sobota, 11 czerwca 2016

Bitwa koło Rozewia



Polska akcja desantowa na Mierzei Wiślanej wywołała ogromne poruszenie w dowództwie niemieckiej floty i od razu zaczęło ono zabiegać u cesarza o zezwolenie na użycie ciężkich okrętów do przeciwdziałania. Wilhelm II był temu stanowczo przeciwny, uważając że desant nie jest na tyle groźny, by uzasadniał użycie sił Hochseeflotte. W końcu admirałom udało się wytargować zgodę na użycie 6 eskadry pancerników, która mogła wyjść w składzie 4 okrętów typu Helgoland oraz stacjonujących w Kilonii 2 grupy rozpoznawczej (2 okręty typu Von der Tann i 2 krążowniki pancerne typu Blucher) oraz 7 eskadry pancerników (6 przestarzałych predrednotów) w otoczeniu stosownej eskorty w liczbie 22 niszczycieli. Zgoda cesarska obwarowana była  jednak stanowczym zastrzeżeniem, że należy unikać zbędnego ryzyka i wystawiania okrętów na uszkodzenia.
Ostatecznie okręty z Wilhelmshaven ruszyły 28 sierpnia wieczorem, zaś następnego dnia o godz. 10:00 rano dołączyła do nich 2 grupa rozpoznawcza, która dysponując większą prędkością została wysłana przodem.
Przewidując zagrożenie ze strony Hochseeflotte, polska flota wysłała już wcześniej 6 okrętów podwodnych typu Skrzydlica by zaczaiły się na trasie spodziewanego przemarszu floty niemieckiej. Intuicja dowództwa nie zawiodła i niemieckie siły główne (6 eskadra) zostały wykryte najpierw przez okręt podwodny Włócznik na północ od Rugii a wkrótce potem przez okręt podwodny Rekin na południe od Bornholmu. Niemcy szli z duża prędkością ponad 18 w., wskutek czego tylko Rekinowi udało się zając pozycję do ataku i celnie ulokować torpedę, która trafiła w pancernik Oldenburg. Poważnie uszkodzona jednostka z 800 tonami wody w kadłubie została odesłana do Kilonii w eskorcie 2 niszczycieli, a całe wydarzenie w dużej mierze odebrało animusz niemieckiemu dowódcy, wiceadm. von Lansowi, który oczyma wyobraźni już widział gromy ciskane nań przez Jego Cesarską Wysokość za uszkodzenia odniesione przez jeden z jego ukochanych okrętów.
Na razie jednak zespoły niemieckie kontynuowały swój rejs, osiągając 30 sierpnia ok. godz 3:00 rejon Rozewia. Idąca przodem 2 grupa rozpoznawcza natknęła się w panujących ciemnościach  na zespół 4 polskich szybkich drednotów. Doszło do starcia artyleryjskiego, które w tych warunkach było dość chaotyczne i nie dało rozstrzygnięcia. Obydwie strony uzyskały po kilka trafień, z których  tylko 2 otrzymane przez krążownik liniowy Von der Tann  od pancernika Stefan Batory były poważne. Jeden z pocisków kal. 320 mm trafił w kadłub, przebił pancerz burtowy i zdemolował jedną z kotłowni wskutek czego spadła prędkość trafionego okrętu. Drugi  spowodował zakleszczenie jednej z jego wież, wytrącając ją tym samym z akcji. Niemiecki dowódca dał sygnał do odwrotu, spodziewając się wciągnąć zespół polski pod lufy pancerników adm. von Lansa. Polski zespół początkowo podjął pościg za wrogiem, w jego trakcie uszkadzając jeszcze idący jako ostatni krążownik pancerny Stosch,  na którym wybuchł pożar. Ale gdy tylko polski dowódca zorientował się, iż jest wciągany w zasadzkę nakazał zawrócenie. Najważniejsza była bowiem ochrona ewakuacja desantu, a nie pobicie Niemców, którzy nie dość że zyskali już liczebną przewagę, to jeszcze toczyli bój na przysłowiowym własnym podwórku. Dodatkowo, choć polska strona o tym nie wiedziała, mieli jeszcze w odwodzie eskadrę starszych pancerników. Z kolei niemiecki admirał mając w pamięci cesarskie instrukcje i uwzględniając poniesione dotychczas straty, również nie kontynuował pościgu za zespołem polskim. W sumie więc bitwa skończyła się taktycznym sukcesem strony polskiej, która zadała przeciwnikowi  istotne straty i osłoniła ewakuację własnych sił lądowych.
Ostatnim epizodem całej akcji był atak okrętu podwodnego Langusta na powracającą do Kilonii 7 eskadrę, która nie mogąc uzyskać prędkości większej niż 15 w. została w tyle i w ogóle nie zdołała wejść do walki. Polski okręt wystrzelił w linię idących niespiesznie na zachód pancerników niemieckich wachlarz 8 torped, z których 2 trafiły w pancernik Sedan. Trafienia okazały się zabójcze dla predrednota nie dysponującego poważniejszą ochroną podwodnej części kadłuba. Wielki okręt w ciągu 5 minut przewrócił się do góry stępką, po czym został rozerwany straszliwą eksplozją komór amunicyjnych. Towarzyszące eskadrze niszczyciele zdołały wyratować ledwie kilkudziesięciu członków jego załogi.
Długofalowym efektem opisanych wydarzeń było podjęcie przez Niemców decyzji o przesunięciu na stałe większych sił morskich do bazy w Gdańsku. Odtąd stacjonować będzie w niej 3 grupa rozpoznawcza w składzie 4 krążowników pancernych, a możliwe że zostaną jeszcze podjęte decyzje o dalszych wzmocnieniach.

