poniedziałek, 17 lipca 2017

Kolejne samoloty



Dla wzmocnienia niezbyt licznego lotnictwa, w początkach 1915 r. postanowiono pozyskać kilka nowych typów samolotów, w tym francuskie Voisin III z przeznaczeniem na lekki bombowiec i Morane-Saulnier L jako rozpoznawczy oraz brytyjski Airco DH.1 mający zwalczać wrogie samoloty rozpoznawcze, czyli będący protoplastą późniejszych myśliwców. Dla tego celu posiada jako pierwszy w naszym lotnictwie km z przodu kadłuba, mający bardzo szerokie pole ostrzału. Obydwie konstrukcje są zbudowane w „modnej” wówczas konfiguracji bezkadłubowego, dwupłatowego pchacza.
Voisiny, w ilości 20 szt., zakupiono od Rosji, która sama nabyła znaczną ilość tych maszyn na potrzeby własnego lotnictwa. Podobną drogą trafiły do nas samoloty Morane-Saulnier L w ilości 15 szt. Natomiast na brytyjską konstrukcję, która świeżo co została oblatana, zakupiono licencję. Na jej podstawie, w rodzimych zakładach wytworzono 50 płatowców. 

Voisin III:

Dane taktyczno-techniczne:
Załoga: 2
Rozpiętość: 14,74 m
Długość: 9,50 m
Wysokość: 2,95 m
Powierzchnia nośna: 49,7 m2
Masa własna: 950 kg
Masa startowa: 1350 kg
Napęd: 1x130 KM
Prędkość: 105 km/h
Prędkość wznoszenia: 1,4 m/s
Pułap: 3500 m
Zasięg: 200 km
Uzbrojenie: 1 km i 91 kg bomb

Morane-Saulnier L:

Dane taktyczno-techniczne:
Załoga: 2
Rozpiętość: 10,30 m
Długość: 6,33 m
Wysokość: 3,14 m
Powierzchnia nośna: 17,0 m2
Masa własna: 395 kg
Masa startowa: 679 kg
Napęd: 1x60 KM
Prędkość: 115 km/h
Prędkość wznoszenia: 2,1 m/s
Pułap: 3360 m
Zasięg: 451 km
Uzbrojenie: brak

CWL-Airco DH.1:

Dane taktyczno-techniczne:
Załoga: 2
Rozpiętość: 12,50 m
Długość: 8,83 m
Wysokość: 3,46 m
Powierzchnia nośna: 39,6 m2
Masa własna: 616 kg
Masa startowa: 927 kg
Napęd: 1x70 KM
Prędkość: 130 km/h
Prędkość wznoszenia: 1,7 m/s
Pułap: 4100 m
Zasięg: 350 km
Uzbrojenie: 1 km

Jak widać po powyższych rysunkach, wprowadzone zostało w naszym lotnictwie oznaczenie przynależności państwowej samolotów w postaci biało czerwonej kokardy na kadłubie oraz pomalowanego na biało i czerwono steru kierunku. Stąd na koniec mały bonusik w postaci rysunków samolotów które dotychczas prezentowałem, ale już z nowymi oznaczeniami :)











25 komentarzy:

