Po zakończonym sukcesem ataku branderów na Haikou flota
japońska była w dość komfortowej sytuacji. Port Artur był zdobyty, flota polska
była chwilowo zneutralizowana, eskadra Rożestwieńskiego wciąż tkwiła na
Madagaskarze i nie należało się jej spodziewać szybciej niż za miesiąc lub (raczej)
dwa, zwłaszcza, że 16 lutego 1905 r. z Bałtyku wysłano w ślad za nią III
Eskadrę Oceanu Spokojnego kadm. Niebogatowa. Można się więc było spodziewać, że
Rożestwieński będzie dążył do skoncentrowania sił, co sprowadzało się do
zaczekania na płynący za nim zespół Niebogatowa. W sumie nie spodziewano się
Rosjan na wodach Morza Południowochińskiego wcześniej niż w końcu kwietnia 1905
r. To zaś dawało z jednej strony czas flocie japońskiej na przygotowanie się
spotkanie nimi, z drugiej – stwarzało potencjalne zagrożenie, że Polacy zdołają
do czasu pojawienia się Rosjan usunąć blokujące Haikou wraki. Postanowiono więc
przeprowadzić atak artyleryjski na uwięzioną w bazie polską eskadrę.
W międzyczasie dowództwo polskie nie pozostawało bezczynne.
Niezwłocznie po zablokowaniu bazy postanowiono wyprowadzić z niej wszystkie
lekkie jednostki, gdyż pozostawanie ich na miejscu narażało by je tylko na
niebezpieczeństwo zniszczenia, a ponadto zwiększało by ryzyko kompletnego
zakorkowania wejścia do portu, gdyby któraś z nich została zatopiona w trakcie
próby przejścia między wrakami branderów. Niszczyciele i torpedowce
przebazowano do leżących na wschód od Haikou zatok Puqian i Dongzhai, skąd
mogły by próbować ataków na flotę japońską podchodzącą do wyspy z najbardziej
prawdopodobnego kierunku wschodniego. Pozostałe jednostki przesunięto do
przystani w zatokach Dongshui, Yinglang i Yubao, położonych na zachód od
Haikou.
Adm. Togo zaplanował ostrzał Haikou na 20 marca 1905 r. Do
tego czasu usunięto drobne uszkodzenia jakie w ostatniej akcji odniosły jego
okręty (m.in. Awaji) dzięki czemu Połączona Flota przystępowała do akcji w
pełni zdolności bojowej. Do przeprowadzenia bombardowania przewidziano
pancerniki I Dywizjonu (Mikasa, Asahi, Fuji, Shikishima, Awaji), 6 krążowników
pancernych z II i VII dywizjonów (Idzumo, Adzuma, Asama, Iwate, Kasuga i
Nisshin), a także stary pancernik Chin Yen i krążowniki Itsukushima i Hashidate
z V dywizjonu. W składzie floty znalazły się też III i IV dywizjony krążowników
(Chitose, Kasagi, Yahagi, Naniwa, Takachiho, Niitaka). Działania sił głównych
miały ubezpieczać 1, 2, 4 i 5 dywizjony niszczycieli (14 jednostek) oraz 14, 9
i 20 dywizjony torpedowców (11 jednostek). Była to nieomal cała potęga
Połączonej Floty..
Rankiem 20 marca flota japońska pojawiła się u wybrzeży
Hajnanu. Na patrolu tego dnia znajdowały się 2 polskie niszczyciele, Purga i
Zefir, które zostały przegonione ogniem krążowników III dywizjonu. Wkrótce, z
dystansu ok. 10 km
rozpoczął się gwałtowny ostrzał portu w Haikou. Japończycy byli w mocno
uprzywilejowanej pozycji, bowiem znajdowali się w ruchu, strzelając z
wszystkich posiadanych dział do unieruchomionego przeciwnika, którego jednostki
były blisko siebie rozmieszczone w dość ciasnym porcie, bez żadnej możliwości
manewrowania i użycia całej posiadanej artylerii. Dodatkowo, dystans walki
wyłączał z udziału w niej większość dział artylerii nadbrzeżnej. Działa 203/35
ledwo donosiły na 9 km,
ale na tym dystansie nie były w stanie przebić pancerzy burtowych japońskich
pancerników i krążowników pancernych. Z oczywistych względów nie stanowiły też
poważnego zagrożenia, nieliczne zresztą, działa kal. 120 mm i 152 mm. Na korzyść
Japończyków działał też fakt, że ich okręty zostały ostatnio wyposażone w
nowoczesne dalmierze teleskopowe produkcji brytyjskiej.
Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, nie dziwi znaczna
skuteczność japońskiego ostrzału. W krótkim czasie trafienia dosięgły
pancerniki Konstanty II i Mieszko I. Na tym pierwszym zablokowana została
dziobowa wieża dział kal. 305
mm, zniszczone zostały 2 kazamaty dział kal. 152 mm, oraz pomieszczenia
admiralskie na rufie. Ponadto jeden pocisk trafił poniżej linii wodnej
pancernika, wpuszczając do kadłuba 1000 ton wody. Mieszko I otrzymał dwa trafienia
w dziób, również poniżej linii wodnej, które spowodowały znaczny przechył
jednostki i trym na dziób. Kilka trafień dosięgło Bolesława Krzywoustego, nie
przebijając jednak grubego na 330
mm pancerza burtowego. Zniszczeniu uległa jednak jedna z
kazamat dział 152 mm,
zwalony został też jeden z kominów. Rosyjski krążownik Askold odnotował 2
trafienia w kominy, ponadto co najmniej 2 ciężkie pociski trafiły go w okolice
linii wodnej, w wyniku czego osiadł na dnie basenu portowego. Na uszkodzonym
już wcześniej krążowniku pancernym Piast doszło do eksplozji pocisków kal. 152 mm w ostatniej licząc od
dziobu lewoburtowej kazamacie, pociskiem kal. 203 mm z któregoś z
japońskich krążowników pancernych ścięty został też rufowy maszt. Już wcześniej
okręt miał wyłączoną z akcji jedną wieżę dział 254 mm, w sumie więc został
pozbawiony wartości bojowej.
Najgorszy los spotkał kanonierkę Kraken, na której pocisk 305 mm ze starego pancernika
Chin Yen wybuchł w komorach amunicyjnych. Gwałtowna eksplozja rozerwała
niewielki okręt, rozsiewając po całej okolicy płonące szczątki, i wzniecając
liczne pożary w mieście oraz na stojących najbliżej krążownikach: rosyjskim
Diana i polskim Mikołaj Powała. Ten ostatni otrzymał ponadto dwa trafienia
pociskami 203 mm,
prawdopodobnie z krążownika pancernego Asama.
Straty strony japońskiej były natomiast nieznaczne. Od
zupełnie przypadkowego ciężkiego pocisku poważnie uszkodzony został niszczyciel
Kagero z 5 dywizjonu niszczycieli i musiał zostać odholowany z pola bitwy.
Ponadto pojedyncze trafienia otrzymały
pancerniki Mikasa, Awaji, Chin Yen oraz krążowniki pancerne Asama i Nisshin (z
nich tylko ten ostatni był nieco poważniej uszkodzony pociskiem który trafił w
okolicę linii wodnej na rufie).
Po około godzinnej kanonadzie, skuteczność japońskiego ognia
znacznie spadła. Dymy, które pojawiły się wskutek licznych pożarów i eksplozji
na okrętach polskich szybko zaścieliły rejon portu, skutkiem czego precyzyjne
celowanie było teraz bardzo utrudnione.
W sumie z całej eskadry polskiej pozostały tylko dwie większe
nieuszkodzone jednostki, a były to krążownik pancerny Siemowit i krążownik
pancernopokładowy Grunwald. Jako całość, eskadra utraciła swoją siłę bojową. A
mogło być jeszcze gorzej gdyby nie jeden dość szczęśliwy dla polskiej strony przypadek,
który się przytrafił japońskiemu pancernikowi Chin Yen. Okręt ten, mając
starsze i o mniejszej donośności niż reszta floty działa prowadził ogień z
pozycji bliższej brzegu i poruszał się w sektorze który nie został przetrałowany
przez własne torpedowce. Po nieco ponad godzinie ostrzału portu, okręt ten
wpadł na samotną dryfującą minę, której eksplozja spowodowała gwałtowne nabieranie
wody do wnętrza kadłuba i spory przechył. Jasne było, że nie uda się go
uratować. Tak się zdarzyło, że akurat nie było w bezpośrednim sąsiedztwie
żadnej własnej jednostki, która by mogła dość szybko podjąć załogę z tonącego
okrętu. Wobec tego dowódca podjął
decyzję, aby skierować go ku brzegowi i osadzić na płyciźnie, by nie mnożyć
niepotrzebnie ofiar. Widząc, co się przytrafiło Chin Yen, jak również mając w
pamięci ciężkie straty jakie Połączona Flota poniosła swego czasu na minach pod
Port Arturem (m.in. pancerniki Yashima i Hatsuse) adm. Togo uznał, że czas już
na odwrót. Utwierdzał go w tym widok portu zasnutego dymami postrzelanych i
płonących jednostek polskich i rosyjskich – ewidentny dowód na to, że zadanie zneutralizowania
na dłuższy czas polskiego zespołu zostało wypełnione.
