niedziela, 27 sierpnia 2017

Bombowiec nurkujący



Dziś – uwaga – bombowiec nurkujący:) Albo raczej lekki bombowiec zdolny do bombardowania z płytkiego nurkowania. Geneza jego jest prosta, a jednocześnie dość przypadkowa – wynika z pewnego incydentu jaki się przytrafił jednemu z lotników w trakcie ćwiczeń ze zrzucania bomb – otóż bomba utkwiła mu w wyrzutniku, więc postanowił ją zrzucić grawitacyjnie wprowadzając maszynę w lot nurkowy. Jak się okazało, punkt trafienia bomb był bardzo bliski punktowi w jaki celował nurkujący samolot, o czym nasz pilot nie omieszkał zameldować dowództwu. Postanowiono przeprowadzić stosowne próby i okazało się, że istotnie – nurkowanie znacznie zwiększa celność bombardowania. Postanowiono więc opracować samolot skonstruowany specjalnie do tego celu. Zlecenie otrzymało biuro konstrukcyjne Czesława Zbierańskiego, którego jedna konstrukcja już w naszym lotnictwie się pojawiła (samolot Cywiński-Zbierański z 1911 r.). Podstawowym wymogiem jaki postawiono, była wytrzymałość konstrukcji, bowiem jak się okazało - w trakcie nurkowania na płatowiec działają duże siły, które zdolne są poważnie uszkodzić nie przystosowaną do tego konstrukcji (zwłaszcza skrzydła, które w skrajnych przypadkach się urywały). Postanowiono więc, że kadłub i stery nowego samolotu będą mieć konstrukcję ze spawanej kratownicy metalowej, pokrytej sklejką. Aby uniknąć słabego punktu w konstrukcji płatów, dźwigar skrzydła wykonano z jednego elementu, a powierzchnię płata również pokryto sklejką.  Konstrukcja skrzydła z jednego elementu wymusiła układ „parasol” (w każdym innym układzie kabina załogi uniemożliwiała by to rozwiązanie). Samolot ma załogę dwuosobową, z pilotem i tylnym strzelcem, oraz uzbrojenie w 1 km i 60 kg bomb. Z racji dość ciężkiej konstrukcji osiągi nie są powalające, ale na początek myślę, że jest to ciekawa maszyna :)  Na tyle, że jeszcze w 1915 r. nasze dowództwo zdecydowało się na zakup 36 szt. tej maszyny, którą otrzymała oznaczenie Zbierański Z.3.
Na koniec dodam, że pomysł na samolot oraz inspirację w zakresie legendy jego powstania zawdzięczamy koledze O’Cooleyowi (mam nadzieję, że dobrze odmieniam;)) któremu serdecznie w tym miejscu dziękuję!



Dane taktyczno-techniczne:
Załoga: 2
Rozpiętość: 9,65 m
Długość: 6,81 m
Wysokość: 3,03 m
Powierzchnia nośna: 17,33 m2
Masa własna: 624 kg
Masa startowa: 940 kg
Napęd: 1x110 KM
Prędkość: 120 km/h
Prędkość wznoszenia: 1,3 m/s
Pułap: 3400 m
Zasięg: 250 km
Uzbrojenie: 1 km, 60 kg bomb

43 komentarze:

  1. Solidna maszyna, stanowiąca nową jakość w naszym lotnictwie. Przydałby się jeszcze drugi, zsynchronizowany, karabin maszynowy pilota. Można by z niego,po zrzucie bomb, solidnie "przygrzać" do atakowanej siły żywej nieprzyjaciela! :) Można o tym pomyśleć w następnym modelu.
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy i przydatny na froncie samolot. W następnym typie oprócz karabinu maszynowego pilota należy zastosować najmocniejszy dostępny silnik. Mamy już silniki stutrzydziestokonne, a będą mocniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. W ogóle to myślę o czymś w rodzaju samolotu szturmowego. Miałby on km (km-y?) strzelające do przodu, opancerzenie i być może jakiś mały ładunek bomb. A może nawet... rakiety niekierowane! Ale oczywiście najpierw musimy dorobić się synchronizatora, którego jeszcze nie posiadamy :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Można też by zastosować karabiny strzelające ukośnie w dół do przodu. Takie rozwiązanie było np. na Albatrosie J.1 - może to być niezłe rozwiązanie do zwalczania nieprzyjacielskich wojsk na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze w kwestii samolotów szturmowych - wygooglałem takie cudo: http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/1431/126/Junkers-Larsen-JL-12
    miał 30 km-ów (pm-ów?), to dopiero siła ognia, może coś w ten deseń bym zbudował :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były Thompsony czyli pmy..:)
      A widziałem już zdjęcie z instalacją na którą składało się 10-12 pistoletów(w dwóch rzędach dolny do góry nogami) Mauser C/96 na obrotnicy strzelca "tylnego".
      Co do samolotu-"nurkowca", fajny jest co rozwijać.. kto wie.. może w latach międzywojennych dorobimy się "Polskiej Stuki" ;)
      Kpt.G

