Jak pamiętamy, 11 września 1904 r. polska eskadra osiągnęła
port Diego-Suarez na Madagaskarze. Tu trzeba było urządzić dłuższy postój,
bowiem zespół po przebytych sztormach potrzebował trochę czasu na
przeprowadzenie niezbędnych napraw, a i załogi musiały nieco odpocząć (nie
mówiąc już o żołnierzach wojsk lądowych, nienawykłych do takich atrakcji jakie
stały się ich udziałem..). W dalszy rejs ruszono 15 października, zabierając ze
sobą węglowiec Łuck, który na Madagaskar przybył po długiej epopei 26 sierpnia.
Okolice Cieśniny Sundajskiej polski zespół osiągnął 8
listopada.Tymczasem wieści o wyprawie dotarły do dowództwa japońskiego,
wywołując uzasadnione zaniepokojenie. Słusznie spodziewano się, że celem rejsu
jest Hajnan i zdawano sobie sprawę że połączenie obu eskadr w silny, liczący
kilka pancerników i krążowników pancernych zespół będzie dla japońskiego
panowania na morzu bardzo groźne. Niewiele jednak mogli na razie z tym zrobić,
bowiem trzon floty musiał wciąż pilnować pokonanej ale bynajmniej nie rozbitej
eskadry portatrturskiej (dodatkowo, siły blokujące były osłabione brakiem
odesłanej na remont do Japonii Mikasy).
Dla uzyskania informacji już we wrześniu na wody wokół
Indochin i Holenderskich Indii Wschodnich zostały wysłane dwa szybkie (rozwijające
ponad 17 w.) krążowniki pomocnicze Nikko Maru i Nippon Maru, a wkrótce potem
zespół szybkich krążowników w składzie Takasago, Chitose i Kasagi, z których
każdy rozwijał prędkość rzędu 22-23 w. i był uzbrojony w 2 działa 203 mm i 10 dział 120 mm. Do pomocy dodano im jeszcze
krążowniki pomocnicze Manshu Maru i Dainan Maru, a nad całością wydzielonych
sił dowództwo objął wiceadm. Dewa. Aż pierwszych
dni listopada Japończycy bezowocnie kręcili się po wodach obecnej Indonezji,
zapuszczając się nieraz głęboko na wody cieśniny Malakka i Oceanu indyjskiego. To
zmieniło się 8 listopada, kiedy krążownik Takasago wraz z krążownikiem pomocniczym
Dainan Maru w nocy dosłownie wpadły na polską eskadrę wchodzącą do cieśniny
Sundajskiej. Krótka wymiana ognia z Takasago nie dała rezultatu, bowiem jego
dowódca słusznie domyśliwszy się, że ma do czynienia z większym zespołem
wrogich okrętów, dał rozkaz odwrotu z pełną prędkością.
Polski admirał wysłał w pościg niszczyciele, które zdołały
nawet wyjść na pozycję strzelecką jednak japońskiemu krążownikowi dopisało
szczęście i żadna z wystrzelonych torped nie trafiła. Wkrótce potem kontakt
bojowy się urwał.
W gorszej sytuacji był rozwijający ledwie 16 w. Dainan Maru,
który nie był w stanie skutecznie oderwać się od przeciwnika. Co prawda w
istniejących warunkach celne trafianie było mocno utrudnione (w regulaminach
floty polskiej w ogóle nie rozważano możliwości nocnego boju artyleryjskiego,
nie ćwiczono też nocnych strzelań w praktyce), więc japońskiej jednostce dość
długo udawało się unikać krytycznych trafień. Japoński dowódca wykazał się w
tej sytuacji nie lada opanowaniem, rozkazując zrzucić do morza tyle min, ile się tylko uda, licząc że może któryś z
wrogich okrętów na nie wpadnie. W trwającej ok. pół godziny kanonadzie kilka
6-calówych pocisków z polskich pancerników i krążowników pancernych dosięgło w
końcu japońską jednostkę. Jeden z nich okazał się wyjątkowo niszczycielski,
trafił bowiem w okolice rufy, w zgromadzone tam miny. W spektakularnej eksplozji
jaka po tym nastąpiła, dosłownie unicestwiona została cała część rufowa
japońskiego krążownika, a reszta jednostki zatonęła w przeciągu kilku minut...
To jednak nie był jeszcze koniec wydarzeń tej nocy, bowiem
wkrótce po zatonięciu Dainan Maru strona japońska odniosła zaskakujący sukces.
