niedziela, 29 października 2017

Bitwa pod Połągą



W sierpniu 1915 r. Niemcy podjęli próbę wywabienia z baz głównych sił floty polskiej. Wabikiem miały być predrednoty z 7 eskadry (Brandenburg, Worth, Gotz von Berlichingen, Braunschweig i Elsass), dla których przewidziano przeprowadzenie demonstracyjnego bombardowania Połągi. W ślad za nimi miały płynąć główne siły w składzie 3 i 6 eskadry (łącznie 14 drednotów), uzupełnianych przez 4 krążowniki liniowe z 1 grupy rozpoznawczej i liczne mniejsze okręty. 8 sierpnia predrednoty pojawiły się pod Połągą i rozpoczęły ostrzał. Równocześnie towarzyszące im niszczyciele zajęły się pełniącymi w okolicy służbę dozorową polskimi jednostkami, topiąc dozorowiec pomocniczy DP-3, krążownik pomocniczy Atalanta i stary niszczyciel Pasat. Na wieść o aktywności wrogiej floty bezzwłocznie podniosły kotwice polskie siły główne, w składzie 3 drednotów z 1 dywizjonu (Władysław IV nie był jeszcze gotowy do akcji), 3 predrednotów z 2 dywizjonu, wspomaganych przez 6 krążowników z 1 i 2 dywizjonu krążowników.  Kiedy siły te znalazły się na wysokości Połągi, niemieckie predrednoty już uchodziły na południe. Wietrząc podstęp, polski admirał wysłał w ślad za nimi krążowniki, które miały obserwować rozwój wypadków i meldować o napotkaniu ewentualnych większych sił wroga. Tymczasem główne siły niemieckie łukiem od zachodu obeszły własne predrednoty i śledzące je krążowniki i znalazły się na wysokości sił polskich w momencie, gdy zostały przez nie dostrzeżone. Początkowo zostały rozpoznane jako krążowniki liniowe Hippera (które istotnie szły na czele) więc postanowiono o podjęciu boju. Wkrótce okazało się jednak, że za nimi płynie niemal cała potęga floty niemieckiej. Po krótkiej wymianie ognia, dano więc sygnał do odwrotu, co jednakże nie uchroniło naszego zespołu od strat. Kilka celnych pocisków otrzymał pancernik Konstanty II, które dodatkowo spowolniły tą i tak niezbyt szybką jednostkę. To przypieczętowało jej los, wkrótce pod skoncentrowanym ogniem kilku niemieckich drednotów pancernik ten przewrócił się na burtę i zatonął. Oprócz tego ciężkie uszkodzenia od pożaru ładunków miotających jednej z wież odniósł pancernik Kazimierz Wielki. Nie wiadomo, jakby się potoczyły dalsze wypadki, gdyby w pewnym momencie niemiecki flagowiec Bayern a wkrótce potem Konig Albert nie wpadły na miny, odnosząc poważne uszkodzenia. Polski admirał nie uciekał bowiem na oślep, ale  płynął takim kursem, by wciągnąć wrogą flotę na niedawno postawione defensywne pole minowe u podejść do Lipawy.
Tymczasem polskie krążowniki wdały się w utarczkę z niemieckimi krążownikami pancernymi Roon, Prinz Adalbert i Kleist, które towarzyszyły 7 eskadrze. W boju tym uszkodzenia od ciężkich pocisków Władysława Łokietka odniósł Kleist, ale i polski krążowniki został kilkukrotnie trafiony, odnosząc poważne szkody. W końcu rzucono do akcji niszczyciele które za cenę utraty jednego okrętu (Floret z 1 flotylli) zdołały posłać na dno uszkodzonego  wcześniej Kleista.
Na koniec bitwy flota polska odniosła jeszcze jedną stratę wycofujące się na północ polskie krążowniki natknęły się na  1 grupę rozpoznawczą Hippera. O ile krążowniki lekkie i Władysław Łokietek, korzystając z prędkości zdołały zawrócić i schronić się w Połądze, to przestarzały krążownik pancerny Mikołaj Powała nie miał tyle szczęścia i został zatopiony przez wrogie krążowniki liniowe.  

