sobota, 23 lipca 2022

Monitor Cerberus

 Jedynym z wczesnych monitorów balustradowych (parapetowych) Royal Navy, który dotrwał do PWS, był australijski Cerberus z 1868 r. Od 1911 r. pełnił już tylko funkcje pomocnicze (pływający magazyn, jednostka dozorowa), ale jak wiadomo – w czasie wojny „wszystkie ręce na pokład” – więc postanowiłem dać mu drugie życie w roli jednostki bojowej. Okręt ponownie został sklasyfikowany jako monitor, z tym, że nie jest już okrętem obrony wybrzeża, a wyspecjalizowaną jednostką ofensywną do ostrzału wrogich pozycji, baz (portów), umocnień itp. W ramach przebudowy dość radykalnie potraktowano kadłub jednostki. Usunięto dającą nazwę klasie nadbudowę na śródokręciu wraz z jej opancerzeniem oraz spoczywającymi na niej wieżami (o ile nie zdjęto ich już wcześniej, co nie jest do końca jasne), jak również stare urządzenia napędowe. W miejscu dawnych wież zamontowano 2 pojedyncze stanowiska dział kal. 234 mm L/47, a na nowej nadbudówce i pokładzie śródokręcia – 4 działa 76 mm do obrony przed lekkimi jednostkami nawodnymi oraz 2 Hotchkissy 57 mm (6-funtowe) przystosowane do strzelania przeciwlotniczego. Do kadłuba wstawiono nowy napęd, który stanowią teraz silniki wysokoprężne. Korzystając z faktu usunięcia wszelkich struktur ponad pokładem, wzmocniono opancerzenie poziome do 76 mm, zdejmując stary pokład pancerny i montując nowe płyty pancerne. Wzmocnione zostało także opancerzenie burtowe, choć grubości na to nie wskazują – stare, żelazne płyty pancerne zostały zastąpione nowoczesnymi płytami pancerza utwardzanego powierzchniowo. Do kadłuba dodano także bąble przeciwtorpedowe, które zwiększyły odporność na trafienia podwodne i pozwoliły zmniejszyć nieco zanurzenie do 3,91 m. Nie jest to wartość idealna, ale niestety bardziej się nie dało – i tak ster i śruby są tuż pod LW.
Życzę miłego odbioru i mam nadzieję że okręt w tej postaci Wam się spodoba :)






Cerberus, australian monitor laid down 1867 (Engine 1915)

Displacement:
    3 192 t light; 3 308 t standard; 3 377 t normal; 3 432 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    235,01 ft / 225,00 ft x 45,01 ft (Bulges 55,71 ft) x 12,83 ft (normal load)
    71,63 m / 68,58 m x 13,72 m (Bulges 16,98 m)  x 3,91 m

Armament:
      2 - 9,21" / 234 mm guns in single mounts, 390,95lbs / 177,33kg shells, 1895 Model
      Breech loading guns in deck mounts with hoists
      on centreline ends, evenly spread
      4 - 2,99" / 76,0 mm guns in single mounts, 13,39lbs / 6,07kg shells, 1910 Model
      Quick firing guns in deck mounts
      on side, all amidships, 2 raised mounts - superfiring
      2 - 2,24" / 57,0 mm guns in single mounts, 5,65lbs / 2,56kg shells, 1914 Model
      Anti-aircraft guns in deck mounts
      on centreline, all amidships, all raised mounts - superfiring
    Weight of broadside 847 lbs / 384 kg
    Shells per gun, main battery: 100

Armour:
   - Belts:        Width (max)    Length (avg)        Height (avg)
    Main:    7,99" / 203 mm    125,00 ft / 38,10 m    7,25 ft / 2,21 m
    Ends:    5,98" / 152 mm    100,00 ft / 30,48 m    7,25 ft / 2,21 m
      Main Belt covers 85% of normal length

