środa, 8 września 2021

Krążownik Wilhelma II

Kiedyś natrafiłem w internecie na szkic nieznanego mi krążownika pancernopokładowego, narysowany na… blankiecie telegramu. Opis wskazywał, iż okręt został naszkicowany w 1894 r. własnoręcznie przez… Wilhelma II (!). Jak widać, już u schyłku XIX w. cesarz oddawał się podobnemu hobby, jak my dzisiaj. Krążownik kajzera miał mieć 2650 ton wyporności, wymiary 95x11,5x5, uzbrojenie 8x120 i 8x50 (L/35), maszyny o mocy 7000 KM pozwalające rozwinąć19,5 w., opancerzenie pokładu 25 mm, skosy 50 mm, stanowisko dowodzenia 100 mm. Okręt mi się wizualnie spodobał, może nawet zdradza wpływ francuskiej szkoły budownictwa okrętowego (umiarkowane dośrodkowe pochylenie burt, kształt dziobu niczym na D’Entrecasteaux).  W związku z tym postanowiłem go narysować po swojemu i zweryfikować w Springsharpie przyjęte dane. Okazało się, że JCM był łaskaw nie doszacować wyporności krążownika. Dopiero po dodaniu niespełna 150 ton projekt ładnie się „spina” i wg programu okręt ma nawet dobre własności morskie.
Osobną kwestią jest przeznaczenie okrętu. Z taką artylerią raczej nie nadawałby się dla floty niemieckiej, która nie używała dział kal. 120 mm. Więc może eksport? Poszedłem tą drogą i krążownik sprezentowałem królestwu Syjamu :) 




 

 

Chulalongkorn, siamese protected cruiser laid down 1895

Displacement:
    2 442 t light; 2 540 t standard; 2 794 t normal; 2 998 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    311,68 ft / 311,68 ft x 37,73 ft x 16,40 ft (normal load)
    95,00 m / 95,00 m x 11,50 m  x 5,00 m

Armament:
      4 - 4,72" / 120 mm guns (2x2 guns), 52,72lbs / 23,91kg shells, 1894 Model
      Quick firing guns in deck mounts
      on centreline ends, evenly spread
      4 - 4,72" / 120 mm guns in single mounts, 52,72lbs / 23,91kg shells, 1894 Model
      Quick firing guns in casemate mounts
      on side ends, evenly spread
      4 guns in hull casemates - Limited use in heavy seas
      4 - 1,97" / 50,0 mm guns in single mounts, 3,81lbs / 1,73kg shells, 1892 Model
      Quick firing guns in casemate mounts
      on side, all amidships
      4 guns in hull casemates - Limited use in heavy seas
      4 - 1,97" / 50,0 mm guns in single mounts, 3,81lbs / 1,73kg shells, 1892 Model
      Quick firing guns in deck mounts
      on side ends, evenly spread
    Weight of broadside 452 lbs / 205 kg
    Shells per gun, main battery: 150
    2 - 13,8" / 350 mm submerged torpedo tubes

Armour:
   - Gun armour:    Face (max)    Other gunhouse (avg)    Barbette/hoist (max)
    Main:    1,18" / 30 mm    1,18" / 30 mm              -
    2nd:    1,18" / 30 mm          -                  -
    3rd:    0,79" / 20 mm          -                  -
    4th:    0,79" / 20 mm    0,79" / 20 mm              -

- Armour deck: 1,30" / 33 mm (deck 0,98" / 25 mm, slopes 1,97" / 50 mm), Conning tower: 3,94" / 100 mm

Machinery:
    Coal fired boilers, complex reciprocating steam engines,
    Direct drive, 2 shafts, 7 021 ihp / 5 237 Kw = 19,50 kts
    Range 3 600nm at 10,00 kts
    Bunker at max displacement = 458 tons (100% coal)