  1. Szykowny jest zwłaszcza ten protomyśliwiec Airco DH.1 z tym karabinem maszynowym na przedzie! :)
    ŁK

    PS. Gratuluję kolejnej odsłony bloga. W ostatnim czasie nastąpił prawdziwy "wysyp" nowych postów. Obym tylko nie "przechwalił"! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) Również mam nadzieję, że posty będą się pojawiać regularnie, bo zaczęło mi to znów sprawiać frajdę. Mnie zawsze dużo bardziej cieszyły posty o charkaterze, nazwijmy to "sprzętowym", niż te zawierające opisy działań bojowych (które mnie osobiście mocno już znużyły). A nowo wprowadzony na blogu temat lotnictwa daje tu spore pole do popisu, bowiem lata 1914-18 to okres gwałtownego rozwoju lotnictwa. A także naszego rodzimego przemysłu lotniczego, który po początkowym okresie budowania obcych konstrukcji na licencji, z pewnością przejdzie do budowy własnych konstrukcji, co niniejszym obiecuję ;)
    Opisy działań bojowych też będą się pojawiać, bowiem od raz rozpoczętej wojny uciec się nie da (choć nie ukrywam, że cierpię w tym względzie na spory deficyt pomysłów...), ale mnogość tematyki pozwoli mi zachować równowagę między różnymi rodzajami postów, a tym samym - zapewne także zapał do pisania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za kolejne ciekawe zestawienie samolotów.
      Teraz wiedzę, że są w użyciu silniki rzędowe – ciekawe, jakiej konstrukcji. Bo jeśli importowanej, to podważa tezę z dyskusji do poprzedniego posta, gdzie jednym z założeń był „nasz "całkiem rozwinięty przemysł motoryzacyjny"”.
      Przyjęte oznakowanie samolotów kokardą jest zgodne z realiami. Z tym, że jeśli po wojnie nie przejdziemy na szachownice, to będzie konflikt z Danią o kokardę.

      Z innej beczki – działania lądowe, moja propozycja. Jak rozumiem Niemcy wybili „korytarz” (szerokości 10-20km?) wzdłuż wybrzeża w kierunku Połagi, który w prawej części przechodzi w „sierp” zaczynający obchodzić twierdzę. Moja propozycja: Polacy organizują duże natarcie w kierunku zachodnim w prawe skrzydło Niemców. Założenie jest, że po dojściu do wybrzeża Niemcy zostaną okrążeni i zniszczeni. Natarciu towarzyszy demonstracja desantu lokalnymi siłami na wybrzeżu (naprzeciw osi natarcia lądowego) w celu odciągnięcia części sił. Natarcie mimo poświęcenia żołnierzy, przynosi skromne rezultaty – wbijamy się tylko na 2-3 km w linie Niemieckie. Rosjanie proponują ewakuacje Połagi („u na ziemi mnogo…”), Naczelne Dowództwo także zaczyna się ku temu skłaniać. Dowódca Polskiej Armii Inflanty wraz z dowództwem floty nie chcą się cofać i organizują ostatnią, wręcz desperacką próbę. Z braku zapasów amunicji (wystrzelanych w 1-szej ofensywie) ma to być akcja z zaskoczenia. Ponadto Flota organizuje oddział „ochotników śmierci”, który spróbuje tym razem prawdziwego desantu na brzegu. Niemcy są zaskoczeni, a wybrzeże (po poprzedniej demonstracji) niebronione. Akcja kończy się zaskakującym powodzeniem - zyskujemy kolejne 3 km terenu oraz przyczółek o promieniu około 1 km. Następnego dnia w Polskim Dowództwie dochodzi jednak do głosu rozsądek – Niemcy nie zostali odcięci, przyczółek jest na dłuższa metę nie do utrzymania. Ale okazuje się, że w sztabie Niemców też jest minorowo. Nie tylko zdobycie Połagi, ale nawet zaopatrywanie oddziałów wokół twierdzy staję się problemem, bo drogi mogą być ostrzeliwane z polskiego klina lub przyczułka (efektu dwóch natarć). Flota obiecuje „zmiażdżenie” Polaków, ale po katastrofie pod Łebą, wojska lądowe wręcz demonstracyjnie ignorują marynarkę. Następnego dnia następuje przesilenie – to Niemcy pierwsi rezygnują i rozsądnie (jak pod Marną czy później pod Verdun) decydują się na odwrót na korzystniejsze pozycje.
      Porażka akcji „Połaga” , zastygnięcie frontu na szerokim łuku osłaniającym Warszawę (jak w realu) oraz trudności frontu Austriackiego w Galicji powodują decyzję o podjęciu „rozstrzygającej ofensywy” pod Gorlicami.
      H_Babbock

      Usuń
    2. To niech Dania sobie wprowadzi szachownicę. Jesteśmy państwem kolonialnym i będziemy mieli takie znaki jakie zechcemy. Zresztą kto pierwszy ten lepszy. Mi osobiście szachownice nigdy nie pasowały jako znaki rozpoznawcze. Jakieś takie za bardzo przaśne jakby wymalowana kwadratowa tarcza (zresztą na początku lotnictwa była tarcza dwukolorowa ukośna biało-czerwona, już taka ładniejsza w ale i tak później przekombinowali). Jeśli już musi być szachownica to wolę szachownicę wpisaną na polu koła (takie jakie w II RP miały poszczególne bronie).

