piątek, 11 sierpnia 2017

Podwodny stawiacz min



Oto zapowiadany podwodny stawiacz min, zbudowany z wykorzystaniem kadłuba jednostki typu Żarłacz. Aby uprzedzić ewentualną jego krytykę, spieszę wytłumaczyć skąd taki a nie inny kształt tej jednostki. Przede wszystkim, okręt powstał w obliczu pilnej potrzeby posiadania okrętu tej klasy, gdyż jedyny dotychczasowy podwodny stawiacz min został utracony. Aby mieć okręt w służbie już w 1915 r. nie można go było budować od podstaw (w tym nie można było skorzystać z gotowych planów poprzedniego stawiacza min), lecz trzeba było skorzystać z kadłuba już budowanej jednostki – czyli w tym przypadku czwartego okrętu typu Żarłacz. Improwizowany charakter przebudowy wymusił daleko idące kompromisy. Przede wszystkim smukły kształt kadłuba nie pozwolił na zamontowanie 2 rzędów studni minowych, stąd okręt ma tylko jeden ich rząd umieszczony  w osi symetrii, co daje łączny zapas min wynoszący 24 szt. Chęć zmaksymalizowania w tych warunkach ilości zabieranych min, co można było uzyskać tylko na drodze wydłużenia przedziału minowego, wymusiła poważne ograniczenie pozostałego uzbrojenia. Zrezygnowano m.in. z armaty kal. 75 mm oraz kadłubowych wyrzutni torped, na które po prostu brakło już miejsca. Pozostawiono tylko 4 zewnętrzne wyrzutnie, które nie zabierają miejsca w kadłubie, a pozwalają zachować minimalne zdolności ofensywne w przypadku natknięcia się na stosowny cel pływający. W celu pomieszczenia odpowiedniego zapasu min (3 na jedną studnię) konieczne okazało się minimalne podwyższenie kadłuba przed kioskiem, ponad całym przedziałem minowym. To pogorszyło nieco charakterystyki hydrodynamiczne jednostki, czego wyrazem jest minimalny spadek prędkości i zasięgu w pływaniu podwodnym przy z niezmienionym napędzie. Ponadto zwiększona wyporność wypływa także na lekki spadek prędkości nawodnej. Z grubsza jednak charakterystyki te pozostają na satysfakcjonującym poziomie. Ogólnie, jak na jednostkę mocno improwizowaną okręt może nie zachwyca, ale powinien być przydatny w działaniach bojowych.  


Mors, polish minelaying submarine laid down 1915

Displacement:
    415 t light; 424 t standard; 459 t normal; 487 t full load, 551 t submerged

Dimensions: Length overall / water x beam x draught
    177,00 ft / 177,00 ft x 17,91 ft x 10,27 ft (normal load)
    53,95 m / 53,95 m x 5,46 m  x 3,13 m
    4 - 18,0" / 457 mm above water torpedoes

Machinery:
    Diesel Internal combustion generators plus batteries,
    Electric motors, 1 shaft, 1 074 shp / 801 Kw = 15,30 kts (750 hp / 559 Kw = 9,00 kts)
    Range 4 000nm at 9,00 kts (55 nm at 5,00 kts)
    Bunker at max displacement = 63 tons

Complement:
    25

Cost:
    £0,029 million / $0,118 million

Distribution of weights at normal displacement:
    Armament: 0 tons, 0,0%
    Machinery: 41 tons, 8,9%
    Hull, fittings & equipment: 206 tons, 44,9%
    Fuel, ammunition & stores: 44 tons, 9,6%
    Miscellaneous weights: 168 tons, 36,6%

Overall survivability and seakeeping ability:
    Survivability (Non-critical penetrating hits needed to sink ship):
      331 lbs / 150 Kg = 3,1 x 6 " / 152 mm shells or 0,5 torpedoes
    Stability (Unstable if below 1.00): 1,00
    Metacentric height 0,4 ft / 0,1 m
    Roll period: 12,2 seconds
    Steadiness    - As gun platform (Average = 50 %): 0 %
            - Recoil effect (Restricted arc if above 1.00): 0,00
    Seaboat quality  (Average = 1.00): 0,00

