piątek, 6 stycznia 2017

Działania na Bałtyku w grudniu 1914 r.



7 grudnia nie powrócił z patrolu dozorowiec Czapla. Prawdopodobną przyczyną utraty okrętu był silny sztorm.
10 grudnia ponowiono atak z powietrza na Kilonię. Tym razem pogoda sprzyjała atakującym i lecz i tak nie udało się trafić w którąkolwiek ze śluz. Najbliżej celu, bo w odległości kilkudziesięciu metrów padły bomby sterowca Lewiatan, ale i one nie wyrządziły istotnych szkód.
W dniach 14-15 grudnia przeprowadzono kolejną akcję minową na południowym Bałtyku, tym razem we współdziałaniu z flotą rosyjską. Do akcji wyznaczono 3 rosyjskie krążowniki pancerne (Riurik, Bajan i Admirał Makarow) oraz polski stawiacz min Hades i krążownik Uran. Pola minowe liczące po ok. 100 min zamierzano postawić w miejscach przecinania się niemieckich szlaków komunikacyjnych. Niestety, plany te pokrzyżowała fatalna pogoda. W sztormowych warunkach dobrze radził sobie tylko Riurik, pozostałe krążowniki pancerne (nie mówiąc już o mniejszych polskich jednostkach) nie mogły utrzymać prędkości i nadążyć na dużym rosyjskim krążownikiem. Ostatecznie tylko Riurikowi udało się postawić zagrodę liczącą 120 min w rejonie Rozewia. Admirał Makarow zdołał postawić 64 miny. Z dużym trudem zagrodę z 240 min postawił na południe od Gotlandii stawiacz min Hades.  Pozostałe  jednostki były zmuszone zawrócić nie wykonawszy zadania.
17 grudnia okręt podwodny Rekin zatopił koło Rugii idący do Szwecji niemiecki statek handlowy o pojemności ok. 1500 BRT. Dwa dni później ta sama jednostka na wodach terytorialnych Szwecji zatopiła ogniem artyleryjskim niemiecki szkuner o pojemności 200 BRT.
19 grudnia kolejny nalot na Gdańsk podjęły polskie sterowce. Wyniki były podobne do poprzedniej tego typu akcji, czyli mizerne. Nie udało się zniszczyć żadnych ważnych obiektów militarnych które obrano za cel (baterie nadbrzeżne i składy amunicji). W rezultacie podjęto decyzję o zaniechaniu nalotów i przeznaczeniu sterowców wyłącznie do służby patrolowej.
22 grudnia okręt podwodny Skrzydlica zatopił niemiecki masowiec o pojemności 3500 BRT, wiozący ładunek rudy żelaza ze Szwecji.
28 grudnia niemieckie dowództwo postanowiło przeprowadzić siłami 6 okrętów z 7 flotylli kontrtorpedowców („wypożyczonych” na tę okazję ze składu Hochseflotte) akcję przeciwko polskim liniom dozoru. Początkowo wszystko szło pomyślnie, niemieckie niszczyciele zaskoczyły polskie jednostki, topiąc torpedami pomocniczy krążownik Hesperia i pomocniczy trałowiec TP-6. Dalszym stratom zapobiegło wejście do akcji 4 polskich niszczycieli i krążownika Tryton z 2 flotylli pełniących dozór w drugiej linii. Niemieckie jednostki uzbrojone zaledwie w 2 działa kal. 88 mm każdy nie były w stanie sprostać polskim jednostkom i po krótkiej wymianie salw niemiecki dowódca dał sygnał do odwrotu. W jego trakcie uszkodzenia od ognia artyleryjskiego odniosły flagowy S 24 oraz S 19, przy czym ten drugi – jak się zdawało – zaczynał tonąć. Gdy jego prędkość spadła do 10 w., a kadłub osiągnął taki przechył i przegłębienie na rufę że fale zaczęły się przelewać po pokładzie rufowym, dano rozkaz opuszczenia okrętu. Okazał się on jednak przedwczesny, bowiem w zadziwiający, niewytłumaczalny wręcz sposób właśnie wtedy niszczyciel przestał tonąć. Niemiecka załoga zorientowawszy się o tym fakcie próbowała powrócić na pokład ale wiosłując w łodziach nie miała szans zrobić tego przed jednostkami polskimi. Oddział abordażowy z niszczyciela Perun zajął pryz nie napotkawszy żadnego oporu, po czym przerzucił hol na macierzystą jednostkę. Z najwyższą ostrożnością i minimalną prędkością odholowano niemiecki niszczyciel do portu w Połądze, który osiągnięto po 20 godzinach trudnego i nerwowego rejsu, podczas którego zdobyczna jednostka omal nie zatonęła.  

