czwartek, 19 maja 2016

Wypad krążowników niemieckich



Jak się można było spodziewać, rajd polskiej floty na południowy Bałtyk z 2 sierpnia sprowokował niemiecką odpowiedź. Planowana Akcja miała mieć charakter głównie demonstracyjny, gdyż chwilowo nie dysponowano na Bałtyku siłami stanowiącymi większe zagrożenie dla flot polskiej i rosyjskiej.  Do jej przeprowadzenia wybrano 3 szybkie krążowniki 8 grupy rozpoznawczej: Augsburg, Magdeburg i Dortmund, z których każdy rozwijał prędkość co najmniej 27 w., oraz półflotyllę kontrtorpedowców (4 jednostki).  Za cel obrano przylądek Steinort gdzie zamierzano ostrzelać tamtejszą latarnię, a przy okazji zaplanowano postawienie pola minowego ograniczającego ruchy floty polskiej między tymi dwoma bazami. Wobec szczupłości własnych sił, o ataku na dobrze chronione bazy nawet nie pomyślano. Akcję przeprowadzono 5 sierpnia. 30 Mm na zachód od celu niemiecki zespół natknął się na torpedowiec Gniewny, który pełnił tego dnia dozór. Mała jednostka nie miała szansy w walce z zespołem krążowników i została zatopiona, ale zanim to nastąpiło zdołała zaalarmować obronę bazy. Przeciw zespołowi niemieckiemu najszybciej jak się dało wysłano znajdujące się akurat pod parą 2 krążowniki z 2 dywizjonu (Grunwald i Raszyn), oraz 3 niszczyciele. Do bitwy jednak nie doszło, gdyż ostrożnie działający dowódca niemiecki natychmiast po potyczce z torpedowcem rozkazał pozbyć się całego ładunku min z pokładów okrętów i zawrócić do bazy. Polski zespół przez kilka godzin kontynuował pościg za wrogiem aż do wysokości Helu. Różnica prędkości obydwu zespołów była tak nieznaczna, że dopiero wtedy udało się doprowadzić do zbliżenia na odległość z której można by otworzyć ogień z dział 152 mm. Starcie ograniczyło się więc do wymiany kilku salw bez osiągnięcia jakichkolwiek trafień. Dalszy pościg był oczywiście niemożliwy i polski dowódca zarządził odwrót. Natomiast na chaotycznie rozstawionej przez Niemców zagrodzie minowej (w sumie 100 min) w ciągu następnych miesięcy zatonął tylko 1 statek handlowy. Stratę przypisano okrętowi podwodnemu,  wskutek czego dowództwo polskie przez długi jeszcze czas nie podejrzewało istnienia zagrody.

30 komentarzy:

  1. A więc i pierwsza krew została przelana po naszej stronie...
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  2. W rodzaju żeńskim powinno być dwiema, "między tymi dwiema bazami".
    Bilans pierwszych starć wyraźnie na naszą korzyść. Zobaczymy, co będzie dalej. Zobaczymy...
    Plan amerykański z matką oszalałą. W przebitce grób dziecka...
    To można zobaczyć na prawie każdej wojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Plan amerykański z matką oszalałą. W przebitce grób dziecka...
      To można zobaczyć na prawie każdej wojnie."
      Czy można prosić o rozwinięcie tego wątku?
      ŁK

      Usuń
  3. Hmmm
    Jak się nazywał ten krążownik dzięki któremu alianci zdobyli niemieckie książki szyfrów? Magdeburg? To zdarzenie trzeba koniecznie powtórzyć jak w realu. Rezyseria może być ciut zmieniona.

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ oczywiście, Magdeburg i spółka jak w realu pozwalają sobie na wypady pod wrogie (tym razem nasze) wybrzeże, więc coś się może, a nawet musi, wydarzyć :)
    Co do postu kol. Stonk - myślę że miał na myśli nieuchronne okropieństwa wojny. Cóż, nie można od tego uciec, ta wojna na pewno nie będzie spacerkiem. Wiemy przecież, jak wyglądała w realu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była wielokrotnie mniej krwawa niż następna, jednak im większa intensywność i długość walk, tym większe prawdopodobieństwo cierpień cywili i w wyniku zbrodni, i przypadkowych. Nie znam z historii żadnej wojny, która zupełnie by tego uniknęła. Rekordem minimalnym była wojna o Falklandy, w której zginęło tylko kilku cywili, ale to słabo zaludniony teren, a cała ta wojna miała skalę jednej bitwy w Wielkiej.

