czwartek, 7 lipca 2022

Szwedzki lotniskowiec (!)

Sporym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że w 1946 r. Szwedzi planowali budowę… lotniskowca (!) Miał to być okręt wielkości z grubsza drugowojennych lotniskowców eskortowych, ale szybszy i wyposażony w samoloty odrzutowe – De Havilland Sea Vampire. Trudno powiedzieć  jaka była idea stojąca za tym pomysłem, wydaje się bowiem, że zastosowanie lotniskowca na Bałtyku jest dość problematyczne. Ale projekt wygląda na autentyczny, czego dowodem są dostępne w internecie skany szkiców projektowych.





 

Wrangel, swedish light aircraft carrier laid down 1946 (Engine 1947)

Displacement:
    6 906 t light; 7 130 t standard; 7 795 t normal; 8 326 t full load

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    484,79 ft / 468,31 ft x 65,62 ft x 18,04 ft (normal load)
    147,77 m / 142,74 m x 20,00 m  x 5,50 m

Armament:
      8 - 4,72" / 120 mm guns (4x2 guns), 52,72lbs / 23,91kg shells, 1942 Model
      Dual purpose guns in deck mounts with hoists
      on side ends, evenly spread
      12 - 1,57" / 40,0 mm guns (6x2 guns), 1,95lbs / 0,88kg shells, 1936 Model
      Anti-aircraft guns in deck mounts
      on side, evenly spread
      4 - 1,57" / 40,0 mm guns in single mounts, 1,95lbs / 0,88kg shells, 1936 Model
      Anti-aircraft guns in deck mounts
      on side ends, evenly spread, 2 raised mounts - superfiring
      17 - 0,98" / 25,0 mm guns in single mounts, 0,48lbs / 0,22kg shells, 1931 Model
      Anti-aircraft guns in deck mounts
      on side, evenly spread
    Weight of broadside 461 lbs / 209 kg
    Shells per gun, main battery: 250

Armour:
   - Belts:        Width (max)    Length (avg)        Height (avg)
    Main:    2,95" / 75 mm    296,78 ft / 90,46 m    10,01 ft / 3,05 m
    Ends:    Unarmoured
      Main Belt covers 97% of normal length

   - Torpedo Bulkhead:
        0,98" / 25 mm    296,78 ft / 90,46 m    16,90 ft / 5,15 m

   - Gun armour:    Face (max)    Other gunhouse (avg)    Barbette/hoist (max)
    Main:    1,97" / 50 mm    0,98" / 25 mm              -
    2nd:    0,59" / 15 mm          -                  -

  - Armour deck: 1,81" / 46 mm (2,95" / 75 mm over amidships), Conning tower: 2,95" / 75 mm

Machinery:
    Oil fired boilers, steam turbines,
    Geared drive, 4 shafts, 30 818 shp / 22 991 Kw = 25,00 kts
    Range 6 900nm at 15,00 kts
    Bunker at max displacement = 1 197 tons

Complement:
    664

Cost:
    £2,813 million / $11,252 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 58 tons, 0,7%
    Armour: 1 302 tons, 16,7%
       - Belts: 378 tons, 4,9%
       - Torpedo bulkhead: 183 tons, 2,3%
       - Armament: 35 tons, 0,4%
       - Armour Deck: 681 tons, 8,7%
       - Conning Tower: 25 tons, 0,3%
    Machinery: 761 tons, 9,8%
    Hull, fittings & equipment: 2 785 tons, 35,7%
    Fuel, ammunition & stores: 889 tons, 11,4%
    Miscellaneous weights: 2 000 tons, 25,7%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      16 517 lbs / 7 492 Kg = 313,3 x 4,7 " / 120 mm shells or 3,2 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,06
    Metacentric height 3,0 ft / 0,9 m
    Roll period: 16,0 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 84 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,14
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 1,69

