyli quasi-suwerenne państwo
znajdujące się w unii personalnej z caratem, ale posiadające własną armię,
administrację, język urzędowy , konstytucję i wszelkie zewnętrzne atrybuty
suwerennego państwa, choć pozbawione prawdziwej samodzielności na arenie
międzynarodowej. W takim kształcie
państwo to trwa aż do wybuchu wojny krymskiej w 1853 r. Zachęceni powstaniem
koalicji antyrosyjskiej i widzący w toczącej się wojnie szansę na odzyskanie
niepodległości Polacy wypowiadając posłuszeństwo carowi, a armia Królestwa
Polskiego, jak to było w rzeczywistości ponad 20 lat wcześniej, przystępuje do
regularnej wojny z Rosją. Ta, mając na głowie wojnę z koalicją, nie jest w
stanie wysłać do walki na froncie polskim sił dostatecznych do zdławienia
rebelii, skutkiem czego siły polskie nie zostają pokonane, a nawet dokonują
pewnych postępów na wschód. Z początkiem 1856 r. wojna dobiega końca, a 30
marca w Paryżu zostaje podpisany traktat pokojowy. Sprawa polska, za przyczyną
aktywnego i skutecznego udziału Polaków w wojnie, staje się jedną z
najważniejszych kwestii na konferencji pokojowej. Na pełną niepodległość nie
mogą jednak liczyć – nadmierne osłabienie i upokorzenie Rosji nie jest bowiem w
interesie żadnego ze zwycięskich mocarstw, w tym Wielkiej Brytanii która
tradycyjnie dbałą o równowagę kontynentalną i to, żeby któreś państwo zanadto
nie wzrosło w siłę kosztem innych. Dlatego
też jedyne co udaje się Polakom uzyskać to likwidacja unii personalnej z Rosją
oraz poszerzenie granic na wschód o ziemie III zaboru rosyjskiego. Granice państwa mogły by wyglądać następująco
(czerwona linia):
Ścisłe powiązanie Królestwa Polskiego z Rosją zostaje jednak
utrzymane – przez osobę nowego monarchy który pochodziłby w takiej sytuacji z
dynastii Romanowów. Obstawiam, że królem
mógłby zostać np. Konstanty Mikołajewicz (1827-1892) – młodszy brat Aleksandra
II, który w rzeczywistości był namiestnikiem Królestwa Polskiego, a w naszej
alternatywnej rzeczywistości - jako
władca Królestwa Polskiego, Konstanty I, stałby się najlepszym gwarantem
utrzymania przezeń bliskich związków z Rosją i nie podejmowania na arenie
międzynarodowej działań niezgodnych z polityką caratu. Na takie rozwiązanie
mogły by się zgodzić, jak sądzę, zwycięskie mocarstwa, a i Rosja nie czuła by
się nim nadmiernie upokorzona.
Teraz przechodzimy do sedna sprawy jaka nas tu najbardziej interesuje.
Powstanie pseudo-suwerennego państwa polskiego w takim kształcie jak wyżej, z dostępem do morza, implikuje konieczność
powstania floty wojennej. Uzyskane wybrzeże nie jest specjalnie duże, dlatego
siły morskie Królestwa Polskiego z początku przynajmniej były by dość skromne.
Zapewne były by to typowe siły obrony wybrzeża, niezbyt liczne – na tyle tylko
by zabezpieczyć je przed nieliczną jeszcze i słabą flotą pruską. Drugim
zadaniem floty była by ochrona morskich
szlaków komunikacyjnych Królestwa przynajmniej w obrębie Bałtyku - bowiem ewentualna pomyślność ekonomiczna
Królestwa zależała by w dużej mierze od eksportu dóbr drogą morską, co też gospodarczo uniezależniało by nas od Rosji (będącej, w
przypadku brak dostępu do morza jedynym realnym rynkiem zbytu dla towarów
polskich).
Co do dalszego rozwoju sytuacji (po 1856 r.) – jestem otwarty na wszelkie sugestie. Po głowie chodzi mi uzyskanie może
jakichś kolonii – bowiem do tego dążyły praktycznie wszystkie liczące się
państwa Europy, jako że kolonie to nie tylko prestiż ale i realne korzyści
ekonomiczne (rynki zbytu, eksploatacja surowców itd.) ale to dopiero zapewne w
latach 80-tych, kiedy państwo już jako tako okrzepnie. Może zresztą, kolnie
były by, wzorem Belgii, prywatną
własnością monarchy? Tak czy siak, jakaś flota kolonialna też by była potrzebna
(krążowniki, kanonierki itp.). Może też przystąpilibyśmy, wraz z innymi
państwami Europy do podziału chińskiego tortu? A na przełomie XIX i XX w. w związku z
podgrzaniem sytuacji na dalekim wschodzie, może trzeba by przystąpić pod
naciskiem Rosji do budowy zaczątków floty oceanicznej. Kto wie, może polskie okręty
przechyliły by szalę zwycięstwa pod Cuszimą? A może by sromotnie poległy razem
z resztą floty bałtyckiej? Może odznaczyły by się pod Port Arturem bądź na
Morzu Żółtym? Zapraszam do
przedstawiania swoich sugestii dotyczących całego okresu od 1856 r. do 1914 r.