Na jedną z dopiero co postawionych min wszedł zaadaptowany do roli
transportowca wojska liniowiec pasażerski Warszawa wiozący na swym pokładzie 1700 żołnierzy
(„wsławiony”, jak pamiętamy, staranowaniem torpedowca Czujny). Dla pozbawionej
ochrony części podwodnej kadłuba jednostki uszkodzenia okazały się śmiertelne,
szczęśliwie jednak nie tonęła ona zbyt szybko, a w pobliżu była cała eskadra
mogąca nieść ratunek dzięki czemu większość przewożonych żołnierzy zdołano
uratować. Ostatecznie lista ofiar zamknęła się bilansem ok. 200 ofiar, przepadł
też cały sprzęt i wyposażenie przewożone przez jednostkę.
Po zakończeniu akcji ratowniczej i uporządkowaniu szyku
polski zespół podjął rejs na północ przez wody Morza Południowochińskiego. W nocy
z 12 na 13 listopada natrafiono na niezidentyfikowane okręty i niewiele
brakowało by otwarto ogień, bowiem w eskadrze od opuszczenia Madagaskaru
panowała atmosfera oczekiwania w każdej chwili kontaktu z japońskimi siłami
głównymi. Na szczęście w porę napotkane jednostki zidentyfikowano jako pancernik
Centurion i dwa krążowniki, ze składu brytyjskiej China Station pod flagą wiceadm.
Noela. W przeciwieństwie do zajścia u brzegów Hiszpanii tym razem Brytyjczycy byli
jednak ostrożniejsi i zachowali dystans do polskiego zespołu. Dalsza część
rejsu odbyła się bez poważniejszych incydentów i 18 listopada 1904 r. zza
horyzontu oczom eskadry ukazały się południowe brzegi Hajnanu. Wkrótce potem,
po obejściu wyspy szlakiem zachodnim, zespół rzucił kotwice na redzie Haikou.
Tym samym udało się skoncentrować na wyspie całkiem poważne
siły lądowe liczące 25 tys. żołnierzy. Na pokładach eskadry przywieziono też
700 min, dzięki czemu można było wznowić wojnę minową. Wreszcie (kto wie czy
nie najważniejsze) całkiem poważnie przedstawiały się odtąd siły morskie na Hajnanie,
w postaci:
Pancerniki:
Mieszko I (1896, 8160 ton, 4x254)
Kazimierz II Sprawiedliwy (1897, jw.)
Konstanty II (1899, 13710 ton, 6x305)
Bolesław Krzywousty (1900, jw.)
Krążowniki pancerne:
Bolesław Chrobry (1871/1889, 6481 ton, 10x203)
Piast (1894, 8054 tony, 2x254)
Siemowit (1895, jw.)
Mikołaj Powała (1901, 7676 ton, 4x203)
Krążowniki:
Grunwald (1883, 2300 ton, 2x203)
Leander
(1897, 2299 ton, 8x102)
Diana
(1899, 6657 ton, 8x152)
Askold
(1900, 5910 ton, 12x152)
Stawiacze min:
Bałtyk (1890, 2084 tony, 4x107, 400 min)
Kanonierki:
Harpia
(1878, 366 ton, 1x279)
Cerber
(1879, jw.)
Mandżur
(1886, 1437 ton, 2x203, 1x152)
Perun
(1886, 1179 ton, 4x107)
Swaróg (1887, jw.)
Hydra (1888, 961 ton, 1x203, 1x107)
Agamemnon (1893, 1199 ton, 2x152)
Odyseusz (1894, jw.)
Kraken (1895, 1491 ton, 2x152, 4x120)
Sfinks (1896, jw.)
Kanonierki torpedowe:
Trzygłów (1883, 805 ton, 2x87, 4 wt 381)
Perseusz (1887, 855 ton, 2x107, 3 wt 457)
Niszczyciele:
Piorun (1896, 323 tony, 2x75, 3 wt 457)
Bryza (1898, 415 ton, 1x75, 4 wt 457) uszkodz.
Sztorm (1898, jw.)
Halny (1899, 390 ton, 2x75, 3 wt 457)
Monsun (1899, jw.)
Pasat (1899, jw.)
Purga (1902, 478 ton, 2x75, 2 wt 457)
Zefir (1902, jw.)
Torpedowce:
Sęp (1886, 215 ton, 2x47, 3 wt 457)
Orzeł (1886, jw.)