      Usuń
  5. Ale i tak, na ten moment, była czymś niespotykanym w dziejach. Nikt się nie spodziewał do jakich okropieństw doprowadzi zastosowanie nowoczesnych środków technicznych i sposobów walki. A także tego, jak długo to potrwa. W 1914 r. Francuzi (żołnierzem nie generałowie!) szli z radością na front, bowiem przepełniała ich żądza odwetu za 1871 r. i przekonanie o szybkiej, zwycięskiej wojence. Gdyby tylko wiedzieli w co się pakują...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, nikt nie przewidział rozwoju wydarzeń. Nie tylko Francuzi byli przekonani o szybkiej, zwycięskiej wojence. Cieszyli się Niemcy, w Petersburgu odbyła się wielka demonstracja poparcia dla cara.
      W kwestii minimalizacji strat. Należy dążyć do jak najszybszego zakończenia wojny, zwłaszcza po jej rozstrzygnięciu (znowu mamy tu sytuację nietypową, bo rozstrzygnięcie nastąpiło późno i nie było jednoznaczne), do zbrodni zwykle bardziej skłonna jest strona przegrywająca. Przykład starożytny - gdy Zgromadzenie Ludowe w Atenach przegłosowało ucinanie prawej ręki wioślarzom pojmanym na wrogich okrętach, Spartanie pojmanych Ateńczyków puszczali w jednym kawałku, bez okupu.

      Usuń
  6. W naszej sytuacji dążenie do szybkiego zakończenia sprowadza się do dwóch opcji - albo poddania się Niemcom (oczywiście odpada), albo zwielokrotnienia wysiłków celem przeprowadzenia zwycięskiej ofensywy. Prawdę mówiąc, jej powodzenie wydaje mi się dość problematyczne, ale nie ukrywam, że chodzi mi w związku z tym po głowie jakaś bliżej jeszcze nie sprecyzowana operacja desantowa na Pomorzu. Ale żeby nie rozbudzać nadmiernych apetytów - nie spodziewam się jakiegoś wielkiego sukcesu. Raczej odwrotu jak spod Dieppe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapitulacja Polski nie zakończy wojny, bo reszta Ententy będzie walczyć nadal. Niemcy i Rosja będą się bić na ziemiach polskich o nas, ale bez nas. Nic dobrego z tego nie wyniknie, tylko nasza strata. Więc ta opcja zostaje odrzucona bezapelacyjnie. Ewentualny desant na Pomorzu może przynieść skutek, jednak to bardzo trudne i ryzykowne.

      Usuń
    2. Rosyjskie barki desantowe typu "Bolinder" pojawiły się dopiero w 1916 r. Planujesz budowę jakiegoś polskiego odpowiednika, czy też improwizowane użycie płaskodennych jednostek takich jak barkasy czy szalandy?
      ŁK

      Usuń
  7. Raczej myślałem o improwizowanych jednostkach typu barka czy lichtuga, które by przewoziły oddziały z pokładów transportowców na ląd. Oczywiście, to ogranicza możliwość wysadzenia desantu tylko w jakimś słabo bronionym miejscu i w warunkach panowania na morzu, ale na wyspecjalizowane okręty desantowe chyba jest jeszcze ciut za wcześnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy, kiedy planujesz taką operację. Jeśli miałoby to być w początkach wojny, to zgadzam się, że użycie jednostek improwizowanych jest nieuniknione.
      ŁK

      Usuń
    2. Dla przypomnienia: http://springsharp.blogspot.nl/2013/08/flota-polska-w-xix-w.html
      Tak wygląda granica polsko-niemiecka - linia frontu w momencie wybuchu wojny.
      W początkowym okresie dobrze byłoby przeprowadzić desant na Pomorzu Gdańskim skoordynowany z ofensywą na północ wzdłuż Wisły. To umożliwia nam odcięcie i zlikwidowanie wojsk niemieckich w Prusach, zyskanie sporego terytorium (z tamtejszymi zakładami przemysłowymi, polami uprawnymi itd; ważne w przedłużającej się wojnie) i skrócenie frontu.

      Usuń
  8. Pamiętajmy jednak o silnej twierdzy Toruń - która stoi na drodze ewentualnej ofensywy. Mocno to komplikuje ewentualny plan. Przed ewentualnym desantem trzeba by ją zdobyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie wielkiej wojny twierdze nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań. Zresztą, Toruń można obejść. Jeśli ofensywa się powiedzie, okrążony garnizon skapituluje.

      Usuń
  9. To zależy które:) Twierdza Kraków swoje zadanie spełniła i Rosjan odparła. Twierdzę teoretycznie można obejść, ale trzeba pozostawić siły do jej oblężenia i uważać, by w oparciu o nią nie wyszedł jakiś kontratak. pozostawienie niezdobytej twierdzy stwarza duże ryzyko, jeśli równocześnie mielibyśmy przeprowadzić operację desantową. Z kolei czekanie na jej upadek przesuwa w czasie całą operację i może się okazać, że okazja już się nie powtórzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeśli ominiemy Toruń od wschodu i pójdziemy prosto na północ? Darujemy sobie (przynajmniej na początku ofensywy) trójkąt Toruń-Bydgoszcz-Chełmno.