Hull form characteristics:
    Hull has a flush deck
    Block coefficient: 0,493
    Length to Beam Ratio: 9,88 : 1
    'Natural speed' for length: 13,30 kts
    Power going to wave formation at top speed: 47 %
    Trim (Max stability = 0, Max steadiness = 100): 25
    Bow angle (Positive = bow angles forward): 0,00 degrees
    Stern overhang: 0,00 ft / 0,00 m
    Freeboard (% = measuring location as a percentage of overall length):
       - Stem:        0,00 ft / 0,00 m
       - Forecastle (20%):    0,00 ft / 0,00 m
       - Mid (50%):        0,00 ft / 0,00 m
       - Quarterdeck (15%):    0,00 ft / 0,00 m
       - Stern:        0,00 ft / 0,00 m
       - Average freeboard:    0,00 ft / 0,00 m
    Ship tends to be wet forward

Ship space, strength and comments:
    Space    - Hull below water (magazines/engines, low = better): 69,4%
        - Above water (accommodation/working, high = better): 0,0%
    Waterplane Area: 2 016 Square feet or 187 Square metres
    Displacement factor (Displacement / loading): 184%
    Structure weight / hull surface area: 69 lbs/sq ft or 338 Kg/sq metre
    Hull strength (Relative):
        - Cross-sectional: 2,99
        - Longitudinal: 1,28
        - Overall: 1,59
    Hull space for machinery, storage, compartmentation is excellent
    Room for accommodation and workspaces is extremely poor
    Ship has quick, lively roll, not a steady gun platform
    Caution: Lacks seaworthiness - very limited seakeeping ability

24 mines

Operational depth:  159 ft / 48 m
Emergency Depth: 254 ft / 77 m
Crush depth: 398 ft / 121 m

44 komentarze:

  1. Okręt, jak piszesz, jest konstrukcją improwizowaną, ze wszelkimi tego konsekwencjami. Szczególnie rzuca się w oczy brak artylerii, która w tym czasie stawała się standardem. Tragedii jednak nie ma! I tu moja osobista refleksja. Okręt ten będzie operował sporo w pozycji zanurzonej, dałbym mu więc mniejszego (= słabszego) diesla (który zapewniłby prędkość w wynurzeniu na poziomie 12 węzłów) i zmniejszył zapas paliwa (ograniczając zasięg nawet do 2000 Mm). Zaoszczędzone miejsce i ciężary przeznaczyłbym na rozbudowanie baterii akumulatorów, tak, aby osiągnąć w zanurzeniu zasięg 100 Mm z prędkością 5 węzłów. Z wyrzutni torped także bym zrezygnował. Okrętów torpedowych mamy pod dostatkiem, a jego zadaniem będzie stawianie zapór minowych w najbardziej nieoczekiwanych, dla nieprzyjaciela, miejscach. Bardzo podoba mi się sylwetka okrętu. Myślę, że postulowane przeze mnie zmiany można będzie wprowadzić, nawet w ramach szybkiej i doraźnej przebudowy. Zdecydowany "+" dla autora za wykazaną inwencję! :)
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minowiec nie torpedowiec, ilość min najważniejsza ale te 4 wyrzutnie mogą okazać się potrzebne jeśli trafi się godny cel. No i kolega ŁK ma rację pisząc o zwiększeniu zasięgu podwodnego. 10h pod wodą a 20h, to coś co może decydować o powodzeniu minowania na wodach n-pla.

      Usuń
    2. Jakieś modernizacje są oczywiście niewykluczone, jednakże z tych torped to bym jednak chyba nie rezygnował. Trochę szkoda by było jakby się jakiś tłusty cel pojawił w peryskopie i nie było czym go poczęstować ;)

      Usuń
    3. Jestem za pozostawieniem torped na pokładzie..
      Myślę jednak iż możńa by zainstalować niewielkie/lekkie działko za kioskiem okrętu.. np. MacLean'a np jako prototyp w fazie testów bojowych w wersji dla okrętów podwodnych. :)
      Właściwie to myślę ze możemy sobie (w przyszłości [Powojennej?]) ułatwić nieco i w podobny sposób (tylko z góry zamierzony) wykorzystywać zmodyfikowane (na etapie projektu!) okręty podwodne oparte o torpedową wersję, pozwoli to na przyspieszenie i uproszczenie produkcji.
      Kpt.G

      Usuń
    4. Niestety ale McClean raczej nie nadaje sie do żeglugi podmorskiej ( rura gazowa itp.). Nam ledwo udało sie sprawic by działało w miare niezawodnie, przy czym głównie dzięki przejściu na proch bezdymny w ładunkach miotających. Jako ciekawostkę podam że US Army poprosiła o pomoc samego Johna Browninga a ten po badaniach planów, konstrukcji, testach, stwierdził ze broń jest O.K. i nie rozumie dlaczego nie działa jak należy, bo powinna.