Complement:
    191 - 249

Cost:
    £0,293 million / $1,171 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 57 tons, 2,0%
    Armour: 241 tons, 8,6%
       - Belts: 0 tons, 0,0%
       - Torpedo bulkhead: 0 tons, 0,0%
       - Armament: 35 tons, 1,2%
       - Armour Deck: 190 tons, 6,8%
       - Conning Tower: 17 tons, 0,6%
    Machinery: 1 141 tons, 40,8%
    Hull, fittings & equipment: 1 003 tons, 35,9%
    Fuel, ammunition & stores: 353 tons, 12,6%
    Miscellaneous weights: 0 tons, 0,0%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      1 650 lbs / 748 Kg = 31,3 x 4,7 " / 120 mm shells or 0,5 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,31
    Metacentric height 1,9 ft / 0,6 m
    Roll period: 11,6 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 100 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,34
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 2,00

Hull form characteristics:
    Hull has rise forward of midbreak
    Block coefficient: 0,507
    Length to Beam Ratio: 8,26 : 1
    'Natural speed' for length: 17,65 kts
    Power going to wave formation at top speed: 49 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): -48,00 degrees
    Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        18,96 ft / 5,78 m
       - Forecastle (22%):    18,96 ft / 5,78 m
       - Mid (85%):        18,96 ft / 5,78 m (12,96 ft / 3,95 m aft of break)
       - Quarterdeck (10%):    13,45 ft / 4,10 m
       - Stern:        13,45 ft / 4,10 m
       - Average freeboard:    18,13 ft / 5,52 m
    Ship tends to be wet forward

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 155,1%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 146,0%
    Waterplane Area: 7 885 Square feet or 733 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 91%
    Structure weight / hull surface area: 58 lbs/sq ft or 283 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 0,82
        - Longitudinal: 5,48
        - Overall: 1,00
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is cramped
    Room for accommodation and workspaces is excellent
    Ship has slow, easy roll, a good, steady gun platform
    Excellent seaboat, comfortable, can fire her guns in the heaviest weather



48 komentarzy:

  1. Wizualnie fajny. Zwłaszcza w wersji malowania nr 2 i 5.
    Zresztą całość wygląda na interesujący mały krążownik kolonialny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, aczkolwiek znaczną część zasługi z tytułu sylwetki sprawiedliwie należy oddać Wilhelmowi;)

      Usuń
  2. Również widziałem kiedyś ten szkic zresztą z pozytywnym komentarzem; Wilhelm II bardzo interesował się kwestiami floty.
    A tutaj świetnie się ten projekt prezentuje.
    Aleksander

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Był shiploverem, który miał do dyspozycji w realu obiekt swoich zainteresowań – sytuacja naprawdę do pozazdroszczenia;)

      Usuń
  3. "Okazało się, że JCM był łaskaw nie doszacować wyporności krążownika. Dopiero po dodaniu niespełna 150 ton projekt ładnie się „spina”". A się czepiasz. Pięcioprocentowa pomyłka wyporności we wstępnym szkicu zrobionym na kolanie to wręcz mistrzowska precyzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nie dysponując żadnym oprogramowaniem, oszacował wyporność całkiem trafnie. Myślę, że mógł mieć na koncie więcej takich prób, tylko nie są one nam znane. Zapewne więc zdążył nabrać wprawy. A być może korzystał ze sposobów szacowania wyporności stosowanych przez ówczesnych profesjonalnych konstruktorów, co chyba jeszcze lepiej o nim świadczy jako o miłośniku okrętów. W jakiejś jego biografii chyba nawet natrafiłem na informację, że był powszechnie znany z rysowania okrętów i roztrząsania ich detali. Miał też dostęp do prawdziwych projektów okrętów. Niemieckich, to oczywiste. Ale przynajmniej do końca XIX w. było w zwyczaju, że kajzerowi udostępniano plany większości (o ile nie wszystkich!) nowo budowanych okrętów Royal Navy. W świetle dzisiejszych standardów to dość szokujące, i nawet wówczas pewnie było dość niezwykłe, ale jednak był wnukiem królowej Wiktorii, więc mu nie odmawiano;) Zmieniło się to chyba dopiero z początkiem XX w., już po śmierci królowej i z nastaniem Fishera w Admiralicji.

      Usuń
    2. To też trochę jak z Hitlerem, którego, jak to ujął Martin van Creveld, interesowały poziomy taktyczny i strategiczny, z pominięciem operacyjnego, którym mieli się kłopotać generałowie. I w odniesieniu to tego taktycznego potrafił mieć sensowne intuicje techniczne. Kiedy indziej się mylił, ale bynajmniej nie zawsze.

