Poniżej przedstawiam działania flot na Morzu Bałtyckim we
wrześniu 1914 r., mające miejsce po akcji która zakończyła się zniszczeniem
krążownika Magdeburg
W dniach 10-11 września przeprowadzono pierwszą ofensywną
akcję polsko-rosyjską. Krążowniki pancerne Admirał Makarow, Rossija i Gromoboj
i polski stawiacz min Hades ubezpieczane przez 4 polskie drednoty i siły lekkie
postawiły ofensywną zagrodę minową liczącą 600 min położoną w połowie
odległości między Łebą a Karlskroną. Ogniem artylerii zatopiono mały niszczyciel
T 91 (ex-S 91), znajdujący się w tym rejonie na dozorze.
13 września okręt podwodny Mątwa zatrzymał na północ od
Rugii duży (4500 BRT) frachtowiec duński idący z ładunkiem saletry chilijskiej.
Wobec pojawienia się na horyzoncie dymów niezidentyfikowanych okrętów wojennych
statek storpedowano.
14 września w odpowiedzi na ofensywny rajd polsko-rosyjski
niemieckie dowództwo postanowiło przeprowadzić demonstracyjną akcję na środkowym
Bałtyku. Do jej przeprowadzenia wyznaczono 2 i 4 eskadrę okrętów liniowych
(łącznie 14 predrednotów typów Wittelsbach, Braunschweig i Deutschland)
oraz 1, 2 i 3 grupę rozpoznawczą
(łącznie 7 krążowników liniowych i 6 pancernych). Wobec zdecydowanej przewagi
sił niemieckich główne siły floty polskiej nie podjęły przeciwdziałania i
pozostały w bazach. W tej sytuacji Niemcy ograniczyli się do ostrzelania wraku
Magdeburga, który został całkowicie zniszczony.
Aby w przyszłości utrudnić podobne rajdy floty niemieckiej,
17 września polskie stawiacze min
Admirał Lesowski, Admirał Wojewódzki, Hades i krążownik minowy Uran, wsparte
ponownie przez Gromoboja i Rossiję oraz stawiacze min Amur i Jenisiej postawiły
dużą (2150 min) zagrodę między południowym skrajem Gotlandii a Lipawą.
23-24 września Niemcy postanowili przeprowadzić desant na
północ od Windawy mający być w istocie bardziej akcję demonstracyjną niż próbą
zajęcia wybrzeża Kurlandii. Do akcji wyznaczono te same jednostki co do akcji z
14 września, wzmocnione dodatkowo 5 eskadrą (6 predrednotów typu Kaiser
Friedrich III). Oddziały desantowe w sile brygady piechoty załadowano na 10
transportowców. Do lądowania ostatecznie nie doszło wskutek fatalnej pogody.
Dodatkowo na niedawno postawionych minach zatonęły dwa pomocnicze trałowce (zmobilizowane
trawlery) a uszkodzony został krążownik pancerny Stosch. Kiedy jeszcze
otrzymano informacje o wyjściu polskich okrętów podwodnych z baz oraz o wdarciu
się brytyjskich eskadr pancerników na Bałtyk (co oczywiście było nieprawdą), wlk.
adm. Henryk ks. Pruski dał sygnał do odwrotu. W trakcie odwrotu flota niemiecka
została zaatakowana torpedami przez okręt podwodny Trewal, niestety
bezskutecznie.
29 września dowództwo zdecydowało się na śmiałą akcję
minowania niemal w samym środku Zatoki Gdańskiej, na szlaku żeglugowym z Piławy
i Królewca. Na pokładzie krążownika Władysław Łokietek zainstalowano, wzorem
rosyjskich krążowników pancernych, zaimprowizowane tory minowe dla 80 min.
Kolejnych 50 zabrał rosyjski niszczyciel Nowik. Okręty podeszły na maksymalnej
prędkości pod osłoną nocy. Niestety sztormowa pogoda uniemożliwiła małemu
Nowikowi stawianie min wskutek dużych przechyłów. Lepiej poradził sobie dużo większy polski
krążownik, który postawił swoje miny w zadanym miejscu, u wejścia do zatoki ok.
15 Mm na
północny wschód do Helu. W następnych dniach zatonęły na nich 2 statki
niemieckie idące do i z Piławy.
Dotąd zadaliśmy nieprzyjacielowi znacznie większe straty, niż sami ponieśliśmy. Trzeba utrzymać to tempo.
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć że tempo jest iście demoniczne, w ciągu 1 miesiąca podjęto (po obu stronach) kilka dość dużych i śmiałych akcji. proponuję trzymać w zatoce Gdańskiej co najmniej jednego, choćby małego, op który byłby zdolny do nadawania wiadomości, pozwoliło by to na pewien dozór tego rejonu.