      Usuń
    5. A czy był w ogóle jakiś okręt podwodny bez torped? Pytam, bo nie przypominam sobie takiego.

      Usuń
    6. Oczywiście! Małe niemieckie stawiacze min typu UC I nie posiadały uzbrojenia torpedowego. Rosyjski, awangardowy "Krab" miał tylko 2 wyrzutnie. Podobnie niemiecki typ UE I. Wszystkie te okręty miały też niewielką prędkość pływania na powierzchni i spory zasięg pływania podwodnego.
      ŁK

      Usuń
    7. PS. Dorzucę jeszcze jeden przykład ciekawego okrętu minowego - rosyjski "Jersz" (czyli minowa wersja typu "Bars"). Prędkość na powierzchni wynosiła niecałe 11 węzłów, uzbrojenie torpedowe także tylko 2 wyrzutnie, ale za to aż 42 miny.
      ŁK

      Usuń
    8. Spory zasięg miały faktycznie Krab i U 71 (rzędu 80 Mm), ale UC 1, już tylko 50 Mm, na co oczywiście wpływ miały jego mizerne rozmiary. Niemniej zgadzam się, w następnym typie trzeba będzie zwiększyć nacisk na zasięg pływania podwodnego. A może w ogóle zbuduję flotylle takich minowych drobnoustrojów w rodzaju UC 1? Coś ten pomysł zaczyna mi się podobać :)

      Usuń
    9. Zasięg UC I, jak na takiego mikrusa, też jest godny uwagi! Przy okazji fantastyczne zasięgi pływania podwodnego miały ówczesne okręty francuskie (pomijam tu częste a anachroniczne siłownie parowe do pływania na powierzchni!). "Gustave Zédé" (1914 r.!) osiągał aż 135 Mm przy prędkości 5 węzłów. Czyżby budowali oni jakieś szczególnie wydajne baterie akumulatorów, czy też jest to wynik kiepskich zasięgów w pływaniu nawodnym (= mała ilość paliwa)?
      ŁK

      Usuń
    10. PS. Jeśli jakiś polski odpowiednik UC I, to może chociaż z prędkością 10/5 węzłów. Te niemieckie oryginały były żałośnie powolne (podobnie, jak typy UB I i UB II)!
      ŁK

      Usuń
    11. Oczywiście tak, 10 w. na powierzchni to absolutne minimum, 6 w. typu UC 1 to było jakieś nieporozumienie ;)
      Co do osiągów francuskich OP - niestety nie mam pojęcia, co było ich tajemnicą sukcesu ;)

      Usuń
    12. Czy planujesz na tych "maluchach" uzbrojenie torpedowe? Niektóre UC I otrzymały później takowe. Zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa związana z artyleryjskim uzbrojeniem okrętów podwodnych. Nierzadko otrzymywały one, w trakcie służby, znaczące wzmocnienie tejże artylerii. Ekstremalny przykład stanowi niemiecki UB-48 (typu UB III), na którym wyjściowe działo 88 mm L/30 zamieniono w końcu wojny na 2 armaty 105 mm L/45! Skoro takie wzmocnienia były praktykowane, to może i nasz "Mors" mógłby otrzymać 75 mm Caneta?
      ŁK

      Usuń
    13. W obydwu przypadkach odpowiedź będzie negatywna:) Na maluchach z definicji torped nie przewiduję (każda tona będzie cenna jeśli mamy mieć okręt szybszy, miejsce też się liczy). Co do Morsa - miejsca na armatę brak - zostało bowiem zajęte przez szyby minowe.