41 komentarzy:

  1. Z żelazną konsekwencją dbasz, aby wyniki starć z flotą niemiecką oscylowały wokół remisu, choć tu jest to remis z wyraźnym wskazaniem na Niemców. Niestety, ale połączenie, w interweniującej eskadrze polskiej, okrętów nowoczesnych i przestarzałych przysporzyło nam bolesnych strat wśród tej ostatniej kategorii. To trochę tak, jak bitwa na Dogger Bank, gdzie ofiarą Brytyjczyków stał się, "odstający" od reszty niemieckiej eskadry, krążownik pancerny "Blücher". Podobnie rzecz się miała w późniejszej bitwie jutlandzkiej, gdzie obie strony zaliczyły bolesne straty w starszych kategoriach (predrednoty i krążowniki pancerne). Odnoszę wrażenie, że flota polska (podobnie jak realowa rosyjska) działa nieco nazbyt ostrożnie, oddając inicjatywę ofensywną Niemcom. Myślę, że czas już na zastawienie pułapki z naszej strony, z użyciem np. na wysuniętej pozycji kilku najnowszych, "myśliwskich" okrętów podwodnych. W tej bitwie wypada jeszcze pogratulować naszemu dowódcy mądrego wykorzystania własnej zapory minowej.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się bardzo z powrotu Autora po (relatywnie) długiej przerwie!
    Znów ciekawa i realistyczna bitwa (dla nas aż do bólu realistyczna!).

    W dziennych atakach torpedowych na duże okręty, trafienia (a tym bardziej zatopienia!) zdarzały się niezwykle rzadko (jeśli w ogóle). Zakładam więc, że krążownik Kleist musiał być wcześniej naprawdę solidnie uszkodzony (unieruchomiony?).

    Akurat tutaj odmiennie odczytuję sytuację niż Kolega ŁK. To właśnie „proaktywna” postawa polskiego admirała i wyprowadzenie floty dość daleko z portów, doprowadziło do strat. Zresztą w sumie chyba był to przypadkowy zbieg okoliczności, że nasze okręty były „pod parą” w momencie wrogiego ataku i od razu mogły wyruszyć w morze.

    Kolejny wniosek to wartość obronnych zapór minowych. W czasie PWS liczba zapór minowych tak wzrosła, że stopniowo obie strony musiały przyjąć, że cały Bałtyk jest zaminowany. To oznacza koniec wojny „manewrowej”, ale dla strony słabszej może być korzystne.

    Na koniec problem zasadniczy. Niemcy dość swobodnie podeszli i ostrzelali Połagę. Pytanie czy na ile jest realne niebezpieczeństwo podobnego ataku na nasze pozostałe bazy – bo jeśli tak to mamy problem.