UsuńPochwała należy się również podwodniakom, atakują śmiało, choć nie zawsze skutecznie. Choć z drugiej strony przeciwnik na Bałtyku zacznie wiedzieć torpedy których nie ma.. ;)
Mam tylko nadzieję że mamy jakieś rezerwy by kontynuować dzieło intensywnej morskiej partyzantki.. :)
Kpt.G
rzeczywiście, tempo jest spore, ale nie nieralistryczne. W rzeczywistości w ciągu września 1914 r. flota niemiecka też przeprowadziła dwie akcje dużymi siłami - wypad z 6 września zakończony potyczką koło Ławicy Głotowa i akcja pod Windawą (23-24 września).
OdpowiedzUsuńSpróbuję ożywić dyskusję. Rozmawialiśmy o możliwym przejęciu po wojnie części floty niemieckiej. Powinniśmy się zainteresować również masą upadłościową pozostałych zaborców. Jak to widzicie?
OdpowiedzUsuńoczywiście wiele zależy od kondycji w jakiej przetrwa państwo polskie i jaką będzie miało w związku z tym siłę nacisku :) Wstępnie liczę na jakiś pancernik, parę krążowników i stosowną do tego ilość drobnicy. Ponadto, mam w planach bliżej jeszcze nie sprecyzowaną akcję pozyskania jakiegoś okrętu (okrętów?) metodą faktów dokonanych. Np. marynarze polskiej narodowości w CK flocie opanowują jakiś okręt i przyprowadzają go do kraju :) Ponadto, wciąż mam nadzieję na opanowanie w Gdańsku kadłuba nieukończonego Grafa Spee :)
OdpowiedzUsuńZgoda. Wszystkie te działania należy podjąć, a część z nich (oby większość) się powiedzie. Myślałem jeszcze o Ukrainie i Krymie (wtedy Krym był jeszcze tatarski, dopiero w czasach stalinowskich został zrusyfikowany), były tam nadal znaczące ruchy propolskie. Może powstanie wymarzona przez Piłsudskiego Ukraina i przejmie flotę czarnomorską Cara. Flota ta poniosła w wojnie z państwami centralnymi i z bolszewikami spore straty, jednak pozostała znacząca.
UsuńWielu polaków na okrętach.. przeciwnika pływało w wielkiej wojnie. :)
Usuńhttp://www.pch24.pl/spod-bandery-obcej-pod-wlasna--marynarka-ii-rp,25519,i.html
trzeba jednak dodać.. że to jest lista nie pełna. ;)
Ale istnieje szansa że po 1918 coś by się udało.. zaaranżować.
Kpt.G
Z okrętami coś na pewno zaaranżujemy;) Co do Krymu i Ukrainy - mam poważne wątpliwości. Jak wiecie, ja w swojej wersji historii staram się nie odbiegać jakoś dramatycznie od tej realnej. Ma to może swoje minusy, ale przynajmniej wszyscy wiedzą z grubsza w jakiej się poruszamy rzeczywistości. Jakbym przestawił historię na zupełnie nowe tory, za miesiąc wszyscy byśmy się w tym pogubili, ze mną pewnie na czele;)
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Nareszcie w domu.
OdpowiedzUsuńSłyszałem że do Londynu udała się delegacja, majaca negocjować zakup licencji na silniki lotnicze i płatowce- łodzie latajace i samoloty pływakowe dla lotnictwa morskiego, oraz samoloty myśliwskie i bombowe. O froncie lądowym też musimy pamiętać. Czy to prawda że kupujemy licencję na lkm Lewis'a?
O'Cooley
Trochę dziwią mnie te doniesienia. Anglicy dp swoich samolotów głównie używali silników licencyjnych francuskich (Gnome i Clarget). Era mocnych silników rzędowych, i w konsekwencji sukcesy Rolls-Royce, to dopiero przyszłość.
UsuńW sprawie karabinów – zrozumiałem, że naturalnym wyborem jest (jak w armii rosyjskiej) lkm Madsen. Wcale nie wiem czy lepszy od Lewisa.
H_Babbock
Jestem zwolennikiem Madsena. Ale to nie wyklucza opracowania własnej konstrukcji popularną wtedy metodą odchudzenia ckmu.
UsuńRzędowe- Beardmore, Sunbeam i właśnie R&R Eagle z lutego 1915 (całkiem mocny, 250 HP- w sam raz dla sterowców lub bombowców) Clergety produkowała Gwynnes Ltd. Z reszta z Londynu blisko do Paryża, mozna i tam o silnikach pogadać- Le Rohne i Salmson
OdpowiedzUsuńOdchudzanie ckm/ Nadal prawie dwa razy cięższy od Madsena i Lewisa. Madsena Rosja zakupiła tylko 1250 szt dla kawalerii i stosowała w czasie wojny z Japonią.
