piątek, 13 marca 2015

Koniec wojny



W maju 1904 r., jak pamiętamy, na odsiecz Hajnanowi wyruszył z Lipawy konwój statków wiozących oddziały lądowe w eskorcie silnej eskadry okrętów wojennych. Pod koniec roku, w związku ze spodziewanym upadkiem Port Artura i związanym z tym możliwym wzrostem zagrożenia dla wyspy, zaczęto organizować drugą eskadrę, która miała wzmocnić polskie siły morskie walczące z Japonią. Dowództwo powierzono wiceadm. wlk. ks. Dymitrowi (1860-1919), który był bratem króla i jednocześnie liniowym oficerem floty.
W jej skład miały wejść jednostki dotąd stojące w rezerwie, świeżo wybudowane oraz zakupione za granicą. Z Bałtyku miały wyruszyć pancerniki Generał-Admirał Nowosilski (4x305) i Jan III Sobieski (6x274), krążowniki pancerne Zawisza Czarny (2x203) i Lech (16x152), krążowniki pancernopokładowe Warszawa i Wilno (2x152 i 6x120), w asyście 4 najnowszych niszczycieli typu Halabarda (Halabarda, Berdysz, Szabla i Szpada) oraz  4 nieco starsze typu Orkan (Orkan, Huragan, Tajfun i Cyklon). W sumie były to niemal wszystkie dostępne pełnowartościowe okręty, jakie można było posłać do walki. Towarzyszyć im miały wyczarterowane na tę okoliczność węglowce, bowiem flota nie miała już na Bałtyku dostępnej żadnej jednostki tego typu.
Na przełomie 1904 i 1905 r. udało się wreszcie sfinalizować zakupy okrętów – w USA pancerników Iowa i Texas, a we Francji krążownika pancernopokładowego D’Entrecasteaux. Jednostki te miały dołączyć do eskadry po drodze.
II eskadra bałtycka opuściła bazę w Lipawie 1 marca 1905 r. i bez większych przygód odbyła rejs przez Morze Północne, północny Atlantyk i Morze Śródziemne aż do Port Saidu, który osiągnięto 8 kwietnia 1905 r. Wybrano tym razem drogę przez kanał sueski, bowiem w obliczu możliwej inwazji japońskiej na Hajnan nie było czasu do stracenia, a poza tym postanowiono pójść za przykładem Niebogatowa, który przeszedł przez kanał bez przeszkód. Kolejnymi przystankami były Dżibuti i nasza baza Diego-Suarez na Madagaskarze, gdzie zespół dopłynął 30 kwietnia Tu postanowiono zaczekać na zakupione okręty. Pancerniki Zygmunt Stary (ex-Iowa) i Zygmunt August (ex-Texas), po przeprowadzonym naprędce szkoleniu i zgrywaniu załóg, wyszły z Baltimore 15 marca i osiągnęły Port Said 15 kwietnia, a na Madagaskar dotarły 2 maja. Z kolei zakupiony we Francji D’Entrecasteaux znajdował się w rezerwie w Tulonie i potrzeba było nieco więcej czasu na jego uruchomienie i jako takie zgranie załogi. W efekcie, mógł on wyruszyć w rejs dopiero 20 kwietnia, by do Diego-Suarez wpłynąć 16 maja, kiedy to już dotarły wieści o klęsce floty rosyjskiej w bitwie na Morzu Południowochińskim. Polski admirał wiedział też już o zablokowaniu portu w Haikou, jak również zbombardowaniu tamtejszej eskadry przez flotę adm. Togo. Kolejne dni upłynęły na gorączkowej wymianie depesz z Ministerstwem Marynarki. Ostatecznie zadecydowano, iż dalszy rejs na Hajnan jest bezcelowy, wobec braku możliwości wejścia do jedynej tamtejszej bazy i późniejszego działania w oparciu o nią. Ministerstwo miało też nadzieję, że wkrótce rozpoczną się rozmowy pokojowe, bowiem oceniano, że możliwości gospodarki japońskiej są już na wyczerpaniu, a dotychczasowe zdobycze zaspokajają oczekiwania Japończyków.  Wobec tego polecono eskadrze pozostać na razie na Madagaskarze, gdzie pełniła by role „fleet in being” i samą swoją obecnością oraz potencjalną możliwością wejścia do akcji stanowiła argument w ewentualnych rokowaniach pokojowych.