      Usuń
  6. No, ten Junkers to niezłe dziwo. :) Może jednak lepiej ograniczyć się do 2 "prawdziwych" karabinów maszynowych (kalibru 7,62 mm) z przodu i 1 dla obserwatora? Chyba, że zakupimy demobilowe, brytyjskie Maximy 11,43 mm, zamienimy lufy na "berdanowskie" 10,67 mm i zaelaborujemy amunicję prochem bezdymnym? :) A te rakiety, to jak sądzę pociski Le Prieur?
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rakiety to miały by być Le Prieur, ewentualnie jakaś rodzima ich wersja. Co do km-ów - do kalibru(jak i konkretnego modelu km-a) się specjalnie nie przywiązuję, może to być równie dobrze coś innego. Raczej chodziło mi o ideę samolotu mającego zwalczać wrogie oddziały dużą liczbą karabinów skierowanych ku dołowi. Nie musi to być od razu 30 szt. (taka ilość to jednak trochę przegięcie), ale o sam pomysł takiego strzelania, który równie dobrze może zostać zrealizowany parę lat wcześniej, czyli już w czasie PWS.

      Usuń
    2. Proponuję jednak zintensyfikować prace nad synchronizatorem! :)
      ŁK

      Usuń
    3. Propozycją przyjęta, ale nie wiadomo, kiedy owoc prac pojawi się w postaci możliwej do praktycznego wykorzystania. Raczej nie nastąpi to wcześniej jak w 1916 r.

      Usuń
    4. A synchronizator Ławrowa z 1913 roku? Sikorski S16 z lutego 1915 lata z nimi. Samolot dobry, tylko silniki słabiutkie, 70-80KM zaledwie. Dać mu 130KM, będzie latać przynajmniej 160km/h (zwłaszcza jak sie poprawi podwozie czterokołowe) i kupować od Rosji (Ryga blisko, same przylecą na front)

      Usuń
    5. Trzeba by poszkać, kiedy faktycznie został wprowadzony do użytku, bowiem czytałem, że pierwsze egzemplarze go nie miały. A nawet z tym synchronizatorem to nie było jakoś specjalnie różowo, bo S-16 ponoć nie odniosły żadnego (!) zwycięstwa powietrznego. Wprawdzie było ich raptem 34 szt., ale jednak...

      Usuń
    6. Słabo było z nimi, bo z powodu zaniedbań i opóźnień latały z Gonome o mocy 60-70KM ale i tak bez pasażera, solo, osiągały do 145km/h. Miały dostać silniki Le Rohne 110-130KM, byłoby lepiej.
      A co do synchronizatora- był już w M-S L synchronizator Saulnier'a ale z tym nieszczęsnym Hotchkissem, który słabo się do synchronizowania nadawał. Garros zaproponował zwężenie i opancerzenie łopat śmigla na wprost lufy, a jego mechanik dał jeszcze te "kliny rykoszetowe". Gdyby zamiast km H był Maxim albo Vickers synchronizator działałby o wiele pewniej.

      Usuń
    7. Co do pomysłu kolegi ŁK dotyczącego "przekalibrowania" Maximów na nabój Berdana z prochem bezdymnym, to przekonuję się do niego. Ale powinniśmy opracować do niego pociski wybuchowe, odpowiedniki Pomeroy i Brock oraz zapalające. Taki ckm będzie minimalnie cięższy od kalibru 0.300, więc będzie można stosować go w samolotach myśliwskich jako km pilota. Zmniejszeniu chyba ulegnie ilość amunicji, zamiast 500 pewnie do około 300. Taka amunicja byłaby zabójcza dla bombowców i maszyn rozpoznawczych (oraz balonów)