    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
  3. "Akurat tutaj odmiennie odczytuję sytuację niż Kolega ŁK." Zachodzi tu drobne nieporozumienie, gdyż nie zarzucałem gnuśności polskim oficerom. Miałem na myśli jedynie to, że zbyt rzadko, przynajmniej w moim odczuciu, i n i c j u j ą oni operacje zaczepne. Uważam, że przydałoby się wywabić z bazy flotę niemiecką np. inicjując solidny ostrzał jakiegoś celu lądowego (niekoniecznie "pierwszoplanowego") przy użyciu 2 - 3 predrednotów w asyście niszczycieli (jawnej) i okrętów podwodnych (ukrytej). A następnie radykalnie "przetrzepać" Niemców, wykorzystując owe okręty podwodne. Oczywiście, akcję należałoby poprzedzić dyskretnym trałowaniem ofensywnym, tak, aby nie nadziać się na niemieckie pola minowe, a przynajmniej znacząco zmniejszyć ryzyko takiego zdarzenia.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno oceniać tak bezpośrednio tą sytuację. Kiedyś proponowałem, żeby wyprowadzić główne siły z pułapki Bałtyku. Większa aktywność naszej floty oznacza silniejszą kontrakcję przeciwnika. A flota (nasza) jest w fatalnej sytuacji. Musi działać wobec wielokrotnie silniejszego przeciwnika praktycznie samotnie. Siły rosyjskie są skupione na obronie kluczowej dla imperium Zatoki Fińskiej, i nic innego nie należy się spodziewać.
    Przewaga KM jest na tyle duża, że mogą sobie pozwolić na akcje bezpośrednie przeciw naszym bazom - co dodatkowo umożliwia linia brzegowa. Geografia jest tutaj dla nas bezwzględna. Żadne pola minowe w tej sytuacji nie pomogą na 100%, bo Niemcy są w stanie zapewnić ochronę podczas trałowania. Nacisk polityczny ze strony Rosji będzie pewnie tylko jeden - przeprowadźcie flotę do Tallina, tam będzie bezpieczna (czytaj: tam nam się przyda do obrony pozycji minowo-artyleryjskiej i Wysp Alandzkich, a my oszczędzimy własne drendnoty). Przebieg powyższego starcia niemal idealnie podręcznikowy w tej sytuacji. Pewnie Uda się jakimś przypadkowym "fartem" odnieść sukces w wypadzie na przechwycenie eskadry KM (mam nadzieję)... ale to raczej będzie jeden raz, po którym nastąpi stagnacja (KM aktywnie uniemożliwi dalsze działania)... i planowanie ewakuacji... w którym kierunku? Szwecja czy Rosja?
    Osobiście wysłałbym do Szwecji.... na kotwicę.

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scenariusz absolutnie nieakceptowalny i skrajnie pesymistyczny! Obecność na Bałtyku floty polskiej będzie działać stymulująco również na aktywność rosyjską. I powtórzę to jak mantrę: ta Rzesza Niemiecka, wykreowana tu przez dV, nie może być silniejsza niż realna, a nawet powinna być nieco słabsza (konkurencja silnej gospodarki polskiej na rynkach międzynarodowych i wzmożona irredenta polska w Wielkopolsce, na Śląsku i Pomorzu).
      ŁK

      Usuń
    2. No cóż, przemilczę ten hura-optymizm :) Tu w znaczeniu pół-historycznym - Polska - to część Rosji... i o ile jest Polska "silna", o tyle Rosja słabsza :)

      Piotr

      Usuń
    3. Veto! W realu ziemie polskie były czynnikiem realnie osłabiającym Imperium Rosyjskie, głównie przez permanentną irredentę.
      ŁK

      PS. Mam wrażenie, może mylne, że Kolega stara się mnie nieustannie prowokować. Dlatego wycofuję się z dalszej dyskusji, gdyż rozbieżność naszych stanowisk jest zasadnicza i pozostaje tylko podpisanie stosownego protokołu! :)

      Usuń
    4. No cóż, trochę mnie to stanowisko dziwi, tym bardziej u kolegi....
      Ja również się wycofuję z dalszej dyskusji, a delikatnie dodam, to ja jestem raczej prowokowany ....

      Piotr

      Usuń
  5. Bitwa była dość duża, wiele się działo i obfitująca w różne epizody. Wydaje mi się, że jej opis jest nazbyt syntetyczny i skrócony, taki trochę encyklopedyczny; poszczególne jej fazy można by przedstawić o wiele dokładniej, tak, aby był on co najmniej dwa-trzy razy dłuższy. Może nawet rozdzielić go na kilka wpisów, abyśmy mogli komentować poszczególne fazy bitwy, może rzucać jakieś sugestie i z niecierpliwością oczekiwać dalszego ciągu. Byłoby ciekawiej. Może przyjmiesz taki schemat przy przedstawieniu naszej riposty, czyli kolejnej, „przyzwoitej” bitwie? To oczywiście tylko propozycja.
    Aleksander

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor chyba kiedyś zastrzegł, że będą to relacje bardzo syntetyczne i wypada nam się z takim stanowiskiem pogodzić! :)
      ŁK