Założenie jest tylko jedno – ogólna
sytuacja geopolityczna, poza tym, że istnieje odrębne od Rosji Królestwo
Polskie, jest zbliżona do realnie istniejącej. Mamy więc zasadniczo pokój w
Europie, jakieś drobne utarczki mogą się
zdarzyć w koloniach, ale raczej z tubylcami niż siłami państw europejskich.
Żadne wojny światowe czy poważniejsze konflikty (oprócz tych, które były w
rzeczywistości) wcześniej niż w 1914 r. nie wchodzą w grę – bo generują tak
wielką liczbę zmiennych, że ich przebieg i rezultaty są absolutnie
nieprzewidywalne. Dlatego też horyzont czasowy symulacji (choć to może za duże
słowo), zakreślam na rok 1914 r., w którym nieodwołalnie wybucha Wielka Wojna..
Taka sytuacja jest mało prawdopodobna i już generuje dużo napięć. Polacy będą dążyć do usamodzielnienia i odzyskania pozostałych ziem (doskonałą okazją będą wojny Prus i Austrii z Francją). Rosja upokorzona będzie chciała odbudować swoją potęgę, była i jest krajem ekspansywnym, w 2. połowie XIX wieku wdała się przecież w szereg konfliktów (choćby z Turcją). Istnienie Polski jako zachodniej ściany carskiego imperium jest nie do zaakceptowania dla Prus. Do 1914 roku wiele się namiesza.
OdpowiedzUsuńChciałem tu zgłosić inny pomysł. Załóżmy, że Błękitna Armia zamiast jechać do Polski przez rozpadające się Niemcy płynie. Taki był plan, ale knowania paru stronnictw... wiemy, a to nie wykład z historii. Hallerczycy lądują w Gdańsku, który zostaje przyłączony do Polski. Wobec trwających konfliktów i tych, które nadchodzą (wojna z bolszewią już była na horyzoncie), w Gdańsku powstaje flota. Spieszymy się i koncentrujemy na tym co może wejść do walki jak najszybciej. Niewiele było możliwe, co najwyżej doprowadzenie do stanu używalności (bo raczej nie ukończenie) Mackensena i sklecenie paru mniejszych jednostek. Jak by to wyglądało?
OdpowiedzUsuńPolacy sami nic nie zdziałają – muszą czekać na sprzyjającą sytuację międzynarodową. Kiedy się nie ma poparcia z zewnątrz to się kończy tak jak w 1831 r. Oczywiście można spekulowac, kiedy by takowa sytuacja zaistniałą, ale przyjmijmy może że dopiero w 1914 r. (nie widzę dostatecznie silnych podstaw by date wybuchu wielkiej wojny określać inaczej niż w rzeczywistości). Co do Rosji, niezależnie od swojej ekspansywności, po wojnie krymskiej była ona dość słaba, więc musiała by respektować przynajmniej przez jakiś czas postanowienia traktatu pokojowego (przecież praktycznie do wojny z Turcją, zgodnie z nim, nie utrzymywała znaczniejszych sił na Morzu Czarnym, w obawie przed mocarstwami zachodnimi). A potem – czy tylko po to, by zająć ziemie Królestwa, car wywoływałby wojnę z własnym bratem (bo ten mógłby nie zechcieć oddawać korony po dobroci..), a przy okazji ryzykował wojnę z całą Europą? Nie wydaje mi się – przecież to państwo i tak było by pod jego kuratelą. Dostrzegam tu pewna analogię do okresu powojennego – przecież Polska po DWS nie została włączona w skład ZSRR, a i tak była ścisle z nim związana i w wielu aspektach przezeń kontrolowana, a sytuacja taka trwała niemal pół wieku..
OdpowiedzUsuńCo do kończenia mackensena po PWS – w ówczesnej sytuacji Polski, przy braku kadr morskich, możliwości technicznych, zagrożeniu ze strony bolszewików i związanej z nim konieczności skoncentrowania wszystkich wysiłków na lądzie, niestety wydaje mi się to zupełnym SF..