      Usuń
    8. Kolego ŁK, prezent! "... Choć kupowano Maxima dostosowanego i do "starych" naboi - jak np. marynarka Rosji, która użytkowała je w kalibrze 10,67mmx58R (pierwsze zamówienie na 12 testowych ckm w tym kalibrze to 1888)" i to będzie czarnoprochowy Maxim-Berdan :)
      dws.org.pl Razorblade1967

      Usuń
  7. Parę uwag. Maszt nad płatem zbędny. Stosowano go zanim zastosowano lotki, do zwichrowania płatów i uzyskania efektu przechylania. Płat zbyt cienki i nadal ma "ptasi" profil- powinien być płasko-wypukły. Silnik rotacyjny- zabierając 100kg paliwa, 2 osoby załogi i bomby nie osiągniemy zasięgu większego jak Fokker E-8, jeszcze z taka prędkością. Podejrzewam ze będzie to raczej 150-200km. Przed sterem kierunku, powinna być płetwa statecznika pionowego. Silnik, jako że Rosja stosuje Salmsony a i my MAMY licencję, powinien być typu M9 lub P9 i wtedy zasięg 250 zdaje się być realny a i prędkość kiedy pozbędziemy się niepotrzebnych drutów wzrośnie do 140-150km/h
    A co z prototypem w typie Bleriot (grzbietopłat), zdawał się być bardziej obiecujący wytrzymałościowo, choć trudniejszy w zaprojektowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że lotnictwo również leży w centrum zainteresowań Kolegi. Zgłoszone postulaty mnie osobiście (niestety laikowi!) podobają się!
      ŁK

      Usuń
    2. Grało się w RED BARONa a i Spitfire, Hurricane i Wildcat nieobcy :)
      Zauważyłem też nadwagę sporą, nieco dłuższy kadłub i mocniejsze skrzydło nie może kosztować aż 200kg, raczej 100-120 maksymalnie i już mamy z czego brać udźwig na bomby i większą ilość paliwa.

      Usuń
    3. Układ grzbietopłata odrzuciłem, bo trudno w nim pogodzić kabinę pilota z wykonaniem obu skrzydeł z jednego elementu. Trzeba by pilota przesunąć przed albo za skrzydło. W pierwszym przypadku była by za duża koncentracja mas z przodu, w drugim - mocno ograniczona widoczność w dół do przodu. Stąd wybór układu "parasol". Stąd też linki usztywniające i maszt na którym są rozpięte - nie mamy bezpośredniego mocowania płata do kadłuba, więc trzeba inaczej usztywnić konstrukcję,
      Co do płetwy statecznika pionowego - nie wydaje się konieczna, przecież wiele samolotów z tamtego czasu miało taki ogon jak na rysunku. Więc jest on jak sądzę, jak najbardziej na czasie.

      Usuń
    4. ps. co do zasięgu - jeszcze się nad nim zastanowię i być może skoryguję.

      Usuń
    5. ps2. mamy tu konstrukcję z metalowych rurek a nie drewna i poszycie ze sklejki zamiast płótna, to powoduje sporą "nadwagę" samolotu.

      Usuń
    6. Fokker e8 (do niego nasz CZ-1 najbardziej podobny) też metalowa kratownica, podobnie jak wiele innych samolotów. Silnik 150kg, kadłub 150 kg, skrzydło 100kg i jest 400kg. Niech nam skrzydło utyje o 100% i mocniejsze słupki 10-20kg + 30kg na fotel strzelca i nieco wiekszy zbiornik paliwa. .

      Usuń
    7. Skrzydło jako całość to właśnie dla układu "parasol", jest mocno zamocowane do kadłuba silnymi słupkami i zastrzałami.
      W grzbietopłacie, jak Bleriot czy Borel BO11 kabina pilota może być pomiędzy dźwigarami a strzelca za tylnym dźwigarem. Albo przy płacie dzielonym, wzmocniona konstrukcja kadłuba i skrzydła w miejscu okuć mocowań płata, tak jak to robił Junkers (DI).