      Usuń
  10. Trzeba by wtedy lądować gdzieś w Zatoce Gdańskiej. Może być trudno, jest dobrze broniona. Analizowałem ostatnio obronę samego Gdańska. Nasycenie artylerią 210 mm i 150 mm jest tam naprawdę spore. Pewnie były też stosownie liczne garnizony wojska niemieckiego. Ponieważ nie mamy żadnych wyspecjalizowanych środków desantowych, wydaje mi się, że musimy jednak szukać rejonu słabo bronionego, w którym lądowanie nie byłoby narażone na kontratak wroga. Zdaję sobie sprawę, że może być z tym ciężko...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja bym raczej myślał o wsparciu ataku na Prusy poprzez lądowanie na mierzei wiślanej. Taki desant zagrozi odcięciem Królewca, a ponadto, jest niezbędny do blokady tej twierdzy po naszym udanym ataku na Prusy Wschodnie (atak z południa n północ).
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do działań ladowych, to może kolegów z DWS poprosić o pomoc? Maja sporo wiedzy w temacie garnizonów itp. Może któryś zechciałby pomóc z zostałby marszałkiem, bo Admiralicja mniej doswiadczona w planowaniu i dowodzeniu na lądzie :-)
    O'Cooley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.grosser-generalstab.de/adjutant.html
      Jest tam gdzieś mapka z garnizonami.
      O'Cooley

      Usuń
  13. Opisane wydarzenia potwierdzają tezę, że na morzu pościg jest długim pościgiem. Po prostu przy niewielkiej różnicy prędkości i stosunkowo dużych odległościach spotkaniowych, "nadrobienie" dystansu jest trudne i trwa bardzo długo.

    JKS

    OdpowiedzUsuń
  14. Dokładnie tak, przy małej różnicy prędkości i niezbyt dużych odległościach na Bałtyku tak ten pościg musiał się skończyć. Dlatego tak obstawałem swego czasu przy prędkości ponad 30 w. Władysława Łokietka. Gdyby w tej akcji ob był na miejscu eskadry krążowników, zapewne dopadłby Niemców na tyle wcześnie, że przynajmniej jednego by upolował :)
    Kol. O'Cooley'owi (mam nadzieję że poprawnie odmieniłem;)) za linka bardzo dziękuję i z pomocą translatora (bowiem moja znajomość niemieckiego ogranicza się do Hande hoch ;)) postaram się go zgłębić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://pl.wikipedia.org/wiki/35_Dywizja_Cesarstwa_Niemieckiego
      Toruń i okolica, myśle że co większe miasta miały " na stanie" pułk piechoty w czasach pokoju wg tej mapy.
      O'Cooley

      Usuń
  15. A atak na mierzeję wiślaną jako akcja mająca odciągnąć część sił niemieckich spod Tannenberga - ciekawy pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdyby do desantu z morza zmontować jednostki na wzór promów drogowych albo linowych (z napędem)? Płaskodenne lub z dwóch, trzech kadłubów szalup, barkasów, nieco ostrzyżonych i nakrytych pokładem z opuszczanymi trapami lub pomostem na dziobie. Takie mniejsze mogłyby zabrac na brzeg pluton piechoty, a większe kompanię no i artylerię z zaprzęgiem :-)
      O'Cooley

      Usuń
  16. Oczywiście, nie wykluczam takich improwizowanych jednostek.Ale wydaje mi się, że desantować z nich na mocno broniony brzeg by się nie dało. Trzeba by szukać miejsca, gdzie nie będzie jakiegoś większego przeciwdziałania, przynajmniej do czasu aż nasze oddziały uchwycą przyczółek i się na nim umocnią. A więc trzeba by szukać miejsca gdzie nie ma baterii nadbrzeżnych i większych garnizonów wojska. Mierzeja wiślana chyba spełnia te przesłanki;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Na tym linku jest mapka Garnison-Karte von Deutschland 1897, wynika z niej że Gdańsk miał 36 DP a Toruń-Grudziądz-Iława 35 DP, a taki Elbląg nic, dopiero Olsztyn 10 DP i chyba jakiś pułk we Fromborku. czyli desant możliwy od Przekopu Wisły na wschód, może aż po Szkarpawę da sie zając teren albo i dalej na południe i narobic zamieszania. Może i rajd na Elbląg? I wtedy by sie przydała dywersja naszych "branderów" w Gdańsku.
    O'Cooley

    OdpowiedzUsuń
  18. Ha! Tutaj trochę przydatnych informacji i linków http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=77&t=16583&st=0&sk=t&sd=a

    OdpowiedzUsuń