      Usuń
    2. Zgadzam się z szanownymi kolegami że nasza flota jest słabsza niż Kaiserlische Marine. Zgadzam się również że Carska flota większość czasu na wojnie miała za zadanie obronę Pozycji głównej i Zatoki Fińskiej. Czasami zdarzały się różne wyskoki ale rzadko. Jadnak nie zgadzam się ze stanowiskiem że nasza flota może tylko uciec. Może nasze siły główne są słabe w porównaniu do KM, może główny sojusznik jest niezwykle wycofany i defensywny w działaniu. Ale flota to nie tylko okręty linowe, pancerniki. Może czas zainwestować w silniejszą flotę podwodną, powysyłać na dalekie rajdy nasze okręty podwodne. Rosja nam nie pomaga, to pomóżmy sami sobie. Trzeba stworzyć zagrożenie dla niemieckiej floty pod samymi ich bazami. Zainwestować w silniejszy wywiad marynarki, trochę go przewietrzyć i odkurzyć w końcu informacja to władza.
      Z agresywniejszych działań rosyjskich przypomnę potyczkę u wybrzeży Gotlandii. Może w tej potyczce będą brały większe siły z polskiej floty? W OTL Niemcy zdobywali właśnie Lipawę i szykowali się do zdobycia Ozylii i innych wysepek, czy podobne działania przewiduje autor, czy też będziemy świadkami potężnej, polsko-rosyjskiej ofensywy na prusy wschodnie?

      Adm.Thrawn

      Usuń
    3. CO do Bitwy, wyraźnie widać iż Admirał Polski uniknął pułapki w najgorszym wydaniu i nie gnał ślepo przed siebie. Coś czuję że służył niegdyś na wschodzie...
      Okręty Podwodne, krótko przed wojną wspominałem o tym by wzmocnić (i to znacząco) nasze siły podwodne, niestety, nie zrobiono tego. Teraz możemy liczyć na:
      -wyproszenie (czyt. przysłanie z załogami brytyjskimi) u RN kilku okrętów typu E (działają jak w realu ale aktywniej, bo nie działają całkowicie sami)
      -Pośpieszne zaprojektowanie i zbudowanie op o wyporności w przedziale 300-500 ton
      -Czy Carska marynarka ma coś sensownego na stanie i czy zgodzi się wypożyczyć do czegoś aktywniejszego?

      Moim zdaniem powinniśmy zaminować gł. bazę Bałtycką Niemców, jak i(lub) "sporządzić" na południe od Połągi pole minowe idące (od brzegu) lekkim łukiem ku północnemu zachodowi. Następnie przygotować prowizoryczne jednostki desantowe i wraz z Najcięższymi okrętami uderzyć od morza w oblegających. Równocześnie wszystkie dostępne op posłać w rejon głównych baz niemieckich celem ich zablokowania (proponuję dwie linie w "szachownicy"). Być może uda się w ten sposób upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.. lub czekać aż przeciwnik pośle okręty na M. Północne lub... czekać aż się wojna skończy i liczyć na to że okręty nie zardzewieją do reszty..
      Kpt.G

      Usuń
    4. Kol. Kol. Adm.Thrawn i Kpt.G: myślę, że niekoniecznie trzeba intensyfikować budowę floty podwodnej. Ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to, co mamy, nie jest w pełni wykorzystywane. Oczywiście, że należy rozpocząć prace studyjne, a następnie podjąć budowy nowych jednostek, ale na chwilę obecną, przede wszystkim, rzucić do walki wszystkie posiadane i wartościowe jednostki. Może powinna nastąpić wymiana na stanowisku dowódcy sił podwodnych?
      ŁK

      Usuń
    5. Do kol. ŁK.
      Nie miałem na myśli w tym momencie budowę całej masy nowych jednostek. Chodziło mi raczej o intensyfikacji działań, tak jak kol. napisał. Zgadzam się z wymianą dowództwa sił podwodnych, ale postuluje również kopnięcie dowództwa wywiadu. Albo zaczną przynosić efekty albo podporządkować ich trzeba będzie wywiadowi armii lądowej.
      Adm. Thrawn

      Usuń
    6. Również odnoszę wrażenie, że praca wywiadu marynarki przedstawia wiele do życzenia. Chyba i tu czas na wymianę kadry i odesłanie starszych wiekiem oficerów na emerytury. Długotrwały okres pokoju, z wyłączeniem epizodu wojny z Japonią, spowodował zastój w ruchu służbowym i "drabinie" awansów. Coś podobnego dotknęło w realu armię Królestwa Polskiego, w przededniu Powstania Listopadowego.
      ŁK