30 komentarzy:

  1. Brawo! Jeden okręt wroga zatopiony i dwa uszkodzone przy minimalnych stratach własnych (kilka pocisków kaliber 280 mm to dla naszych drednotów żaden problem). To jest znaczące zwycięstwo już w pierwszych tygodniach wojny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podzielam zdanie Kolegi Stonk. Istotny sukces taktyczny, przede wszystkim należy zaliczyć na koncie polskich okrętów podwodnych. Konsekwentne rozwijanie tej klasy jednostek zaczyna przynosić wymierne efekty. Zmiana dyslokacji 3 grupy rozpoznawczej jest naturalnym następstwem poniesionych przez Niemców strat. Odciążamy przy tym nieco naszych zachodnich sojuszników. Oczywiście, dla nas oznacza to zwiększenie prawdopodobieństwa kolejnych starć. Oby dalej dopisywała nam wojenna fortuna!
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacnie, moim zdaniem jest to dość duży sukces, zastanawiam się czy Niemcy nie przesuną w końcu w ten rejon flotylli predrednotów. Sukces okrętów podwodnych bardzo mnie cieszy liczę iż dowódcy i załogi zostaną stosownie wyróżnieni, to zachęci naszych podwodniaków do śmielszych akcji oraz stworzy pewną tradycję podwodniaków.
    Zaprawdę powiadam wam! Po wojnie musimy stworzyć "Polską rodzinę" okrętów podwodnych w 3 "kategoriach dystansów" (Oceaniczny w miarę uniwersalny; pełnomorskie i przybrzeżne Bałtyckie)+jednostki (kilka) unikalne (eksperymentalne, transportowo-zaopatrzeniowe, minowce i w końcu krążownik podwodny).
    Postuluję jeszcze by, w miarę możliwości, zintensyfikować działania naszych sił podwodnych, tak by chociaż 1-3 op był w pobliżu baz/torów wodnych Przeciwnika.
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
  4. A kto ich tam wie, może i drednoty zawitają do Gdańska. Pożyjemy, zobaczymy :)
    Cieszę się że akcja Wam się spodobała. Po wojnie z pewnością będziemy rozwijać OP, ale o szczególach trudno w tej chwili przesądzać - poczekajmy najpierw na wynik wojny, stan floty po niej i inne uwarunkowania;)
    A OP na szlakach komunikacyjnych Niemców (czyli na płd. Bałtyku są obecne, tylko nie opisuję tego szczegółowo. gdybym chciał się zajmowac każdym patrolem poszczególnych OP, to wojna by sie skończyła pewnie ok 2030 r. czasu naszego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie muszą być szczegółowe wystarczy wzmianka typu:
      Na patrol w rejon XXXX wyruszyły 4 op, z tego samego rejonu powróciły 3 bez uszkodzeń i jeden z awarią silnika.
      OP Rekin podjął nieudaną próbę ataku na niszczyciel, jego atak pozostał niezauważony, okręt wyczerpał zapas torped i powrócił do bazy.
      OP Dorsz zatopił torpedami i artylerią niewielki parowiec ~1100 BRT.
      Pamiętajmy że niektóre patrole wyglądają tak iż na horyzoncie tylko woooda i statki.. neutralne..
      Czyli jeśli napiszemy że na patrolu są (w sumie) 24 op to nie trzeba opisywać wszystkich, wystarczy krótka wzmianka jak powyższe przykładowe (można nawet jeszcze krótsze).
      Takie wzmianki mogą być nawet na koniec posta "okrętowego", to może znacząco pomóc ocenić akcje naszej floty podwodnej. :)
      Kpt.G