Na odchodzącą na wschód Połączoną Flotę atak przypuściły
jeszcze cztery polskie niszczyciele z zatoki Puqian (Piorun, Pasat, Sztorm i
Monsun), ale nie dane im było wyjść na pozycje do ataku torpedowego na ciężkie
okręty japońskie. W starciu z jednostkami eskorty (1 i 2 dywizjon niszczycieli,
razem 7 jednostek) uszkodzenia odniosły Monsun i Piorun, i cały zespół, wobec znacznej
przewagi japońskiej musiał salwować się ucieczką. Niestety, mający uszkodzone
kominy Monsun zaczął zostawać w tyle i japońskie niszczyciele wkrótce go
dogoniły. Widząc, że nie ucieknie, jego dowódca zawrócił i przypuścił atak
torpedowy na swoich prześladowców. Na niewiele się to jednak zdało, bo
wszystkie torpedy chybiły. Po krótkim i nierównym boju prowadzonym na
minimalnych dystansach, polski niszczyciel zatonął… W zespole japońskim tylko
Asashio był poważniej uszkodzony…
Tymczasem zespół Niebogatowa pokonał dystans dzielący go od
Madagaskaru w imponującym, biorąc pod uwagę skład zespołu, tempie. 6 marca
minął Gibraltar, od 22 do 23 marca przeszedł kanał sueski, 4 kwietnia osiągnął Dżibuti,
by 16 kwietnia połączyć się z II Eskadrą w Diego-Suarez. Połączone zespoły
rosyjskie 9 maja 1905 r. osiągnęły rejon cieśniny Malakka. Na wysokości
Singapuru drogę zastąpiła im Połączona Flota pod flagą adm. Togo. To co wtedy nastąpiło
przeszło do historii jako największa bitwa flot pancernych tamtej epoki, jak
również jako największa klęska floty rosyjskiej w całych jej dziejach. Eskadra
Rożestwieńskiego zaskoczona została pojawieniem się Japończyków tak daleko od
własnych wybrzeży, w dodatku nastąpiło to w skrajnie niekorzystnym momencie –
gdy wychodziła z wąskiej cieśniny na wody Morza Południowochińskiego, między
licznymi w tym rejonie wyspami co znacznie ograniczało jej pole manewru. Nie
zdążyła więc uformować szyku bojowego. Podjęta próba przegrupowania w obliczu
nieprzyjaciela doprowadziła tylko do chaosu w zespole. Nic dziwnego, że
Japończycy dysponując przewagą szybkości oraz swobodą manewrowania, od początku
ustawili się w korzystniejszej pozycji, stawiając tzw. „kreskę nad T”, dzięki
czemu mogli zasypać gradem pocisków czołowe okręty przeciwnika, podczas gdy te
mogły odpowiadać co najwyżej połową swej artylerii. Wkrótce flota japońska zaczęła
zdobywać przewagę w tym nierównym boju. W toczonej za dnia bitwie zniszczeniu uległ
trzon rosyjskiej eskadry.. Już na samym początku bitwy na dno poszedł pancernik
Oslabja, flagowiec kadm. Folkersahma, potem ten sam los spotkał Borodino i Impieratora
Aleksandra III oraz krążownik pomocniczy Urał. Wreszcie pod koniec dnia zatonął
flagowiec wiceadm. Rożestwieńskiego Kniaź Suworow, ciężko uszkodzony w walce artyleryjskiej
z pancernikami japońskimi, ostatecznie dobity przez torpedowce. Zespół krążowników
kadm. Enquista (Oleg, Awrora, Żemczug) niezbyt bohatersko „dał nogę” z pola
bitwy, zawijając 24 maja do Diego-Suarez na Madagaskarze. Noc po bitwie
przyniosła kolejne straty – od trafień torpedami japońskich niszczycieli i
torpedowców poszedł na dno pancernik Nawarin, a ciężko uszkodzone zostały
krążowniki pancerne Admirał Nachimow i Władimir Monomach. Z kolei ciężko uszkodzony w boju dziennym
Sisoj Wielikij, by uniknąc zatopienia, wyrzucił się na brzeg opodal Kuantanu. Poranek
10 maja przyniósł kolejne klęski – dopadnięty przez przeważające siły wroga
zespól kadm. Niebogatowa (Imperator Nikołaj I, Orioł, Admirał Sienjawin,
Gienierał-Admirał Apraksin) poddał się bez walki. Natomiast krążownik Izumrud,
korzystając ze swojej prędkości, oderwał się od nieprzyjaciela i po kilku
dniach dotarł na Hajnan, gdzie zakotwiczył w zatoce Puqian. Trzeci z rosyjskich
pancerników obrony wybrzeża, Admirał Uszakow, uległ natomiast po bohaterskim
boju z krążownikami pancernymi Kamimury. Zatonęły też ciężko uszkodzone w nocy
Admirał Nachimow i Władimir Monomach. Ostatni z krążowników pancernych, Dmitrij
Donskoj, został dopadnięty przez niszczyciele japońskie i storpedowany.