Kobuz (1887, jw.)
Sokół (1887, jw.)
Zwinny (1899, 200 ton, 2x57, 2 wt 457)
Bystry (1899, jw.)
Gniewny (1900, jw.)
Patrolowce:
Czapla (1896, 170 ton, 2x47)
Kormoran (1896, jw.)
Czajka (1897, jw.)
Okręty balonowe:
Dedal (1902, 3633 tony, 1x75)
Transportowce:
Łuck (1900, 7150 ton, 2x102)
Nowa Kurlandia (1899, 3101 ton, 4x120)
Starcie na morzu, po raz kolejny, przyniosło wynik remisowy. Ale ważne jest efektywne wzmocnienie sił lądowych i morskich na Hajnanie. Szczególnie ważną rolę mogą odegrać dostarczone miny. Myślę, że można pomyśleć o kolejnym etapie działań krążowniczych przeciw żegludze japońskiej, połączonych z postawieniem kilku, ofensywnych zagród minowych. Do tego celu można użyć stawiacz min "Bałtyk" oraz, po dozbrojeniu (działa do 6-cali ze starszych kanonierek), okręt balonowy i oba transportowce ("Nowa Kurlandia" uzbrojona jest wystarczająco). Można także rozważyć rozbrojenie najstarszego z krążowników - "Bolesława Chrobrego" i stworzenie na jego podstawie 5 dodatkowych 8-calowych półbaterii artylerii nadbrzeżnej.
OdpowiedzUsuńŁK
I jest to ostatnia chwila by wyjść na odsiecz Port Arthur. Osiągnąłeś na krótko przewagę nad Japończykami (a może i na dłużej - nasza flota jest lepiej "zbilansowana" od rosyjskiej. To co? Zmieniasz historię?
OdpowiedzUsuńPiotr
Owszem wynik remisowy, ale w sumie zwycięstwo strony Polskiej ze względu na wzmocnienie garnizonu i Floty :) TO jest już bardzo duży sukces moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńOdnośnie min część (ale nie więcej niż 200) można by przeznaczyć dla defensywnych zapór minowych, pozostałymi spróbować zaminować podejścia do baz wypadowych/"postojowych" Japończyków, oprócz tego można by się pokusić o próbę przerwania blokady Port Artura...lub chociaż użyć najszybszych jednostek do jej zmiękczenia. :)
Pozdrawiam
Kpt.G
Z tym zmienianiem historii to jestem ostrożny. chwilowo mamy przewagę, ale wypłynięcie w rejs do Port Artura pozostawiło by wyspę bez osłony floty, ją samą mocno narażało na odcięcie od własnych baz a sam Hajnan na inwazję (której tak czy siak wykluczyć nasze dowództwo nie może, a priorytetem cały czas jest dla niego utrzymanie wyspy - dopóki eskadra stoi nietknięta w Haikou, inwazja raczej nie dojdzie do skutku).
OdpowiedzUsuńPonadto, w momencie kiedy wypływaliśmy z Bałtyku raczej jeszcze nie spodziewano się upadku Port Artura, więc instrukcje dla dowódcy zespołu były raczej defensywne - zabezpieczyć wyspę, ewentualnie podejmować jakieś kroki w małej skali przeciw żegludze wroga czy blokadzie Hajnanu, a z akcjami ofensywnymi poczekać na Rosjan, którzy wypłynąc mieli nieco później. A że to będzie za późno dla Port Artura - któż by to wtedy przewidział..?
Pomysł rozbrojenia Bolesław Chrobrego uważam za dobry - bowiem teraz mamy już kilka dużo nowocześniejszych krążowników pancernych, a artylerii nadbrzeżnej nigdy dość. Tak więc - akceptuję:) Wznowimy też zapewne działania minowe i wojnę krążowniczą. I oczywiście będziemy nadal szarpać blokadę. czy aż pod Port artur się udamy w to wątpię (ryzyko odcięcia!) ale kto wie - może jakiś dywersyjny wypad krązowników pancernych??
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie popieram zbyt dalekiego odchodzenia od realu. Myślę, że idealny, dla Polski, scenariusz byłby następujący: próba japońskiej inwazji na Hajnan zakończona p o r a ż k ą Japończyków + bitwa floty rosyjskiej pod Cuszimą i jej całkowita k l ę s k a.