      Usuń
  6. @ŁK – jeżeli nawet dbam o to, żeby był remis, to upatrywałbym w tym faworyzowania strony polskiej. Tak duża jest bowiem dysproporcja między nią a flotą niemiecka, że o sukces w otwartym boju bardzo ciężko, wręcz niemożliwe,. Nawet pobić pojedynczą eskadrę niemiecką było by skrajnie trudno (chyba tylko we współdziałaniu z wszystkim Gangutami, ale one wolne są..). Zreszta to i tak tylko teoria, bo po co Niemcy mieli by wysyłać jedną eskadrę na Bałtyk, skoro mogą kilka? Tylko jakiś totalny przypadek mógłby zadziałać na naszą korzyść, np. odesłanie paru okrętów na ćwiczenia artyleryjskie na Bałtyk czy coś w tym stylu i akurat w tym samym czasie większa akcja polskiej floty?
    @H_Babbock – tak, Kleist był solidnie uszkodzony ciężkimi pociskami kal. 274 mm. Zakładam, że poważnie zmniejszyły mu prędkość, wskutek czego był stosunkowo łatwym celem dla ataku torpedowego (a i tak nie obyło się bez strat wśród nacierających niszczycieli).
    @Aleksander – oczywiście, że ta bitwa to mógłby być materiał na dłuższy post, a nawet całą serię. Ale wierz mi – taka bitwa nawet w najogólniejszym zarysie jest trudna to realistycznego przedstawienia, mamy bowiem do czynienia w wydarzeniem fikcyjnym, w którym trzeba wiarygodnie uzasadnić poszczególne jego elementy. Im większy poziom detali, tym trudność rośnie lawinowo, podobnie jak możliwość popełnienia błędu w narracji. Po prostu – wszystkiego nie da się obmyśleć, za dużo jest zmiennych. Nigdy nie wiadomo, na co ktoś zwróci uwagę, i okaże się, że akurat tego aspektu nie przewidziałem, czy nie wziąłem pod uwagę. Oczywiście, z początku miałem takie ambicje, ale rzeczywistość to zweryfikowała. Myślę, że za cienki jestem do tego.
    @Piotr – pamiętam, dyskutowaliśmy o wyprowadzeniu floty z Bałtyku przed wojną. Ale moje stanowisko jest takie – korzyści z takiego rozwiązania są widoczne dla nas, z perspektywy czasu, i zwłaszcza – doświadczeń wojennych. Dla decydentów A. D. 1914 takie rozwiązanie nie mogło wchodzić w rachubę. Wg ówczesnych standardów równałoby się rejteradzie. Ponadto, nikt nie spodziewał się, że wojna potrwa tyle ile trwała, że będzie tak wyczerpująca dla wszelkich zasobów walczących państw. Liczono też zapewne na efektywniejsze współdziałanie ze sojusznikami. To wszystko powoduje, że nie było możliwe podjęcie takiej decyzji z premedytacją przed wybuchem wojny. Zresztą – nawet w realnym 1939 r., w zupełnie innych realiach – ileż rozgoryczenia i niezrozumienia przyniósł plan Pekin!
    @Adm. Thrawn – w sumie to co proponujesz, sprowadzi się jak sądzę do uwiązania pancerników w bazach, i zwiększonej aktywności sił lekkich. Nie ukrywam, że i mnie (jak również dowództwu floty;)) to chodzi po głowie – skoro w walnej bitwie nie mamy szans…
    @Kpt. G – jak zwykle kolega optuje za okrętami podwodnymi ;) Pewnie coś w tym kierunku trzeba będzie pdziałać, aczkolwiek pamiętajmy, że nasze siły podwodne wcale takie słabe nie są, i parę sukcesów na koncie już mają. Co do wrogich baz – problem w tym, że główne są nad Morzem Północnym, zatem poza naszym zasięgiem. Nad Bałtykiem to tylko Gdańsk (który już próbowaliśmy atakować) i Kilonia. Ta ostatnia jednak daleko jest jakakolwiek akcja przeciwko niej raczej słabo rokuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już z własnego doświadczenia wiem, że wynik każdej opisanej przez Ciebie bitwy będzie kontestowany; a to zbyt pesymistycznie, a to zbyt optymistycznie, a to tak tendencyjnie remisowo...
      Efektów starć morskich nie da się "zmatematyzować" na zasadzie 2+2=4, 2+1=3, a 4>3. Gdyby to było możliwe, to po co walczyć; niech admirałowie stron przeciwnych pododają sobie razem "słupki" liczb i - voilà - wynik wojny gotowy. Teraz tylko podanie rąk i do następnego...
      Nie zawsze silniejszy materialnie wygrywa, a często "remisy" bywają skutkiem zachowawczej postawy obydwu stron, na zasadzie "byle tylko nie przegrać" Przegranych admirałów czasami rozstrzeliwują (vide John Byng 1757), remisujących spotyka najwyżej krytyka.