      Usuń
    3. Dokopałem się do informacji, że swoje szkice okrętów Wilhelm II kazał powielać i rozpowszechniać w Reichstagu, a także przekazywał Tirpitzowi (co wszakże nie spotykało się z aplauzem jego strony). W obliczu spodziewanych trudności w dojściu torpedowców do pozycji do ataku, wpadł swego czasu na pomysł ciężko opancerzonego, uzbrojonego w dużą liczbę podwodnych wyrzutni torped. Tirpitzowi dużo czasu i wysiłki zajęło odwodzenie władcy od tego pomysłu, ale w końcu mu się udało. Niemniej jednak zwraca uwagę, że podobne pomysły poważnie rozważało kilka innych flot (rosyjska, amerykańska), co też znalazło odzwierciedlenie na moim blogu ;) Co mnie w tym momencie natomiast najbardziej interesuje, to fakt że ta shiploverska aktywność cesarza była najwyraźniej dość szeroko rozpropagowywana, co stwarza nadzieję, że jakieś jej przejawy gdzieś się uchowały i jeszcze wypłyną na światło dzienne.

      Usuń
  4. Po kalkulacji wyporności widać, że Kaiser był jednym z tych, którzy minęli się z powołaniem...

    Miał z nami więcej wspólnego. Christopher Clark w doskonałych „Lunatykach” charakteryzuje go m.in. następująco:

    „Jednym z wielu dziwactw kajzera było to, że kompletnie nie potrafił dostosować swojego zachowania do sytuacji, w których był zmuszony występować w roli władcy. Zbyt często mówił nie jak monarcha, ale jak nadmiernie pobudzony nastolatek dający upust swoim bieżącym zainteresowaniom. Był on skrajnym przykładem członka tej specyficznej kategorii społecznej, typowej dla edwardiańskiej Anglii, klubowego nudziarza, który wiecznie opowiada o swoim hobby człowiekowi siedzącemu na sąsiednim krześle. Nic dziwnego, że perspektywa, iż zostanie się dopadniętym przez kajzera przy obiedzie lub kolacji, gdy ucieczka była niemożliwa, budziła przerażenie w sercach tak wielu członków europejskich rodzin królewskich”.

    Gdyby żył, pisałby tu z nami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee tam pisał. Robiłby takie rysunki, że niejeden nabawiłby się kompleksów. A Hitler, gdyby nie poszedł w politykę mógłby być wzorem dla niejednego marynisty. Tylko trzeba by go przenieść nad morze...

      Usuń
    2. Może miałby własnego, konkurencyjnego bloga okrętowego, dodatkowo okraszonego ładnymi wizualizacjami :) A i Hitler faktycznie miał zadatki na niezłego rysownika czy nawet malarza. Wprawdzie celował raczej w architekturę (z tego co widziałem), ale jakby tak się przyłożył, to myślę, że i z okrętami by sobie dał radę ;)

      Usuń
    3. Hitler mawiał (albo przypisano mu to później), że największym szczęściem dla niego byłoby wałęsać się ze sztalugą po Italii... I komu by to przeszkadzało?

      Usuń
    4. @Jasta. Nikt Hitlera nie zmuszał do polityki, to był jego wybór.
      Najważniejszą decyzją w jego życiu było pozostanie po wojnie w armii. Do DAP przyłączył się jako agent kontrwywiadu armii (czy raczej "wywiadu wewnętrznego"). Miał inwigilować środowiska radykalne. Ale zamiast partię radykałów rozbić od środka, to ją przejął i wypiął się na armię.
      Takie memento dla wszystkich, którzy uważają, że wywiad ma jakąś magiczną moc i ktokolwiek się zetknął ze służbami, to już musi wykonywać rozkazy.
      Gdyby Hitler został malarzem, to... skończyłby w kiciu, bo był chciwy i robił szwindle na podatkach.

