Czas na małe podsumowanie działań polskiej floty w 1914 r.
Nasze okręty i sterowce w tym czasie zatopiły, wzięły udział
w zatopieniu lub zdobyły w sumie: 1 pancernik (Sedan), 2 pancerniki obrony
wybrzeża (Agir i Odin) 4 krążowniki pancerne (Furst Bismarck, Prinz Eugen,
Friedrich Carl i Yorck), 1 duży krążownik pancernopokładowy (Freya), 2 mniejsze
krążowniki pancernopokładowe i 1 lekki (Irene, Arminius i Magdeburg), 3
kontrtorpedowce (S 19, V 187, T 91), 1 duży torpedowiec (D 3) 2 torpedowce (T
44 i S 67), 1 stawiacz min (Thor), 4 kanonierki (Schwalbe, Bussard, Eber i
Leopard), 2 awiza (Mowe i Greif) oraz 3 pomocnicze patrolowce, tj. 27 jednostek
o sumarycznej wyporności 94.109 ton.
Na bezpowrotne straty własne (w tym bojowe i niebojowe)
złożyły się: krążowniki pancerne Piast i Zawisza Czarny, niszczyciele Bryza i Kondor,
torpedowce Gniewny i Srogi, okręty podwodne Delfin, Szczupak, Kuna i Trewal,
kanonierka Syrena, patrolowiec Czapla, transportowce Polesie i Hajnan,
krążownik pomocniczy Hesperia, patrolowiec pomocniczy DP-1, trałowiec
pomocniczy TP-6, moniotr rzeczny Wilhelm de Beauplan, i kanonierki rzeczne
Jelec i Piskorz. Łącznie utracono 20 okrętów o sumarycznej wyporności 33.062
tony.
Ponadto polskie okręty uszczupliły wrogą żeglugę o 21 jednostek
o łącznym tonażu 46.655 BRT. Z tego okręty podwodne zatopiły bądź zdobyły 6
jednostek o łącznym tonażu 10.900 BRT, okręty nawodne – 8 jednostek o łącznym tonażu 23.451 BRT, zaś sterowce 3
statki o łącznym tonażu 4.150 BRT. Ponadto na minach zatonęły 3 statki o łącznym
tonażu 5.200 BRT, a w trakcie ataku „samobójczego” na Gdańsk zatopiono prom o
pojemności 2.954 BRT. Zwraca uwagę znaczny tonaż na koncie jednostek nawodnych,
ale trzeba zauważyć, że złożyły się na niego zdobyty ogromny statek Steinmetz o
pojemności 13.000 BRT, a ponadto m.in. dwa statki zniszczone podczas ostrzału
Dar es Salaam.
Zatem można śmiało powiedzieć, że kampanię morską 1914 r. kończymy "z tarczą". Utracone krążowniki pancerne były jednostkami stosunkowo starymi, których - w latach poprzedzających wybuch PWS - nie modernizowano. Podobnie rzecz ma się z kanonierką "Syrena". Najbardziej bolesne straty dotyczą niszczycieli i okrętów podwodnych. Poniesione straty wyrównały częściowo zdobyte pryzy. Z okrętów bojowych najwartościowszą zdobyczą jest niszczyciel, ale i "świnka morska" (po modernizacji) będzie wartościowym komponentem naszej floty i jej "wizytówką" w działaniach u wybrzeży Flandrii.
OdpowiedzUsuńŁK
PS. W raporcie zabrakło mi informacji o znaczącym udziale "Mikołaja Kopernika" w osaczeniu i zniszczeniu "Emdena".
Rzeczywiście, jesteśmy na sporym plusie. A jak tam straty naszej floty handlowej?
OdpowiedzUsuńTak, wynika działań jest w sumie korzystny dla nas. Może trochę poniżej oczekiwań jest wynik działań przeciw wrogiej żegludze, być może w przyszłości będzie lepiej pod tym względem. Co do strat naszej marynarki handlowej to niestety nic konkretnego nie jestem w stanie podać, bo nie zajmowałem się tym aspektem wojny na morzu na bieżąco. Mogę tylko najogólniej powiedzieć, że były zapewne marginalne, gdyż wobec całkowitego odcięcia komunikacji przez cieśniny duńskie ruch na Bałtyku praktycznie zamarł (z wyjątkiem żeglugi przybrzeżnej). Z kolei na oceanach, przed rozwinięciem na szeroką skalą działalności u-bootów, Niemcy nie mieli praktycznej możliwości zadania poważniejszych strat żegludze sprzymierzonych.
OdpowiedzUsuńEmdena świadomie nie ująłem w zestawieniu, bowiem bezpośrednio nie braliśmy udziału w jego zniszczeniu. Ta zasługa przypada jednak załodze Sydney, jakkolwiek naprowadziliśmy ich. Krótka wymiana ognia i 2 trafienia w niemiecki okręt to jednak trochę za mało, by przypisać sobie współudział w zatopieniu ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem współudział jest jednak całkiem wymierny.
UsuńŁK
Owszem, w żądnym razie nie bagatelizuję go, miał swoje znaczenie. Ale bezpośrednim sprawcą zatopienia był jednak Sydney, nasz okręt w tym już nie brał udziału. Ale każdy może tu przyjąć inne kryteria i zaliczyć tą akcję na nasze konto, lub nie :)
OdpowiedzUsuńProponuję nieco przycisnąć naszych podwodniaków, mogą osiągnąć więcej. :)
OdpowiedzUsuńMam świadomość ograniczeń sprzętu oraz tego iż na Bałtyku teraz celów jest.. niewiele..
W zasadzie proponuję by wysłać pytanie do dowódców op brzmiące:
Czy podejmie się pan akcji polegającej na spenetrowaniu Zatoki Gdańskiej?
Kpt.G
Masz racje, trzeba będzie jakoś zdopingować załogi OP do efektywniejszego działania, bo wyniki w stosunku do posiadanego potencjału są umiarkowane. Na razie zdymisjonowano dowódcę sił podwodnych, a jego następca dostał wyraźny prikaz zintensyfikowania działań w przyszłym roku :) Pytanie, co z tego wyniknie, bo celów istotnie nie ma zbyt dużo..
OdpowiedzUsuńMoże nagroda jakaś?
UsuńZa każde wrogie 100/1000BRT na dnie flacha+dodatek do żołdu?
Kpt.G
No, takiego systemu motywacyjnego to chyba nie było w żadnych siłach podwodnych. W u-bootwaffe zostaliby alkoholikami ;)
UsuńOczywiście bilans wypada barzo pozytywnie. Jedynie w świetle naszej obecnej wiedzy o roli okretów podwodnych, niepokojąco wypada, że nie zdołaliśmy zatopić ani jednego okrętu podwodnego wroga.
OdpowiedzUsuńH_Babbock
Wynika to z tego, że na teatry gdzie dochodziło do walk z flotą polską (Bałtyk i kolonie) Niemcy nie delegowali znacznych sił podwodnych. W koloniach nie było ich wcale, a na Bałtyku w rzeczywistości zaledwie 3 (w tym 1 w ramach sił dozorowych w Kilonii). W naszej alternatywnej wersji rzeczywistości może ich być niewiele więcej, albo zgoła tyle samo. Stąd też brak sukcesów w zwalczaniu ich;)
OdpowiedzUsuń