      Usuń
  2. To coś o lądzie teraz.
    W 1913 roku przemysł samochodowy z USA pokazał swoje produkty na wystawie w Petersburgu. Wyroby wzbudziły spore zainteresowanie. Po wybuchu wojny do USA i aliantów zachodnich pojechały komisje zakupowe. Kupiliśmy silniki lotnicze i licencje, samoloty i licencje, Lewisy i licencje, działa i licencje (a choćby moździerz Aasena) i samochody pancerne (większość Rosja). W USA zakupiono samochody Garford- jako ciężarowe i do przebudowy na samochody pancerne i Jeffery Quad jako wozy techniczne dla plutonów samochodów pancernych (pierwsze jednostki na poczatku 1915 gotow do walki). My zamówilismy dodatkowe Lewisy w Savage Arms i równiez samochody Garford i Jeffery wraz z licencją, plus około 250 zestawów układów jezdnych Jeffery do samodzielnego montażu przy rozruchu produkcji licencyjnej. W warszawie była Odlewnia i Rządowa Fabryka Machin mająca zajać sie produkcją ale rząd patrząc jesienią na sytuację na froncie i widzac że jak byl szybki marsz na zachód, to równie dobrze moze byc marsz na wschód, a Wielka Centralna Fabryka Wszystkich Ważnych Machin i Części do Nich to ryzykowny pomysł, rozdzielił i przeniósł produkcję dalej od frontu. I tak produkcja i montażem zajęły się Warsztaty Plage i Laśkiewicz w Lublinie, Lilpop, Rau & Loewenstein w Brześciu i Lublinie (filia), Bracia Evans w Mińsku i Fabryki Motorów w Wilnie, Mińsku i Smoleńsku. Z zakupu mamy 60 Garfordów przebudowanych na pancerki (Garford-Putiłow) a J-Q 330szt z zakupu i montażu a od stycznia własna produkcja w ilości 72 miesiecznie. Częśc z nich to holowniki dział, częśc transport piechoty (do 20 osób) częśc samochody pancerne kołowe(wieża 37mm+ckm i ckm obok kierowcy albo 4 ckm- wieża, kabina i dwa boczne), część na podwoziu Kegresse- wtedy działko Maxim QF 1-pdr i ckm w wieży lub ckm z przodu a z tyłu pancerna kabina dla 12 żołnierzy (transporter szturmowy). Tak więc jak coś, to mamy czym wspomóc Rosje z zahamowaniu Ofensywy Gorlickiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawy post. Widzę, że Kolega nie zaniedbuje, przy takich okazjach, głębokich kwerend źródłowych! :)
      ŁK

      Usuń
    2. I jeszcze drobne PS. Kiedyś obszernie dyskutowaliśmy możliwości skutecznego powstrzymania ofensywy lądowej Państw Centralnych na naszym odcinku frontu. W tamtej dyskusji również pojawiała się konkluzja, że możemy to osiągnąć poprzez szerokie (wg ówczesnych standardów) wprowadzenie do naszej armii jednostek "pancerno-motorowych".
      ŁK

      Usuń
    3. Sprawdziłem jakie fabryki były w 2 połowie XIXw i trochę dodałem :-)
      Co do pojazdów to tylko podwozie Kegresse dopisałem, reszta to "realne" pojazdy bądź prototypy. J-Q miał tę zaletę że miał podwójny układ kierowania (dwie kierownice, przód i tył i można było samochody pancerne budowac z silnikiem z tyłu). Nadto na bazie J-Q, Wiezdiechoda i planów MotorGeschutz Burstyna rozpoczęto w grudniu 1914 prace nad opancerzonym pojazdem gąsienicowym ( silnik z tyłu, przekładnie z przodu, pancerz 18-6mm, ciężar 8,4t, predkośc droga 22km/h, teren 5-9km/h, zasieg na drodze 90km, w terenie 40km, przekraczalność rowy 1,3m, ścianki 0,6m [nieco gorzej od Renault FT] uzbrojenie 47mm Hotchkiss+ckm [duża wieża] załoga 3) prototym marzec, próbna seria 12 szt w maju.