Uchodząca razem z nim na północ Swietłana zdołała uniknąć trafień i ostatecznie
dotarła do Sajgonu, gdzie została internowana. Najwięcej szczęścia miał
natomiast krążownik Ałmaz, który mimo iż nie najszybszy, zdołał uniknąć
japońskiego pościgu i 14 maja dotarł na sojuszniczy Hajnan.
W ten sposób zakończyła się próba rosyjskiej odsieczy dla
dalekiego wschodu… Flota rosyjska w znacznej mierze legła na dnie. Polska,
ciężko poturbowana, zablokowana była w swojej bazie na Hajnanie. Panowanie na
morzu znalazło się w rękach japońskich…
Bardzo ciekawa, i jak zwykle dobrze przemyślana, narracja. Trochę żal ciężkich strat poniesionych przez naszą flotę, ale - z drugiej strony - godne pochwały jest nieuleganie przez Kolegą pokusie polskiego hiperpatriotyzmu. Bitwa (alter) "cuszimska", podobnie do tej w realu, zakończyła się sromotną klęską Rosji. Czas zatem pomyśleć o traktacie pokojowym, gdyż możliwości dalszego prowadzenia działań przez stronę rosyjsko-polską chyba zostały wyczerpane!
OdpowiedzUsuńŁK
Niestety, ciężkie straty były nieuniknione, za różowo być nie mogło.. Ale i tak sądzę, że wyszliśmy stosunkowo obronną ręką - większość okrętów jest do uratowania, nie są to straty bezpowrotne, w przeciwieństwie do rosyjskich. Kolonia na Hajnanie też wydaje się być uratowana. Zgadzam się, że trzeba myśleć o traktacie pokojowym, bo jesteśmy już w takim momencie, że wszystkie strony konfliktu mają go już dość. W tym także zwycięscy Japończycy, których gospodarka zaczyna mocno odczuwać trudy wojny. Że już nie wspomnę o pobitej Rosji..
OdpowiedzUsuńBardzo trafna uwaga: znaczna część polskich okrętów odniosła uszkodzenia, ale nie przekreślają one możliwości przeprowadzenia powojennych remontów i modernizacji. Nie dotyczy to, oczywiście, najstarszych jednostek, które należałoby zezłomować. Myślę też, że wojna wykazała ogólnie (bardzo?) dobry poziom wyszkolenia załóg i możliwości operacyjnych floty polskiej. Zdobyte doświadczenie bojowe będzie bezcennym kapitałem w bliskiej już walce o uzyskanie pełnej suwerenności i całkowite zrzucenie "kurateli" rosyjskiej.
UsuńŁK
No no... Dostalim lanie.
OdpowiedzUsuńAle nauka z tego lania w las nie pójdzie. ;)
Kpt.G
Dokładnie! Dowódcy okrętów z 1905 r. będą w PWS admirałami, a oficerowie - dowódcami okrętów Zdobyte doświadczenia z pewnością zaprocentują. Kaiserliche Marine niech się już zaczyna bać:-)
OdpowiedzUsuńA ja trochę z innej beczki... zainstalowałem springsharpa... ale nie za bardzo wiem gdzie Wy rysunki jednostek tworzycie....