   - Gun armour:    Face (max)    Other gunhouse (avg)    Barbette/hoist (max)
    Main:    5,98" / 152 mm    5,51" / 140 mm              -

   - Armour deck: 2,99" / 76 mm, Conning tower: 1,50" / 38 mm

Machinery:
    Diesel Internal combustion motors,
    Direct drive, 2 shafts, 1 153 shp / 861 Kw = 11,00 kts
    Range 2 000nm at 8,00 kts
    Bunker at max displacement = 124 tons

Complement:
    220 - 287

Cost:
    £0,207 million / $0,827 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 106 tons, 3,1%
    Armour: 1 071 tons, 31,7%
       - Belts: 506 tons, 15,0%
       - Torpedo bulkhead: 0 tons, 0,0%
       - Armament: 95 tons, 2,8%
       - Armour Deck: 463 tons, 13,7%
       - Conning Tower: 7 tons, 0,2%
    Machinery: 44 tons, 1,3%
    Hull, fittings & equipment: 1 971 tons, 58,4%
    Fuel, ammunition & stores: 185 tons, 5,5%
    Miscellaneous weights: 0 tons, 0,0%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      6 706 lbs / 3 042 Kg = 26,2 x 9,2 " / 234 mm shells or 2,6 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,46
    Metacentric height 2,9 ft / 0,9 m
    Roll period: 13,7 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 53 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,09
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 1,07

Hull form characteristics:
    Hull has a flush deck
    Block coefficient: 0,735
    Length to Beam Ratio: 4,04 : 1
    'Natural speed' for length: 15,00 kts
    Power going to wave formation at top speed: 41 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 0,00 degrees
    Stern overhang: 10,01 ft / 3,05 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        9,48 ft / 2,89 m
       - Forecastle (27%):    6,50 ft / 1,98 m
       - Mid (50%):        6,50 ft / 1,98 m
       - Quarterdeck (27%):    6,50 ft / 1,98 m
       - Stern:        8,46 ft / 2,58 m
       - Average freeboard:    7,09 ft / 2,16 m
    Ship tends to be wet forward

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 29,1%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 47,1%
    Waterplane Area: 8 373 Square feet or 778 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 168%
    Structure weight / hull surface area: 172 lbs/sq ft or 839 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 1,55
        - Longitudinal: 2,21
        - Overall: 1,60
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is excellent
    Room for accommodation and workspaces is extremely poor
 

36 komentarzy:

  1. Witam
    Ciekawa przebudowa i to głęboka.
    Okręt niczego sobie w klasie średnich monitorów, nawet szybki,
    lekko może zastanawiać liczba pocisków ,która moim zdaniem powinna być wyższa -150 na 234.
    Pozdrawiam
    Pawel76

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na liczbie pocisków zaważyła dość ograniczona dostępna kubatura wewnątrz kadłuba, który wydaje się być dość ciasny. Oczywiście, wagowo weszło by dużo więcej pocisków niż 100 na lufę, ale obawiam się, że nie bardzo było by je gdzie pomieścić. Sądzę jednak, że nie jest to wielka wada. Okręt ma bowiem działać w bezpośredniej bliskości własnych baz, więc uzupełnienie zapasu amunicji nie powinno przedstawiać większego problemu.

      Usuń
  2. Właściwie w kontekście monitorów wczesnego pokolenia, których bazy bywały mocno improwizowane przez wykorzystanie tego, co akurat było pod ręką, wykorzystanie tak wiekowego, ale wyspecjalizowanego okrętu nie byłoby jakoś dziwne. Niemniej jednak przebudowa chyba zostałaby dokonana w Metropolii, szybciej byłoby wysłać „Cerberusa” tam niż ekspediować na Antypody niezbędne elementy, aby później i tak gonić go do Europy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak – sądzę, że kadłub najpewniej przeholowano by do Europy i tu przebudowano. A może nawet sam by przypłynął – korzystając z improwizowanych żagli, niczym pół wieku wcześniej, gdy płynął w drugą stronę, do Australii;)

      Usuń
    2. W 1914 byłaby to fascynująca podróż.