      JKS

      Usuń
    2. Bardzo trafna, w moim odczuciu, powyższa uwaga. O wyniku bitwy morskiej decyduje, przy braku drastycznych dysproporcji sił, dobrze opracowany plan działań i jego poprawne wykonanie: uzdolnienia dowódcy, poziom wyszkolenia i duch bojowy załóg mają wtedy często decydujące znaczenie. Dodajmy jeszcze element losowy, a więc bieg koła wojennej fortuny...
      ŁK

      PS. W przypadku admirała Bynga "spotkanie" z plutonem egzekucyjnym było nie tyle wynikiem ewidentnej porażki (był to raczej "remis ze wskazaniem na porażkę"), co poglądową lekcją dla wszystkich potencjalnych i notorycznych w tej epoce kunktatorów.

      Usuń
    3. JKS - masz całkowitą rację, wszystkim się dogodzić nie da ;) Każdy ma swoje wyczucie, czasem diametralnie różne od kogoś innego, stąd kontestacja jest nieunikniona. Przy projektach okrętów to tak jeszcze nie wychodzi, ale przy opisach działań wojennych - ujawnia się w pełni. Nie oceniam czy to dobrze, czy to źle - po prostu tak jest i chyba wypada nam się z tym pogodzić ;)
      A co do adm. Bynga - ktoś powiedział (niestety nie pamiętam kto), iż w Anglii najwyraźniej uważają, że dobrze jest od czasu do czasu rozstrzelać jakiegoś admirała, by zachęcić do działania pozostałych. Być może był to Voltaire? Nie pamiętam dokładnie... ;)

      Usuń
  7. Chwilę przemyślałem to co napisałem. Chyba ciut się zagalopowałem w krytyce okrętów liniowych. Jeśli nasza flota będzie w wersji Fleet in being, to popatrzmy co się stało z Hochseeflotte w 1917/8 roku. Ponieważ cesarz bał się kolejnej bitwy flota pozostali w bazach , tracąc powoli acz nieubłaganie wartości bojowe oraz morale. Na koniec wojny była to najbardziej czerwona część sił zbrojnych. Jeśli okręty pozostaną w bazach nas czeka to samo. Dlatego liniowce muszą działać. Może trzeba zaplanować wspólną akcję OP+ KL+ OL coś co nie pozwoli co Cię się nudzić.
    Adm. Thrawn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, niestety takie jest ryzyko pozostawienia floty w bezczynności. Ujawniło się to we flocie niemieckiej, ale przecież tez i rosyjskiej - i może się okazać, że było by to zaraźliwe :/ Więc jakieś zajęcie flocie dać trzeba będzie, ale to się wiązać będzie ze stratami, i znów mi się dostanie (ale jak zostawię flotę w bazie a ta się zrewoltuje - dostani mi się pewnie jeszcze bardziej... ;))