      Usuń
    5. Po 1918 nurt był już na tyle silny, że określał losy. Jednak dekadę wcześniej, kiedy próbował dostać się na studia, było inaczej. Gdyby dostał się do akademii, inaczej określiłby go kontekst środowiskowy, zostałby też w Wiedniu. Przeżywszy wojnę, miałby dane stać się raczej austriackim socjaldemokratą, może z tendencjami pangermańskimi.

      Usuń
    6. Przypuszczam, że gdyby się dostał na studia, to nigdy nie wszedłby do polityki, bo przed 1919 rokiem nie przejawiał zainteresowania tym. Wstąpił do partii na rozkaz i dopiero wtedy uznał, że działalność polityczna to coś dla niego.
      Gdyby został w Wiedniu to możliwe, że trafiłby do armii austriackiej i zginął gdzieś na froncie alpejskim. Po latach krewni na zjeździe rodzinnym marzyliby "Wujek Adolf to miał talent. Gdyby żył, nazwisko Hitler byłoby słynne na całym świecie.".

      Usuń
    7. Co nie zmienia (jak sądzę) faktu, że DWS i tak by wybuchła. Może nie w tym samym czasie, nie w tak drastycznej formie, ale jednak by do niej doszło. Niemcy w końcu i tak by zażądali dogrywki do Wielkiej Wojny w której nie czuli się pokonani (przynajmniej militarnie) i zapewne by ją otrzymali. Otwartą kwestią pozostaje, z jakim skutkiem…

      Usuń
    8. Tropizm polityczny jednak miał od wczesnej młodości. Scenariusze mogłyby być z punktu widzenia reala dziwne. Wyobraźmy sobie, że akademickie wykształcenie sprawia, że niewątpliwa przecież inteligencja Adolfa pracowałaby na bardziej uporządkowanym tworzywie i, wszedłszy mimo wszystko do polityki, byłby dziś wspominany jako charyzmatyczny, zasłużony dla kraju mąż stanu. A może i tak stałby się radykałem i to nie Dollfuß, a on zaproponowałby austrofaszyzm, z tym że o wiele bardziej lewicowy, bliższy włoskiemu. Może jako taki broniłby w oparciu o Italię austriackiej niepodległości przed Niemcami. Albo doszłoby do zabawnej zamiany miejsc między Niemcami a Austrią. Hitler byłby bliski Hitlerowi realowemu, ale ograniczonemu do formatu austriackiego. W Niemczech hitlerowców zwalczałaby tak republika, jak i siła, która by ją w końcu obaliła — autorytarna, konserwatywna, monarchistyczna i w zasadniczej przewadze chrześcijańska, kierowana przez kogoś w stylu komandora Hermanna Ehrhardta, jeżeli nie wręcz jego samego. Może rewizjonistyczne antyrepublikańskie Niemcy zawarłyby alians z Austria Hitlera, jednak mocno się na niego krzywiąc...

      Usuń
    9. To jak wyglądałaby historia świata bez Hitlera na czele Niemiec to morze możliwości. Do wojny doszłoby. Oprócz rewanżyzmu niemieckiego często wskazuje się jako przyczynę DWŚ imperializm włoski i japoński. Ale przyczyną główną było Imperium Zła i jego chęć podboju całego świata - koncepcja "lodołamacza".
      Istotne jest, jaki model gospodarczy przyjęłyby niehitlerowskie Niemcy lat trzydziestych. Tutaj historia jest mocno zmitologizowana. W serialu "Sprawiedliwi" w pierwszym odcinku, którego akcja dzieje się tuż przed wojną, bohaterowie rozmawiają o budowie metra w Berlinie i Warszawie. Wymowa sceny jest taka, że w Polsce nawet na najbardziej prestiżowych dla państwa budowach używane są zaprzęgi konne, a w Niemczech budownictwo jest zmechanizowane. BZDURA! Nazistowskie budownictwo (i inne gałęzie gospodarki też) to była w większości ręczna robota. Z dwóch przyczyn. 1. W Niemczech w latach trzydziestych brakowało maszyn budowlanych, rolniczych, maszyn w ogóle. Przemysł w narodowo-socjalistycznej gospodarce planowej miał dwa cele: a) produkcja zbrojeniowa (oczywiste) i produkcja dóbr konsumpcyjnych, bo reżim chciał zdobyć poparcie społeczne i pokazać światu, że nazizm=dobrobyt, więc duże moce przemysłu poszły na produkcję radioodbiorników, gofrownic, lodówek itp, a przemysł środków produkcji został zaniedbany. 2. Taki był pomysł nazistowskich ekonomistów na pokonanie wielkiego kryzysu: dać milionom Niemców pracę przy inwestycjach państwowych. Żeby ją mógł wykonywać każdy i żeby państwo nie od razu zbankrutowało (bo za parę lat zbankrutować musiało), to musiała być niekwalifikowana praca operatora łopaty, a nie operatora koparki.
      W perspektywie kilku lat miliony niemieckich robotników miały iść do wojska i świat podbijać, a w pracy mieli ich zastąpić tańsi robotnicy przymusowi z państw podbitych. TO był jedyny sposób, żeby gospodarka narodowo-SOCJALISTYCZNA działała.
      Gdyby Niemcy przyjęli w latach trzydziestych bardziej sensowny model gospodarczy, to ich parcie do wojny byłoby słabsze a rozwój ich państwa dużo szybszy.