      Usuń
    8. zapomniałem podać, ze samolot nazywa się Zbierański Z.3, zaraz to dodam. Co do obliczenia masy, to ja wychodziłem raczej od współczesnych parasoli Morane'a. samolotu o którym piszesz jakoś nie mogę sobie przypomnieć, czy chodzi może o Fokkera D.VIII? Jeśli tak, to on jest jednak o 1 m krótszy i ma o 1 m mniejszą rozpiętość. Do tego kabina drugiego pilota w naszej maszynie, i stąd różnica w wadze. Oczywiście to i tak tylko zgrubne szacunki, nie upieram się, że czegoś tu nie przeszacowałem/niedoszacowałem. Staram się szacować ostrożnie, by nie narazić się na zarzut, że sztucznie tworzę wyżyłowane konstrukcje, które nie miały by szansy zaistnieć i mieć takie a nie inne osiągi. W odniesieniu do samolotów brak niestety takiego narzędzia jak springsharp do okrętów (a szkoda, o wielce nad tym boleję).

      Usuń
    9. ps. żeby zmieścić kabinę pilota między dźwigarami trzeba by je dać blisko krawędzi natarcia i spływu. To mogło by być niekorzystne ze względu na wymogi profilu skrzydła i grubości dźwigarów które są do pewnego stopnia sprzeczne (dwa grube dźwigary oddalone znacznie od siebie wymusiły by nadmiernie gruby profil skrzydła). Niemniej nie wykluczam, że takie rozwiązanie zostanie w przyszłości wdrożone, jeśli dojdę do wniosku że to jednak wykonalne i korzystne. w tym przypadku nie ukrywam że o takim rozwiązaniu po prostu nie pomyślałem.

      Usuń
    10. Rozwiązań inżynieryjnych jest wiele. Dźwigar skrzynkowy nie musi mieć wysokości profilu i o ile robiąc skrzydło niedzielone dźwigar główny nie będzie dzielony, to już tylny może być przerwany i mocowany do kadłuba okuciami. No ale niech sobie inżynierowie myślą, a my tymczasem polatamy sobie na Z3 :)
      Tak, Fokker D8, pisząc nie trafiłem w literkę, a edytować nie ma jak.

      Usuń
    11. Inżynierowie będą myśleć i kombinować, czego efektem wkrótce może być samolot Z.4 :)
      ps. zasięg skorygowałem na 250 km.

      Usuń
    12. Ja jednak napiszę...."poszalał kolega" z tą koncepcją.

      Piotr

      Usuń
    13. Fakt, trochę niespodziewany ten samolot. Myślałem że raczej pod koniec 1915 roku będzie coś podobnego. No ale skoro Anglicy od 1914 roku bombardują po 4-5 sekundowym nurkowaniu zwyczajnymi samolotami to i my możemy czymś bardziej przystosowanym.
      Mam nadzieję ze w nadchodzących wydarzeniach wykaże się również nasza Brygada Wielkich Bombowców (18szt., 3 eskadry po 6szt.)

      Usuń
    14. Coś tam już się kombinuje z samolotami wielosilnikowymi :)

      Usuń
    15. Hmm... przeglądałem post "Kolejne samoloty" i dopiero skojarzyłem tego Voisina III, to jeden z najpierwszych bombowców i do tego z metalowym szkieletem. Francuska i angielska wiki podają że z działkiem 37-47mm był "szturmowcem", a jako bombowiec dźwigał do 150-160kg bomb a wersja LAS z połowy 1915 roku z mocniejszym Salmsonem R9 prawie podwoiła udźwig.

      Usuń
    16. Efektywność takiego działka jest jednak mocno ograniczona, by nie powiedzieć iluzoryczna. A na 20 mm działko automatyczne jest jeszcze trochę za wcześnie. Może jednak warto wysłać naszych szpiegów do arsenału Spandau, by przyjrzeli się pracom nad działkiem Beckera? :)
      ŁK

      Usuń
    17. Jakoś na B-25 75-ka była skuteczna, 37-ka na SPAD XIII też, Maxim na wybuchowe pociski berdanowskiego kalibru tez by trochę naszkodził.
      A i muszę do Voisina sprostowanie dać. Te prawie 300kg bomb to wersje z silnikami rzędowymi 200KM+, to dopiero 1916 rok.

      Usuń
    18. Na samolocie to jednak raczej działko samoczynne... A o Maximach na amunicję Berdana już kiedyś dyskutowaliśmy. I to jest też dobra idea - powstaje taki "trochę" najcięższy karabin maszynowy! :)
      ŁK

      Usuń
    19. O Maximach berdanowskich dałem komentarze tam wyżej zaraz na górze, wczoraj o 11:13 i następny po g13 czasu blogowego.