      Usuń
    2. Na statki neutralne też należy zwracać uwagę, podwodniacy i lotnicy powinni o nich szczegółowo meldować. Wiedząc, kto handluje z naszymi wrogami, możemy naciskać (grozić, przekupić itp "dyplomatyczne metody") na te państwa, żeby wypięły de... na Niemcy albo je wykorzystać, np: przez spółki handlowe państw neutralnych wprowadzić swoich szpiegów.

      Usuń
    3. Witam
      CO do bitwy to perełka....
      Co do statków neutralnych to w 95% na Bałtyku to są szwedzkie, duńskie albo holenderskie czyli de facto sprzyjające II Rzeszy i wspierające jej wysiłek wojenny .
      Szwedzi w dalszym ciągu są obrażeni na Petersburg za przejęcie Finlandii i robią kokosy na łamaniu blokady.
      Podobnie Duńczycy a zwłaszcza Holendrzy którzy przez cały czas konfliktu robili złoty interes na łamaniu blokady i handlu z Rzeszą.
      Jak niechcąco pare statków neutralnych wpakuje się na miny czy zostanie przejęte za kontrabandę to w znacznym stopniu to skomplikuje kwestie materiałów strategicznych państw centralnych.
      Pawel76

      Usuń
  5. Może tak teraz, dla równowagi, jakiś wypad niemieckiej floty na wybrzeże polskie? Marzy mi się scenariusz z wykorzystaniem, rozbudowanej przecież, polskiej artylerii obrony wybrzeża! :)
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy w tej artylerii są działa kaliber 14" wyprodukowane dla pancerników, których budowę przerwała wojna?

      Usuń
    2. Chyba nie, bo nawet gdyby same armaty zostały pozyskane wcześniej, to bardzo czasochłonne (i kosztowne) jest przygotowanie do nich stanowisk nadbrzeżnych. W realu działa z kasowanych okrętów trafiały do obrony wybrzeża często po więcej niż 10 latach! Jest jednak na wybrzeżu sporo starszej, ale zmodernizowanej, artylerii najcięższej. Donośność praktyczna, na poziomie 15 km, jest w latach PWS zupełnie zadowalająca.
      ŁK

      Usuń
    3. A użycie ich na lawetach kolejowych? Tak też bywało i przygotowania nie trwały 10 lat.