Przewidywania Ministerstwa Marynarki okazały się niezwykle trafne. Odniesione w trakcie wojny sukcesy w zasadzie satysfakcjonowały Japonię. Jednocześnie, zaczynała ona dotkliwie odczuwać skutki prowadzenia wojny, a jej rezerwy były już na wyczerpaniu. Z kolei w Rosji dało się już odczuwać rewolucyjne wrzenie, które nie pozostawało bez wpływu na morale floty i armii. W tej sytuacji obydwie strony nie były zainteresowane kontynuowaniem wojny na wyniszczenie i zdecydowały się, przy mediacji amerykańskiej, na rokowania pokojowe. Również rząd polski, odczuwający skutki wojny i znaczne pogorszenie nastrojów w kraju, nie przejawiał wielkiej woli jej kontynuowania. Zawarte w amerykańskim Portsmouth traktaty pokojowe między Japonią a Rosją i Polską sankcjonowały wyniki wojny: Japonia zyskiwała Koreę jako swoją strefę wpływów, bazę w Port Arturze, południowy Sachalin oraz południowy odcinek kolei wschodniochińskiej. Przyznano jej również 140 mln rubli reparacji wojennych. Dla Rosji oznaczało to rezygnację z ekspansji na Dalekim Wschodzie, dla Japonii – otwarcie perspektyw nowych podbojów w Azji i wejście do pierwszej ligi światowych mocarstw. Polska, jako że ostatecznie nie została pobita, wyszła z wojny w sumie obronną ręką – traktat pokojowy utrzymywał dla niej w zasadzie przedwojenne status quo.

ps. jako mały bonusik – prezentuję w komplecie II eskadrę bałtycką.


25 komentarzy:

  1. A więc mamy pokój - to bardzo dobrze, że zakończyła się wreszcie ta wojenna zawierucha. Mimo poniesionych strat flota polska zachowała do końca zdolność bojową, co korzystnie wpłynęło na końcowe postanowienia traktatu pokojowego, w odniesieniu do Polski. Dowództwo floty i oficerowie zyskali bezcenne doświadczenie bojowe. Można zatem przystąpić w spokoju do odbudowy pełnego potencjału bojowego poprzez wcielenie do służby nowych i modernizacje starszych, ale wartościowych jednostek. Serce rośnie, patrząc na załączoną wizualizację eskadry polskiej - klasyczna uroda okrętów z epoki fin de siecle! Pozdrawiam
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, dobrze że już po wojnie, bo chyba wszystkie strony miały jej już dość. Teraz liczymy na nowe okręty, bo flota potrzebuje pilnie uzupełnień. A eskadra na rysunku - faktycznie śliczna:)

    Maciej

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokój! Nareszcie można wrócić do desek kreślarskich. ;)
    Lecz najpierw uczcić poległych! [*]
    II Eskadra reprezentuje sobą elegancję i siłę okrętów tamtych czasów.:)
    Jednakże czasy się zmieniają... Mamy rok 1905! W pewnej angielskiej stoczni w Portsmouth trwają przygotowania do budowy nowego okrętu! ;)
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobno lepszy kiepski pokój niż dobra wojna...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z przedmówcami, czas pokoju powinniśmy wykorzystać na wzmocnienie i odmłodzenie floty.
    De Villars, miło mi zobaczyć mój maleńki wkład w tę eskadrę!