      Usuń
    4. Pojazd pancerny ma rewelacyjne charakterystyki. Tylko, czy nie nazbyt progresywne? :)
      ŁK

      Usuń
    5. Pojazd Burstyna miał mieć prędkości 29/8 km/h (droga/teren), Wiezdiechod równie szybki ale niesterowny w praktyce. Samochody pancerne Jeffery i Garford ważyły po około 8- 11,5t i miały predkości 35 i 18km/h po drodze( Garford-Putiłow 11t- Dobry artykuł w rosyjskiej wikipedii). Czyli nasz czołg ma prawdopodobne charakterystyki, lepszy w terenie od samochodu J-Q, może gorszy od Renówki, może trudniej sie nim skręca w terenie ale w sumie od tych samochodów różni sie tym że na gąsienicach jeździ, a przecież to u nas powszechnie system Kegresse stosujemy, to dlaczego nie mamy mieć pojazdu na gąsienicach. To jak traktor Holta, tylko większy i inaczej rozplanowany :-) .

      Usuń
    6. OK, ja - osobiście - "kupuję" zatem ten pomysł! :)
      ŁK

      Usuń
    7. No... jest, tyle że nie wiem jak by jechał po polach, albo błotnistej drodze. Opisane wcześniej ciężkie samochody pancerne były odpowiednikiem czołgów z Frontu Zachodniego ale samochody pancerne w typie Ford FT mamy ( pewnie na gąsienicach Kegresse i nie z drewnianymi kołami i dnem). Hmm... kompania takich samochodów w każdej dywizji piechoty? Czemu nie.

      Usuń
    8. Zaletą Forda była mała masa, dzięki której nie grzązł w błocie i mógł przejeżdżać przez liczne w ówczesnej Europie mosty zbudowane z myślą o furmance, nie o czołgach.

      Usuń
    9. Niestety, pancerny Ford był 3x cięższy od osobowego i tracił "właściwości terenowe", podobnie jak wszystkie ówczesne samochody pancerne (tylko twardy grunt i drogi) pomagał montaż gąsienic Kegresse'a
      http://derela.republika.pl/austinpl.htm ale jako "półgąsienicowy" zapewne niewiele straciłby ze swojej szybkości i zwrotności a sporo by zyskał na zdolności do jazdy "w polu".

      Usuń
    10. I zyskałby sporo w kosztach. Co się tak uparłeś na te gąsienice? Powszechnie używano wtedy kołowych samochodów pancernych, powstałych przez przebudowanie samochodów cywilnych.

      Usuń
    11. Jeśli chodzi o mnie, to z realnie istniejących samochodów pancernych (okresu PWS) najbardziej podoba mi się rosyjska wersja J-Q, czyli Jeffery-Popławko. Przyzwoite opancerzenie (7 mm), napęd na obie osie, 2 kierownice (przód i tył) i znakomite właściwości manewrowe. Jedyny mankament to sposób zamontowania uzbrojenia - bezpośrednio w kadłubie. Aż prosi się, by "doprowadzić go do rozumu" (jak mawiają Rosjanie) i zamontować, na obniżonym nieco przedziale osobowym, obrotową wieżyczkę dla broni. Odpowiednio przestronną, by mogła pomieścić krótkolufowe, proste działko 37 mm (nawet z demobilu morskiego wz. 1885 r.) i ckm. I gdyby jeszcze dać mocniejszą jednostkę napędową, pozwalającą rozwinąć na drodze prędkość do 50 km/h... Otrzymalibyśmy znakomity pojazd, który bez większych przeróbek mógłby służyć w naszej armii nawet do końca lat 20-tych XX wieku.
      ŁK

      Usuń
    12. Rosja używała samochodów pancernych tak jak na zachodzie czołgi. I okazało sie że jedynie Jeffery-Popławko ma zadowalające własności terenowe a Garford co najwyżej zasieki sforsuje i postrzela z daleka, dlatego rozpoczęli montaż gasienic tak by wiecej samochodów mogło walczyć w terenie ( Austin- Kegresse). Ugąsienicowienie zwieksza mozliwości taktyczne, nie tylko drogi i twardy grunt, stają sie dostępne również łąki, piaski, pola zaorane. Armia słabsza może nieco nadrabiać taktyką, ale sprzetem już sporo wyrówna do przeciwnika.

      Usuń
    13. Samochody pancerne Garford były idealnym "materiałem" do zbudowania ciężkiej drezyny pancernej. Kiedyś czytałem, że Rosjanie częściowo tak właśnie ich używali. Może warto również o tym pomyśleć, bo sieć polskich linii kolejowych jest, jak sądzę, dobrze rozwinięta.
      ŁK

      PS. Przyznam się, że nie wiem, jaki był rozstaw szyn w realnym Królestwie Polskim. Czy "europejski" (1435 mm), czy "rosyjski" (1524 mm)?