      Usuń
    2. Flota nie może przebywać ciągle na postoju w bazach i to jest oczywiste. Nie chodzi też o to, by "ganiała" permanentnie, i bez głębszego pomysłu, po Bałtyku. Osobiście jestem zdania, że powinniśmy częściej inicjować, dobrze przemyślane, operacje zaczepne. Ryzyka strat nie wykluczymy, ale to my ustalimy, po solidnym przygotowaniu, czas, miejsce i okoliczności konfrontacji. Jeśli włączymy do akcji okręty podwodne i własne, ofensywne pola minowe, to mamy realną szansę na duży sukces. A ten powinien na dłuższy czas ostudzić ofensywne zapały Prusaków!
      ŁK

      Usuń
    3. Zgadzam iż trzeba działać, niekoniecznie intensywnie ale ważne by były wyniki, lepsze gorsze... ale dzięki temu możemy w przyszłości eliminować błędy własne oraz zbudować flotę lepszą w przyszłości.
      Ma ktoś pojęcie (w sensie zapisuje sobie w swoim spisie floty?) iloma i jakimi okrętami podwodnymi dysponujemy? Mając tę wiedzę możemy coś "wspólnie" podać propozycję. :)

      Tak, tak jestem bardzo za okrętami podwodnymi, w naszym przypadku/pozycji jest to jedna z lepszych klas którymi powinniśmy się interesować. Być może czas zaczerpnąć troszkę pomysłów z Lądu dla taktyk op? Wykorzystywać je jako Harcowników lub "zrobić własnego Kapitänleutnant'a Dönitz'a"? Najlepiej by był to oficer młody i cieszący się zaufaniem we flocie podwodnej, ale z pewną siłą przebicia.. :)
      Mamy może jakiegoś księcia albo hrabiego służącego na op.?
      Kpt.G

      Usuń
    4. O księciu lub hrabim na okręcie podwodnym nic nie wiem ;) A co do składu naszej floty podwodnej, to oczywiśćie go mam ale podam później bo teraz nie mam pod ręką.

      Usuń
    5. Mi wychodzi, że były następujące op:
      1. Delfin (1901) – 1 sztuka
      2. Murena (1906) – 2
      3. Sandacz (1907) – 2
      4. Tuńczyk (1909) – 5
      5. Karp (1911) - 6
      6. Kuna (minowy) (1912) – 1
      7. Skrzydlica (1913) – 6
      8. Trewal (1906, zakupione w 1914) – 4
      9. Żarłacz (1915) - 3
      10. Mors (minowy) (1915) – 1
      Razem 31 okrętów. Ale nie notowałem strat, więc w służbie na pewno jest mniej. Numer 1-3 oraz 8 to okręty małe (poniżej 270t), numer 4 i 5 mają 340-380t, pozostałe ponad 400t. wyporności.
      H_Babbock

      Usuń
    6. Jednostki, które weszły do służby do 1906 r. mają już tylko wartość szkoleniową, bo okręty podwodne starzeją się jednak znacznie szybciej. Jeśli pozostało nam około 20 jednostek o realnych walorach bojowych, to i tak jest nieźle i trzeba ten potencjał efektywnie wykorzystać.
      ŁK

      Usuń
    7. Wg mnie stan floty podwodnej na Bałtyku wygląda następująco:
      6 x Skrzydlica (493/592t, 1x75, 8wt),
      3 x Żarłacz (439/527t, 1x75, 8wt),
      5 x Karp (436/523t, 1x37, 4wt),
      1 x Mors (459/551t, 4wt, 24 miny),
      2 x Murena (188/226t, 2wt),
      2 x Sandacz (235/282t, 2wt),
      2 x Tuńczyk (366/439t, 3 wt),
      3 x C - brytyjski (287/320t, 1x57, 2 wt),
      2 x Holland (112/134t, 1 wt).
      Liczby są nieco niższe niż wskazał kol. H_Babbock, z uwagi na poniesione straty. Ponadto typy Holland i C są wykorzystywane już tylko jako jednostki szkolne.