    JKS

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, możemy wracac powoli do desek kreślarskich, zwłaszcza że pare pomysłów mi w głowie powstało;) W zasadzie gotowy jest krążownik pancerny, który nie zdążył na wojne, a szkoda bo byłby sporym wzmocnieniem naszych sił i zdeklasowałby wszystkie swoje japońskie odpowiedniki (dopiero kolejne ich okręty, te z działami 305 mm, były by równorzędnym jego przeciwnikiem).
    O nadchodzącej drednotowej rewolucji oczywiście pamiętam, myślę, że ostatnie nasze osiagnięcie w dziedzinie pancerników (Jan III Sobieski 6x274) oraz nowo budowane krążowniki pancerne będą punktem wyjścia do budowy nowych jednostek na miarę czasów (ale i możliwości - pamiętajmy, że Anglią nie jesteśmy, niestety).
    Cieszy mnie bardzo, że wizualizacja eskadry wam się spodobałą:) JKS - nie bądź taki skromny, Twój wkład w tą eskadrę jest znaczny - trzy spośród jej dużych okrętów są przecież Twojego autorstwa! (nawet jeśli przy Kłuszynie "trochę" pomajstrowałem;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czekamy niecierpliwie, bo coś mi się zdaje że to będzie potęzna jednostka!

      Usuń
    2. Właśnie "Jan III Sobieski" stanowi doskonały punkt wyjścia do skonstruowania własnego, monokalibrowego okrętu liniowego. Na początek można dać cztery wieże w superpozycjach na dziobie i rufie, podnosząc kaliber do 305 mm (L/40) + 12 kazamatowych armat 120 mm. Taka polska, ale ulepszona wersja "South Carolina".
      ŁK

      Usuń
    3. Tylko czy zaczynanie od wież w superpozycvji nie będzie nazbyt awangardowe? Ja na poczatek myslałem o czyms w układzie artylerii jak na Espana czy von der tann, z działami 274 mm (te armaty są naprawdę niezłe, parametry mają lepsze niż niemieckie 280 mm) i prędkoscią na poziomie 23-25 w. czyli coś w typie posrednim między drednotem a KL (znaczenie manewru i prędkości w bitwie to jeden z głównych wniosków płynących z przebiegu działań w dopiero co zakończonej wojnie). A następny typ mógłby być z 8 dzialami 305 mm w superpozycji - jako rozwinięcie I typu monokalibrowego pancernika. Mielibyśmy ładną i spójną linię rozwoju - od predrenota 6x274, i KPZ 4x274, poprzez OL/KL 8x274 aż po okręt z 8x305, prawdopodobnie też w typie szybkiego pancernika.

      Usuń
    4. Podobieństwo do jankesa byłoby tylko w ogólnym układzie. South Carolina był powolny (nawet jeśli mu dać turbiny zamiast maszyn tłokowych), a my potrzebujemy okrętów szybkich, nie miał artylerii średniej itd. Nie jest dobrym punktem wyjścia.
      Pozostaję przy koncepcji 3x3.

      Usuń
    5. DV mnie uprzedził, muszę rozwinąć wypowiedź. South Carolina miał wieże w superpozycji ze względu na konieczność upchnięcia tych ośmiu dział na stosunkowo małym okręcie (chyba najmniejszy drednot świata), przy zachowaniu sporego zasięgu i pancerza.
      Też ustaliliśmy już, że okręty mają być małe, szybkie i dobrze opancerzone, zasięg jest cechą trzeciorzędną, to pancerniki bałtyckie. Można więc zrobić podobnie okręt w podobnym układzie, ale upieram się przy trzech wieżach. Da to jedno działo więcej (a jedno działo może rozstrzygnąć niejedną bitwę), oszczędność masy i pozwoli na zachowanie ładnego stylu trzywieżowych okrętów w całej linii rozwojowej.