      Usuń
    3. W rozbudowane opisy działań bojowych (na lądzie i morzu) nie ma potrzeby się zagłębiać. Zwłaszcza, jeśli odczuwasz je jako męczące. Krótkie zestawienia, w formie raportów przesyłanych miłościwie panującemu Królowi, powinny wystarczyć! A od czasu do czasu, w przypływie weny twórczej, może być jakiś rozbudowany, beletrystyczny opis działań morskich! :)
      ŁK

      PS. Cieszę się, że prowadzenie bloga znów sprawie Ci przyjemność!

      Usuń
    4. Co do kokard - to owszem, może się pojawić konflikt z Duńczykami, ale nie jest powiedziane, że to my musimy ustąpić. Z drugiej strony - osobiście szachownice mi się podobają i jeśli wymyślę pretekst do zmiany znaków, to niewykluczone, że taka zmiana nastąpi. Może to nastąpić np. przy okazji jakichś zawirowań natury politycznej?
      Natomiast co do silników - pamiętajmy, że są to czasy żywiołowego rozwoju lotnictwa, częstych improwizacji, i nawet jeśli czasem skorzystamy z obcych rozwiązań, to nie musi to przekreślać ogólnej tendencji do samowystarczalności w tym zakresie (czego generalnie jestem zwolennikiem!)

      Usuń
    5. @ŁK - dokładnie tak to widzę! :)

      Usuń
    6. Odnośnie do przemysłu motoryzacyjnego i lotnictwa — można spojrzeć na Austro-Węgry i Austro-Daimlera. Weźmy jeszcze Niemcy — duże jednostki, nadające się do stosowania w samolotach, wytwarzały tam Mercedes, Benz, Daimler, Maybach, do których dołączyło BMW. Albo Włochy — Fiat i SPA, wspierane przez Isottę Fraschini. Na tym tle można chyba założyć, że KP ma jednego stojącego na wysokim poziomie producenta, zdolnego wytwarzać dość masowo 150-200+ konne silniki i może jednego mniejszego, technicznie zaawansowanego, jednak o ograniczonych możliwościach produkcyjnych.

      Usuń
    7. Jestem podobnego zdania, mimo iż w postach nie rozpisuję tego w detalach. Taki sobie przyjąłem poziom szczegółowości;)

      Usuń
    8. Zupełnie słusznie, co widać w dyskusji o karabinach piechoty w komentarzach do poprzedniego wpisu.

      Usuń
  3. W kwestii działań na froncie oraz politycznych, chciałbym wtrącić kilka spraw:
    1. Mniej więcej na początku 1915 roku, na kanwie wygranej bitwy na ławicy Dodger Pierwszy Lord Admiralicji W. Churchill, zaproponował wspólną akcję przeciwko flocie Niemieckiej na morzu Północnym która spowodowałaby przerzucenie części sił Grand Fleet na Bałtyk. Dzięki temu, Flota Bałtycka wzmocniona o Brytyjski oddział wydzielony, mogłaby pokusić się o desant na Pomorzu Przednim, lub chociaż w okolicy Gdańska. Rosyjska odpowiedź była w OTL niejasna i ogólnikowa. Jak sytuacja przedstawia się tutaj?
    2. W OTL w tym momencie Niemieckie wojska podchodziły pod Rygę, tutaj drepczą pod Połągą. Czyli to oznacza że front wschodni jednak pożera Berlinowi więcej sił, a co za tym idzie, muszą się zdecydować co jest ważniejsze Wschód czy zachód. Dodatkowo Anglia rozpoczęła ofensywę na Neuve Chapelle 10 marca, nawiązując do postu kol. H_Babbocka, moglibyśmy zgrać nasze kontrnatarcie.