      Usuń
    14. Warszawsko-Wiedeńska tor 1435, ale już linia do Terespola, "prawobrzeżna" rozstaw 1524, do Kalisza też szerokie tory i do Petersburgu. Czyli w realu były to szerokie tory.

      Usuń
    15. Wydaje mi się, że mieszany. To znaczy według opisów osoby podróżujące z Rosji dojeżdżały do Warszawy „rosyjskim” torem do dworca „Wileńskiego” (na prawym brzegu Wisły). Następnie dorożkami przejeżdżano przez Wisłę i na dworcu „Wiedeńskim” (na lewym brzegu Wisły) wsiadano w pociąg „europejski” do Wiednia.
      Skoro rosyjska administracja zgodziła się na taką mieszaninę, to ja bym zakładał, że Królestwo przyjęło tory Europejskie.
      Co nie zmienia faktu, że nawet tam, gdzie sieć kolejowa była niesłychanie gęsta (np. północna Francja) pociągi pancerne i drezyny nie odegrały żadnej roli.

      PS Koncepcja pojazdów półgąsienicowych na podwoziu Citroen-Kegresse nie jest zachęcająca. Z opisu polskich samochodów pancernych wz28:

      Potem zaczęły wychodzić na jaw niedostatki konstrukcji. Okazało się, że podwozie półgąsienicowe nie spełniało wszystkich oczekiwań: prędkość maksymalna była niska, mechanizm gąsienicowy wymagał bardziej skomplikowanej obsługi, a własności w jeździe terenowej wcale nie były najlepsze. Również szybko zużywały się gumowe gąsienice.
      Z tych powodów w 1933 roku podjęto decyzję o przebudowie posiadanych samochodów pancernych wz. 28 na pojazdy całkowicie kołowe, w drodze zamiany mechanizmu gąsienicowego na most napędowy z kołami bliźniaczymi.
      Wydaje się, że na drogi Europy AD 1915 jedynym mobilnym sprzętem mogły być pojazdy kołowe, ale wyłącznie naprawdę lekkie – czyli takie jak Ford (1,3t).
      Pomysł rozproszenia, siłą rzeczy nielicznych samochodów pancernych, po „kompania takich samochodów w każdej dywizji piechoty…” uważam za zdecydowanie nietrafiony.

      H_Babbock

      Usuń
    16. Nikt i nic nie przekona mnie, że samochód pancerny w układzie 4 x 2 ma lepsze właściwości poruszania się w terenie, niż pojazd półgąsienicowy. Jeśli kołowe samochody pancerne, to możliwie z napędem 4 x 4. Nie mam, w związku z tym, przekonania do rzeczywistych walorów tych ultralekkich Fordów. Może na drogi Europy Zachodniej byłyby one przydatne, ale nie na bezdroża Wschodu. W moim odczuciu sukcesy Fordów FT-B w 1920 r. wynikały raczej z wysokiego morale polskich "pancerniaków" i postępującej (w zawrotnym tempie) demoralizacji armii bolszewickiej.
      ŁK

      Usuń
    17. PS. Podwozie półgąsienicowe Kegresse'a miało zapewne swoje "choroby wieku dziecięcego", ale sama jego idea była słuszna. I Niemcy i Amerykanie stosowali przecież szeroko, w latach DWS, pojazdy półgąsienicowe (transportery opancerzone, działa samobieżne, opancerzone ciągniki artyleryjskie).
      ŁK

      Usuń
    18. Po pierwsze było 15 lat po wojnie, a oni dalej na gumowych gąsienicach. Ale i tak kupowali następne C-K jako ciągniki artyleryjskie i inne wozy techniczne, dopiero jak powstały nasze Pz.Inż zrezygnowano z dalszych zakupów.
      Po drugie, na wojnie sie nie wybrzydza, Rosja wyciągnęła z magazynów nawet karabiny Berdana.
      Po trzecie nasz Kegresse to bardziej "Kegresse"- idea półgąsienicowości, inne zawieszenia kół i napęd i mamy gąsienice stalowe jak "Holty", przecież robimy własny, czysto gąsienicowy pojazd- Pancerne Działo Motorowe (albo Samojezdne)