      Usuń
    6. Czy nie za bardzo awangardowe? Wszystko zależy od tego, kiedy planujemy wprowadzenie do służby tego pierwszego drednota. Jeśli położenie stępki nastąpi w 1906 r. to okręt wejdzie do służby około 1910 r., a więc równocześnie z z "South Carolina". Zwolennikiem awangardowości stanowczo nie jestem! Ale szybki pancernik (25 węzłów) 8 x 274 mm (w układzie zastosowanym na "Von der Tann") bardzo mi się podoba, pod warunkiem, że możliwa będzie pełna 8-lufowa salwa burtowa. Zwracam też uwagę, że ostatnia wersja rosyjskich 12-calówek L/40, wz. 1895 miała szybkostrzelność do 2 strz./min. i mogła stosować ciężkie pociski 470 kg wz. 1911.
      ŁK

      Usuń
    7. tylko że działa 305 mm odpowiednio więcej ważą, więc trudno było by utrzymać dobrą prędkość, nie osłabiając za nadto pancerza. Wydaje się, że rozsądnym kompromisem mogą być działa 274 mm (uwzględniając że to nie będzie wielki okręt, spodziewam się 16-18 tys ton). Drugi typ drednota zapewne byłby odpowiednio większy, i tam już na 305-tki zapewne można by sobie pozwolić.

      Usuń
    8. Sądziłem, że chodzi nam o okręt nieco większy. We wskazanym przedziale wyporności, z uwzględnieniem wymagań odnośnie pancerza i prędkości, nie ma rozsądnej alternatywy dla armat 274 mm.
      ŁK

      Usuń
    9. następca będzie z pewnością większy:) A pierwszy typ będzie najprawdopodobniej w ww. granicach, pewnie jednak bliżej 18000 ton, bo "prędkość zżera wyporność"..
      dV

      Usuń
    10. Będę zatem oczekiwał niecierpliwie na nowy post. A frapuje mnie również anonsowany wcześniej monitor z diagonalnym ustawieniem artylerii głównej.
      ŁK

      Usuń
    11. będzie wszystko, tylko proszę o trochę cierpliwości jeszcze:) Dziś najdalej jutro będzie anonsowany krążownik pancerny. Mam nadzieję że nie rozczaruje, biorąc pod uwagę że wszyscy myślami są już przy drednotach :)
      dV

      Usuń
    12. Obiecuję, że będę cierpliwy! :)
      ŁK

      Usuń
    13. Ahahahahaaa..
      Przypomniało mi się że i ja jestem go ciekaw! Czy będzie podobny do pewnego "rozstrzelanego" Niemiaszka?
      Czekam.. czekam!! :D
      Kpt.G

      Usuń
    14. chyba nie bardzo, bo artrylerie będzie miał konkretniejszego kalibru (274 mm) choć przez to oczywiście nie tak liczną..

      Usuń
    15. Może to i lepiej że ma większe działa. :)
      Pytanie.. maszyna tłokowa czy już turbo-parowa?
      Kpt.G

      Usuń
    16. Jeszcze tłokowa. Radzę nie ryzykować z niesprawdzoną technologią na ważnym dla floty okręcie. Mamy całkiem dobre maszyny tłokowe. Proponuję budowę (proponowałem już) eksperymentalnego krążownika z napędem turbinowym. Niech popływa intensywnie rok albo dwa, potem można będzie uznać turbiny za napęd podstawowy.

      Usuń
    17. Na tym typie jeszcze przewiduję maszyny tłokowe. Ale postępu zatrzymać się nie da i zapewne kolejny typ będzie już miał turbiny:) Nie wykluczam po drodze mniejszego eksperymentalnego krążownika z napędem turbinowym, aby na takiej mniej newralgicznej dla floty jednostce zdobyć doświadczenie w eksploatacji nowego typu napędu.

      Usuń
  7. ps. odmłodzenie floty tez będzie. część okrętów jest już bardzo przestarzałą, zwłaszcza kanonierek mamy bowiem w linii ciągle jeszcze kilka żelazek, a nawet pariowo żaglowe jednsotki typu Pegaz (dla przypomnienia: http://springsharp.blogspot.com/2013/11/flota-polska-w-xix-w-kanonierka-flat.html
    oraz http://springsharp.blogspot.com/2013/11/nowa-kanonierka.html ).
    Konieczne będzie zapewne opracowanie nowego typu kanonierki dla służby w koloniach..

    OdpowiedzUsuń
  8. faktycznie, zabytki...

    OdpowiedzUsuń