Powstanie w 1831 r. miało szanse, zresztą nie tylko to jedno. Historia zna mnóstwo sytuacji, w których determinacja "małego narodu" pozwoliła dokonać wielkich rzeczy wbrew polityce wielkich mocarstw i odwrotnie, kiedy mimo wsparcia albo nawet bezpośredniego zaangażowania mocarstw sprawa się... No ale takie scenariusze wymagają pewnych uproszczeń, więc niech będzie, nie czepiam się.
OdpowiedzUsuńZ Mackensenem napisałem przecież: nie kończyć. Do stanu używalności znaczy: niech pływa i strzela z czegokolwiek, nawet bez uzbrojenia głównego. Kadry były, tak samo jak w armii z flot zaborców. Wobec ogromu zapotrzebowania na lądzie Komendant byłby skąpy dla marynarki. Ale największym problemem jest brak przemysłu zbrojeniowego, wymuszający ograniczenie się do wykorzystania dostępnych na miejscu zasobów, pozostałych po zaborcach. Tak odrodziła się Polska, z tego co zostało po 3 rozpadających się mocarstwach.
Polska w tym scenariuszu jest lennem rosyjskim. Trzeba brać pod uwagę charakter narodowy. Polacy zawsze skupiali się na lądzie, nie doceniali spraw morskich (Rosjanie też). Chociaż połączone siły rosyjsko-polskie mogą się pokusić o opanowanie Bałtyku, marynarka pozostanie biedna i niedoceniana w porównaniu z armią lądową. Oprócz Prus wrogami mogą być: Szwecja, Francja i Brytania.
OdpowiedzUsuńowszem, Polacy mało mieli zrozumienia dla spraw morza, ale! - mamy przecież monarchę który od najmłodszvch lat służył we flocie, więc można zakładać, że byłby animatorem jej rozwoju, a ona jego "oczkiem w głowie". Coś jak wWilhelm II w Niemczech - który dzięki własnemu zamiłowaniu do floty wyniósł typowo lądowe mocarstwo do rangi drugiej potęgi na morzach. Cos podobnego mogło by zajść tutaj, tyle że w pomniejszonej skali.
OdpowiedzUsuńNadal mi się ten pomysł nie podoba, ale zaczynajmy.
OdpowiedzUsuńPo wojnie krymskiej nastąpił szał na okręty pancerne. Tu nie ma takiej rywalizacji jak między Anglią a Francją, więc warriorotypowy olbrzym nie powstanie, raczej coś w rodzaju wczesnych pancerników austriackich.
tak bym to w zasadzie widział - na poczatek pare "drobnoustrojów" (wiadomo - od czegoś trzeba zacząć), a w latach 60-tych jakieś pancerniki bateryjne, max 3-4 tys ton, czyli w zasdazie odpowiadające temu co wtedy budowała Austria czy Rosja. A potem się zobaczy, co dalej;-)
OdpowiedzUsuńTo może zamówimy w Anglii ze dwa Huascary?
UsuńMożemy, możemy:) Ale najpierw pancernik bateryjny, a jeszcze wczesniej - trochę nieopancerzonej drobnicy - bo to każdej flocie potrzebne;)
OdpowiedzUsuńde Villars
No cieszę się że nie tylko ja się tym pasjonuję. Świetna robota. Jeśli dalej Cię interesuje koncepcja rozwoju wypadków i co za tym idzie rozwój floty w latach 1860 - 1870 to chętnie przedstawię własną koncepcję.
OdpowiedzUsuńPomysł Państwa Polskiego jest wbrew niektórym komentarzom realny. Na osłabienie Rosji liczyły takie państwa jak Turcja, Chiny ( mało znany spór o pewne terytoria Syberii)oraz Austro Węgry ( te ostatnie rozważały nawet uszczkniecie części imperium rosyjskiego.)Pretensje do tronu zgłosiliby Habsburgowie powołując się na zapisy "konstytucji 3-go maja" Prawdopodobnie to A-W pretendowały by do: objęcia tronu polskiego przez Habsburga lub włączenia Polski do swojego imperium na zasadach unii z Węgrami. Jeśli postęp wojsk polskich w czasie wojny byłby znaczny do wojny włączyłyby się A-W i traktat paryski byłby bardziej upokarzający dla Rosji Według jego ustaleń Rosja musiałaby nie tylko odstąpić południową część Besarabii Turcji, która utrzymała też protektorat nad Mołdawią, Wołoszczyzną i Serbią ale również straciła część Kaukazu. Prawdopodobnie A-W uzyskałby nowe terytorium aż do rzeki Prut wychodząc nad Morze Czarne. A-W nie były wówczas w koalicji z Prusami i prawdopodobnie poparłyby sprawę polską tworząc wcześniej trialistyczną monarchię lub zadowalając się obsadzeniem tylko tronu polskiego i wiążąc Królestwo Kongresowe traktatami o współpracy.
OdpowiedzUsuń