      Usuń
    4. Budowa takich lawet to też nie lada problem. Chociaż my mamy już taką konstrukcję opracowaną, więc tu nie powinno być większych trudności. W realu rozbudowaną, najcięższą artylerię kolejową (w czasie PWS) miały tylko Francja i Niemcy (+ Brytyjczycy i Amerykanie, ale bardziej na poziomie eksperymentalnym).
      ŁK

      Usuń
  6. Co do zwalczania kontrabandy uprawianej przez statki państw neutralnych, to do jej zwalczania można skierować również wprowadzone do służby krążowniki pomocnicze. Może trafi się okazja do zdobycia jakiegoś wartościowego pryza?
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  7. 14calówek w art. nadbrzeżnej nie mamy. Jest sporo 12calówek, a także 2 działa 320 mm L/45 w Windawie, o zasięgu 26 km. Największy kaliber mają natomiast 4 działa broniące Cieśniny Irbeńskiej - 432 mm!
    Flota niemiecka zapewne podejmie za niedługo jakieś działania bardziej ofensywne, zobaczymy co z tego wyjdzie;)
    Co do pryzów - zdobycia przez któryś z krązowników pomocniczych raczej się nie spodziewam - bo trzeba by się zapuścić na płd. Bałtyk tam gdzie są szlaki żeglugowe między Szwecją a Rzeszą, a to dla tych jednostek było by zbyt niebezpieczne. Ale zawsze taki statek z kontrabandą może zdobyć OP, albo jakaś szybka jednostka nawodna, obsadzić załogą pryzową i odesłać do własnej bazy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krążowniki pomocnicze (ex jednostki marynarki handlowej) można jednak dobrze zamaskować. Szybką jednostkę nawodną, stricte wojenną, (niszczyciel - mały krążownik) już znacznie trudniej. Okrętowi podwodnemu, z natury rzeczy, trudno doprowadzić pryza do własnego portu!
      ŁK

      Usuń
  8. oczywiście, raczej myślałem o obsadzeniu jej załogą pryzową (nieduży statek może poprowadzić ekipa kilku osób, jeśli "oryginalną" załogę wpakujemy do łodzi). Oczywiście, tych parę osób też jest potrzebne na pokładzie OP, ale jeśli jednostka akurat kończy patrol i będzie wracać do bazy, to czemu nie zaryzykować?
    Krążownik pomocniczy można oczywiście zamaskować, tak więc i nad tym pomyślę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały opis działań, gratulacje. Ja nieśmiało poprosiłbym o jeszcze kilka zdań o pierwszej fazie nocnego starcia. Czy eskadry szły kontrkursami? Chyba pierw wpadły na siebie siły lekkie – wówczas przewaga siły ognia naszych okrętów była druzgocąca (krążowniki 152mm kontra 105mm, niszczyciele 102mm kontra 88mm), czy strzelno torpedy?
    Tak ogólnie to nagromadzenie tutaj różnych „po raz pierwszy” jest znaczące.
    Chyba po raz pierwszy zastosowano przesłonę z okrętów podwodnych.
    Po raz pierwszy strzelano torpedy wachlarzem. Przy okazji pytanie z ciekawości – czy ówczesny okręt podwodny, żeby strzelać wachlarzem, musiał wykonywać w czasie strzelania zwrot?
    Tu dwukrotnie udało się trafiać pancerniki idące w kolumnie torowej przez okręt podwodny. Wydaje mi się, że trakcie całej PWS udało się to tylko raz (w 1918 angielski okręt typu J).
    Pierwsze i jedyne w PWS użycie pancerników (lub w ogóle ciężkich okrętów artyleryjskich) do walki w nocy.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
  10. Ponoć strzelanie torpedami z odchyleniem żyroskopowym było możliwe już w czasie PWS (tak wyczytałem na FOW), przy czym ustawienie tego było możliwe raczej tylko w odniesieniu do torped strzelanych z wyrzutni wewnątrz kadłuba. Nasz okręt ma 4 wyrzutnie zewnętrzne, których kursu raczej nie da się skorygować. One więc idą kursem zgodnym z kursem OP w chwili odpalenia, pozostałe tworzą klasyczny „wachlarz”. Myślę, że możemy założyć, że dobrze wymierzone okazały się torpedy wystrzelone z wyrzutni zewnętrznych i przy odrobinie szczęścia trafiły dwie z nich. Faktycznie, jest to chyba po raz pierwszy w historii (w ogóle jest to pierwszy pancernik zatopiony przez OP).
    Co do detali starcia – ani Niemcy ani my nie mieliśmy większych zespołów krążowników, u nas z sił lekkich był krążownik Centaur + 8 niszczycieli, Niemcy szli w osłonie jedynie niszczycieli. Wytłumaczyć to można z naszej strony tym, że eskadra pancerników miała jedynie osłaniać desant, a nie prowadzić operacje ofensywne, z niemieckiej zaś – pośpiechem w jakim organizowano całą kontrakcję. Ponieważ polska eskadra krążyła na wysokości Rozewia, to znalazła się w pozycji „crossing the T” wobec zespołu niemieckiego idącego od zachodu. Ponieważ jednak flota nie ćwiczyła nigdy (jak większość ówczesnych marynarek wojennych) artyleryjskich starć w nocy, to skuteczność ognia była umiarkowana i mimo teoretycznie korzystnej sytuacji taktycznej nie zapadło decydujące rozstrzygnięcie.
    Istotnie było to chyba pierwsze starcie nocne pancerników w dziejach, ale trzeba to złożyć na karb przypadku – po prostu w takiej porze Niemcy nadpłynęli. Ale nie była to jedyna akcja pancerników w nocy w czasie całej wojnie – po Jutlandii przecież też sobie trochę postrzelały (co prawda dość przypadkowo i tam to dopiero był chaos…).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj.. w czasie PWS kombinowano już z torpedami na kabel, ale instalacja była za duża i ciężka, nie wspominając że ciężko byłoby tym sterować (i kabel się gęsto rwał).
      Czy dogadujemy się jakoś z RN?
      Kpt.G