      Usuń
    3. Z pewnością ;) Ale nie nierealna i przy odrobinie szczęścia zakończona sukcesem. Trzeba by tylko uniknąć korsarzy kajzera, których za dużo jednak nie było.
      dV

      Usuń
    4. „Cerberus” płynąłby chyba dokumentnie rozbrojony, tak że nie mógłby się wykazać nawet w samoobronie. Chyba żeby uzbrojono go prowizorycznie w jakieś jedno czy dwa działa średniego kalibru.

      Usuń
    5. Jakby było jakieś działo pod ręką, to pewnie by zamontowano, jakby nie - to musiałby się obejść bez. Ciekawe było by starcie z jakimś korsarzem. Jakby to był jakiś okręt stricte wojenny jak np. Emden, to w ogóle nie ma kwestii - przegrana do jednej bramki. Ale z jakimś uzbrojonym frachtowcem, który sam ma tylko pewnie działa 88/105 mm przeciw opancerzonemu celowi jakim jest Cerberus, a sam nie ma żadnego pancerza - tu mogło by być interesująco ;)
      dV

      Usuń
    6. A tu ciekawostka: https://www.navy.gov.au/hmas-cerberus-hmvs
      Wygląda na to, że okręt do samego końca zachował swoje wieże i działa. Jakkolwiek były to stare działa
      (odprzodowe), to jednak konkretnego kalibru (254 mm) i biada korsarzowi który by wszedł w ich zasięg :D
      dV

      Usuń
    7. No tak, to by zmieniało postać rzeczy. Działa powinny być jeszcze sprawne, tam w sumie nie było czemu się zepsuć. Tylko do obsługi na wszelki wypadek trzeba by znaleźć jakichś krzepkich emerytów.

      Usuń
    8. Myślę, że kogoś by się udało znaleźć - RN miała spore rezerwy :)
      dV

      Usuń
  3. Super pomysł, a takie lubię najbardziej! :) Przebudowy okrętów podejmowane w wieku niemal 50 lat od wejścia do służby (tutaj jest to 45 lat!) zdarzały się bardzo rzadko. Chociaż mamy przykłady, choćby kardynalnej przebudowy sowieckiej kanonierki "Krasnoje Znamja" w wieku 42 lat i ponownego wcielenia tego okrętu po zatopieniu, podniesieniu i odbudowie w wieku 47 lat od chwili rozpoczęcia służby. Przykłady można by mnożyć, więc również w tym aspekcie Twoja propozycja jest całkiem realna. Podstawowym kryterium winien być tutaj stan kadłuba, a te stare okręty żelazne były często wprost "niezniszczalne". Podoba mi się wymiana napędu na dieslowski, bo Brytyjczycy zaliczali się w dziedzinie stosowania tego napędu do ścisłej czołówki światowej. Zestaw nowej artylerii uważam za optymalny, z wymianą około 1918 r. działem 57 mm na 40 mm pom-pomy. Powstał bardzo ciekawy okręt, który powinien pozostać w służbie co najmniej 15 lat. Wizualnie monitor prezentuje się znakomicie. Reasumując: gratuluję konceptu i wykonania i ... zachęcam do dalszych prób w tym kierunku!
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istotnie, żelazne kadłuby okrętów z lat 60-tych XIX w. wykazywały się zadziwiającą żywotnością. Najlepszym przykładem jest HMS Warrior, który przez dziesięciolecia pełnił różne podrzędne funkcje jak hulka czy barki do przechowywania bodaj cementu, itp. I wszystko to przetrwał, by zostać finalnie odrestaurowanym i dziś możemy go podziwiać jako okręt muzeum (byłem, widziałem i polecam ;)) Zresztą sam Cerberus też jest przykładem takiej żywotności, bowiem jego kadłub do dziś spoczywa osadzony gdzieś na mieliźnie na antypodach i jakoś ciągle się trzyma (choć oczywiście, wygląda dość marnie).
      Natomiast co do dalszej służby, to już tak optymistyczny nie jestem. Raczej spodziewam się, że zostałby wycofany po 1918 r., tak jak to było z większością monitorów RN, w tym tych całkiem nowych (np. Gorgon czy typ Abercrombie).
      dV