Hull form characteristics:
    Hull has low quarterdeck
    Block coefficient: 0,492
    Length to Beam Ratio: 7,14 : 1
    'Natural speed' for length: 21,64 kts
    Power going to wave formation at top speed: 53 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 24,00 degrees
    Stern overhang: 4,49 ft / 1,37 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        26,94 ft / 8,21 m
       - Forecastle (21%):    18,96 ft / 5,78 m
       - Mid (48%):        25,43 ft / 7,75 m
       - Quarterdeck (14%):    14,99 ft / 4,57 m (22,93 ft / 6,99 m before break)
       - Stern:        14,99 ft / 4,57 m
       - Average freeboard:    21,94 ft / 6,69 m

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 95,7%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 218,3%
    Waterplane Area: 20 326 Square feet or 1 888 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 147%
    Structure weight / hull surface area: 89 lbs/sq ft or 432 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 0,92
        - Longitudinal: 2,18
        - Overall: 1,00
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is adequate
    Room for accommodation and workspaces is excellent
    Ship has slow, easy roll, a good, steady gun platform
    Excellent seaboat, comfortable, can fire her guns in the heaviest weather

20 planes
 

34 komentarze:

  1. Nie dziwię się aż tak szwedzkiemu lotniskowcowi, zwłaszcza w tym czasie i z taką grupą lotniczą. Odrzutowce pierwszej generacji były jeszcze niewielkie (maksymalna masa startowa Sea Vampire'a była mniejsza niż masa paliwa w późniejszym F-14), a ich silniki miały małą wydajność. Więc Vampire'y bazowania lądowego nie wszędzie mogły dolecieć, gdzie ich Szwecja potrzebowała.
    A lotniskowiec naprawdę fajny. Spodziewam się krytyki, że prędkość za duża dla lotniskowca eskortowego i za mała dla lotniskowca uderzeniowego, ale to amerykańskie standardy. Szwedzka flota nie musi we wszystkim małpować Amerykanów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Vampire tak małego zasięgu nie miał – to było prawie 2000 km, co w warunkach Bałtyckich powinno wystarczać. Chyba, że okręt jednak nie był na Bałtyk…?

      Usuń
  2. Zastanawiam się, czy pomysłodawcom chodziło o Bałtyk, czy raczej o Morze Północne i eskortowanie konwojów z zaopatrzeniem z Wielkiej Brytanii i zachodnich Niemiec w celu ochrony ich przed sowieckimi bombowcami dalszego zasięgu i okrętami podwodnymi. Szwedzi po 1945 znaleźli się w niekomfortowej sytuacji — w praktyce stracili Finlandię jako bufor, sowiecka flota zyskała dogodne wyjścia na Morze Północne. Mimo formalnej neutralności mieli złudzeń ani odnośnie do Sowietów, ani konieczności oparcia obrony o pomoc materiałową Zachodu... Być może mogła dochodzić jeszcze rola platformy uderzeń nuklearnych. Szwecja nad bombą A pracowała od 1946, ale na wielkie bombowce nie mogła mieć większych nadziei. Głupio i w sumie mało korzystnie byłoby bombardować okupowane kraje bałtyckie czy Finlandię, a lotniskowiec mógłby podwieźć samolot w miarę blisko Leningradu, tak aby pilot mógł mieć choć cień szansy na powrót.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atom bym wykreślił. Nie sądzę, żeby w Szwecji (kraju jednak nieprzodującym technologicznie) ktoś wtedy myślał o przenoszeniu bomb atomowych przez myśliwce. Boby pierwszej generacji mogły być przenoszone tylko przez ciężkie bombowce.
      Vampire lądowy miał udźwig 1 000 funtów, kiedy bomby atomowe ważyły 10 000 funtów. 10 lat później były w użyciu bomby o masie 1 500 - 2 000 funtów i tak za ciężkie dla Vampire'a, ale odpowiednie dla większych myśliwców.

      Usuń
    2. Owszem, ówczesne bomby były wielkie. Natomiast odnośnie do samolotu, zapewne oczekiwano, że Vampire nie będzie jedyną maszyną operującą z pokładu. Dekadę z okładem później Skyhawk był już pokładowym uderzeniowym samolotem nuklearnym. W każdym razie koncepcja atomowa jest zupełnie luźna (mogło wchodzić w grę przenoszenie też samolotów-pocisków na modłę V-1).

