Pierwszą akcje przy użyciu miniaturowego okrętu podwodnego
zamierzano przeprowadzić zaraz po zbudowaniu pierwszej tego typu jednostki, we
wrześniu 1915 r. Do transportu wykorzystano okręt podwodny Rekin (typu
Skrzydlica). Niestety akcja nie powiodła się – gdy miało dojść do rozdzielenia,
zawiódł system zwalniania miniaturowego okrętu podwodnego z mocowania do
okrętu-matki, wskutek czego nie udało się jednostek rozdzielić w położeniu
podwodnym, a i ręczne próby na powierzchni niewiele dały. Wskutek tego niepowodzenia
przekonstruowano wadliwe elementy i dokonano stosownych prób na morzu, dzięki
czemu podobna sytuacja w przyszłości nie miała się prawa zdarzyć.
22 października 1915 r. postanowiono przeprowadzić kolejny atak
miniaturowych okrętów podwodnych na bazę w Gdańsku. Tym razem do akcji
wyznaczono wszystkie cztery zbudowane jednostki (od P-1 do P-4), każdy
przenoszony przez okręt podwodny typu Skrzydlica. Plan zakładał nocne skryte
podejście w rejon Gdańska, zanurzenie w odległości uniemożliwiającej dostrzeżenie
jednostek z lądu i uwolnienie miniaturowych okrętów podwodnych w położeniu
podwodnym. Następnie miały się one skierować ku portowi i zaatakować znajdujące
się tam okręty, a następnie w miarę możliwości – próbować wydostać się na pełne
morze i udać w kierunku własnych portów. Jednocześnie wydano w morze
praktycznie wszystkie dostępne siły lekkie, licząc na to, iż może udać się
napotkać jednostki wracające z akcji i ewentualnie wziąć je na hol.
Do czasu wypuszczenia miniaturowych okrętów podwodnych akcja
szła gładko i zgodnie z planem. Potem jednak zaczęły się komplikacje. Na P-4
doszło do awarii włazu który zaczął przeciekać i uniemożliwiał rejs w
zanurzeniu. Atak w położeniu nawodnym nie rokował żadnych szans powodzenia, w
związku z czym załoga zawróciła ku własnym bazom. Szczęśliwie udało im się
uniknąć wrogich okrętów i dopłynąć do Połągi. Druga jednostka (P-1) w
ciemnościach nie zdołała odnaleźć wejścia do portu i po krótkotrwałym jego
poszukiwaniu musiała się wynurzyć i spróbować powrotu do własnych baz. Nie
miała jednak tyle szczęścia co P-4, gdyż wkrótce natknęła się na wrogi
patrolowiec, który zatopił ją ogniem artyleryjskim z najbliższej odległości.
Ostatecznie do portu zdołały wedrzeć się dwie jednostki (P-2 i P-3). W porcie
przebywały w tym czasie 5 predrednotów, 3 krążowniki pancerne i liczne mniejsze
jednostki.
P-2 wziął na cel potężny kadłub krążownika pancernego Prinz
Adalbert, który świeżo co został wyremontowany po uszkodzeniach zadanych przez okręt
podwodny Rekin. Celnie wymierzona
torpeda spowodowała eksplozję komór amunicyjnych krążownika i jego błyskawiczną
destrukcję. Jednocześnie, z racji minimalnego dystansu strzału, okazała się
zabójcza także dla atakującego. Fala uderzeniowa wybuchu rozchodząca się pod
wodą spowodowała rozszczelnienie kruchego kadłuba P-2 i w efekcie szybkie jego
zatonięcie. Niejako przy okazji, potężny wybuch komór amunicyjnych Prinz
Adalberta spowodował poważne szkody w urządzeniach portowych.
Więcej szczęścia od P-2 (choć mniej skuteczności) miała załoga
P-3, która w tym samym czasie na cel wzięła pancernik Elsass. Torpeda z tej
jednostki najprawdopodobniej ugodziła atakowany okręt, ale z niewiadomych
przyczyn nie wybuchła i nikt na pokładzie nawet nie zauważył ataku. W tym samym
mniej więcej czasie na dno poszedł Prinz Adalbert. Niemcy skoncentrowali się na
akcji ratunkowej, nie przypuszczając nawet, jaka była prawdziwa przyczyna zagłady
okrętu. To dało szansę załodze P-3 na niepostrzeżone wydostanie się z portu.
Szczęście nie opuściło ich także później, gdy zmuszeni do wynurzenia na skutek
wyczerpania się akumulatorów nieopodal wyjścia z portu płynęli ku własnym
brzegom. Udało im się uniknąć wrogich dozorowców, a potem natknęli się na
własne niszczyciele, z których jeden wziął P-3 na hol i bezpiecznie doprowadził
do Lipawy.
Podsumowując, akcja miniaturowych okrętów podwodnych
zakończyła si spektakularnym sukcesem. Za cenę utraty dwóch jednostek i 4
członków załóg, udało się zniszczyć duży (choć nie najnowocześniejszy ) okręt
przeciwnika i pośrednio wyrządzić spore szkody w infrastrukturze bazy.
Sukces jest duży ale czy zatopienie P-1 nie ujawnia naszej nowej broni? I przy okazji pytanie, gdzie cumował Prinz Adalbert http://starenowemapy.pl/2017/06/11/port-w-gdansku-1929/ Może uda sie ustalic jakie szkody w porcie powstały?