14 komentarzy:

  1. Zaniechanie nalotów sterowców na cele punktowe należy zdecydowanie pochwalić. Nie jest to droga do osiągnięcia wymiernych sukcesów. Można powrócić do nalotów (tym razem na cele wielkopowierzchniowe) nieco później, gdy będą one miały charakter odwetowy za naloty niemieckich "cygar" na miasta brytyjskie. :) Bardzo cieszą sukcesy polskich okrętów podwodnych oraz zdobycie niszczyciela "S-19". Nie wyobrażam sobie, aby nie został wcielony do służby po remoncie i przezbrojeniu di polskiego standardu (2 działa 102 mm + wyrzutnie torped 457 mm, a może jakiś bardziej "fantazyjny" wariant?!).
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, nie odmówię sobie przyjemności wcielenia S 19 w skład floty :) Zasadniczo zamierzam go przezbroić tak jak piszesz, z tym, że torpedy będą kal. 533 mm (skoro w oryginale były 500 mm). Ponadto zastanawiam się, czy nie wsadzić na śródokręcie wyrzutni podwójnych. Takie rozwiązanie funkcjonuje już w naszej flocie, a salwę okrętu podniosło by do niebagatelnych 6 torped.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponowany zestaw uzbrojenia wydaje się optymalny. Czy wszystkie kotły okrętu niemieckiego przetrwały w nieuszkodzonym stanie? Jeśli nie - to warto je całościowo wymienić na standardowe dla naszej flocie ("mieszanki" dwóch typów na jednym nigdy nie sprawdzały się w praktyce!).
      ŁK

      Usuń
    2. Gdyby chodziło o czas pokoju, to pewnie byśmy tak zrobili. Ale podczas wojny okręt trzeba wcielić do służby jak najszybciej. Zatem przewiduję że ograniczymy się tylko do prowizorycznego wyremontowania/naprawy kotłów, bez poważniejszych ingerencji w nie. Natomiast po wojnie się zobaczy - o ile okręt ją przetrwa i uznamy że warto go zachować w składzie floty, to być może coś przy napędzie podziałamy ;)

      Usuń
  3. Czy pozostałe okręty niemieckie zdołały uciec, niestety? Bo przewaga ogniowa strony polskiej dawała szanse na kolejne trafienia.
    Generalnie sytuacja jak w historii: „na Bałtyku bez zmian”. Wówczas wynikało to z drugorzędności działań morskich (dla obu stron) w stosunku do działań lądowych. Ale w naszej sytuacji mamy czynne wysunięte bazy. To zwiększa naszą szansę na próbę zdezorganizowania transportu Niemcy-Szwecja.
    Z drugiej strony było dużo dyskusji o tym, że dzięki własnym portom będziemy mogli otrzymywać bezpośrednio dostawy, i nie będziemy uzależnieni od rozpadającej się Rosji. Ja byłem sceptyczny wobec takich możliwości, ale tym nie mniej pytanie, czy istnieje nasza żegluga handlowa na Bałtyku i, jeśli tak, to, co się tam dzieje?

    Na okrętach niespełna 600 tonowych zwiększyć kaliber dział z 88 na 102 i liczbę wyrzutni torped do 6, czy to nie przesada? Takie uzbrojenie to chyba raczej na okręcie 1000 tonowym.