      Usuń
    2. Zjawisko długowieczności tych kadłubów musi mieć kilka przyczyn. Widzę dwie, a pewnie jest jeszcze coś. 1. Elastyczność żelaza. Siły fal morskich, rozszerzalność temperaturowa itp. przez dziesięciolecia elementy kadłuba muszą zmieniać kształt z milion razy, a miękkie żelazo się temu poddaje. Późniejsze pancerze stalowe są bardziej podatne na pękanie. 2. Stosunkowo mała moc maszyn. Warrior miał pierwotnie 5 800 koni i nie co dzień ich używał (miał też żagle). To oznacza niewielkie wibracje. W kolejnych generacjach dużo mniejsze od niego okręty miały siłownie o mocy 10x większej, więc kadłub był poddawany dużo silniejszym wibracjom.

      Usuń
    3. Myślę, że po tak obszernej przebudowie (z oryginalnego okrętu pozostał jedynie zasadniczy zrąb kadłuba!), nasuwa się analogia np. z okrętem portugalskim "Vasco da Gama", monitor mógł z powodzeniem służyć do 1930 r. Oczywiście nie na wodach Zjednoczonego Królestwa, ale w marynarkach dominialnych, np. indyjskiej. Byłby tam wartościowym szkolnym okrętem artyleryjskim i jednostką obrony wybrzeża. 15 lat dalszej służby to według mnie pewne minimum po tak obszernej konwersji.
      ŁK

      Usuń
    4. @Stonk – wydaje mi się, że tu najbardziej zaważyły charakterystyki fizyczne żelaza jako materiału konstrukcyjnego kadłubów. Pomagały one przez dziesięciolecia wytrzymywać obciążenia związane z samym pływaniem, jak i wibracje maszyn, które też jakieś musiały być – zakładam, że wskutek ogólnego niższego poziomu technologicznego, były relatywnie wyższe w stosunku do uzyskiwanej mocy, niż w analogicznych napędach późniejszych.

      Usuń
    5. @ŁK - technicznie oczywiście było by to możliwe, ale mam wrażenie, że raczej nie w Royal Navy. Po wojnie Brytyjczycy szukali oszczędności gdzie się dało i wszelkie okręty które nie były niezbędne, usuwali ze służby. W Australii, w kontekście braku potencjalnych wrogów, też nie bardzo widzę motywację do utrzymywania takiego okrętu w służbie. Swoje robi ofensywny charakter okrętu – tuż po zakończeniu Wielkiej Wojny nikt raczej nie miał ochoty na rozpoczynanie kolejnej, co również ogranicza możliwość sprzedaży jakiemuś krajowi trzeciemu.

      Usuń
    6. Myślę, że ewentualna sprzedaż okrętu jest jednak całkiem realna. Mógłby stanowić cenny nabytek dla krajów iberoamerykańskich "drugiego szeregu" (Meksyk, Peru, Kolumbia, Wenezuela, Urugwaj, Ekwador), które często patrzyły na siebie z podejrzliwością i skonfliktowane były w kwestiach delimitacji granic. W latach 1919 - 1921 wchodzi ponadto w grę sprzedaż okrętu Finlandii lub Polsce, w związku z utrzymującym się ciągle zagrożeniem sowieckim. Okręt jest , mimo swego wieku, ciągle bardzo atrakcyjny, będąc de facto zupełnie nową jednostką w aspekcie uzbrojenia, opancerzenia i siłowni. W każdej flocie dominialnej Imperium Brytyjskiego byłby ponadto atrakcyjnym szkolnym okrętem artyleryjskim, który w razie zaistnienia takiej konieczności może podjąć funkcje okrętu obrony wybrzeża (mobilnej baterii pływającej). Po tak obszernej konwersji zwyczajnie szkoda byłoby wysyłać okrętu na kasację około 1921 r.
      ŁK