    Takich kilka luźnych uwag
    adm.Thrawn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście w przerzucenie większych sił Grand Fleet na Bałtyk za bardzo nie wierzę. Trzeba by to przeprowadzić pod samym nosem Niemców, w bardzo niesprzyjających warunkach nawigacyjnych (wąskie cieśniny duńskie), gdzie łatwo zablokować wejście na Bałtyk, czy to minami czy własnymi nawet niezbyt licznymi siłami. W sumie wydaje mi się, że to chyba zbyt ryzykowne. Więc i w tej wersji historii raczej do tego nie dojdzie. Poza tym, już wkrótce Churchill odejdzie z admiralicji więc braknie pomysłodawcy i ewentualnego promotora całej akcji, a Jellicoe z pewnością nie będzie skłonny cokolwiek wydzielić na Bałtyk ze swych sił. tak czysto teoretycznie - zastanawiam się jakie to by mogły być okręty - chyba tylko krążowniki liniowe, które by mogły spróbować przedrzeć się na pełnej prędkości, licząc na zaskoczenie. Wysyłanie 20-węzłowych pancerników to chyba jednak samobójstwo.

      Usuń
    2. Churchilowi chodziło raczej o same krążowniki liniowe, później zaprojektowali specjalnie ku temu Krążowniki Liniowe typu Courageous, które miały szybko przełamać blokadę i pędzić na Bałtyk.
      Zapomniałem wcześniej napisać, a co z Dardanelami? Równocześnie z Bitwą koło Łeby, Alianci rozpoczęli ostrzał i desant na Dardanele. Czy jakiekolwiek okręty i oddziały które są poza Europą wspomogłyby tę operację? Anglia bardzo naciskała aby jak największe zaangażowanie było wśród aliantów dla tej akcji.

      adm.Thrawn

      Usuń
    3. Krążowniki liniowe wydają się faktycznie jedynym możliwym rodzajem okrętów mogących ewentualnie przeprowadzić taką operację, ale jest jeden problem - w 1915 r. jest ich za mało, by oddelegować większą ich ilość na inny teatr działań. Courageous i spółka to jak na razie pieśń przyszłości, niezależnie od tego, że ich przeznaczenie do operacji bałtyckiej jest jedynie domniemaniem, wynikającym z powiązania post factum planów Churchilla dot. desantu bałtyckiego z okrętami jakich przysporzył flocie Fisher. Wg T. Klimczyka brak jest jakichkolwiek dowodów na to, by "wielkie lekkie krążowniki" były budowane z przeznaczeniem do działań na Bałtyku, mimo iż ich charakterystyki (prędkość, zanurzenie) zdają się na to wskazywać. Wg autora, okręty były po prostu kolejną formą materializacji idei Fishera - szybkiego okrętu artyleryjskiego z wielkimi działami kosztem pancerza. Ponieważ w tym czasie generalnie zaprzestano budowy ciężkich okrętów artyleryjskich, Fisher uciekł się do fortelu, nazywając jednostki lekkimi krążownikami, tyle że wielkimi ;)

      Usuń
    4. Co do Dardaneli - prawdę mówiąc wolałbym uniknąć, bo jedyne co może tam spotkać nasze okręty, to zatracenie. A z dużym prawdopodobieństwem mogły by to być dość wartościowe jednostki - np. krążowniki pancerne typu Stefan Czarniecki, które z racji uzbrojenia (4x274) po rozgromieniu niemieckich sił w koloniach przewidywałem do służby u boku floty francuskiej na Morzu Śródziemnym. Takich jednostek było by mi szkoda.

      Usuń
  4. Miło mi widzieć, że kolega dV zajął się lotnictwem! Dlaczego ktoś ma mieć lepiej niż ja :).
    Jak wielokrotnie na swoim blogu powtarzałem, nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że zakup Voisinów III ma niewielki sens. Rozumiem, że jest to pierwszy tutaj samolot bombowy, ale chyba można było wybrać model o lepszych parametrach, np. Caproni Ca.1 czy Bristol T.B.8.