      Usuń
    3. To jest opcja, której prawdę mówiąc nie wziąłem pod uwagę. A faktycznie tak mogło by być. Neutralność neutralnością, ale czasem warto sobie zabezpieczyć tyły ;) Przy czym raczej obstawiałbym że chodziło by o zwalczanie okrętów nawodnych i lotnictwa ZSRR, które atakowały by statki płynące z zaopatrzeniem, gdyż praktycznej możliwości zwalczania OP przez Sea Vampire’y raczej nie widzę.

      Usuń
    4. Myślę, że niesłusznie byłoby ograniczać gamę maszyn operujących z jednostki tylko do Vampire'ów. Wszak z lotniskowców typu „Bogue” o podobnej wyporności startowały Avengery, a w brytyjskiej służbie Barracudy. Pozyskanie kilku-kilkunastu maszyn tego typu byłoby dla Szwedów sprawą zupełnie prostą. Firefly'e również mające wersję ZOP wręcz mieli. Później zapewne byłaby możliwość szukania nowszych maszyn, przy czym ograniczeniem byłaby wielkość jednostek — ale w końcu dość szybko nadeszły śmigłowce o stosownych możliwościach (Sikorsky H-34 już w połowie lat 1950.), z którymi nie byłoby już żadnego problemu.

      Usuń
    5. Oczywiście, w sumie dało by się to zrobić. Niemniej w oryginalnej dokumentacji wymienione są tylko Vampire'y: https://i.imgur.com/iezaZQa.jpg
      Może to wskazywać na oryginalne przeznaczenie okrętu, które jednakże mogło by potem ulec zmianie.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. W roku 1946 oryginalny projekt zakładał wyłącznie konwencjonalne uzbrojenie, o to mogę się założyć. W latach sześćdziesiątych zapewne Wrangel dostałby znacznie już lepsze samoloty, a ówczesne bomy atomowe były mniejsze i możliwe do użycia przez myśliwce, więc można by się spodziewać dwóch tuzinów atomówek na pokładzie. Oprócz kwestii technicznych wchodzi tu w grę również mentalność. W 1946 roku USA były jedynym państwem świata dysponującym arsenałem atomowym a i to znacznie mniej imponującym niż później. Szwecja broni atomowej nie miała ani jej przeciwnicy nie mieli. Więc nie traktowano broni atomowej jako koniecznej. W latach pięćdziesiątych do siedemdziesiątych był największy atomowy szał. Projektowano i produkowano z głowicami atomowymi: rakiety ziemia-ziemia krótkiego zasięgu (dla oddziałów powietrznodesantowych), rakiety powietrze-powietrze (o zasięgu niewiele większym niż promień rażenia), torpedy, pociski artyleryjskie (nawet do dział bezodrzutowych), przeciwrakiety, miny lądowe, walizkowe bomby atomowe. Aż dziwne, że nikt nie zrobił szurikena z głowicą atomową...

      Usuń
    8. @Stonk: nie będę się upierał, że rola platformy nuklearnej była pierwotna, albowiem tak zapewne nie było, może poza jakąś mglistą wizją u kogoś, opartą na istnieniu bomby A i wiedzy o rajdzie Doolitle'a. Natomiast później Szwedzi jednak mocno zawzięli się w kierunku nuklearnym, o czym świadczy projekt mocno jednozadaniowego Saaba 36.

      @dV: pewnie gdyby projekt nie odpadł w bardzo wczesnej fazie, marynarze zaczęliby rozważać i inne grupy lotnicze. Najważniejsze w sumie, że samoloty ZOP byłyby w stanie z niego operować. Pewnie gdyby powstał, po Sea Vampire'ach dostałby Sea Venomy i... chyba koniec. Na pewno nie zmieściłby Sea Vixenów, bardziej niż wątpliwe wydają mi się Crusadery. Ratunkiem dla roli gniazda samolotów odrzutowych byłyby dopiero Harriery, ale wątpię, żeby Venomy były wożone aż do wczesnych lat 70. Pewnie co najmniej przejściowo okręt stałby się wyłącznie śmigłowcowcem. Co najmniej, jeżeli nie poszedłby na żyletki, jednak wydaje mi się, że użyteczność pokładowych wiatraków mogłaby go od tego z dużym powodzeniem uchronić. Pewnie zupełnie spokojnie mógłby te Harriery i śmigłowce nosić do połowy lat 1980., co z kolei miałoby szanse ciekawie zaciążyć na kształcie szwedzkiej MW. Oto „Wrangel” zbliża się do końca rozsądnego resursu, a grupa lotnicza całkiem nowa. Relegować ją na ląd, czy budować następcę? Jeżeli następca, to wymagałby godziwej asysty, korwety z pomijalnymi zdolnościami OPL by nie wystarczyły, więc stanęłaby kwestia następców niszczycieli...