      Usuń
    10. Ale nie zmieniłoby to rewizjonizmu terytorialnego. Powrót do granic z 1914 to nie tylko NS i antyrepublikańska prawica spod znaku DNVP, ale też republikańska centroprawica, a przecież i w SPD ten postulat nie był bynajmniej niepopularny. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, niech sobie poczyta zapiski Willy'ego Cohna — ten socjaldemokrata narodowości żydowskiej, chociaż prześladowany (w końcu został zamordowany w getcie w Kownie), popierał hitlerowską politykę zagraniczną i zdobycze wojenne... Oczywiście bez Hitlera ten rewizjonizm nie przerodziłby się w motywowany wizją planetarnej apokalipsy rasowej projekt totalnej wojny o kolonizację Wschodu, cele byłyby skromniejsze. Ale ciśnienie na Anschluss Austrii, na Polskę i Czechosłowację byłoby przeogromne. Możliwe, że Niemcy zrezygnowałyby z Alzacji i Lotaryngii, ale kosztem wykraczających poza granice z 1914 roszczeń wobec Polski tudzież dążenia do opanowania całych Czech. I gdyby stali za tym „cywilizowani” politycy, daliby radę jakoś dogadać się w dobrej atmosferze z Zachodem, jednocześnie porozumiewając się z Sowietami. A gdyby Stalin uznał, że zrobił błąd, lodołamacza nie będzie i sam musi ruszać z wojną, mógłby połamać się jak na Finlandii, ale w znacznie większej skali, a Niemcy jako zapora przed komunizmem byłyby wspierane przez Londyn przy zapewne niechętnej, ale jednak neutralności Paryża.

      Usuń
    11. Niemcy były w okresie międzywojennym krajem słabym wewnętrznie, władze zmieniały się często (średnio raz na rok), do tego jakieś pucze, gospodarka w ciągłej rozsypce, strajki, partyjne bojówki naparzające się na ulicach itd. Możliwe więc, że bez charyzmatycznego przywódcy nikt nie opanowałby chaosu przez kolejne 15 lat. Niemcy gniłyby dalej, jak gniły i nie liczyłyby się w światowej polityce bardziej niż Meksyk.
      Doprowadzenie do porozumienia niemiecko-sowieckiego wymagałoby albo kanclerza bardzo sprytnego, który wykołowałby Brytyjczyków (oni widzieli w Niemcach tarczę przed agresją sowietów, tylko Niemcy antysowieckie miały dla nich sens), albo kogoś tak bezczelnego jak Hitler. On wcale nie prowadził wyrafinowanej gry, parł na chama.

