czwartek, 11 stycznia 2018

Miniaturowe okręty podwodne



Dziś prezentuje miniaturowe okręty podwodne, zbudowane w liczbie 6 szt. Głównym ich przeznaczeniem jest atak na wrogie okręty w porcie w Gdańsku. Temu zadaniu zostały podporządkowane ich charakterystyki. Zasięg w pływaniu nawodnym pozwala samodzielnie dotrzeć w pobliże Gdańska, a końcowa część akcji odbywa się w zanurzeniu, na silniku elektrycznym. Oczywiście, taka akcja mogła by być możliwa tylko przy wyjątkowo sprzyjającej pogodzie, zatem przewiduję, że w innych warunkach (bądź w celu zaatakowania innego, odleglejszego portu), okręty mogą zostać doholowane w pobliże akcji przez jednostkę nawodną, bądź przetransportowana na pokładach pełnowymiarowych okrętów podwodnych. W tym drugim przypadku do roli okrętu-matki przewiduję nasze największe okręty podwodne typu Skrzydlica, z których każdy mógłby zabrać na specjalnych stelażach jeden miniaturowy okręt podwodny. Okręty-matki w takim przypadku nie zabierają oczywiście większości torped (w tym wszystkich w wyrzutniach zewnętrznych) i części zapasu paliwa, tak aby zrównoważyć wagę i zminimalizować skutki oporu hydrodynamicznego przenoszonego ładunku. Podejście takich zespołów w położeniu podwodnym zapewniło by dużo większą skrytość działania i moim zdaniem znacznie zwiększyło szansę powodzenia ataku w porównaniu do holowania przez jednostkę nawodną (które oczywiście i tak jest możliwe).
Uzbrojenie jednostek stanowi pojedyncza torpeda kal. 457 mm, podwieszona pod kilem. Załoga składa się z 2 marynarzy, zaś napęd stanowi słaby silnik diesla do pływania nawodnego i silnik elektryczny do poruszania się w zanurzeniu. 
Niestety, wadą jednostek pozostaje to, iż są praktycznie „jednorazówkami”, które nie będą miały szansy na powrót do własnej bazy, a ich misje będą nosiły znamiona nieomal samobójczych. Stąd załogi rekrutować mogą się wyłącznie z ochotników, którzy jednak, jak mniemam, zgłoszą  się w wystarczającej ilości.
Poniżej prezentuję rysunek miniaturowego okrętu podwodnego na powierzchni wody oraz w położeniu do transportu – „na grzbiecie” okrętu typu Skrzydlica.



P-1, polish midget submarine laid down 1915

Displacement:
    19 t light; 20 t standard; 20 t normal; 20 t full load, 24 t submerged

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    37,80 ft / 37,80 ft x 6,73 ft x 5,48 ft (normal load)
    11,52 m / 11,52 m x 2,05 m  x 1,67 m
    1 - 18,0" / 457 mm submerged torpedo tubes

Machinery:
    Diesel Internal combustion generators plus batteries,
    Electric motors, 1 shaft, 25 shp / 19 Kw = 8,00 kts (30 hp / 23 Kw = 6,00 kts)
    Range 150nm at 6,00 kts (10nm at 5,00 kts)
    Bunker at max displacement = 0 tons

Complement:
    2

Cost:
    £0,001 million / $0,005 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 0 tons, 0,0%
    Machinery: 1 tons, 4,4%
    Hull, fittings & equipment: 6 tons, 27,7%
    Fuel, ammunition & stores: 1 tons, 2,9%
    Miscellaneous weights: 13 tons, 65,0%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      0 lbs / 0 Kg = 0,0 x 6 " / 152 mm shells or 0,0 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 0,55
    Metacentric height 0,0 ft / 0,0 m
    Roll period: 28,9 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 0 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,00
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 0,00

Hull form characteristics:
    Hull has a flush deck
    Block coefficient: 0,503
    Length to Beam Ratio: 5,62 : 1
    'Natural speed' for length: 6,15 kts
    Power going to wave formation at top speed: 60 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 50
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 0,00 degrees
    Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        0,00 ft / 0,00 m
       - Forecastle (20%):    0,00 ft / 0,00 m
       - Mid (50%):        0,00 ft / 0,00 m
       - Quarterdeck (15%):    0,00 ft / 0,00 m
       - Stern:        0,00 ft / 0,00 m
       - Average freeboard:    0,00 ft / 0,00 m
    Ship tends to be wet forward