      Usuń
    9. Również wydaje mi się, że z wczesnych odrzutowców Vanomy to maks co wejdzie na ten okręt. Z nimi mógłby teoretycznie dociągnąć od czasu gdy weszły by Harriery - choć jak na nie okręt jest dość mały i ciasny, a maszyny jednak cięższe niż Vampire/Venom, zatem nie obyło by się pewnie bez solidnego wzmacniania pokładu, wind itd. A i tak grupa lotnicza liczyła by najwyżej parę maszyn. Dlatego bardziej prawdopodobne wydaje mi się przekonwertowanie okrętu na lotniskowiec ZOP, z grupą lotniczą opartą głownie o śmigłowce, uzupełnione ewentualnie o nieliczne samoloty (choć tu nie mam jakichś super trafnych propozycji, bo nawet taki A-1 Skyraider wydaje się ciut za duży i za ciężki). Niewykluczone jest na pewnym etapie opracowanie pokładowej wersji Saaba J29 Tunnan, choć to też nie jakaś rewelacja na dłuższą metę.
      dV

      Usuń
    10. Pokładowy Tunan wydawałbym mi się pewnym zbytkiem: osiągi praktycznie na poziomie Venoma przy większej masie, a problemy z babraniem się w wersji bazowania morskiego istotne, Sea Venoma brali na siebie Brytyjczycy mający w tej materii ogromne doświadczenie.

      Z propozycjami samolotów byłby istotnie problem. Nasuwałyby się Fairey Gannet albo Bréguet Alizé, ale ten sam problem, co ze Skyraiderem. O Grummanie Trackerze chyba nie ma nawet co myśleć. Być może w sytuacji wykruszenia się Venomów jakimś gestem uporu w trzymaniu się samolotów byłyby Fouga Zéphyr albo North American Buckeye, pozbawione wartości bojowej sensu stricto, ale użyteczne jako maszyny rozpoznawcze.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawa propozycja, będąca udaną syntezą koncepcji lotniskowca lekkiego z lotniskowcem eskortowym . Zadziwia zwłaszcza aspekt wyposażenia okrętu w samoloty odrzutowe, będące w tym czasie ciągle ekscytującą nowością. Bardzo silny jest zestaw uzbrojenia DP/plot. Podzielam opinię, że okręt mógł być przeznaczony do działań na Morzu Północnym. Rajdu na Leningrad raczej sobie nie wyobrażam, chyba, że byliby Szwedzi bardzo zdesperowani...
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak okręt był przewidywany do użycia na Bałtyku, o czym przekonuje mnie dziób ze wzmocnieniami przeciwlodowymi, typowy dla lodołamaczy. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na ten szczegół.
      ŁK

      Usuń
    2. Sama zdolność operowania na Bałtyku nie przesądza, że byłby on głównym teatrem działania jednostki w czasie wojny. W czasie pokoju na pewno pożądane byłoby zwiększanie przez nią na mniejszym morzu możliwości patrolowych (jakaś maszyna ZOP zostałaby zapewne kupiona za granicą) i rozpoznawczych — Szwedzi całkiem intensywnie operowali w tym zakresie przy granicy sowieckich wód terytorialnych.

