Jeszcze przed wybuchem wojny rosyjsko-japońskiej obydwie
strony przyszłego konfliktu przejawiały spore zainteresowanie nabyciem okrętów
wojennych od państw trzecich. Gdy okazało się, że po stronie Rosji w wojnie
weźmie udział także Królestwo Polskie, Japończycy mocno poczuli zagrożenie
porażką ze strony połączonych flot Polski i Rosji, które nad flotą cesarską
mogły osiągnąć teoretycznie znaczną przewagę ilościową.
Jeszcze przed wybuchem wojny zakupiono od Włochów dwa
budowane pierwotnie dla Argentyny krążowniki pancerne typu Garibaldi, które we
flocie japońskiej służyły jako Kasuga i Nisshin.
Natomiast w marcu 1904 r., jak już wspomniałem w którymś z
postów, Brytyjczycy w wielkim sekrecie sprzedali Japonii dwa ex-chilijskie
pancerniki, zakupione przez Wielką Brytanię, aby zapobiec ich zakupowi przez Rosję.
Triumph (ex-Libertad) i Swiftsure (ex-Constitucion) były szybkie (19 w.) i silnie uzbrojone jak na
swą wielkość (4x254 i aż 14x190 przy ok. 12.000 ton wyporności) i dzięki temu mogły się
okazać cennym wzmocnieniem głównych sił japońskiej floty, zwłaszcza w
kontekście stosowanej przez nią manewrowej taktyki „L”.
Do tej dwójki Brytyjczycy „dorzucili” w niewygórowanej cenie
kilka nie pierwszej młodości niszczycieli których akurat sami mieli sporo, a Japończycy
– raczej niewiele (na początku wojny raptem 19 sztuk), więc propozycję tę
skwapliwie przyjęli. Japończykom przekazano okręty Ferret i Lynx z grupy tzw.
26-węzłowców Lairda, oraz Ardent, Boxer i Bruiser z grupy tzw. 27-węzłowców
Thornycrofta, wszystkie ukończone w 1895 r. Były to jednostki liczące sobie po
280 i 265 ton wyporności, uzbrojone w 1 działo 76 mm i 5 dział 57 mm oraz posiadające 2
wyrzutnie torped.
Obydwa pancerniki, jeszcze z brytyjskimi załogami i pod flagą
Royal Navy udały się do Japonii, gdzie dotarły w grudniu 1904 r. i zostały
wcielone w skład floty cesarskiej pod nazwami Awaji i Mikawa. Wstępną gotowość
bojową miały osiągnąć w pierwszej połowie 1905 r. Przybyłe razem z nimi
niszczyciele ochrzczono nazwami: Kuroshio, Michishio, Harushio, Oyashio i
Natsushio, i sformowano z nich 6 dywizjon niszczycieli.
Ale to nie był jeszcze koniec zakupów okrętów wojennych
przez Cesarstwo. Postanowiono pójść szlakiem przetartym podczas poprzedniej
wojny, z Chinami, kiedy to od Chile zakupiono, za pośrednictwem Ekwadoru
krążownik pancernopokładowy Esmeralda, we flocie japońskiej służący jako Idzumi.
Tym razem zainteresowanie dowództwa japońskiego padło na dwa
chilijskie okręty: krążownik pancerny O’Higgins oraz krążownik
pancernopokładowy Chacabuco.
Pierwszy z nich, zbudowany w Wielkiej Brytanii (stocznia
Armstronga) O’Higgins był praktycznie pierwowzorem późniejszych krążowników
pancernych Japonii (zwłaszcza typu Asama, które w pierwszym wariancie miały być
wręcz kopią O’Higginsa) i jako taki całkiem zgrabnie wpasowywał się w skład jej
floty. Przy nieco mniejszej wyporności (8.500 ton) miał podobne uzbrojenie
główne (4x203) i nieco słabszą artylerię średnią (10 zamiast 14 dział 152 mm, ale za to dodatkowe
4 działa 120 mm).
Z kolei zbudowany również w stoczni
Armstronga Chacabuco (4.160 ton, 2x203, 10x120, 23 w.) był praktycznie
bliźniakiem służącego już we flocie japońskiej Takasago, więc i z jego wcieleniem
do służby nie przewidywano większych kłopotów. Nawiasem mówiąc, okręt ten zbudowany
przez stocznię jako tzw. stock-ship (bez zamówienia jakiejkolwiek floty), tuż
po zwodowaniu był oferowany m.in. Stanom Zjednoczonym, Turcji, Chile i…
Japonii.
Transakcję zakupu okrętów przeprowadzono na początku
kwietnia 1904 r., tradycyjnie za pośrednictwem „podstawionego” państwa neutralnego,
tym razem Nikaragui. Pod jej flagą obydwie jednostki przybyły 20 maja 1904 r.
do portu w Nagasaki, gdzie nastąpiło ich oficjalne wcielenie do składu floty
japońskiej. W jej szeregach otrzymały nazwy: O’Higgins – Yakushi (od góry w
prefekturze Toyama), Chacabuco – Yahagi (od rzeki na wyspie Honsiu).