      Usuń
    12. Na Meksyk Niemcy były za silne we wszystkich aspektach. Myślę, że tak czy inaczej skończyłoby się puczem służb (wojsko, policja, Technische Nothilfe) wspieranym przez Stahlhelm i zapewne też nacjonalistycznych radykałów — przy braku Hitlera pewnie swoje robiliby wspomniany Ehrhardt, Roßbach, Röhm, Strasserowie... Samoistnym albo w sytuacji podobnej do hiszpańskiej, w perspektywie rządu z udziałem komunistów. Przykład hiszpański pokazuje też, że do ogarnięcia kraju charyzmatyczny przywódca nie był niezbędny. Generał Franco nie miał wszak tej cnoty, był „tylko” najinteligentniejszym i najprzebieglejszym członkiem junty. Przy odmiennej niemieckiej kulturze politycznej i doświadczeniu kierownictwa z czasu Wielkiej Wojny wojskowe przywództwo mogłoby być w ogóle kolegialne, bez jednego dominującego lidera.

      Porozumienie z Sowietami przy życzliwości Brytyjczyków istotnie nie byłoby konieczne.

      Usuń
    13. Niemcy nie były w żadnym aspekcie za silne na stanie się Meksykiem albo czymś jeszcze nędzniejszym, bo nie istnieją państwa skazane na bycie potęgą. Każdy potencjał można roztrwonić a każdą szansę zmarnować. Udowodniły to w XIX i XX wieku Chiny, w XXI Wenezuela, Niemcy też mają w swojej historii długi okres, w którym teoretycznie potężne faktycznie zajmowały się tylko walkami wewnętrznymi.

      Usuń
    14. Jednak Niemcy czymś się różniły od Meksyku — czterokrotnie większą populacją, dziesięciokrotnie większą gospodarką czy nieporównanie większym potencjałem przemysłowym i intelektualnym. Potencjału nie gubi się ot, tak sobie, w parę lat albo wskutek jednego wydarzenia nawet takiego jak przegrana wojna — chyba że zwycięzca wymorduje i zburzy...

      Dokładnie to pokazuje przykład Chin. Przez kilkaset lat nie zauważały, że przestały być krajem wiodącym cywilizacyjnie w skali świata, zatem w XIX wieku obudziły się z ręką w nocniku, niezdolne do przeciwstawienia się przybyszom, którzy zdążyli bardzo odskoczyć. A i tak zdołały, choć w żałosnej postaci, jakoś przetrwać, nauczyć się od cudzoziemców pożytecznych rzeczy i wrócić do potęgi. Wenezuela znów nigdy potęgą nie była — ot, biedny rolniczy kraj peryferyjny, w którym od lat 1920. wydobywano ropę, ale przez to stała się tylko w miarę zamożnym peryferyjnym krajem surowcowo-rolniczym, nie zdołała za pieniądze z węglowodorów kupić sobie zrównoważonego rozwoju wewnętrznego. Pewnie z uwagi na zdefektowany kompleks kulturowy Ameryki Łacińskiej.

      Niemcy z kolei w XIX wieku wskoczyły w nieprawdopodobny cug, z obszaru w sporej mierze pasywnego politycznie awansowały do wiodącej trójki światowych mocarstw. Odpowiadał temu rozwój we wszystkich aspektach. Wielka Wojna zachwiała nimi, ale nie wybiła z tej fazy cyklu. Żeby straciły znaczenie polityczne, trzeba by je było albo zburzyć i wymordować elity, albo spróbować rozbić do stanu co najmniej sprzed 1848 (chociaż Prusy pozostałyby silne, więc chyba i je trzeba by było podzielić i utrzymać jakoś ten stan).

      Usuń
  5. Śliczny okręt, który kojarzy mi się z realnym i nieco mniejszym awizem "Hela" z 1896 r.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Pewną zbieżność stylistyczną daje się również zauważyć z większym, rosyjskim krążownikiem "Swietłana: (1898 r.)
      ŁK

      Usuń
    2. Faktycznie, jest spora zbieżność z sylwetkami tych okrętów (zwłaszcza Heli po zmianie jednego komina na dwa). Kto wie, może w projekcie Heli Wilhelm II w jakiś sposób maczał palce? ;)

      Usuń
  6. Swoją drogą wspierana przez Niemcy modernizacja Syjamu i jego forsowniejsze zbrojenia mogłyby być sympatycznym tematem na alternatywny cykl o rozsądnych, nieprzytłaczających rozmiarach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to bardzo ciekawy pomysł, podoba mi się. Myślę, że może być zaczynem jakiegoś mini-cyklu na blogu;)

      Usuń
    2. Byłoby świetnie — no i pomysł bardzo w stylu Kajzera, któremu wszak marzyły się tak ciekawe rzeczy jak antyfrancuski sojusz z Belgią z przyznaniem tej ostatniej w nagrodę Burgundii, inwazja na Portoryko, niemiecki protektorat nad Chinami czy globalny dżihad przeciwko Brytyjczykom...