      Usuń
    3. Rzeczywiście to jest coś pośredniego między lotniskowcem eskortowym a lekkim. Przy tym z dość nowatorskim wyposażeniem lotniczym – ale było ono jak najbardziej prawdopodobne, jako że Szwecja już w 1946 r. kupiła pierwszą partię 70 szt. Vampire’ów, finalnie stając się jednym ze znaczniejszych jego użytkowników (pod 400 szt.). Natomiast ofensywnych działań sobie za bardzo nie wyobrażam – jako że samoloty te mogły wziąć bodaj tylko 2 bomby po 450 kg, co wielu szkód nieprzyjacielowi by nie wyrządziło. A szanse na powrót z takiej akcji faktycznie były by mizerne…
      Jestem też zdania, że kształt dziobu, ewidentnie "lodołamaczowy", nie wyklucza przeznaczenia pozabałtyckiego. Okręt operując na Morzu Północnym i tak musi mieć możliwość swobodnego pływania do portów macierzystych, zatem możliwość pływania wśród lodu jest jak najbardziej pożądana.

      Usuń
  4. A dosłownie przed momentem trafiłem na niezłą ciekawostkę. Wygląda to również na oryginalny szwedzki projekt, w tym razem lotniskowiec-hybryda, z 6 działami 210 mm:
    https://thearmoredpatrol.wordpress.com/2015/08/27/swedish-hybrid-aircraft-carrier-heavy-cruiser/
    Ale mieli pomysły, nie podejrzewałem ich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fascynujące! Szalone ale bezsensowne. Pewnie 1/4 hangaru zajmują działa. A jednocześnie jeśli dobrze odczytuje rysunki działa nie mogą strzelać poniżej kąta podniesienia 12 stopni. Nie wiem jakiej odległości to odpowiada (10km?) ale poniżej jej okręty są (artyleryjsko) bezbronne.
      H_Babbock

      Usuń
    2. Nawet więcej, jak sądzę. Brytyjskie 8-calówki miały 15 tys. jardów (13,7 km) przy 10 stopniach,

      Usuń
    3. Twórcze rozwinięcie koncepcji „Gotlanda”, jak by nie było...

      Usuń
    4. To już prawie jak göteborski death metal :D

      Usuń
  5. Co do koncepcji okrętu, to być może była ona identyczna jak wcześniej z Gotland. Szwedzi mieli nieliczne bazy lądowe, i przy małym zasięgu samolotów, jedynym sposobem zapewnienia rozpoznania i wsparcia lotniczego w przypadku ataku wroga było posiadanie „mobilnego” lotniska.
    Z czasem jednak wzrastał zasięg samolotów odrzutowych oraz rozbudowa infrastruktury drogowej pozwalała aranżować lotniska na drogach – co rozwiązało problemy.
    Sam okręt, cierpi na podobne problemy podobne jak wszystkie projekty „nowicjuszy” w dziedzinie lotniskowców:
    1) Na tak małym okręcie obciążanie go wieżami IIx120 to duży błąd. Na dużo większych Independence i Ocean Anglosasi w ogóle zrezygnowali z ciężkich dział plot.
    2) Ponadto rufowe wieże 120 zwężają pokład w krytycznym rejonie lądowiska.
    3) Tak z ciekawości – co to za stanowisko artyleryjskie tuż przed wysepką i przed rufowymi „120mm” – mają osłonę pancerną i różnią się od innych
    4) Zwężanie hangaru z powodu „wcięć” dla podwieszenia łodzi to kolejny błąd Szwedów.
    5) Dziwne jest zastosowanie podniesionego „nadburcia” oddzielającego prawoburtowe działka 20mm od pokładu. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, a ponadto blokuje to możliwość strzelania na lewą burtę.
    6) Niepokoi mnie wysokość umieszczenia wieży rufowej – czy skrzydło samolotu swobodnie nad nią przejdzie?
    7) Nie rozumiem też wyższego rzędu bulaji w części gdzie jest hangar. Chyba takich normalnie nie stosowano.
    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://forum.worldofwarships.eu/topic/9401-swedish-aircraft-carrier-cruiser-1946/
      Tak wyglądają oryginalne szkice projektowe. Rysunek w konwencji shipbucketa, z samej swojej natury jest umowny i stanowi tylko przybliżenie (1 piksel to 15 cm). To nie rysunek stoczniowy i jestem zdania, że nie należy na jego podstawie wysnuwać zbyt daleko idących wniosków.

      Usuń
    2. ps. działka o które pytałeś, to podwójne przeciwlotnicze 40-tki.

