niedziela, 2 listopada 2014

Rajdy krążowników pomocniczych



Do końca maja 1904 r. zakończył się przerzut na Hajnan wojsk z Madagaskaru i kolonii w Afryce. W porcie Haikou znalazły się trzy, tymczasowo „bezrobotne” zaopatrzeniowce floty:  Nowa Kurlandia, Madagaskar i Hajnan. Każdy z nich, jak pamiętamy, miał spory zasięg wynoszący 9000 Mm oraz uzbrojenie w postaci 4 dział 120 mm, dzięki czemu jednostki te mogły pełnić przewidywaną dla nich na czas wojny funkcję krążownika pomocniczego. 
W czerwcu 1904 r. zapadła decyzja o podjęciu działań korsarskich przeciwko żegludze japońskiej. Do ich prowadzenia przewidziano na razie 2 jednostki: Madagaskar i Hajnan, których załogi na tę okoliczność odpowiednio wzmocniono personelem z innych okrętów eskadry, głównie z trzeciego zaopatrzeniowca, który na razie pozostawiono w rezerwie. Dodatkowo, na ten rejs okręty otrzymały zwiększone zapasy węgla, amunicji (po 300 na działo) oraz po 100 min do rozstawienia na szlakach żeglugowych. W bazie znajdowała się jeszcze jedna duża jednostka transportowa – węglowiec Łuck, ale z wykorzystania go zrezygnowano na skutek słabego uzbrojenia i niedostatku załóg.
Wyjście krążowników postanowiono osłonić pozorowanym wypadem głównych sił eskadry hajnańskiej w składzie: pancernik Mieszko I, krążownik Bolesław Chrobry, krążowniki Grunwald i Cedynia oraz 4 niszczyciele. W założeniu, wypad ten miał przegonić kręcące się w zasięgu wzroku kanonierki japońskie i ewentualnie związać walką główne siły blokujące wyspę, tak aby umożliwić bezpieczne i w miarę możliwości skryte wyjście rajderów z bazy.
Dla każdego z nich przewidziano odrębny akwen działania, tak dobrany by przechodziły przezeń istotne morskie szlaki komunikacyjne Cesarstwa. Krążownik Madagaskar miał być wysłany na Morze Wschodniochińskie, by zwalczać żeglugę japońską na pomiędzy wyspami japońskimi a Tajwanem i Chinami kontynentalnymi (głównie Szanghajem), natomiast krążownik Hajnan – na Pacyfik, z zadaniem przerwania komunikacji z Filipinami i Australią.
Przewidziano, że krążownik Madagaskar operujący na obszarze Morza Wschodniochińskiego będzie wspierany przez węglowiec Łuck, bowiem spodziewano się problemów z bunkrowaniem węgla w tym rejonie z racji dużego prawdopodobieństwa natknięcia się na okręty japońskie. Natomiast krążownik Hajnan miał działać samodzielnie, ze względu na spodziewane przechwycenie licznych statków z węglem płynących z Australii do Japonii. W razie gdyby to się jednak nie udało, przewidywano możliwość uzupełnienia węgla w którymś z portów Indii Holenderskich bądź Filipin. 
Po południu 10 czerwca 1904 r. główne siły eskadry hajnańskiej (w składzie jak opisałem wyżej) wyszły z portu Haikou, i skierowały się ku wschodowi, gdzie tuż za horyzontem czuwała eskadra japońska. Obydwa zespoły dostrzegły się tuż przed zapadnięciem zmroku, Doszło do krótkiego i chaotycznego starcia w strugach ulewnego deszczu i wśród zapadających ciemności , w którym żadna ze stron nie odniosła istotnych sukcesów, poza pojedynczymi trafieniami, powodującymi nieistotne tylko uszkodzenia trafionych jednostek. Ogólnie wypad spełnił jednak swoje zadanie, bowiem przepędził wrogie kanonierki z okolic portu i osłonił przed wzrokiem sił blokujących wyspę wyjście rajderów w morze.
Krążowniki wraz z węglowcem, po wyjściu z portu obrały kurs na wschód, a następnie skierowały się na południe, wzdłuż wybrzeży Wietnamu. Na wysokości Da Nang nastąpiło rozdzielenie: Madagaskar wraz z Łuckiem skręcił na wschód, aby przejść na północ od Filipin  (północny skraj Luzonu osiągnięto 15 czerwca) a następnie skręcić na północ, w kierunku Morza Wschodniochińskiego. Na północ od wysp Babuyan osiągnięto pierwszy sukces tej wyprawy – zatrzymano statek Aikawa Maru (1538 BRT) płynący do Nagasaki z ładunkiem rudy żelaza. Jednostkę zatopiono poprzez podłożenie ładunków wybuchowych. Kolejny sukces przyszedł na drugi dzień – tym razem ofiarą był nieco większy Ashin Maru (1620 BRT) wypełniony po brzegi węglem. Tego akurat nigdy dość, więc zabunkrowano na pełnym morzu ile się dało węgla na obydwie jednostki, a zatrzymany statek puszczono na dno. Po tych sukcesach szczęście opuściło nasz korsarki zespół, bowiem w następnych dniach jedyną, i to mizerną ofiarą był mały (428 BRT) parowiec Tedorigawa Maru, który akurat płynął pusty z Japonii. Również i jego puszczono na dno. Kolejną zdobyczą był mały parowiec Kwaiju Maru (643 BRT) dzięki któremu uzupełniono zapasy żywności , a który sprawił sporo trudności z zatopieniem, gdyż miał na pokładzie ładunek drewna, które utrzymywało długo na wodzie uszkodzony kadłub.. Wkrótce trafiła się jednak dużo cenniejsza zdobycz – stosunkowo duży parowiec towarowo-pasażerski Bankoku Maru (2238 BRT), który posłano na dno bez żadnych problemów jedną celną torpedą. Kolejny sukces zdarzył się 30 czerwca – natrafiono wtedy na brytyjski statek parowo-żaglowy Agnete (1127 BRT) z ładunkiem kontrabandy wojennej, który zatrzymano i obsadzono załogą pryzową. Jednostkę odesłano następnie na Hajnan, z poleceniem samozatopienia w wypadku natknięcia się na siły japońskie.
Niestety, szczęście opuściło nasze okręty 5 lipca 1904 r., kiedy to wpadł na nie japoński parowiec Kumano Maru. Była to duża (4698 BRT) jednostka, zbudowana w 1901 r. i co najważniejsze – osiągająca aż 16 w. Nic więc dziwnego, że gdy zażądano zatrzymania co zostało poparte ostrzegawczymi strzałami, japoński statek nie tylko nie posłuchał, ale dał całą naprzód i wkrótce zniknął za horyzontem. Tym samym uznać należało, że obecność korsarza na wodach Morza Wschodniochińskiego przestała być dla wroga tajemnicą…
Tymczasem drugi korsarz – Hajnan, po rozdzieleniu zespołu pod Da Nang, obrał kurs na Morze Jawajskie, następnie wpłynął na Morze Celebes i drogą na południe od Filipin wyszedł na otwarty ocean, co nastąpiło 24 czerwca. Przez następne tygodnie nasz korsarz bezowocnie krążył po oceanie, i już miał zawracać do Davao gdzie przewidywano uzupełnienie paliwa, gdy wreszcie uśmiechnęło się do niego szczęście – 13 lipca napotkano duży parowiec japoński Zinbu Maru (5131 BRT) wiozący ładunek węgla do Kobe. Niestety, wbrew swojej nazwie, ocean nie był tego dnia zbyt spokojny, i o bunkrowaniu nie było mowy. Zdobytą jednostkę odprowadzono więc na jedną z bezludnych wysepek, gdzie spokojnie przeładowano tyle węgla ile się dało, po czym wysadzono zdobycz w powietrze. Po krótkim odpoczynku załogi wymęczonej przeładunkiem, 18 lipca krążownik ruszył w dalszy rejs. Ale o tym następnym razem;)