      Usuń
    3. Zatem mogę zadeklarować - okręty dla królestwa Syjamu będą się na blogu pojawiały :)

      Usuń
    4. Nie posiadam się z ciekawości!

      Usuń
    5. Również uważam, że Syjam/Tajlandia to wdzięczny temat do snucia wątków alternatywnych. W realu ta flota posiadała kilka ciekawych, nieortodoksyjnych okrętów, którym można dodać alternatywne towarzystwo.
      ŁK

      Usuń
    6. Jestem dokładnie tego samego zdania :) Było to jedno z niewielu państw pozaeuropejskich które faktycznie podejmowały wysiłek zbrojeń na morzu w XIX w., więc jest solidna podstawa do tego, by je trochę rozszerzyć lub zmodyfikować, nie odchodząc przy tym w rejony rzeczywistości zupełnie alternatywnej :)

      Usuń
    7. Pancernik obrony wybrzeża i/lub mniejszy krążownik pancerny są chyba wyobrażalne...

      Usuń
    8. Zdecydowanie tak:) A że właśnie takie, umiarkowanej wielkości jednostki osobiście uwielbiam, to będzie fajna okazja do ich "produkowania" :)

      Usuń
    9. No tak, w 30 000 ton poradzi sobie każdy, a w mniejszych formatach trzeba prawdziwego kunsztu. Mam cichą nadzieję na coś w stylu „Sankt Georga”.

      Usuń
    10. Pomyślimy, pomyślimy :) A tymczasem już wrzuciłem inny koncept mieszczący się w dość mocno ograniczonych gabarytach :)

      Usuń
  7. Wprawdzie to nie jest mój czas, ale jest śliczny. Ta galeryjka na rufie...Sam miód.
    Z przyczyn bliżej mi nie znanych, dla mnie, ten szczegół, uszlachetnia okręt.
    Jakaś wartość dodana. Chyba, mentalnie, zostałem w epoce żaglowców, z przełożeniem tejże, na okręty po 1920r.
    Taka "Iowa" z galeryjką Admiralsko/Prezydencką (powiązana jednocześnie z "pokojami Władcy", coby odetchnąć od decyzji/władzy/obowiązków. Trochę prywatności, niedostępnej w trakcie spaceru po pokładzie. Masakra wizualna i w kwestii obrony okrętu i "pokoju Władzy".
    Wiem że nierealne w tym okresie, jednak, ech, nostalgia za tymi czasami w duszy gra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby inaczej ukształtowali kształty kadłuba w rejonie rufy, to kto wie...

      Usuń
    2. @Rafał – cieszę się, że Ci się podoba. Zgadzam się, że taka galeryjka zawsze dodaje okrętowi uroku i wielka szkoda, że potem z tego elementu zrezygnowano. Co ona komu przeszkadzała? Wszędzie tylko czysty utylitaryzm, zero dbałości o estetykę, nad czym ubolewam. A ja bym chętnie widział takie retro elementy jak galeryjka rufowa czy jakieś zdobienia wokół dziobu także na nowszych jednostkach. Japończycy przez całą DWS mieli te swoje chryzantemy na dziobie i uważam że to był ekstra detal, dodający ich okrętom uroku, a w niczym nie kłócący się z ich użytecznością. Szkoda, że inne floty nie pozostawiły na swoich okrętach choćby takich drobnych retro elementów.
      A tak na marginesie, kojarzę, że był w międzywojniu przypadek że któryś z admirałów US Navy wypadł z galeryjki do morza. A przynajmniej do takiego wniosku doszli wyjaśniający tą sprawę, bowiem zniknął z okrętu bez śladu w trakcie rejsu. Kto wie, może to był, przynajmniej we flocie amerykańskiej, jakiś przyczynek do rezygnacji z galeryjek?