      Usuń
    7. Z jednej strony masz rację, jakieś mniejsze państwo mogło by się pokusić o taki okręt. Zawsze go można przeklasyfikować na POW – et voila, mamy pancernik, jesteśmy mocarstwem! :) Z drugiej jednak strony – znana jest niechęć Brytyjczyków do powiększania potencjału innych, mniejszych i słabszych państw – bo ten potencjał tylko utrudnia wszelkie geopolityczne kalkulacje. Można zakładać, że przymknęli by oko na taki zabytek który faktycznie wiele nie zmienia, gdyby nie to, jaka była faktyczna praktyka Brytyjczyków. Odsyłali po 1918 r. na złom często całkiem nowe i niezużyte okręty (np. omawiany tu kiedyś HMS Gorgon), wzbraniając się przed przekazywaniem ich komu innemu. Sami też przecież na własnej skórze odczuliśmy niechęć Brytyjczyków do wzmacniania naszej siły militarnej po PWS, a przecież też w niczym nie zagrażaliśmy Albionowi. Ale samym swoim istnieniem komplikowaliśmy geopolityczną układankę. O ile prostszy do „ogarnięcia” był świat we wczesnym 1914 r. w stosunku do tego z końca 1918 r. A tu nagle namnożyło się różnych nowych państw, każde z własnymi ambicjami, ideami, planami. Nie dało się tego w łatwy sposób ujarzmić i kontrolować, sytuacja była nieprzewidywalna. Więc lepiej im było, żeby te państwa były jak najsłabsze – wtedy wszelkie perturbacje miały mniejsze konsekwencje. W obliczu takiej filozofii – trudno liczyć na rozdawnictwo okrętów ze strony brytyjskiej. Aczkolwiek – jakiś wyjątek zawsze może się zdarzyć – żeby jakimś lekkim optymizmem powiało na koniec;)
      dV

      Usuń
    8. Po prawdzie nikt okrętami po WW nie szafował. Stąd niemal całe floty cesarska i cesarsko-królewska pokończyły w hutach. Wyjątkiem była ta szalona amerykańska koncepcja donacji serii pancerników dla Polski, pytanie zresztą, jak by się to potoczyło, gdyby ktoś u nas wyraził poważne zainteresowanie.

      Usuń
    9. Wszystko wskazuje na to, że nie było żadnej konkretnej koncepcji przekazania Polsce pancerników. Był tylko luźno rzucony pomysł, który dziennikarze nagłośnili. Narobiło się szumu, a autor pomysłu nie wiedział ani jak go zrealizować, ani jak się wycofać.
      Przecież w marcu mieliśmy podobną sprawę. Jakiś urzędnik UE (nawet nie chce mi się szukać nazwiska, bo to bez znaczenia) na konferencji prasowej rzucił pomysł, że kraje UE mające postsowiecki sprzęt w tym MiGi-29 powinny przekazać go Ukrainie. Ukraina nie prosiła o MiGi, żaden kraj mający te MiGi nie planował ich przekazać. Dziennikarze się na to napalili. Zaczęli nagabywać polityków, politycy udzielali jakichś wymijających odpowiedzi albo przerzucali sprawę ze stolicy do stolicy i kręciło się ze dwa tygodnie, aż nowe wieści odwróciły uwagę mediów.

      Usuń
    10. Ale akurat bardzo wiele wskazuje, że te MiGi z Polski w istocie poszły, z tym że nie jako kompletne maszyny, tylko rozebrane na dzwonka. Teraz wrócił temat MiGów ze Słowacji, z tym że w sytuacji powszechnego użycia HIMARSów i dość jawnie anonsowanych dostaw F-15 oraz F-16 nie robi już żadnego wrażenia.