      Usuń
    19. Kolego H_Babbock
      Kolej Wiedeńska była raczej wyjątkiem, inne wąskie kawałki, to łączniki do granicy z Prusami.
      Kompania lekkich SP na dywizje. otóż Rosjanie działali plutonami SP- dwa Austiny i Garford jako wsparcie artyleryjskie, czasem dwoma plutonami a w sumie w latach 1915-16 wprowadzili (nie licząc pojedynczych typów) 540 samochodów pancernych. Wiec na nasze 30 dywizji wyjdzie tyle samo lekkich Fordów.
      Kolega ŁK 12 sierpnia 2017 08:50
      Mamy takie J-Q "...Częśc z nich to holowniki dział, częśc transport piechoty (do 20 osób) częśc samochody pancerne kołowe(wieża 37mm+ckm i ckm obok kierowcy albo 4 ckm- wieża, kabina i dwa boczne), część na podwoziu Kegresse- wtedy działko Maxim QF 1-pdr i ckm w wieży lub ckm z przodu a z tyłu pancerna kabina dla 12 żołnierzy (transporter szturmowy)..." 11 sierpnia 2017 13:54

      Usuń
    20. I jeszcze słówko odnośnie drezyn i pociągów pancernych. Na Zachodzie rzeczywiście z nich raczej nie korzystano (z przyczyn dla mnie nie jasnych), ale np. Rosja i Austro-Węgry używały "pancernych pojazdów kolejowych" sporo i z dobrym wynikiem. Przed DWS uważano w III Rzeszy, że jest to przestarzały rodzaj broni. W trakcie działań, i to przy przemożnym znaczeniu lotnictwa, Niemcy zmienili jednak zdanie i pieczołowicie "zbierali" zdobyte w walkach pojazdy (w tym również ex-polskie!). Modernizowali je i wkrótce rozpoczęli budowę własnych i zaawansowanych technicznie konstrukcji (w którymś z muzeów kolejnictwa w Polsce, może w Sochaczewie, jest do dziś eksponowany silnie uzbrojony i potężnie opancerzony niemiecki wagon motorowy z czasów DWS). W praktyce okazywało się, że takie składy, wyposażone w silną broń przeciwlotniczą i własne drużyny techniczno-remontowe torów, są bardzo wartościowym komponentem obrony własnej i "twardym orzechem do zgryzienia" dla wroga.
      ŁK

      Usuń
    21. Zadziwiającym jest ze Niemcy mając przemysł wystawiły tylko kilkadziesiac samochodów pancernych (najliczniej typ Erhardt, a i używali na wschodzie bez efektów taktycznych. A biedna Rosja, licząc z tymi co powstały w jednym czy paru egzemplarzach, wystawiła około tysiąca.

      Usuń
    22. Bardzo słuszna uwaga. Samochód pancerny Erhardt to bardzo ciekawa konstrukcja w układzie 4 x 4. Był, jak na realia PWS, bardzo szybki. Kształt nadwozia trudno jednak uznać za udany z powodu bardzo znacznej wysokości.
      ŁK

      Usuń
    23. Odpowiednik Garford 5 ton lorry ale z silnikiem 80KM
      W Rosji wiele ciekawych i możliwych do zrealizowania inicjatyw sprzętowych, było blokowanych przez biurokratyczny bezwład i niechęć decyzyjną. Trzeba było dotrzeć z pomysłem gdzieś wysoko by urzędnicy "dostali kopa".