OdpowiedzUsuńPiotr
W springsharpie można zrobić tylko symulację danych jednostki - czyli zadać parametry jednostki, a program policzy czy takie coś ma prawo pływać i jak się będzie sprawowac. Natomiast rysunki to zupełnie inna bajka - są tworzone w paincie (tym windowsowym). Stosuję tu pewną konwencję rysowania rzutów bocznych okrętów (i nie tylko okrętów) którą podpatrzyłem na forum shipbucket - chodzi w niej o to, że rysunki są do pewnego stopnia uproszczone, ale rysowane w mniej więcej ten sam sposób, dzięki czemu rysując nowy okręt można korzystać z elementów wcześniej narysowanych przez siebie czy kogoś innego. jest to możliwe dzięki ustalonej skali - 1 piksel jest zawsze równy 0,5 stopy (0,152 m). Przy odrobinie wprawy pozwala to na dość sprawne tworzenie sylwetek okrętów (choć rysunek czegoś większego, pancernika czy krążownika i tak zawsze jest dość pracochłonne). Ważne też, by korzystać z formatu .png, bo jpg przez swoją kompresję wprowadza różne artefakty do rysunku i po prostu brzydziej to wtedy wygląda.
OdpowiedzUsuńhttp://www.shipbucket.com/forums/index.php
OdpowiedzUsuńto jest adres tego forum. Można tam znaleźć dużo inspiracji - są rysunki rzeczywistych jednostek, jak i różnych never weres oraz "okrętowych fantazji" poszczególnych uczestników.
Ten styl rysowania jest jednak na tyle popularny, że stosouje go wielu ludzi poza tym forum. wyszukująć w google zapytania ze słowem shipbucket, można znaleźć obrazki, których nie ma na tym forum.
Narracja jak zwykle bardzo ciekawa i na wysokim poziomie, ale jej kierunek mi nie odpowiada. Biorąc pod uwagę siłę tak starannie i w przemyślany sposób budowanej polskiej floty, dostaliśmy nieoczekiwane lanie, nie wykorzystując jej możliwości i najwidoczniej popełniając poważne błędy, za co bez wątpienia należałoby obarczyć fatalne i nieudolne dowództwo. Sądziłem, że kampania będzie miała bardziej wyrównany przebieg i okażemy się lepsi od eskadry Rożestwienskiego, potrafiąc realnie przeciwstawić się Japończykom.
OdpowiedzUsuńNo, ale cóż, autor miał właśnie taką wizję...
Cieszę się że moja narracja się Wam podoba, nawet jeśli jej kierunki nie zawsze są zgodne z oczekiwaniami:)
OdpowiedzUsuńJa bym aż tak zle naszego dowództwa nie oceniał. Stoczyliśmy z Japończykami dwie bitwy w których zadaliśmy im spore straty (jedna z tych bitew to nasze ewidentne zwycięstwo), podjęliśmy z sukcesami działania przeciwko wrogim liniom komunikacyjnym, przeprowadziliśmy rajd na Formozę, z sukcesem przyprowadziliśmy posiłki z metropolii na przysłowiowy drugi koniec świata. W ramach tych akcji zatopiliśmy Japończykom bodajże więcej okrętów, niż flota rosyjska w realnych działaniach. W sumie dowództwo działało aktywnie, nie zawsze z pełnym sukcesem, ale chyba na miarę posiadanych sił (nie największych przecież, a początkowo wręcz skromnych). W dodatku uda się najprawdopodobniej uratować posiadłości na Hajnanie, co też należy uznać za sukces.
Ogólnie moim zamiarem było przedstawienie kampanii realistycznie, bez nadmiernego faworyzowania którejś ze stron. chciałem, by to co zaprezentuję, miało szanse zaistnienia i nie było jakoś nadmiernie nieprawdopodobne. czy to się udało? Myślę, że do pewnego stopnia tak.
ps. Chyba jednak będę musiał zrobić jakieś zestawienie start, bo po ostatniej porażce nastroje są kiepskie;-) A wynik działań ogolnie aż tak katastrofalny dla nas nie jest.
To zestawienie można by dać w "formie: Wycinka z gazety" ;)
UsuńKpt.G
Pomysł ciekawy, podoba mi się. Tylko trzeba by znalezć jakieś artykuły na wzór, żeby wiarygodnie oddać klimat ówczesnych relacji prasowych.
OdpowiedzUsuńdV