      Usuń
    11. @ dV: Co do Brytyjczyków i stosowanych przez nich preferencji co do sprzedaży zbędnego im uzbrojenia - masz bezwzględnie rację. Można jednak założyć, alternatywnie, zmianę takiego (w moim odczuciu!) nieracjonalnego stanowiska. Nie będę przy tym ukrywał, że nie darzę sympatią uprawianej przez nich polityki. Choćby dlatego, że jej ofiarą bywała często Polska.
      ŁK

      Usuń
    12. Z tymi pancernikami dla Polski to był pomysł któregoś senatora. Ale faktycznie był z gatunku totalnie nierealnych, bo Polska w żaden sposób nie była by w stanie przyjąć i zagospodarować (w tym obsadzić załogami) eskadry 6 predrednotów (bodaj chodziło o kompletny typ Connecticut). Przecież w najśmielszych planach rozwoju PMW nie przewidywano więcej niż 2 pancerniki, a i to było raczej nierealne. Ale była inna ciekawostka – ponoć pojawił się pomysł przejęcia (kupna?) jakiegoś japońskiego krążownika. Gdzieś, coś o tym było. Trzeba by poszperać ;)
      dV

      Usuń
    13. Pytanie, czy jednego, góra dwu takich okrętów nie dałoby się nadludzkim wysiłkiem zagospodarować, z utrzymaniem rudymentarnej sprawności przez parę lat, a później, już po rozbudowie Gdyni i zapewnieniu sensownych warunków bazowania, remontować a nawet w pewnym zakresie modernizować.

      Japońskie krążowniki — do usług Waszmościów!

      https://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=87&t=126750

      Usuń
    14. A dzięki:) Wiedziałem że było na którymś forum, tylko nie pamiętałem którym. Miałem poszukać, ale byłeś szybszy ;)
      dV

      Usuń
    15. A co do Connecticutów - może jeden udało by się obsadzić (ale potrzeba ponad 800 marynarzy, a nie wiem czy cała ówczesna PMW tyle miała?), a resztę zakotwiczyć i traktować jako dawców części zamiennych. Może to by się dało zrobić, tylko pewnie w obliczu powojennej indolencji Niemiec i ZSRR nawet na to nikt by się u nas nie zdecydował. Pozostaje też pytanie, przez ile lat takie stojące na sznurku okręty nadawały by się do kanibalizacji? Bez opieki pewnie szybko by się zdegradowały. Zatem nawet je trzeba by obsadzić jakimiś szczątkowymi załogami, żeby do cna nie pordzewiały albo nie potonęły w basenach portowych. Co nasunęło mi kolejny problem - nie wiem czy w ogóle było by je gdzie zakotwiczyć - w latach 20-tych Gdynię dopiero budowano. Ech, mówiłem, pod górkę mają te polskie pancerniki :D
      dV

      Usuń
    16. A tak w ogóle to chyba chodziło o typ Virginia a nie Connecticut: https://www.dws.org.pl/viewtopic.php?p=225289#p225289
      czyli 5 jednostek. Też nieźle :D
      dV

      Usuń
    17. Gdyby coś z tego miało się materializować, zapewne pomocą w bazowaniu i obsłudze do czasu powstania infrastruktury w Polsce mogliby służyć Francuzi. I tak utrzymywali potencjał militarny RP, jeden stosunkowo niewielki kredyt mógłby im nie zrobić różnicy :D Pewnie jeden okręt byłby utrzymywany na chodzie jako szkolny, kolejny jako hulk mieszkalny, reszta szła by na części.