      Usuń
    3. Z linku z rysunkami wynika jeszcze jedna ciekawostka. Tutaj otwory wind były zakryte dwuczęściowymi klapami. Czyli gdy winda była na dole, klapy były zamknięte i można było używać pokładu. Gdy winda jechała do góry, klapy były podnoszone i dopóki samolot nie został wytoczony i winda opuszczona, to pokład był zablokowany. Dziwne i niepraktyczne rozwiązanie.
      H_Babbock

      Usuń
  6. PS Nie wiem, czy Koledzy śledzą sprawy bieżące, ale pogłoskarze twierdzą, że powraca temat nowych OP dla polskiej MW. I mają być to docelowo szwedzkie A26, z jednym okrętem wypożyczonym jako pomostowy. Dziwne byłoby, gdyby w tym scenariuszu nie był on szwedzki, zatem albo któryś z „Gotlandów”, albo powrót do wydawałoby się upadłego tematu „Västergötlandów”/„Södermanlandów”. Chociaż przy okazji koreańskiego tournee ministra Błaszczaka mówiło się o tamtejszych 209, acz akurat nic nie wypłynęło (nomen omen).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest szał na zakupy wszędzie i wszystkiego, ale co z tego wyniknie, to pożyjemy, zobaczymy. Problem jednak w tym, że nie chodzi o to, żeby kupować zabawki na łapu capu (co politycy akurat uwielbiają, bo jest co pokazać na defiladzie), ale o zbudowanie określonych, potrzebnych nam zdolności. Bez ich zdefiniowania, wszystkie zakupy będą bez sensu. A u nas tak to się właśnie robi - jest sprzyjający klimat, to kupujemy wszystko, co tylko jest dostępne, bądź potencjalnie dostępne. Czego to już nie słyszałem. Abramsy, K2, F-35, FA-50, Apache, Himarsy i co tam jeszcze... Najpierw zakupy, a potem (może) zastanawianie się, do czego nam to potrzebne i co chcemy tym osiągnąć. Czyli dokładnie odwrotnie niż być powinno.
      dV

      Usuń
    2. Mam nieodparte wrażenie że nic się w tej kwestii nie zmieniło od 1918r.
      Bierzemy co jest dostępne i na co akurat mamy kasę. W przypadku gdy mamy górkę kasy, z tych czy innych przyczyn, zwykle związanych z zagrożeniem zewnętrznym, bierzemy wszystko co się da i przydać się może. Później twierdzimy ze pasuje to do naszej doktryny wojennej. A tą po cichu się "dopasuje" do posiadanego uzbrojenia.

      Usuń
    3. Tylko że ja nie jestem pewien, czy rzeczywiście mamy tą kasę...? Na razie więcej się mówi, a same zakupy - może będą, może nie. Ale jeśli miały by się odbyć kosztem bankructwa państwa, to lepiej, żeby jednak nie nastąpiły. Zwłaszcza, że nikt nie wyjaśnił (bo zapewne nikt nie wie) czemu konkretnie miały by służyć. Poza tym, żeby po prostu nastąpiły, bo jest wojna i trzeba się zbroić :/
      dV

      Usuń
    4. Istotnie, poza oczywistymi i bezwzględnie koniecznymi zakupami Patriotów i CAMMów (polska OPL wyższych niż MANPADSy pięter jest gorsza nie tylko od ukraińskiej, ale i armeńskiej z wojny o Karabach), tudzież wystarczająco jasną technicznie kwestią F-35 (decyzje Szwajcarów i Finów zasadniczo zamykają dyskusję o tym aspekcie, co innego tryb), plany zakupowe są owiane mgłą. Kolejne ekipy w MONie kultywują zwyczaj skąpej polityki informacyjnej, stronienia od jawnych uzasadnień przez co obserwatorom pozostają własne spekulacje.

      Z tych spekulacji wydaje się wynikać, że wizja WP w NATO zaczyna się mocno upodabniać do Bundeswehry z czasów Zimnej Wojny. Relatywnie bardzo duży potencjał na lądzie, stąd potęga pancerno-zmechanizowana i artyleryjsko-rakietowa, za to dość ograniczone liczebnością możliwości w powietrzu.