      Usuń
    8. Okazuje się zatem, że ilość jednostek bojowych oceniłem prawidłowo. To zaiste spory potencjał, który należy pilnie "uaktywnić". Dyskutowaliśmy też kiedyś, o ile pamięć nie płata mi figli, o małych podwodnych minowcach, inspirowanych niemieckim typem UC I. Czy ta idea zaczyna przekuwać się w czyn?
      ŁK

      Usuń
    9. Zaczyna, zaczyna :) Aczkolwiek natrafiłem na niespodziewaną przeszkodę. Otóż springsharp, uwzględniwszy przyjęte prawidła dla symulowania okrętów podwodnych, pozwolił na nadspodziewanie dobre osiągi jednostki, deklasujące wręcz niemiecki odpowiednik (prędkość 12/8 w., a zanurzenie wręcz tak kosmiczne, że szkoda podawać wartość). Przy tak małym kadłubie jest to oczywiście nierealistyczne i może być słusznie wytknięte jako takie. Musze się zastanowić, jak to obejść.
      przy okazji - małe sprostowanie do poprzedniego mojego komentarza. Jednostkami szkolnymi są oczywiście Hollandy i typ Murena z lat 1906-1907, a nie typ C jak błędnie podałem. Nie wiem co mnie zaćmiło ;)

      Usuń
    10. Nie da się ukryć, że aktywna służba pierwszoliniowa okrętów typu "C" też jednak dobiega kresu. Jeśli chcemy zachować je w charakterze okrętów bojowych, to należy wymienić silniki niskoprężne na diesle oraz dać nowe baterie akumulatorów. Było to praktykowane w tej epoce np. we flocie rosyjskiej, szwedzkiej i francuskiej.
      ŁK

      Usuń
    11. PS. Jeśli przyjęte dotąd reguły symulacji okrętów podwodnych zawodzą, to trzeba dokonać korekty ręcznej, wprowadzając "uśrednione" dane okrętów o podobnej wyporności i pochodzących z tej epoki.
      ŁK

      Usuń
    12. Prawdopodobnie korekta będzie nieunikniona, choć gdzie tylko mogę, wystrzegam się takiej ręcznej ingerencji, bo to wprowadza element uznaniowości. Najprawdopodobniej więc zastosuję metodę taką jak dla okrętów podwodnych z końca XIX w. i początku XX w. - gdzie osiągi dot. zanurzenia dzieliłem przez 2, co dawało w miarę realistyczne wartości. Podobnie było by i tutaj, choć i tak po takim zabiegu okręt będzie lepszy niż UC 1.

      Usuń
    13. Już dawno zastanawiało mnie, dlaczego charakterystyki niemieckich UC I "na papierze" były aż tak kiepskie? Jeśli więc będzie nawet dość znacząco lepiej, to chyba nie będzie tragedii! :)
      ŁK

      Usuń
    14. Też się nad tym zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że widocznie nie były nadzwyczajnie udanym typem. Może planowano lepsze osiągi (zwłaszcza mam na myśli prędkość, bo zanurzenie jest ok), tylko z jakiegoś powodu to nie wyszło?
      Tak czy siak, jeśli będziemy mieć lepsze okręty, to może być to tragedią co najwyżej dla wroga :-D

      Usuń
  8. ''Admiralicja - na białe niedźwiedzie'' albo ''niech admirał kury maca a okrętów nie wytraca'' takie i inne hasła pojawiają się pisane na budynkach nocą. Ciekawe jak miłościwie nam panujący ustosunkuje się do tych rewelacji. A ten jest chyba najlepszy.
    ''Nasz Admirał alkoholik,
    straszny dziwkarz choć katolik,
    wojnę zna jak mało który,
    tylko kiedy wyjdzie z dziury?''

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twórczość własna, czy parafraza?
      ŁK

      Usuń
    2. Własna rzecz jasna:-)

      Usuń
  9. Ojojoj! Pachnie rewolucją. Niedobrze.
    Aleksander

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakieś licho skusiło mnie by objechać rodzinę na 1 listopada. Szczecin, Białystok, Częstochowa, Wrocław, a w tym czasie bęc, nowy post i wszystko już skomentowane. Mogę tylko cieszyć się że uniknęliśmy pogromu floty i zapytać co zrobiliśmy ze zdobyczą z SMS Magdeburg? Co robi nasze rozpoznanie lotnicze? Polecą jakieś głowy?

    OdpowiedzUsuń