      Usuń
    18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    19. Była też wersja 5 pancerników i jeden krążownik pancerny. Z perspektywy US Navy to wszystko jedno Virginia czy Connecticut i tak okręty te miały dla niej wartość złomu. Francuzom dziękujemy, oni i tak dość na nas zarobią.
      Jeden pancernik zachowujemy w służbie czynnej. W latach trzydziestych przejdzie ograniczoną modernizację: remont siłowni, montaż działek przeciwlotniczych, nowoczesnego SKO i wymiana radiostacji.
      Jeden pancernik rozbrajamy (działa dla baterii na Hel) i przebudowujemy od razu w amerykańskiej stoczni na pływający żuraw (amerykanie sami tak zrobili z Kearsage'em). Demontujemy większość pancerza, montujemy szerokie bąble, porządny zestaw cum, kotwic i zbiorników balastowych (nie ma żartów z kilkuset tonowym ciężarem dyndającym na łańcuchu, zwłaszcza na falującym morzu), przebudowujemy siłownię (potrzeba mniej mocy dla śrub, ale więcej dla systemów elektrycznych i hydraulicznych), no i oczywiście montujemy żuraw. Będzie zdolny do różnych prac przy budowie, remoncie i rozbiórce statków, okrętów i infrastruktury typu: falochrony, nabrzeża, śluzy. Znajdzie sobie zajęcie przy budowie Gdyni, może też brać udział w pracach w obcych portach, przez co będzie się sam utrzymywał.
      Pozostałe pancerniki zostają hulkami mieszkalnymi a ich uzbrojenie i napęd będą częściami zamiennymi dla pancernika w służbie albo pójdą na sprzedaż.

      Usuń
    20. Koncepcje ciekawe, zwłaszcza ten żuraw, niemniej jednak problem bazowania okrętów między tym 1922 a rozbudową portu, czyli mniej więcej rokiem 1926, by występował.

      „Virginie” były oczywiście najgorszym z w miarę nowych typów. „Connecticuty”/„Vermonty” lepsze z uwagi na ludzki układ artylerii. Oczywiście nic nie umywało się do „South Carolin”, które dla Amerykanów były takim samym złomem, jak predrednoty, jednak w okręty o takim układzie opłacałoby się inwestować.

      Usuń
    21. Jak już pisałem, z punktu widzenia US Navy złom to złom, Soth Carolina była równie dostępna jak Virginia. Być może nawet dostępne byłyby pancerniki typu Delaware, chociaż one nie były z góry przeznaczone na złom, tylko do zastąpienia pancernikami typu Colorado, więc US Navy mogłaby nie chcieć się ich pozbyć przed 1923 rokiem na wypadek opóźnienia budowy Colorado. Oczywiście mogło się wszystko pokomplikować na płaszczyźnie politycznej, jak to często bywa. Z perspektywy politycznej drednoty wyglądają inaczej niż jakaś przestarzała Virginia.
      Pamiętać też należy, że drednoty były bliźniakami a nie sześcioraczkami. Więc mniej dałoby nam to części zamiennych dla okrętu utrzymywanego w służbie i przez to większe koszty utrzymania.
      Gdybyśmy mieli dość swobodny wybór spośród okrętów, których US Navy chciała się pozbyć, to należałoby wziąć jedną South Carolinę jako okręt bojowy (Strach na Ganguty), cztery niszczyciele i jednego predrednota do przebudowy na żuraw.

      Usuń
    22. Zastanawiam się, czy sporo gratów pasujących do „South Carolin” nie byłoby dostępnych za raczej niewielkie pieniądze ze złomowanych predrednotów z tego przecież praktycznie samego okresu. Dziwne byłoby, gdyby US Navy stosowała jakieś diametralnie odmienne systemy. Bystry i obrotny zaopatrzeniowiec byłby zapewne w stanie pójść w tym kierunku nawet bez Wikipiedii.

      Usuń
  4. ps. co do Brytyjczyków i ich polityki - mam dokładnie takie same odczucia.
    dV

    OdpowiedzUsuń
  5. O, mój ulubiony Cerberus :) Kiedyś go rysowałem i gadałem z fundacją, która go próbuje zachować :)

    OdpowiedzUsuń