OdpowiedzUsuńPrinz Adalbert stał w basenie zachodnim, przy południowym jego nabrzeżu, tuż obok miejsca gdzie basen łączy się z kanałem portowym. To jedno z niewielu miejsc, gdzie okręt był narażony na atak torpedą - w samym basenie, ze względu na jego rozmiary, atak torpedowy nie byłby możliwy.
UsuńOczywiście, istnieje też ryzyko ujawnienia naszych naszych miniaturowych OP. Jak Niemcy dojdą do wniosku, że okręt sam z siebie raczej nie wyleciał w powietrze, to mogą zacząć przeczesywać dno. A mogą rychło dojść do takiego wniosku, gdy własny patrolowiec zamelduje o zatopieniu jakiegoś dziwnego małego okręciku na pełnym morzu i pokojarzą fakty...
"W nocy wszystkie koty szare", może zameldują że "...wykryli, zaatakowali i zatopili OP w trakcie zanurzania lub w półzanurzeniu płynący..." i podejrzanymi o atak zostaną np. nasze Hollandy...
UsuńMiejmy taką nadzieję :)
UsuńBezwzględnie ta akcja zakończyła się dużym sukcesem. Jednocześnie pozwoliła na zebranie niezbędnych doświadczeń na przyszłość. Moim zdaniem ujawnienie naszej nowej broni ma również swoje pozytywne aspekty. Wprowadzi stan permanentnego alarmu w siłach dozorowych, zabezpieczających niemieckie bazy. A to z kolei przełoży się, po pewnym czasie, na obniżenie psychicznej odporności załóg, zarówno sił zagrodowych, jak i stacjonujących w bazach dużych jednostek floty. Innymi słowy, taką akcję należy, co rychlej, powtórzyć!
OdpowiedzUsuńŁK
Problemem jest tylko to, że na chwilę obecną mamy tylko 2 jednostki zdolne do akcji. Kolejne 2 wejdą do służby w początku 1916 r. Ale zawsze możemy spróbować akcji mniejszymi siłami. problem będzie wtedy, gdy Niemcy cofną okręty w głąb basenów portowych, gdzie mocno kłopotliwe będzie zaatakowanie ich torpedami. Ale może coś w tym temacie wymyślimy, pewien pomysł mam :)
UsuńJeśli wykorzystamy doświadczenia z pierwszej akcji, to i dwie jednostki mogą okazać się nadzwyczaj efektywne.
UsuńŁK
Pytanie: na ile dowództwo jest świadome sukcesu i problemów? Załogi, które zginęły raczej nie opowiedziały swoich doświadczeń, chyba że na seansie spirytystycznmym.
OdpowiedzUsuńŚwiadomość sukcesu dowództwo posiada, załoga P-3 z pewnością odnotowała dużą eksplozję w porcie, co jednoznacznie wskazuje na sukces odniesiony przez P-2. Natomiast co do problemów - zakładam, że też nie są one mu obce. Kwestie włazów czy systemu zwalniania jednostek zostały zameldowane, podobnie jak fakt iż torpeda P-3 nie zadziałała. Niewyjaśniony może ewentualnie pozostać fakt utraty P-2, choć i tu nie wykluczam, iż powiązane zostaną fakty eksplozji amunicji na zaatakowanej jednostce niemieckiej z małym dystansem ataku i naturalnie małą odpornością jednostki atakującej na działanie fali uderzeniowej.
UsuńJak dla mnie wynik dobry, wypadałoby jeszcze posprawdzać ocalałe lilipucie okręty i usunąć wady na tyle na ile to możliwe, przebywające zaś w budowie okręty można po prostu wzmocnić konstrukcyjnie, choćby "spoiwa" kadłubów.
OdpowiedzUsuńWarto pomyśleć nad stawianiem min z tych jednostek.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Brytyjskie_okr%C4%99ty_podwodne_typu_X
kto wie.. może dorobimy się w przyszłości seehundów.. :)
Kpt.G
Teoretycznie min można by spróbować, ale w takim przypadku widziałbym akcję w ten sposób, że miniaturowe OP weszły by na kanał portowy i tam zostawiły miny, licząc że jakaś jednostka wchodząc bądź wychodząc z portu wpadnie na nie. Umieszczenie min w pobliżu zacumowanych okrętów wydaje mi się ekstremalnie trudne. Wadą zaproponowanego rozwiązania jest to, że nie mamy specjalnie wpływu na wybór celu - na minę może wpaść równie dobrze pancernik jak i jakiś pomocniczy dozorowiec.
UsuńByć może.. ale akwen na pewien czas zostanie zamknięty=Dezorganizacja żeglugi =opóźnienia/utrudnienia=wróg ma trudniej =bliżej do zwycięstwa.
UsuńKpt.G
Kanał portowy czyli Wisła w tym przypadku ma 10-11 metrów głębokości. Na minę ustawioną na 5-6 metrów zanurzenia nie wejdzie żaden dozorowiec ani niszczyciel tylko spory handlowiec lub co najmniej krążownik. Tylko zaraz potem wejście do portu przegrodzi sieć i można minować farwater przed falochronami i redę. Podobnej akcji można spróbować w Pilawie, bo Kilonia zbyt daleko, chyba że zasięg podwodny w miniaturkach podwoimy.
Usuń