    JKS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caproni to jednak maszyna innej klasy - samolot dużo większy, 3-silnikowy, więc trudno je porównywać. Tego typu samoloty oczywiście też się u nas pojawią, ale po kolei - zaczynamy od stosunkowo prostych maszyn jednosilnikowych, by w późniejszym czasie przejść do większych, bardziej skomplikowanych maszyn wielosilnikowych.
      Natomiast co do T.B.8, to on wg moich informacji brał tylko 54 kg bomb, więc znacznie mniej niż Voisin i górował nad nim istotnie tylko zasięgiem (prawdopodobnie - jego długotrwałość lotu wynosiła 5h, co daje zapewne ok. 500 km). Oczywiście zasięg dla bombowca jest bardzo ważny, ale ja przewiduję, że do bombardowań na większy dystans będą się lepiej nadawały maszyny wielosilnikowe, które jak już wspomniałem - pojawią się w przyszłości.

      Usuń
    2. ps. wcale nie sądzę bym miał lepiej nie poruszając tematu lotnictwa. Wręcz przeciwnie - kwestia ta mnie mocno zaintrygowała i dodała nowy impuls do prowadzenia bloga. Bez tego nie wiem czy bym dalej publikował - jak już wspomniałem wojenka jako taka trochę mnie znużyła ;)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie myślę...
    Czy któryś z tych "aparatów" jest na tyle twardy by zaopatrzyć go w pływaki i na katapultę zamontowaną na okręcie?
    Władysław Ł. mógłby na tym co nieco zyskać (w przyszłości).
    Poza tym ciekaw jestem maszyn dwu- i więcej silnikowych które zostaną przyozdobione biało-czerwoną kokardką (ja wolę szachownicę), w przyszłości zaś warto pomyśleć nad średnim bombowcem (PZL Super Łoś?), ale to pieśń dalekieeeej przyszłości.. :)
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wersję pływakową w naszych siłach zbrojnych ma Farman HF.20, a w przyszłości będzie miał - tu nieco wyprzedzę bieg wypadków - Avro 504. Ale czy przetrwały by one "kopa" z katapulty, tego nie wiem. Prawdę mówiąc - raczej w to wątpię. Raczej sądzę, że na maszyny które mogły by być "wystrzeliwane" z katapult raczej trzeba będzie poczekać do okresu międzywojennego.
      Natomiast maszyny wielosilnikowe się powoli krystalizują. W jednym z następnych postów coś na pewno się pojawi :)

      Usuń
    2. ps. ogólnie, to może Cię zaskoczę, ale nie jestem specjalnym zwolennikiem wstawiania samolotów na okręty artyleryjskie. Zwłaszcza działające na tak ograniczonym akwenie jak Bałtyk, i tym bardziej w przyszłości, kiedy osiągi samolotów bazujących na lądzie pozwolą na objęcie ich działaniem całości tego akwenu. W takiej sytuacji samoloty na pokładzie okrętu stwarzają tylko niebezpieczeństwo dla niego samego (w przypadku trafienia) nie dając w zamian żądnych korzyści.
      natomiast nie można wykluczyć, że w czasie wojny jakiś eksperyment z samolotami mógłby dojść do skutku - np. w postaci platform na wieżach artyleryjskich, z których mogły by startować jakieś lekkie myśliwce (tak jak to czyniono w Royal Navy).

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Właściwie, zgadzam się co do samolotów(<>).. ale czasami taki samolocik widzi dalej niż radar.. no i ogólnie widzi dalej kiedy radaru nie ma w ogóle...
      Trzeba też przyjąć iż "skoro inni ładują samoloty na swoje okręty to czemu nie my Wasza Wysokość?"
      Na to JKM "Nie jestem specjalnym zwolennikiem wstawiania samolotów na okręty artyleryjskie bo... (i tu wyjaśnia)"
      :)
      Kpt.G

      Usuń
    5. Oczywiście, tych zalet samolotu nie podważam. Chodzi mi tylko o to, że na tak ograniczonym akwenie jak Bałtyk nie ma potrzeby ładowania samolotów na pokłady okrętów, gdyż zadania te mogą równie dobrze wykonywać samoloty bazowania lądowego czy wodnosamoloty niezaokrętowane. Oczywiście, dotyczy to raczej okresu powojennego, gdyż w czasie wojny zasięg samolotów jest jeszcze niewystarczający, stąd w naszej flocie obecność transportowców wodnosamolotów (był już jeden, ale został utracony, kolejny pojawi się wkrótce).

      Usuń