      Poszczególne zakupy wyglądają w sumie następująco: Abramsy M1A2 SEPv3 są zasadniczo gaszeniem pożaru wynikłego z bardzo nieudanej z przyczyn leżących po wszystkich stronach (MON, przemysł niemiecki i przemysł polski) modernizacji Leopardów 2A4 do standardu 2PL. Wskutek pozostawienia wytłuczonego podwozia „jak jest” te wozy zaczną się bardzo szybko wykruszać. W tym kontekście nie budzi kontrowersji oczekiwana amerykańska donacja ok. 300 M1A1 jako zastępstwa wysłanych na Ukrainę T-72 i pewnie zaraz PT-91. Temat K2PL wygląda potencjalnie nieźle z uwagi na równie oczekiwaną gotowość Koreańczyków do transferu technologii i ogólnie współpracy przemysłowej. Himarsy same w sobie też wątpliwe nie są, kwestią jest zdolność absorpcji przez struktury oczekiwanej liczby. FA-50 — kompletne kuriozum, które podobno niestety żyje w MONie i na razie nie widać siły, która miałaby je zabić.

      Oczywiście najbardziej zastanawiająca jest kwestia pieniędzy. Osobiście doszukuję się jakichś zakulisowych zapowiedzi częściowego sfinansowania tej ofensywy inwestycyjnej przez Waszyngton. Póki co to jednak czyste spekulacje, jeżeli nie myślenie życzeniowe.

      Usuń
    5. Problemy naszego wojska to temat na naprawdę dłuuuuuugą dyskusję. Bardzo negatywnie oceniam obecny rząd. Rząd PO był tylko trochę mniej zły. Ale przyczyną problemów tutaj nie jest jeden czy drugi rząd, bo problemy wojska narastają, bez względu na to, która partia rządzi. Problemem jest niewydolność instytucji odziedziczonych po komunie i - żeby to delikatnie określić - zniszczenie społeczeństwa (okupacja niemiecka zamieniała nas w stal, okupacja sowiecka zamieniła nas w... no właśnie).
      Popatrzcie na to, co działo się w USA w "epoce springsharpowej". Mimo czterech z rzędu kadencji głupkowatego Roosevelta, mimo pół wieku Patologii pod tytułem J. E. Hoover (ten koleś absolutnie nie nadawał się na szefa FBI), mimo panoszącej się wszędzie mafii i sowieckiej agentury Stany się rozwijały i były potęgą militarną. Siła lub słabość jest tylko w niewielkim stopniu zależna od rządu. Ważniejsza jest sama konstrukcja państwa i społeczeństwo.
      Zakupy sprzętu nas nie uratują, bo nasze wojsko jest zdolne do przeprowadzenia mobilizacji, już po wojnie. Nie mamy jednego batalionu w gotowości bojowej. Poziom patriotyzmu w społeczeństwie jest niski, większość Polaków nie będzie walczyć. Przygotowanie cywili na wypadek wojny (szkolenia, schrony, systemy alarmowe, szeroko pojęta obrona cywilna) nie istnieje. Jeśli człowiek jest przygotowany, to ma większe szanse na przeżycie i jest mniej podatny na panikę. Wobec nieprzygotowania społeczeństwa należy się spodziewać w razie wojny ogromnej erupcji paniki.
      Przed inwazją rosyjską chroni nas głównie strach Rosji przed NATO. Putin lubi grać twardziela, ale w jego działaniach widać strach. Sam car i szerzej pojęta elita rosyjska boi się zwłaszcza USA i Brytanii. Boją się brytyjskiego arsenału atomowego. Brytania zapowiedziała, że w razie użycia broni masowego rażenia przeciwko Ukrainie, odpali na Rosję bez czekania na decyzje reszty NATO wszystko, co ma. Ta groźba została w Moskwie potraktowana serio. Ale Rosjanie zupełnie inny stosunek mają do Francji, mimo jej teoretycznie zbliżonego do Brytanii potencjału militarnego. Częściowo jest to kwestia rządzących Francją niepoważnych polityków i penetracji środowisk politycznych przez rosyjską agenturę, a częściowo wątpliwości czy Francja w ogóle jest zdolna do użycia arsenału atomowego.

      Usuń