Lewis nieco cięższy ma przewage w pojemnosci magazynków- 97 nabojów, to zaleta w lotnictwie.
Co do płatowców, to Anglia miała większy potencjał projektowy i produkcyjny
O'Cooley
Lkm powstały z ckmu jest cięższy niż rasowy rkm, ale może mieć pewne zalety (np: taśmę). Hotchkiss Mle 1909, MG 08/15 i Browning M1919 A6 to konstrukcje udane i używane jeszcze w kolejnych wojnach. Swoją drogą, nie wiem, jak w innych armiach, ale u Brytyjczyków Lewis nie był rkmem, nie był wcale tak mobilny. Sekcja karabinu maszynowego Lewis liczyła pięciu żołnierzy. Tylu to może obsługiwać ckm zasilany taśmą.
UsuńA w kwestii karabinów lotniczych, duży magazynek nie jest żadną przewagą Lewisa. Nie ma przeszkód technicznych dla opracowania magazynka talerzowego (lub dwubębnowego) dla Madsena, to tylko kwestia podniesienia celownika. Dla lotniczego karabinu maszynowego i tak trzeba opracować inny celownik niż ten używany w karabinie piechoty.
Jeszcze trochę nie na temat :-)
UsuńW zasadzie istniały wtedy tylko Hotchkiss, Madsen i Lewis i to ten ostatni został zamówiony przez Rosje w ilości 10.000 szt. Sekcja rkm/lkm zawsze liczy kilku żołnierzy- strzelec i amunicyjni.
08/15- bardzo cięzki jak na lkm- ponad 20kg, niewygodna obsługa, niecelny.
Browning również ciezki i niewygodny w obsłudze.
Tak, na tle ówczesnej konkurencji Lewis miał zalety , ale miał taż wady (jak się to składa i jak strzela: https://www.youtube.com/watch?v=l73mR4D9pYw) i był dostępny dość późno. Madseny, sprawdzone bojowo podczas wojny z Japonią miały czas się rozpowszechnić w naszej armii.
UsuńNic nie wyklucza tego, byśmy mieli własne konstrukcje, przynajmniej jak chodzi o km-y. z silnikami może być bardziej skomplikowana sprawa, najprawdopodobniejsze wydaje się zakupienie licencji zagranicznej (pewnie francuskiej)
OdpowiedzUsuńNa początku wojny nasza flota okazała się całkiem sprawna w minowaniu, drednoty walczą tylko na swoich warunkach, potrafią uniknąć przeważających sił wroga, a okręty podwodne okazały się groźne. Kwadratowe łby muszą "coś wymyślić". A tymczasem zajmijmy się działaniami w koloniach.
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńA ja proponuję próbę zaminowania przy użyciu naszych podwodnych stawiaczy min podejść do kanału Kilońskiego.
Pawel76
To dobry pomysł, ale niełatwy do zrealizowania. Trzeba znać Zatokę Kilońską, a nie wyślemy tam rozpoznania. Niemcy znają ją świetnie. Mamy agenta w ichniej służbie hydrograficznej?
UsuńWitam
UsuńW realu Niemcy stan oświetlenia i oznaczenia hydrograficznego utrzymywali w zachodniej części Bałtyku do przełomu października/listopada 1914r.
Może warto to wykorzystać?
Pawel76
mamy co prawda tylko 1 podwodny stawiacz min, ale pomysł mi sie podoba. te 40 min postawionych skrycie w takim miejscu może Niemców zaskoczyć i jakiś okręt im zatopić. Skoro zatoka jest jeszcze oznakowana, to chyba nawet agent nie będzie nam potrzebny?
OdpowiedzUsuńMimo wszystko misja bedzie ryzykowna, bo to bardzo płytkie wody
Usuńps. temat kolonii oczywiście też będzie wkrótce poruszony ;)
OdpowiedzUsuńTrochę po czasie (wakacje!) parę słów ode mnie. Jestem niepocieszony, że "uśmierciłeś", w sposób ostateczny, "Magdeburga". Ale to Twoje dobre prawo. Co do zarysowanego tempa prowadzenia działań, przyznaję Ci rację, że - choć intensywne - nie jest ono nierealistyczne.
OdpowiedzUsuńŁK
Niestety, ale czasem coś musi pójść nie po naszej myśli. Nie możemy odnosić samych sukcesów, nawet akcje które mi samemu się bardzo podobają czasem okażą się fiaskiem, nie ustrzeżemy się też bolesnych strat - bo tego, jak sądzę wymaga realizm. Tym Niemcom też czasem coś musi się udać ;)
OdpowiedzUsuń