      Usuń
  3. Przyglądałem się konstrukcjom podwodnych stawiaczy min z czasów PWS. Wszystkie wykazują się stosunkowo niską prędkością pływania na powierzchni i chyba słusznie, bo nie są to jednostki "myśliwskie". Koledzy są zwolennikami utrzymania uzbrojenia torpedowego. Myślę, że argument "na wszelki wypadek" nie jest pozbawiony pewnych racji. Ale, w tym wypadku, ograniczyłbym się do 2 zewnętrznych aparatów. Może któryś z Kolegów, niekoniecznie Autor, zechciałby dokonać symulacji w springsharpie zaprezentowanego przeze mnie wariantu modernizacji? Interesowałoby mnie, jaki zasięg pływania (w obydwu pozycjach) można osiągnąć, przy ograniczeniu mocy napędu dieslowskiego, tak, aby prędkość maksymalna wynosiła 12 węzłów. Co do działa zgadzam się ze stanowiskami dV i Kol. O'Cooley'a - jeśli nie da się zamontować 75 mm Caneta, to lepiej odpuścić sobie "dekoracyjne zabaweczki" kalibru 37 - 47 mm! (działo McLean rzeczywiście nie jest możliwe do zamontowania!). I jeszcze słówko do Kol. Kpt.G: osobiście uważam, że okręty podwodne minowe i torpedowe powinny jednak różnić się dość zasadniczo konstrukcją kadłuba. Przyczyny wyłuszczył, w słowie wstępnym, dV. Otrzymany tu okręt nie spełnia jednak wszystkich oczekiwań i jest raczej doraźnym "zapchajdziurą" (choć raz jeszcze podkreślę, że jestem pełen podziwu dla inwencji Autora!).
    ŁK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie zgadzam się z tym, że w podwodnym stawiaczu min ważniejszy jest zasięg pod wodą niż prędkość na powierzchni, i w zgodzie z tym twierdzeniem kolejne typy w tej klasie będą konstruowane. Natomiast niewiele w tej kwestii może wnieść sama symulacja w Springsharpie. A to dlatego, że program jest stworzony do symulacji jednostek nawodnych, i wszystkie symulacje OP są tworzone z zastosowaniem pewnych umownych reguł, niejako poza programem. Po prostu alby odzwierciedlić jednostkę podowdną symuluje się okręt tak jakby był nawodny, stosuje się zerową wysokość wolnej burty i odpowiednio duża wartość miscellaneous weight, co w założeniu ma odzwierciedlać specyfikę konstrukcji jednostki podwodnej. Osiągi w pływaniu podowdnym (prędkość, zasięg) są wpisywane poza programem, "na wyczucie" autora symulacji. więc po prostu tworząc inny wariant ze słabszymi dieslami trzeba samemu oszacować nowe osiągi. Springsharp nic tu nie jest w stanie pomóc :(

      Usuń
    2. ps. też jestem zwolennikiem odmienności konstrukcji jednostek przeznaczonych do różnych zadań. Unifikacja konstrukcji w teorii wygląda ciekawie, ale w tamtych czasach nie sądzę by się sprawdziła w praktyce. W obecnych czasach, gdy osiągi jednostek mniej są ważne niż aparatura jaką są naszpikowane, to się czasem sprawdza. Ale w czasach o których tu mowa, podstawowym wyznacznikiem tego do czego dany okręt się nadaje, były jego osiągi i właściwości jako jednostki pływającej. Stąd nie jestem zwolennikiem takiej unifikacji aż do końca okresu którym tu się zamierzam zajmować (czyli do 1939 r.) Z tego samego też powodu nie wzbudził u mnie entuzjazmu pomysł JKS, który u siebie buduje okręty różnych klas i do różnych celów na jednym, "uniwersalnym" kadłubie. Osobiście uważam to rozwiązanie za anachroniczne, ale w odwrotnym, niż potoczne, tego słowa znaczeniu (tzn. wyprzedzające swoje czasy, a nie zapóźnione względem nich).

      Usuń
    3. JKS jest zazwyczaj bardzo progresywny, choć nie lubi się do tego przyznawać! A przechodząc do rzeczy: jeśli "podwodna część" charakterystyk jest tworzona na wyczucie, to zaryzykuję twierdzenie, że przy dieslu około 650 KM da się zwiększyć pojemność baterii akumulatorów, tak by zasięg wyniósł 100 Mm przy prędkości 5 węzłów. Myślę, że podana moc siłowni nawodnej powinna też wystarczyć dla prędkości 12 węzłów.
      ŁK

      PS "Oberwie" mi się od JKS, ale w tym względzie całkowicie zgadzam się z Twoją opinią o okrętach na kadłubie "uniwersalnym". :)

      Usuń
    4. Moje szacunki osiągów tak zmodyfikowanego podwodnego SM są bardzo podobne, więc przyszły typ zaprojektowany od podstaw najprawdopodobniej takimi osiągami się będzie charakteryzował :)

      Usuń