OdpowiedzUsuńŁK
Czyli mniej więcej historycznie :), ew. można akcję Japończyków na naszą wyspę dać po to żeby nasza eskadra nie wsparła Rosjan bezpośrednio pod Cuszimą..
OdpowiedzUsuńże tak powiem taktyka Napoleona (dużą grupą zniszczyć groźniejszego przeciwnika a mniejszą "przytrzymać/zblokować" drugą "grupę"wroga)
Kpt.G
Bitwa pod Cuszimą jest raczej nierealna - po upadku Port Artura nie ma potrzeby przedzierać się do Władywostoku, skoro można płynąć na Hajnan. Gdy Port Artur padnie, główne siły floty japońskiej skierują się zapewne na południe i tu zablokują flotę polską (próba inwazji niewykluczona), a do bitwy z eskadrą Rożestswieńskiego dojdzie zapewne gdzieś w rejonie cieśniny Malakka, Sundajskiej lub Morza Południowochińskiego.
OdpowiedzUsuńPisząc "bitwa pod Cuszimą" miałem na myśli charakter starcia (walna bitwa sił głównych), a nie jego konkretne, geograficzne umiejscowienie. A więc, w tym aspekcie, również jesteśmy zgodni.
UsuńŁK
Cuszima miała taki plan, przebieg i rezultaty, ponieważ ... była pod Cuszimą. Nie tylko z powodu niedowładu dowodzenia u Rosjan. Tu się szykuje spory historyczny problem. Po pierwsze... Japończycy wcale by nie mieli zamiaru lecieć do cieśniny Malakka... i za daleko i niepotrzebnie. Po drugie, cele w Korei osiągnęli. I tak lepiej poczekać aż wróg podejdzie bliżej. Radzę dobrze to przemyśleć...
OdpowiedzUsuńPiotr
Dodam, że aby "zabezpieczyć" interesy realiów i historii, to trzeba by obciążyć Polskę w dużej mierze odpowiedzialnością za klęskę w Port Arthur. Musimy się teraz wykazać wyjątkową nieudolnością. Tak jak robimy to wobec Port Arthur teraz, jak i później wobec Rożestwienkiego. Jedynie to daje szansę na brak specjalnych zmian w historii
OdpowiedzUsuńTo właśnie były moje obawy od początku i dla tego nie chciałem wysłania floty z Bałtyku...
Piotr
Zamiast słowa "nieudolność" użyłbym "ostrożne i selektywne zaangażowanie" w dalszy konflikt. Rosja wyjdzie z tej wojny osłabiona, co powinno przełożyć się na wzrost pozycji międzynarodowej Polski (na tę chwilę jeszcze bez odcinania "pępowiny" rosyjskiej!).
UsuńŁK
Niestety nieudolność jest odpowiednim określeniem. Bo jak nazwać porażkę silniejszej koalicji ze słabszym przeciwnikiem... A i Rosja dziejowo miała by na kogo zwalić porażkę. Z każdej strony to dla nas niekomfortowa sytuacja.
OdpowiedzUsuńNo ale poczekajmy na rozwój sytuacji....
Piotr
Mysle, że Japończycy mogą jednak zechcieć popłynąc na południe, aby spróbować pobić wroga "na raty", zanim ten zdązy dokonac koncentracji sił. Połączone floty polska i rosyjska, w dodatku mające oparcie w bazie na Hajnanie, to wielkie zagrożenie dla Japonii. Dlatego ona musi spróbować niedopuścić do połaczenia sił Polski i Rosji. A więc zapewne inwazja na hajnan i próba pobicia eskadry polskiej zanim nadpłynie Rożestwienski, którego też nie można dopuścić do Hajnanu - stąd przewidywane przeze mnie miejsce alternatywnej cuszimy..
OdpowiedzUsuńnatomiast czy ograniczenie się na razie do obrony hajnanu to była by nieudolność - nie wydaje mi się, sama nasza flota mimo wszystko nie góruje nad japońską, dzuiałalibysmy w oddaleniu od włąsnych baz (Japończycy wręcz odwrotnie), trudno byłoby skoordynować ewentualną akcję z działaniami eskadry portarturskiej.. Poza tym - tak się panowie monarchowie umówili - polska flota płynie pierwsza by zabezpieczyć bazę na Hajnanie a po dopłynięciu rosyjskiej floty bałtyckiej - razem płyniemy na odsiecz Port Artura..
A tak wogóle - zawsze się może się przytrafić jakiś nieprzewidziany pech, na wojnie różne rzeczy się zdarzają..