      Usuń
    3. @dV. Ale likwidacja galeryjek i tak im nic nie dała. W roku 1942 z pokładu pancernika Washington wypadł kontradmirał Wilcox, którego zespół miał wzmocnić Home Fleet.
      A wracając do elementów ozdobnych, to przecież niemieckie krążowniki i pancerniki miały tarcze herbowe po bokach dziobów. To się nie liczy ?

      Usuń
    4. Liczy się, liczy :) Po prostu ten przypadek akurat mi nie przyszedł na myśl. Mamy więc Japończyków, Niemców, od biedy Rosjan z ich gwiazdkami na dziobie, i to by chyba było na tyle w kwestii zabiegów estetycznych?
      A co do tego admirała, to chyba ten przypadek o którym wspomniałeś, miałem na myśli. Zatem było to już w czasie wojny i dla kwestii likwidacji galeryjek nie miało żadnego znaczenia.

      Usuń
  8. Ciekawe na ile wpływ na wybór nietypowego (dla Niemców) kalibru 120mm miały doniesienia z wojny Japońsko-Chińskiej. Mianowicie kluczową bitwę pod Yalu miały wygrać działa szybkostrzelne 120mm zastosowane okrętach floty japońskiej.
    Druga sprawa to wyprzedzający epokę pomysł zastosowania stanowisk zdwojonych IIx120 (cokołowe z maską na osi okrętu). Wydaje mi się, że zdwojone stanowiska dział szybkostrzelnych pojawiły się później (angielski Monmouth i rosyjski Bogatyr), a i to w wydaniu wieży artyleryjskiej IIx152. A podwójne Stanowska 120mm to dopiero okres międzywojenny.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawa sprawa, niestety, na temat źródeł wyboru kalibru 120 mm na tym projekcie nie mam żądnych danych, więc trudno powiedzieć. Musze zerknąć na ten szkic na kiedy dokłądnie jest datowany, bo być może było to jeszcze przed Jalu. Co do podójnych stanowisk, to mogę powiedzieć, że w takim razie Wilhelm wykazał się tu niszablonowym myśleniem, przewidując bez wątpienia już w 1894 r. takie właśnie rozwiązanie. Nie stosowane wtedy zeroko (być może w ogóle), ale technicznie mozliwe.

      Usuń
    2. Dodam, że widziałem kiedyś, bodaj w roczniku "Nauticus" z 1908 r., fotografię podwójnego działa 152 mm z artylerii nadbrzeżnej. Umieszczone było właśnie na półzamkniętym stanowisku. Pytanie zasadnicze, na które nie potrafię odpowiedzieć: czy była to bezprecedensowa nowość, czy też rozwiązanie już od jakiegoś czasu (choć epizodycznie) stosowane? W pierwszym wypadku wypada spojrzeć nieco innym okiem na kajzera, który nie uchodził za tytana intelektu...
      ŁK

      Usuń
    3. Ponoć często spotykał się z oficerami MW i z nimi dyskutował na różne tematy okołookrętowe. Wynikiem tych rozmów często były różne pomysły i projekty, którymi zasypywał Tirpitza (tak jak to było z owym pancernikiem torpedowym). Możliwe więc, że ktoś z szeregów floty podsunął mu to rozwiązanie? Ale równie możliwe jest, że sam na nie wpadł. Dziś już tego chyba nie rozstrzygniemy. W każdym razie zbliżone rozwiązanie kojarzę z chińskiego krążownika Zhiyuan (Chih yuan) z 1886 r. https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c2/Chihyuan1.JPG
      z tym że tam chodziło o cięższe działa (210 mm) i nie było to klasyczne stanowisko pokładowe z maską tylko hydraulicznie obracana kolista platforma na której zamontowano te dwa działa z osłoną.

      Usuń
    4. Kilka zdjęć i grafik, w tym widok na to stanowisko od tyłu: http://www.tynebuiltships.co.uk/C-Ships/chihyuan1887.html

      Usuń
    5. w ogóle fajna stronka, właśnie ją odkryłem :)

      Usuń