A zatem flota Imperium Wschodzącego Słońca ulega efektywnemu wzmocnieniu, co sugeruje wynik wojny podobny do zaistniałego w realu. Licząc, że Autor zaoszczędzi flocie polskiej ciężkiej porażki, pozwalam sobie powtórzyć swój wcześniejszy postulat - finał wojny w postaci dwóch odrębnych starć: rosyjsko-japońskiego (i totalnej klęski Rosji w stylu Cuszimy) oraz polsko-japońskiego (i dotkliwej porażki Japonii przy próbie desantu na Hajnan).
OdpowiedzUsuńŁK
Scenariusz który postulujesz, w zaistniałych realiach staje się całkiem prawdopodobny. Prawdopodobnie uda nam się uratować Hajnan, ale obawiam się, że pewnych strat we flocie raczej nie uda się uniknąć..
OdpowiedzUsuńW końcu jakieś doświadczenia zebrać musimy...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że te doświadczenia wpłyną w sposób pozytywny na nowe okręty :)
Kpt.G
Na nowe okręty, ale również na kadrę dowódczą - dowódcy okrętów z 1904-1905 r. w 1914 r. będą już admirałami, a mając doświadczenia bojowe powinni sobie dobrze poradzić podczas Wielkiej Wojny..
OdpowiedzUsuńBez przesady z tym wzmocnieniem. Dwa pancerniki, dwa krążowniki i parę małych kontrtorpedowców, nie zmieniło układu sił!
OdpowiedzUsuńA jakie to zakupy, realizowane ad hoc (już w trakcie prowadzenia działań), byłyby według Kolegi realnym wzmocnieniem? Wszystkie pozyskane tu przez Japończyków okręty - to jednostki zupełnie nowe, lub posiadające za sobą jedynie kilkuletnią służbę, a na dodatek zbudowane według solidnych standardów, w renomowanych stoczniach brytyjskich.
UsuńŁK
Moim zdaniem, takie wzmocnienie nie upoważnia do postawienia tezy, iż spowoduje to wynik wojny podobny do realu. Przewaga połączonej floty rosyjsko - polskiej jest nadal znacząca.
UsuńZ całym szacunkiem.. ale Japończycy wzbogacili się praktycznie o jeden zespół floty! A mieć zespół floty dodatkowy, a go nie mieć stanowi znaczną różnicę. Nie wspominając iż te właśnie okręty po (nawet pospiesznym zgrywaniu załóg i okrętów jako jednolitego organizmu zespołu) przeszkoleniu mogą zostać wykorzystane przeciw naszemu zespołowi który stacjonuje w Hajanie! Który już teraz jest "pilnowany" przez słabszy co prawda zespół floty Cesarskiej.. a te " Dwa pancerniki, dwa krążowniki i parę małych kontrtorpedowców(...)" wyrównują siły (a gdy wrócą okręty pokiereszowane w poprzedniej walce zaczyna się robić mniej zabawnie 0_0 ) w rejonie Hajanu.
UsuńA jeśli chodzi o zakupy z naszej strony pozostaje nam wybrać się do.. Włoch kolejne 2-3 Garibaldi w wersji "ciężkiej" mogą nam się bardzo przydać, a nie zapominajmy iż naszej Flocie jest ten typ znany i używany :) (jeden okręt ale nie pomnę w jakiej wersji).
Pozdrawiam
Kpt.G
Japonia była na zakupach , więc my też się na nie wybierzmy ! Tylko gdzie ? (Włochy , Francja , USA )
OdpowiedzUsuńAle weźmy pod uwagę, że nie cała polska flota (podobnie jak nie cała rosyjska) znajdzie się nagle na dalekim wschodzie. Będzie tylko to co my mamy na Hajnanie + eskadra Rożestwieńskiego (Port Artur zaraz padnie, zanim nadpłyną posiłki). W ralu, na papierze Rosjanie tez mieli przewagę nad Japończykami, a i tak doszło do Cuszimy..
OdpowiedzUsuńCo do zakupów - obawiam sie, że już za późno - nawet jakbyśmy coś kupili, to trzeba by to sprowadzić do kraju, przeszkolić załogi, i wysłać w rejs na daleki wschód. Raczej nie starczy czasu..
Aby poczynić zakupy - potrzebny jest najpierw chętny do sprzedaży. Rosja (ani też Polska) takiego oferenta ówcześnie nie znajdzie. Co innego Japonia, którą łączy traktat sojuszniczy z Wielką Brytanią. Pozwolę sobie zaryzykować tezę następującą (w odniesieniu do sytuacji w realu):
Usuń1) gdyby Rosja miała możliwości wzmocnienia swojej floty w oparciu o zakupy zagraniczne (choćby w analogicznym zakresie) i
2) gdyby adm. Stiepan Makarow nie poległ był na pokładzie "Pietropawłowska",
wynik wojny rosyjsko-japońskiej na morzu byłby inny. A uwzględniając ogromne możliwości mobilizacyjne armii rosyjskiej, również na lądzie (rewolucja 1904-1905 roku była poważną przeszkodą w tym zakresie, ale nie uniemożliwiającą dalsze prowadzenie działań).
ŁK
Jestem dokładnie tego samego zdania! Rosjanie przecież w rzeczywistości też mieli ochotę na wzmocnienie swojej floty a nic im z tego nie wyszło (chilijskie pancerniki sprzątneli im sprzed nosa Brytyjczycy). A Japończykom to i owo jednak udało się kupić.
UsuńdV