    Prośba organizacyjna – czy można by prosić o podawanie nie tylko nazw naszych okrętów, ale także nazwę typu, do jakich należą (co ułatwi znalezienie jednostki w bazie).
    H_Babbock
    PS Sam lobowałem za budową małych torpedowców do osłony baz polskich. Ale miały one także walory ofensywne do akcji na linie komunikacyjną Królewiec-Gdańsk (przy użyciu torped albo min). A tu niestety o nich nic nie słychać….
    Nota bene może w jakiejś naszej stoczni był na pochylni budowany dla Szwecji „torpedowiec szkierowy” i można go będzie dokończyć.
    PPS Doświadczyliśmy już katastrofalnych skutków zablokowania portu (czasie wojny japońskiej). Mam nadzieję, że teraz jesteśmy lepiej przygotowani. Ja osobiście bym doradzał (poza minami kotwicznymi i bateriami brzegowymi) także miny denne wysadzane elektrycznie przez obserwatorów na brzegu. Istnienie takiej zapory może zaskoczyć wroga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, reszta niemieckich niszczycieli zdołała ujść. Uszkodzenia odniósł jeszcze S 24, ale nie stracił nic na prędkości. Nie ścigano ich zbyt usilnie, by nie powtórzyła się sytuacja odwrotna – tzn. by nie wpakować się na odsiecz idącą z Gdańska.
    Co do naszej żeglugi – owszem, istnieje na szlakach do Szwecji, ale w zasadzie tylko na północ od linii Lipawa-Gotlandia oraz żegluga przybrzeżna. Na południu Bałtyku jest zbyt niebezpiecznie by pływać. Oczywiście, nie ma też żadnego połączenia przez cieśniny duńskie, rejs tamtędy byłby istnym samobójstwem. Stąd rzeczywiście jesteśmy uzależnieni od dostaw przez Rosję (co nie oznacza, że tylko od niej).
    Uzbrojenie niszczyciela – działa będą tylko 2 (na 1000-tonowcu były by ze 4). Wyrzutnie torped – owszem 6 wydaje się że to dużo, ale jeśli nie ma żadnego technicznego przeciwskazania by zastąpić 2 pojedyncze przez podwójne, to czemu by tego nie zrobić? Zwłaszcza, że na naszych niszczycielach takie rozwiązanie jest już stosowane.
    Co do ataków na żeglugę niemiecką – właśnie coś tam wczoraj dłubałem w tej sprawie;) Prawdopodobnie stosowne akcje zostaną przeprowadzone wczesną wiosną/późną zimą 1915 r. Przy czym użyte zostaną niszczyciele, bo te mamy na stanie w pobliskiej Połądze. Torpedowiec szkierowy – przyznaję, to jest ciekawy pomysł, ale chyba byłby budowany nie dla Szwecji, bo oni nie takiej jednostki budowali własnymi siłami. Ale może Dania, Norwegia? ;)
    Co do min dennych i odpalanych z lądu – nie wykluczam ich zastosowania. Czy przyniosą sukcesy, to inna sprawa, zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na 1000 tonowy niszczycielach brytyjskich typu M były 3 działa i 4wt, Nowik miał 4 działa i 8wt (ale 450mm), ale na ponad 1200t, mniejszy (1100t) Bezspokojny miał 3 działa i 10 wt (ale też 450mm). Choć wydaje się, że później pozwalano sobie na nieco cięższe uzbrojenie (4-fajkowce: 1100t działa 12wt, ale 29,5w).
      Sami Niemcy na tych okrętach (typ S-13) w ramach modernizacji tylko zamontowali działa 88mm o normalnej długości lufy. Dlatego nawet 2x102+4wt wygląda podejrzanie ciężko.
      H_Babbock

      Usuń
  5. Niemcy nie są miarodajni ;) oni nawet na B 97 wsadzili działa 88 m... (potem co prawda zmienili na 105). Rosjanom zdarzało się natomiast wsadzać nawet po 3x102 na niszczyciele niewiele ponad 500-tonowe (co prawda wolne i z małą liczbą wt). Włosi byli jeszcze lepsi - 6x102 na 790 tonach (Giuseppe Sirtori), i to jeszcze przy prędkości ponoć do 33,6 w (pewnie przy przeciążeniu maszyn). Stąd wydaje się, że 2x102 na kadłubie S 19 powinno wejść. Kontrowersyjne, moim zdaniem, może być zwiększenie ilości wt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze w kwestii mas: niemiecka 88-tka ważyła 2,5 tony. Rosyjska 102-ka L/60 - 2,8 tony. Nasza 102-ka model 1895 jest krótsza, a więc i lżejsza. Możliwe wręcz, że jest lżejsza od niemieckiego działa kal. 88 mm!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemieckie niszczyciele z czasów PWS nosiły raczej lekkie uzbrojenie. Wyjątkiem był typ "V 116" z 1918 r. Powojenne przebudowy małych niszczycieli niemieckich dowodzą, że była jednak możliwość montażu cięższego uzbrojenia.
      ŁK

      Usuń
  7. Tak właśnie było, dlatego pisałem, że oni sa niemiarodajni:) wg ich koncepcji niszczyciele były de facto dużymi torpedowcami floty, co zresztą odzwierciedlała oficjalna klasyfikacja. Miały więc relatywnie słabe uzbrojenie artyleryjskie, a raczej silne torpedowe, i sporą prędkość. Trochę się to zaczęło zmieniać pod koniec wojny, czego wyrazem był wspomniany przez Ciebie typ. Nasza koncepcja jest inna, bliższa brytyjskiej - niszczyciele mają być uniwersalne, a więc również przyzwoicie uzbrojone artyleryjsko (torpedowo oczywiście też). Stąd zwiększenie kalibru dział wydaje się na miejscu. Większe obawy mam przed wzmocnieniem uzbrojenia torpedowego, które może się wydać na wyrost (6 rur), ale z drugiej strony, nie znajduję jak dotąd jakichś nieprzezwyciężalnych przeszkód, żeby tego nie zrobić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy już na progu 1915 r., więc pozwolę sobie przypomnieć o dwóch fajnych projektach, o których dyskutowaliśmy swego czasu :), a mianowicie:
      1) małego żaglowca w charakterze Q-shipa,
      2) przebudowie naszej "świnki morskiej" (w stoczni brytyjskiej) na monitor do ostrzału Flandrii.
      ŁK

      Usuń
  8. Nie zapomniałem o nich! W zasadzie są gotowe, będą prezentowane w niedługim czasie :)

    OdpowiedzUsuń