6 komentarzy:

  1. Witam
    Z załogami do obsadzenia 3 jednostki nie ma problemów ,wystarczy obsadzić załogami z pozostałych jednostek na przykład kanonierek tym bardziej że część jest przestarzała i rozbrojona (artylerię zdjęto aby wzmocnić obronę wybrzeża) .
    Co do ucieczki Kumano Maru to albo celowniczowie na Madagaskarze musieli być po dobrze nabitych fajkach z opium, albo bo butelce wina palmowego a kapitan Kumano Maru musiał by być jasnowidzem.

    Pawel76

    OdpowiedzUsuń
  2. No, jasnowidzem nie trzeba być, że jak ktoś strzela i każe się zatrzymywać, to trzeba wiać, jak się ma możliwość;) Zreszta, nasze jednostki nie są typowymi statkami handlowymi, a jedynie z grubsza je przypominają. Japoński kapitan mógł powziąc jakieś podejrzenia zawczasu i trzymać się na dystans od jednostki, która usiłowała iść kursem na zbliżenie.

    dV

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniejsza o te szczegóły, przyczyn mogło być więcej (kiepski węgiel, pogoda itp.) czekam na ciąg dalszy...

    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam
    Żeby rozpoznać banderę obcej jednostki Madagaskar musiałby się zbliżyć na 2-3 mile i to przy sprzyjających warunkach atmosferycznych i przy niskim stanie morza czyli przy sprzyjających warunkach do prowadzenia ognia.
    Pawel76

    OdpowiedzUsuń
  5. No i właśnie te 3 mile (a nawet mniej) do czasu wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej, przy ówczesnych przyrządach optycznych było uważane za praktyczną granicę prowadzenia skutecznego ognia artylerysjkiego, wskutek czego nikt nawet nie próbował i nie ćwiczył strzelania na większe odległości. Dopiero doświadczenia tej wojny pokazały, że można skutecznie razić ogniem artyleryjskim na dystanse dotychczas wogóle nie brane pod uwagę. Więc nie potępiałbym tak bardzo naszych artylerzystów.. poza tym, nie jest powiedziane że mamy optykę z najwyższej półki - może nawet jest prawdopodobne, że na zaopatrzeniowce trafił jakiś chłam;)
    dV

    OdpowiedzUsuń
  6. Skromne jak na razie sukcesy naszych krązowników:(

    OdpowiedzUsuń