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): -205,4%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 0,0%
    Waterplane Area: 163 Square feet or 15 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 135%
    Structure weight / hull surface area: 19 lbs/sq ft or 94 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 1,88
        - Longitudinal: 4,94
        - Overall: 2,07
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is excellent
    Room for accommodation and workspaces is extremely poor
    Ship has quick, lively roll, not a steady gun platform
    Caution: Lacks seaworthiness - very limited seakeeping ability

Operational depth:  104 ft / 32 m
Emergency Depth: 166 ft / 51 m
Crush depth: 259 ft / 79 m

P-1 (1915)
P-2 (1915)
P-3 (1915)
P-4 (1915)
P-5 (1916)
P-6 (1916)
 

40 komentarzy:

  1. Okręciki są ekstremalnie małe, co mnie trochę zaskoczyło, bo sądziłem, że będą "polską" odmianą rosyjskich "Hollandów" Nr 1 z 1914 r. Rozumiem, że wielkość została podporządkowana przewidywanym zadaniom w Zatoce Gdańskiej. Zauważmy, że mają jednak bardzo przyzwoitą głębokość zanurzenia operacyjnego. Myślę, że ten zasięg pływania jest, mimo wszystko, akceptowalny, pod warunkiem skorzystania z "holownika" w drodze na akcję. Powrót jednak musiałby być samodzielny. Jeśli wybierzemy na czas akcji ciemną noc w czasie nowiu, to nie wcale nie musi to być operacja jednorazowa! :)
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Bardzo podoba mi się pomysł z wykorzystaniem okrętu podwodnego jako nosiciela!
      ŁK

      Usuń
    2. Małe rozmiary jednostek są pochodną idei transportowania ich "na grzbiecie" dużych okrętów podwodnych. Niestety nie my takich OP, które by uniosły okręt rozmiarów wspomnianych jednostek rosyjskich. Ale oczywiście nic straconego - rezygnując z wymogu transportu przez OP, możemy stosunkowo łatwo zbudować większych następców. Co też zapewne nastąpi :)
      Co do przeznaczeni "miniaturek" - odczytujesz je bezbłędnie. Mam zamiar przeprowadzić jakąś skrytą akcję przeciw okrętom w Gdańsku, zobaczymy co z tego wyniknie. natomiast co do możliwości powrotu jednostek po akcji. Zasięg jest "na styk" do Lipawy, do Połągi było by trochę bliżej. Jeśli okręty zostały by "podwiezione" w pobliże miejsca akcji przez OP, to faktycznie istnieje przynajmniej w teorii możliwość powrotu. Natomiast nie wyobrażam sobie za bardzo przejęcia "miniaturek" z powrotem przez OP czy inne nasze jednostki. Mogło by się to odbyć chyba tylko przypadkiem, bo na planowe spotkanie w ciemną noc na środku morza raczej nie można liczyć.

      Usuń
    3. Powrót z akcji zdecydowanie będzie musiał odbywać się o własnych siłach. Szczególnie,gdy ta będzie udana i spowoduje nerwowe polowanie Niemców na intruzów!:) Myślę, że jednorazowo należy rzucić do akcji nawet 2 - 3 jednostki, co zwiększy prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu. A gdyby tak zamiast torpedy okręcik wyposażyć w minę z zapalnikiem czasowym? Trudność nastręczałoby jednak jej umieszczenie w bezpośredniej bliskości kadłuba wrogiej jednostki.
      ŁK

      Usuń
    4. Tak też myślałem - żeby wysłać na raz kilka okrętów, np. 3. To zwielokrotni praedopodobieństwo sukcesu - większa będzie szansa, że choć jednemu się uda. Gdyby wysłać pojedynczą "miniaturke", szanse powodzenia oceniałbym jako iluzoryczne.
      Co do miny zaś - również nie mam pomysłu, jakby to technicznie rozwiązać, więc na razie pozostaję przy torpedzie :)

      Usuń
    5. Chyba żeby zrobić tak: postawić miny w torze wodnym i w odpowiednim czasie podpłynąć jakimiś szybkimi jednostkami nawodnymi (najlepiej niszczycielami) celem sprowokowania Niemców do wyjścia z portu o określonej porze). Wadą tego rozwiązania jest to, że mogli byśmy liczyć najprawdopodobniej na zatopienie co najwyżej niszczyciela, o ile w ogóle synchronizacja w czasie by się udała, i Niemcy ruszyli dokładnie wtedy, kiedy to sobie obliczymy. A wystarczy, by byli tylko trochę opieszali, i już cały plan weźmie w łeb. tak więc - na razie chyba jednak torpedy... ;)

      Usuń
    6. Prekursorami byli Włosi i ich "Mignatta", ale to dopiero w 1918 r.
      ŁK

      Usuń
    7. Zgadza się, tylko że Mignatta to nieco inne rozwiązanie - "żywa torpeda", a nie miniaturowy OP. Jej załoga była na zewnątrz, więc mogła manipulować ładunkami wybuchowymi i przymocować je do kadłuba atakowanej jednostki. W przypadku miniaturowego OP takiej możliwości nie ma, bowiem załoga jest wewnątrz kadłuba. A sprawnego mechanicznego systemu mocowania ładunku bojowego do kadłuba wrogiej jednostki w realiach 1915 r. nie potrafię sobie wyobrazić.
      Ale Twoja wzmianka o włoskich żywych torpedach nasunęła mi myśl, że mozna by i u nas coś takiego zorganizować. I nawet "pożenić" to z posiadanymi OP, które przecież posiadają zewnętrzne wyrzutnie torped, które mogły by posłużyć do przenoszenia "żywych torped" (4 szt. na 1 OP!). 3 OP mogły by dostarczyć w pobliże wrogiego portu 12 "żywych torped", a to już jest spory potencjał i którejś mogło by się udać. Tylko że o parę lat wyprzedziło by podobne realnie zaistniałe próby...

      Usuń
    8. Można więc o tym (tj. polskich "żywych torpedach") pomyśleć w 1918 r. Zauważmy przy tym, że owa "żywa torpeda" w stylu włoskim to w istocie ekstremalnie mały "mokry" okręt podwodny! :)
      ŁK

      Usuń
    9. I chyba tak zrobię, czyli wrócimy do tematu w odpowiednim czasie ;)

      Usuń
    10. Mamy 3 transportowce kutrów minowych/desantowych. Dadzą radę unieść nasze miniaturki? Bo miejsca na pokładzie wystarczy, gorzej z masami i statecznością.

      Usuń
    11. Co do umieszczenia min/y w bezpośredniej bliskości wrogiego okrętu, może coś takiego?
      https://youtu.be/ImkeoitlExQ?t=206
      Zablokowano niestety filmik, pokazujący użycie: podpłynięcie pod wrogi okręt, wypuszczenie "prezencików" tak, aby zaczepiły się magnesami i danie drapaka. W portach co prawda na takie działanie byłoby pewnie za płytko, ale na trochę głębszej wodzie...
      Zawsze można pomysł wykorzystać przy tworzeniu miniaturowych, podwodnych stawiaczy min.
      FWK

      Usuń
  2. Ciekawa koncepcja miniaturowych okrętów podwodnych. Bodajże czy nie pierwsza na świecie.
    Niestety technicznie mam obawy, czy po pierwszych próbach prototyp nie będzie musiał być przebudowany. Jedną z podstawowych form obrony op na płytszych wodach jest „kładzenie się” na dnie. Pozwala to chować się jak najgłębiej się da, i zabezpiecza przed skutkami „podmuchów” od bomb głębinowych, które mogłyby rzucić okręt w nieprzewidzianą stronę. Częściowo broni też przed „wytrałowaniem” sieciami, jeśli wróg podejmie taką próbę. Okręt podwodny z torpedą podwieszona pod kadłubem traci tę możliwość, co więcej, łatwo może ona ulec zniszczeniu przy otarciu się o dno.
    Rozwiązanie to albo dwie torpedy umieszczone na burtach, albo (jeśli masa na to nie pozwala) 2 torpedy jeszcze mniejszego kalibru. Albo miny (patrz niżej). Minimum to „obudowanie” torpedy pod kadłubowej solidnymi „ścianami/płozami”.

    Atak torpedowy we wrogim porcie jest bardzo ryzykowny. Dla mnie naturalniejszą taktyką byłoby takie działanie. P-1 niesie kilka min na zewnątrz kadłuba. Przed portem, w wynurzeniu, z P-1 wychodzi 1-2 nurków, którzy zajmują pozycje na kadłubie. Okręt zanurza się i wdziera do portu (nurkowie pomagają przecinać sieci zaporowe). W porcie nurkowie przeciągają miny pod kadłuby wrogich okrętów i nastawiają zapalniki czasowe. Potem z powrotem zajmują miejsca na kadłubie P-1. Okręt opuszcza port i wynurza się, w celu wejścia do wnętrza nurków.

    Zabranie z powrotem okrętu na grzbiet Skrzydlicy jest bez dźwigu praktycznie niewykonalne. Wymagałoby zejścia Skrzydlicy na głębokość peryskopową i manewrowanie tak P-1, żeby „wszedł” nad (niewidoczne!) uchwyty mocujące.

    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie do końca ogarniam, jak ci nurkowie mają oddychać w czasie tych "prac" podwodnych?
      ŁK

      Usuń
    2. Zakładam, że jak to nurkowie. Z butli tlenowych noszonych na plecach.
      H_Babbock

      Usuń
    3. Jesteś pewny, że takie "ustrojstwo" już wtedy było znane?
      ŁK

      Usuń
    4. Nie jestem pewien. Wydaje się, że Włosi używali aparatów nurkowych w ataku na bazę w Puli. To co prawda rok 1918, ale nie słyszałem, żeby pomiędzy 1915 a 1918 nastąpił jakiś przęłom w aparatach nurkowych. Znalazłem, że:
      „Some time before the First World War, the Fleuss-Davis independent breathing set for hardhat divers appeared”
      Czyli wydaje się, że taki zestaw istniał. Można też zakładać, że nurkowie używają zwykłych „ciezkich aparatów” opartych na tlenie dostarczanym przez rurę. Wówczas rury musiały by być połączone z okrętem podwodnym.
      H_Babbock

      Usuń
    5. Akwalung to raczej w czasie DWŚ wynaleziono?

      Usuń
    6. A jednak, możliwość była, choć OP musiałby mieć śluzę.
      https://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=nl&u=http://www.divingheritage.com/hall-rees-davis.htm&prev=search

      https://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=https://en.wikipedia.org/wiki/Henry_Fleuss&prev=search

      Usuń
    7. Bardzo ciekawe informacje. Jednym słowem, już parę lat przed PWS był opracowany system umożliwiający nurkom oddychanie z butli, uwalniający ich od przewodów powietrznych. A więc koncepcja użycia nurków nie jest wykluczona już w 1915/1916 r. Sęk w tym, że ten okręcik podwodny jest za mały do tego, żeby przewieźć jeszcze 1 - 2 nurków. Tu idealny byłby pojazd podwodny w typie "Mignatty", dostarczony w pobliże nieprzyjacielskiej bazy przez pełnowymiarowy okręt podwodny. Osobiście uważam, że do tej śmiałej koncepcji można powrócić w 1918 r., osiągając (wespół z Włochami) światowy prymat w użyciu tego rodzaju środków szturmowych.
      ŁK

      Usuń
    8. Ja zakładałem załogę 2-3 osoby: sternik i 1-2 "nurków szturmowych". 2 osoby na pewno się zmieszczą (a jak 2 to może i 3 ;-)).
      H_Babbock

      Usuń
    9. Na dwie pełnowymiarowe torpedy nie ma szans przy takiej wielkości okrętów (a wymiary te są zdeterminowane sposobem transportowania na miejsce akcji na pokładzie OP. Z kolei torpedy mniejszego kalibru mogły by być nieskuteczne wobec dużych okrętów, które w założeniu są głównym celem tych jednostek.
      Co do kładzenia się na dnie - skoro okręty mają atakować w portach, skrycie i z zaskoczenia, to uznałem że nie jest to zdolność najważniejsza i świadomie z niej zrezygnowałem.

      Usuń
    10. Aparat nurkowy taki, jaki jest używany dzisiaj został wynaleziony w 1944, o ile dobrze pamiętam, wcześniejsze urządzenia posiadały pewne wady.
      KT

      Usuń
    11. Zdaje się, że akwalung wynaleźli w 1943 r. Cousteau i Gagnan. Jednak funkcjonalne aparaty do swobodnego nurkowania były w użyciu już znacznie wcześniej.
      ŁK

      Usuń
    12. A chwileczkę, jeśli mamy atakować w portach, to może torpedy z elektrycznym napędem?

      Usuń
    13. Wydaje mi się że wówczas nie stosowano torped napędzanych elektrycznie. Choć z drugiej strony - skoro napęd taki stosuje się w OP, to teoretycznie chyba nie przedstawia problemu zaadaptowanie go na potrzeby torpedy. Pytanie tylko, jakie by to dało korzyści?

      Usuń
    14. Były elektryczne kablem zasilane czy streowane w poczatkach torped o ile pamiętam. Zaleta- brak śladu wystrzału i ruchu torpedy. zasięg i prędkośc w ataku w porcie raczej nieistotne.

      Usuń
    15. Torpeda Ericssona, zasilana i sterowana przez kabel.
      Torpeda Nordenfelt, bateria na pokładzie, sterowanie przez kabel

      Usuń
  3. Okręciki fajne, ale zalecam przeprowadzenie próbnych/ćwiczebnych ataków...
    W 44'ym Brytyjczycy nie zawracali sobie głowy instalacją ładunku wybuchowego do kadłuba Tirpitza, po prostu go "zrzucali" na dno pod celem z ich X-craftów (inna sprawa że ładunek miał co najmniej kilkaset kg).
    Jeśli torpeda ma około 700-900(?) kg uważam że można by podwiesić o podobnej masie ładunek wybuchowy w stosownym opakowaniu, wtedy nawet wybuch kilkanaście metrów od burty celu może go ciężko uszkodzić lub nawet zatopić..
    Proponuję też wykonać atak wszystkimi dostępnymi jednostkami...
    Najlepiej też aby te liliputy zostały podwiezione przez większych krewniaków możliwie najbliżej celu, (ofc. bez przekraczania pewnego stopnia ryzyka) po akcji te które przetrwają powinny udać się do najbliższej sojuszniczej bazy...
    Kpt.G

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby można było skrycie przewieźć kilka miniaturek w okolice Cieśnin Duńskich w okolice Fionii albo Lolland... Lubeka i Kilonia, śluzy Holtenau...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie można - na pokładzie OP mogło by się to udać, z tym że w przypadku takiej akcji załoga nie miała by nawet iluzorycznych szans na powrót do domu :(

      Usuń
    2. Myślałem raczej o przewozie statkiem udającym neutralną jednostkę, a załogi po akcji lądowały by w Danii przy udanym odwrocie i braku możliwości ponownego załadunku "miniaturek" na statek.

      Usuń
    3. W razie pojmania załogi - pluton egzekucyjny jest gwarantowany. Taki kamuflaż wykracza chyba poza to, co jest uznawane w prawie morskim za dopuszczalny w walce fortel...
      ŁK

      Usuń
    4. Nie, o ile nie prowadzi sie walki pod taka flagą, to dopuszczalny prawem podstęp wojenny.

      Usuń
    5. Myślę jednak, że za wykręcenie takiego "numeru" Prusacy i tak by ich rozstrzelali! :)
      ŁK

      Usuń
    6. Obawiam się, że faktycznie mogło by tak być. Ale jeśli można ich przewieźć na pokładach statków udających jednostki neutralne, to równie dobrze mogą to zrobić OP. I tak samo, po akcji załogi mogły by próbować dopłynąć do Danii.

      Usuń
    7. Panowie, a pod jaka bandera poluja "raidery"? Pod dowolną. Tylko strzelają pod własną ( SMS Emden). Zmobilizowany statek udający jednostke neutralna może spróbować podjąc załogi bo do Danii może braknąc paliwa.

      Usuń
    8. Okazuje się, że mamy niemal idealnego kandydata do takiej akcji. Nawet niespecjalnie musiałby udawać jednostke neutralną: http://springsharp.blogspot.com/2016/06/tender-torpedowo-minowy.html

      Usuń
    9. Prusacy was złapią i ustawią przed frontem plutonu egzekucyjnego! Byle tylko któryś z tych "maluchów" nie wpadł im w ręce, bo to nie lada gratka. Takich "zabaweczek" nie miała ówcześnie żadna flota. :)
      ŁK

      Usuń
    10. Nic im nie zrobią, nikt nie rozstrzelał załogi Emdena za Penang, to samo z załogą Seeadler czy innych krążowników pomocniczych.

      Usuń