      Usuń
    20. Bardzo dziękuję za przypomnienie i ... przepraszam, że nie śledziłem dyskusji zbyt dokładnie. Zazwyczaj spoglądam jedynie na ostatnią odpowiedź, na dole strony! :)
      ŁK

      Usuń
    21. Ja liczę komentarze, czasami dyskusja jest pod kilkoma komentarzami

      Usuń
  8. A tak przy okazji, odnośnie spodziewanych działań na ladzie, taki wierszyk mi się złożył:
    Whatever happens, we have got
    armored cars, and they have not.
    Whatever happens, we also have
    "Motorgeschutz"*, wich they don't have.

    *to wszystko co mamy opancerzone, z działkiem i gąsienicami :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli chodzi o śledzenie nowych komentarzy to moim zdaniem idealna jest opcja widoczna na dole posta, w dolnej części ramki do wpisywania nowego komentarza. Jest tam kwadracik do zaznaczenie opisany „Powiadamiaj mnie”. Po zaznaczeniu otrzymuje się maile z info o nowych komentarzach. (Niestety po pojawieniu się nowego posta trzeba od też znowu zaznaczyć.)

    Skuteczne akcje rozpoznawcze samolotów były już w 1914. Ale zastanawiam się, kiedy nastąpiła pierwszy prawdziwie skuteczny, „istotny” atak samolotów. Przez „istotny” rozumiem taki, że spowodował naprawdę materialne straty atakowanego i miał znaczenie dla przebiegu działań bojowych. Czy któryś z Kolegów zna taki przykład z PWS?

    H_Babbock

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RNAS opracowal taktykę ataków z lotu nurkowego na hangary Zeppelinów i już 8.10.1914 atakowano skutecznie. W listopadzie również skuteczny atak na zakłady Zeppelinów we Friedrichshafen. Atakowano w ten sposób dworce i linie kolejowe a w czasie walk piechoty udzielano wsparcia bombardując gniazda broni maszynowej i pozycje artylerii. "Istotny atak"? Że zniszczono hangary ze sterowcami, bazy wodnosamolotów , uszkodzenia i straty w zakładach Zeppelinów, rozbijano nastawnie na dworcach, niszczono torowiska, to straty są. Nikt dzięki temu nie wygrał bitwy na zachodnim froncie ale to utrudnia walkę i osłabia przeciwnika.
      Co Niemcom dały rajdy sterowców na Londyn, rozwijanie bombowców klasy R i ostrzał Paryża z "Długiej Berty"? Minimalne straty u aliantów i zbędne koszty po swojej stronie. Pokaz talentów inżynierskich, możliwości technologicznych i olbrzymie koszty. Bombowców R nie zbudowano nawet 70 szt. jeden kosztował prawie 600000 marek, nie licząc kosztów prac nad projektami (a Anglicy dość tanio, raz dwa machnęli sobie ponad 60 H-P V/1500 tylko po to by odwetowo Berlin zbombardować).

      Usuń
    2. Jeśli dobrze rozumiem to „skuteczny atak na zakłady Zeppelinów we Friedrichshafen” przeprowadziły 3 samoloty. Nie wiem ile zrzuciły bomb (90kg?), ile z nich trafiło (10kg?), ale efekt nie mógł być oszałamiający.
      Dlatego właśnie pytałem o przykłady poważnych działań lotnictwa – bo ja odnoszę wrażenie, że takich nie było w czasie PWS.
      H_Babbock

      Usuń
    3. Rzeczywiście dokładna kwerenda wykazała pewne rozbieżności w ocenie skutków tego nalotu 4 Avro 504 jak i daty kiedy sie odbył("...Po ataku Niemcy wzbogacili zarówno ochronę, jak i przeciwlotniczą ochronę w Friedrichshafen. Byli również zaniepokojeni podatnością swoich urządzeń do produkcji statków powietrznych, więc zbudowali drugą fabrykę Zeppelin w Poczdamie, która znajdowała się poza zasięgiem jakiegokolwiek statku powietrznego wroga..."-no i koszty lecą)
      . Ale wcześniej 8 października 1914 r zniszczono LZ.25 :) To jeszcze nie te czasy, kiedy można było na cel posłać parę setek bombowców z kilkoma tonami bomb i na kilka tygodni "wyłączyć" zakłady lotnicze (Messerschmidt) albo niszczyć jakże ważny wtedy przemysł petrochemiczny albo ograniczyć ruchy wojsk atakami lotniczymi (Normandia, Ardeny).

      Usuń