      Usuń
    2. Zmieniając temat i przepraszając, że czynię to w tym miejscu (ale nikt już nie zaglądnie na odsłonę bloga, dotyczącą krążownika minowego, powstałego z reaktywacji "Nowika" - "Suzuyi"!) polecam na rosyjskojęzycznym forum historii alternatywnej - ciekawy artykuł dotyczący rosyjskich, szybkich krążowników pancernopokładowych z początku XX wieku i ich możliwych alternatyw - http://alternathistory.com/kreisera-razvedchiki-ii-ranga-fan. Myślę, że część, nieco starszych Kolegów, zna jeszcze język rosyjski...
      ŁK

      Usuń
    3. dzięki za interesującego linka. Myślę, że nawet z ograniczoną znajomością rosyjskiego, można się z nim zapoznać za pośrednictwem translatora:)

      Usuń
  11. Słowem, Polska-Niemcy 1:0.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Kolegę widzieć ponownie, po dłuższej przerwie! Zachęcam również do zaglądnięcia na bloga JKS!
      ŁK

      Usuń
    2. Kolega jak zwykle dworny! Czytam z uwagą kolejne wpisy, jednak z komentowaniem gorzej — jak w tym dowcipie o Gierku wizytującym budowę, młyn taki, że nie ma kiedy taczek załadować. Na bloga P.T. JKSa też wpadam, aczkolwiek wizja de Villarsa jest mi po prostu znacznie bliższa.

      Usuń
    3. Mimo wszystko zachęcam do częstszej, aktywnej obecności! :)
      ŁK

      Usuń
    4. Oby taki sam wynik buł jutro :)

      Usuń
    5. @ŁK: Obiecuję podjęcie mocnego postanowienia poprawy :D

      @dV: Touché!

      Usuń
  12. Czy nie należy pomyśleć zawczasu o tzw. Q-ships, okręty pułapki też mogą okazać się przydatne, bo kto zaświadczy że Flota Cesarza nie będzie próbowała tego samego
    Gr. Adm Thrawn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mała dyskusja o małych okrętach-pułapkach rozwinęła się w następnym poście.
      ŁK

      Usuń
  13. Ciekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń